C.U.T.2 - valdens
A A A
Love Generation


_________________



Monika była w szoku. Roztrzęsiona. W oczach strach.
Wbijała się właśnie, naprędce, we wąską spódnicę - tę ciasną - bo do Kościoła popędzić musiała. Tym lepiej, im prędzej, więc się rzucała po kątach biegając, sprężając, jak tylko umiała. Ale spódnica a`la zakonnica to rurka dosłownie przecież. Na ciepło się ją wciąga i żeby wystygła, związała, to czasu wymaga. Z gorsetem już lepiej o wiele, bo mechanicznie zaciska się, automatycznie. To mgnienie oka zajmuje góra, nie więcej.
- Włosy! - krzyknęła. "Spiąć? W kok? We warkocz i schować? Ło Matko, odrosty blond! Farbować? Kłopot, kłopot bez końca. Skaranie Boskie! Biegać! Biegać! Biec muszę! Ogolić, jak mówi ksiądz? Przysięgam, ogolę. Wieczny kłopot. Skaranie Boskie z tymi kudłami."
Tera jeszcze rękawiczki i płaszczyk gumowy, i w lustro spojrzenie ostatnie. Prawie dobrze, prawie.
"Ale twarz moja śniada! Oj, te rumieńce! No, jakbym o chłopach myślała. Za długo! Za długo na słońcu. Normalnie podpada." Trudno. Musi lecieć, więc musi ujść w tłoku, więc idzie, wychodzi. Tylko coś jeszcze: węgiel na zęby nakłada - szoruje bryłką usta, bo uśmiech niechcący ma grzeszny, olśniewający, chłopom mętlik robiący. No, gdzie z takim ryjem?! Nawet do ludzi wyjść nie wypada, a co dopiero do księdza. Ot, taka niedola. Biada.
Raz, dwa, trzy, cztery ruchy po wargach i lepiej. To dobry patent z tym węglem. Dobry pomysł dobrej sąsiadki. Gdyby nie ona, to sama już nie wie. A to, że po tym Monika wygląda jeszcze ponętniej - jak gotka - to nic, trudno. Ważne, że widać, że się upodla i szpeci, że nie chce być piękna, słodka, idiotka. "Lecę."

Biegnie - krokami japońskiej dziewicy. Tych kroczków wydrepta dziesiątki setek, tysiące, choć do Kościoła ma ino dwa kilometry. A dlaczego? To wina tej wąskiej spódnicy - zaciska się nawet na kostkach.
Mało praktyczna taka praktycznie, a za to schludna i elegancka, a do Kościoła i na Plebanię, i między chłopy, wprost idealna - nóg nie rozłożysz. Patrząc, więc od strony praktycznej, to bardzo praktyczna - teoretycznie.

Gorączka jak na pustyni, skwar, szusza, chrząszcz szczy w trzczcinie, szosa sucha... Monika w biegu kontrolowanym kreacją, nogami targa, szamoce, jak motyl dupą w zamkniętym kokonie. Tup, tup, tup, tupcik, tup, tupcik... Stopka za stopką, a patrząc z boku, to jakby wcale się nie porusza.
A pot z czoła leci i skroni. Ciureczkiem w dół, cała rzeczka. Z boku jej noska, przez czarne usteczka, a dalej po szyi smukłej (już z węglem) pod kołnierz i między cycki. A stąd do pępka i niżej - po brzuszku - w sam środek... Między nogami, po łykach, w trzewiczki.
"O Matko!" - Euforia, bo się Monika wspięła na szczyty. Teraz już leci, bo z górki droga. Pofrunie, jak pingwin, do samych bram Boga.
I teraz kobietka się kładzie, bo tak wymyśliła, i na dół na boczku, jak walec pojadzie.
Frrr i toczy się, jak szpulka nici, jak rurka z kremem w środku, tyle że czarna, a z jednej strony ma botki, a z drugiej tornadem wirują włosy, bo kok się rozpadł i warkocz rozkręcił, zaraz po pierwszym obrocie.
Co za prędkość!

I bum! Z takim impetem w bramę Kościoła wleciała. Wstała. Się rozejrzała i plask - się wyjebała. No to wstała i... znów się wyjebała. A potem się wyjebała, choć jeszcze nie wstała. Próbowała, próbowała, próbowała...
- A co ty robisz, córko?!
Teraz się okazało, że ksiądz już wyszedł z Kościoła i patrzał na te potworne widoki. Był właśnie w Kaplicy, się modlił, wyciszał Różańcem, gdy huk i trzask, w drzwi pierdolnięcie! Wybiegł, jak oparzony, i widział Monikę, jak wstaje i pada, i się podnosi i pada, i pada i pada, się kładzie, zatacza. No obrzydlistwo! Z długimi włosami do pasa, cała porozrywana, postrzępiona, pijana, rozmemłana, Sodoma.
- Proszę księdza! Proszę księdza! - krzyknęła, gdy ten się odwracał z pogardą na świętej pięcie. - Proszę ojca! Proszę.
No to zlitował się łaskawie i przemówił, łypiąc wzrokiem bokiem:
- Mów, prochu marny.
- Widziałam diabła. Diabła widziałam! Czorta.
- A idź ty!
- Widziałam! Widziałam! Sama widziałam.
Kobieta dorosła, niedługo trzydziestka uderzy, a skacze jak dziecko.
- Co ty widziałaś?! Ktoś cię napadł, czy co? Jak ty wyglądasz, na Boga!
- Nie, nie, nie. Nie napadł. To było za stodołą wszystko, na sianie. Miał dziurkę w głowie i się tak strasznie poruszał.
- Ciii! Cicho, cicho. Jezus Maria! No to wejdź, wejdź wtedy. Na zachrystię.
Opowiesz mi wszystko. O Boże.


*


Na wielkim, bogato rzeźbionym fotelu, za wielkim biurkiem zasiadł wielki człowiek - ksiądz. Przed tym biurkiem, na małym taboreciku Monika usadowiona, bo opowiadać miała, więc siedziała i opowiadała.
Zaczęła od tego, że wczesnym rankiem wstała, że się modliła, że posprzątała, uprała, wycisnęła, wyżymała, umyła, obrała, poszatkowała, ugotowała... Później poszła oporządzić ptakom i świniom jeść dała. Potem poszła do sąsiadki, bo jej znajoma mówiła, że jej teściowa...

Ksiądz - Książę Kościoła - się na fotelu usuwał na słów tych melodię i monotonię. Odchodził od zmysłów, w hipnozę zapadał i chwilę później już tylko nieliczne dźwięki stłumione, pomruki łapał. Ona ciągle gadała. Gadała, gadała, gadała, gadała, dała, ała, a, . I cisza błoga. Teraz już tylko wizja się liczy, bez dźwięku. I części przekazu, cząsteczki: mimika, gestykulacje, ust czarnych ruchy, oczu dziewczynki japońskiej mrugnięcia. To się cała zbliża, to oddala, powieki przymyka, mruży, otwiera na oścież, kwituje, mierzy, węszy, gdyba. Te oczy wypełniały całość myśli, cały czas i całą przestrzeń, wszystko.
Szybka diagnoza: głęboka hipnoza.
Aż tu ni stąd, ni zowąd - Monika wstała, się zerwała. I w rozkroku, szeroko na nogach, bo wstając lateks porwała. Ała! Noga. Błyszczący bucik na ostrej szpilce półkole zatoczył w powietrzu i wbił się w blat biurka, do deski, przez Pisma Święte i dokumenty. Jezus Maria! Łydka. I wyżej! Te oczy, oczyska, ten wzrok, te włosy... I świst i plask, trzask. To bicz skórzany wykurwił w blat i... ksiądz się obudził.
- ... I wtedy żem na kolana upadła i na czworaka, i tak po cichu do krzaczka żem doczołgała. - Już słychać Monikę z małego krzesła, z podłogi.
Ksiądz przetarł czoło spocone i oczy.
- Czy ojciec mnie słucha?
- Słucham? Aaa, tak, tak. Słucham, słucham.
- Ano, jużem myślała...
- Mów dalej, córko. Mów dalej.
Kapelan poprawił sutannę i koloratkę, bo prawie wypadła. Usiadł prosto, samego siebie poprawił.
- No i wtedy... - Już mówi dalej świadek zdarzenia. I znów robi te mangi oczy. - Patrzę, patrzę, a tam... diabeł!!!
- Stop! Stop. Jaki diabeł? Gdzie?!
- No tam. Na polu za stodołą. Przecież mówiłam.
Klecha opuścił brwi i się zamyślił, a po chwili rzecze:
- No i co dalej?
- No. - Monika znowu zadowolona, bo może mówić. - No i co ja widzę? A widzę, że siedzi se z Heńkiem na sianie i bimber chleje, i karty rozdaje.
- Karty? - ksiądz zapytuje i jak detektyw się tera czuje, bo coś się mu zgadza, jak tak kalkuluje.
- Ano, karty - Monia odpowiada. - I grali w... W taką grę świńską, co nawet nie powiem jak się nazywa, bo Ojcu by uszy pękły!
- O Matko! No, a co dalej? Coś jeszcze widziała? Mów, mów. Mów chwatko.
Ależ Monika dumną jest w tym momencie, zadowoloną, że widzi u ulubieńca swojego zaciekawienie. Oczy się cieszą, włoski jeżą, kisielek, maślanka, bo trzeba tu dodać, że ksiądz się jej od dawna podoba szalenie. Na każdej Mszy po łacinie ma o nim myślenie. A ostatnio jest gorzej nawet, choć to nie jego wina, bo wszystko przez tę rurko-spódnicę. Przez to dreptanie wąsko, bo wtedy udo o udo i wyżej, a na to wszystko temperatura, ten ukrop, tak parno i ciasno, szuranie, wiercenie, pocenie, iż idąc gdzieś dalej - ma chcenie.
No i teraz Monika się rozmarzyła o tym, czego by chciała, a przecie mówić miała. Ech. I z babami.
Zaczęła znowu nie prędko, powoli, gdy budowanie napięcia sięgało przegięcia:
- Tak. Tak, mój Ojcze Wielebny. Ale to jeszcze nie wszystko.
- Mów wreszcie! Na Boga. Co dalej?
- Wtedy... zaczęło się disko.
- Co się zaczęło? Disko? - Teraz detektyw się zdziwił i trop stracił, bo czorty rozdają karty i to się zgadza, pasuje, leży, jak pewnik w schemacie. Ale disko?
- No. Heniek razem z czortem tańcowali. A muzyka grała ze statku, co spadł za stodołą, taka... hmm kosmiczna. I lampki błyskały we wszystkie strony.
- Hmm.
- Ale żeby ksiądz wiedział, jakie to ładne wszystko. Strasznie. I jak kuszące! A Heniek był bez koszuli. Tak, tak. A ja przysięgam, że jak bym Różańca Świętego przy sobie nie miała, co strzeże każdego, broni i chroni, to bym chyba zaszalała. Bym się poddała. No, jak Boga kocham, gdyby nie Matka Święta, to bym się puściła w te rytmy, pląsy, w tany. Jezus Maria! To musiał być diabeł! Sam Szatan chyba.
Ksiądz się zamyślił, pogłaskał po brodzie i wkrótce zrozumiał wszystko. Że nie przelewki, że jest herezja, że jest niektórym za miło i praw naruszenie. Już wiedział, co robić, już wiedział dość, nic więcej nie musiał, więc podziękował:
- Dziękuję, córko. - I kazał jej prędko wracać do swojej chatki. Już nic nie dodawać, ani nie mówić, nie gadać, nogę stąd dać, dyla. Opuścić zachrystię i Kościół czym prędzej, bo dziwne rzeczy mu wyprawiały jej gadki.
- To będzie twoja cegiełka - dodał do niewiasty szczęśliwej, kiedy już wychodziła i była na progu. - Udział w budowie Kościoła i kroczek w kierunku Nieba.
No takich szpiclów najbardziej potrzeba można by dodać, choć on tego nie wypowiedział. On sam takich rzeczy, w sumie, nie wiedział - co trzeba, a czego nie trzeba - bo pionkiem jest szeregowym, sierotą grupowym, kółkiem maszynowym. O Bogu wie tyle, co śrubka o całym silniku i tyle, co pedał sprzęgłowy wie czemu służy i komu. Tyle. Nic więcej. "Książę Kościoła".

Wyciągnął telefon atomowy. Łączenie z Toruniem - stolicą świata. Wewnętrzny 666, wydział Inkwizycja Wielkiego Brata.
- Halo.
- Pędź zboże. Niech będzie pochwalona Maryja Zawsze Dziewica.
- Na wieki.
- Mamy tu diabła.
- Rozumiem. Chwileczkę, już zapisuję. Okej, mam. Coś jeszcze?
- I opętanie.

_____________________



przejście do części trzeciej
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
valdens · dnia 02.06.2008 10:07 · Czytań: 815 · Średnia ocena: 3,25 · Komentarzy: 7
Komentarze
valdens dnia 02.06.2008 14:36
Czekam na lanie. Włożyłem sobie w spodnie miękką poduszkę na pupę, więc możecie się wyżyć. :p
DamianMorfeusz dnia 02.06.2008 16:54 Ocena: Dobre
Miło mi się czytało pierwszą odsłonę C.U.T.Tu zacząłem i myślę sobie - No pobłądziłem gdzieś, kolejna część Franka mi się wyświetliła. No nie, tak być nie może, jednak to ciąg dalszy. Oryginalny styl tego typu, powtarzany w kilku miejscach, jest ciężkostrawny. Po co te rymy? Zmień rodzaj słuchanej muzyki i zabierz się za to od nowa ;)
Od prawdziwego lania ratuje Cię jedynie to, że pomysł z kobietą-donosicielką księdza pasuje. No i ogólnie tekst poprawny. Tylko to zbłądzenie z rymami, którego nie rozgrzeszę, z chęcią spaliłbym Cię na stosie :p
I cosik jeszcze. Przedstawiłeś świat, w którym różne grzechy i grzeszki są karane, nie na miejscu itd. Moim zdaniem przekleństwa absolutnie tu nie pasują, a sam narrator ich używa. Troszkę to się gryzie.
milla dnia 03.06.2008 13:36 Ocena: Dobre
Aha. to już jasne. Myślałam,że chcesz kontynuować historię z alienem i dlatego jakoś mi to nie pasiło. teraz widzę, że to raczej osobne opowiadania. Dobra. głęboki wdech i zaczynam:)
PIerwsze co mi isę narzuciło, to rymy w prozie. NA początku mi to nie lało, ale potem i owszem. Nie są zbyt nachalne, nie rozwalają prozy i, co najważniejsze, pasują do niej. Właśnie przeczytałam "Trafionych". W tym tomie jest opowiadanie Mariusza SIeniewicza, które już trochę oswoiło mnie z rymami w prozie. Nawiasem mówiąc, gdy przeczytałam Twoje opowiadanie i Sieniewicza to miałam wrażenie, że to niemal jedna osoba. KOmplement dla Ciebie. Znów stworzyłeś bardzo autentyczną bohaterkę, prawdziwą aż do bólu. Uwielbiam te dziewczyny:)
KOniec słodzenia. KOńcówka mi tym razem coś nie halo. POnadto historyjka jest w jakiś sposób mniej autentyczn od lądującego kosmity. MIejscami nudnawa, jakby przedobrzona. Generalnie podobało mi się mniej od części pierwszej, ale styl nie moze pozostać niezauważony. Cztery z dużym plusem
POzdro
valdens dnia 03.06.2008 14:10
A to heca! :D Nic nie czytałem tego Pana i nie jestem nim, zapewniam. Może powinienem oskarżyć go o kradzież stylu, co? ;) Żartuję. Pewnie on też słucha polskiego hip-hopu i to stąd. Nie wiem, ale ma do tego pełne prawo.
Dzięki za przeczytanie i komik :)
milla dnia 03.06.2008 14:29 Ocena: Dobre
heh ,wpadliście na podobny pomysł stylistyczny. Że Ci zacytuję: "A w siódmym wagnie, ostatnim wagonie, siedzi samotnie dziewczynka maleńka. Dlaczego sama? Gdzie tatuś? Mateńka?", "Tylko spokojnie. Po co od razu krzyk i panika? Na to, co widać, nie starczy języka" Itp, itd.
POZdro
gabstone dnia 03.06.2008 14:47 Ocena: Bardzo dobre
No skoro tak Valdens, to znalazłeś się doprawdy w zacnym gronie:) Gość ma na koncie trzy nominacje do Paszportu Polityki i do Literackiej Nagrody Nike. Tak trzymaj, może jak dostaniesz PP to w końcu zobaczymy jak wyglądasz, bo z tego co wiem to niewielu miało okazję:) A a propos opo to zgadzam się z Damianem, mi też te rymy nie pasują, ale ja nie lubię hip-hopu, może dlatego? Samo opowiadanie jest dobre, ale część pierwsza dużo bardziej mi się podobała. pozdro
bury_wilk dnia 03.06.2008 15:13 Ocena: Dobre
Zlituj się Valdens!
Nie to, żeby te rymy były czymś złym, bo czyta sie to fajnie, oryginalne jest napewno i generalnie na tak, ale konsekwencji trochę. Napiszże cos od początku do końca rymowane, albo nie rymowane. Przeplatać - owszem, czemu nie - ale w granicach normy i tam, gdzie to ma sens, czyli na przykład, jak się komuś śni to rymować, jak jawa, to nie. Dla mnei to minus, że nie trzymasz sie obranej konwencji, choć moze ja mało awangardowy jestem...

A tak odnosnie treści, to bardzo fajna, podoba mi się i chętnie poxczytam część kolejną (jak dłuższą chwilę znajdę). Wydaje mi się, że to już trochę tendencyjne się robi, ale może ta część ostatnia wyprowadzi mnie z błędu. Tak czy siak, za ciekawe ujęcie i lekkość pióra masz plusy, za mieszanie minusa, resztę ocenię po zakończeniu.
Pozdrawiam
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty