Effie Ryann-Mohr, Czarny Płomień cz.15 - Elatha
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Effie Ryann-Mohr, Czarny Płomień cz.15
A A A
Mam wielką ochotę się przeciągnąć. Jestem wypoczęta. Ale gdy tylko otwieram oczy, wszystko sobie przypominam. Po za tym Fredrik de Bran nadal opiera dłonie na mojej talii. Oczy ma przymknięte, choć nie sądzę, żeby spał. Poruszam się lekko. Natychmiast spogląda na mnie. W każdej chwili gotów jest zareagować. Uśmiecham się kojąco.
- Dzień dobry – szepczę mu do ucha, nie chcąc obudzić Alexa i żołnierzy. – Spałeś?
- Odpoczywałem – leciutki uśmiech pojawia się na jego ustach tylko na chwilę. – Ale ty spałaś za to głębokim snem. Jak się czujesz?
- Trochę zesztywniałam – próbuję się podnieść, ale wampir mnie nie puszcza, wzmacniając nawet uścisk. – Nic mi nie jest, dziękuję.
- Drobiazg – zbliża swoją twarz do mojej. – Szkopuł w tym, że ty zawsze mówisz, że nic ci nie jest. A potem mamy niespodziankę.
- Nie będę biegać do was z byle skaleczeniem – próbuję zbagatelizować sprawę, ale on nie daje się zwieść. – Naprawdę czuję się dobrze. Tylko stopy mi zdrętwiały od tej pozycji.
- Nie podoba ci się ona? – błyska pięknymi zębami w wymownym uśmiechu. – Mnie jest dobrze. Szkoda tylko, że masz na sobie spodnie.
- Za to nie mam góry – teraz zauważam, że zdjęto ze mnie tunikę. – Pewnie jej nie odzyskam.
- Raczej nie. W plecaku masz zapasową.
- Mogę cię pocałować? – nagle pragnę posmakować ust wampira.
- Z przyjemnością, – waha się jednak – ale żołnierze Alexandra patrzą na nas. Nie potrzebujemy wysłuchiwać ich komentarzy.
- Rozumiem – czuję się odrobinę zawiedziona, ale skrzętnie to ukrywam.
- Obiecuję ci, że nadrobimy to – mruczy do mojego ucha przesuwając po skórze językiem. Moje zmysły szaleją. – A teraz powinnaś coś na siebie założyć.

Edan podaje mi śniadanie. Zjadam je z grzeczności. Jestem zbyt poruszona nocnymi wydarzeniami. A po za tym od chwili przymierza krwi nie czuję większego głodu. Samuel przedstawia mi dalszy plan. Wiem, że ma rację i musimy się spieszyć. Jednak, gdy dociera do mnie, że Alexander płynie z nami, mam ochotę rozszarpać ich wszystkich! Nie tylko ja jestem uparta w tym gronie. Alexa nic nie odwiedzie od raz powziętej decyzji. Godzinę później opuszczamy jaskinię. Okazała się całkiem dobrym schronieniem dla nas i niemal jestem pewna, że już tak bezpiecznego miejsca nie znajdziemy.

Idziemy brzegiem plaży, kierując się w stronę śmigłowca. Mam na sobie zapasowy komplet ubrań. Stary został spalony. Nie nadawał się już do noszenia. Trzymamy się kilka kroków za żołnierzami, żeby móc spokojnie porozmawiać. Tak naprawdę jednak nasze nastroje nie sprzyjają wymianie zdań. Ucinam sobie pogawędkę z każdym Strażnikiem. Najwięcej jednak czasu poświęcam Lennowi. Jestem mu wdzięczna za uratowanie życia i ofiarowanie krwi. Dzięki niej nie mam żadnych śladów na plecach. Kiedy dzwoni telefon komórkowy Samuela, zatrzymujemy się zdumieni. Wampir wyciąga aparat z plecaka i odbiera.
- Edwina?... – dziwi się. – Tak, jesteśmy wszyscy cali... Effie również... Jesteś w Wyndham?... Dlaczego?... Sir Mac Clamer cię wezwał... Możesz go poprosić?... Jak to?... Nic nie rozumiem... Są zakłócenia... Jeśli pojawią się żołnierze i każą opuścić wam Wyndham zróbcie to! Edwino, znasz mnie, ja nie żartuję... Zrób to... Po prostu zaufaj wampirowi... Edwino, słyszysz mnie?...
- To była ciocia? – pytam, gdy kończy rozmawiać. – Jak udało jej się dodzwonić?
- Tak, to była Edwina – Samuel marszczy brwi. – Jest w Wyndham. Sir Gilleabart ją wezwał.
- Jak to? – denerwuję się. – Obiecał przecież!
- Rozmawiałeś z nim? – pyta Fredrik. – Dlaczego kazał jej wrócić?
- Nie wiem. Ona też nie wiedziała – najstarszy Strażnik oznajmia zaniepokojony. – Na dodatek sir Mac Clamer zniknął. A razem z nim śmigłowiec.
- Może poleciał sprawdzić Przełęcz? – Edan próbuje znaleźć szybką odpowiedź. – Pewnie się niepokoił.
- Możliwe – Samuel nie chce nic więcej mówić. – Edwina przyrzekła, że opuszczą Wyndham, jeśli pojawią się żołnierze. Chciała jednak znać powód. Pytała o ciebie, Effie. Martwi się.
- Jesteśmy na miejscu – Alex niespiesznie podchodzi do nas i wskazuje na wojskowy śmigłowiec. – Przygotujemy ponton i ruszamy.
- Dobrze – Samuel kiwa głową. – Philippe i Edan ci pomogą.
- Ok – wycofuje się niechętnie. Wydaje mi się, że chciał ze mną porozmawiać.

- Nie podoba mi się to – Fredrik odciąga Samuela na bok. – Sir Gilleabart powinien czekać w mieście, a nie znikać bez słowa.
- Coś jest nie tak – najstarszy Strażnik wpatruje się w spokojną toń oceanu. – Tylko nie wiem, co.
- Nie cierpię niespodzianek – de Bran marszczy brwi. – Ale wkrótce wszystko stanie się jasne.
- Nie spuszczaj oka z Effie – poleca surowym tonem. – To rozkaz. Nie waż się go nie posłuchać.
- Zawsze słuchałem twoich rozkazów – wampir wygląda na urażonego. – Będę chronił i ją i was.
- Nie – Quinn niemal krzyczy. – Ona jest najważniejsza. Zapamiętaj to.

Fredrik mija mnie bez słowa. Samuel również nie ma ochoty na rozmowę. Philippe i Edan są zajęci, a Lenn obserwuje okolicę. Właściwie to odpowiada mi ta chwila samotności. Mogę się zastanowić nad tym, co wydarzyło się w jaskini. Przypominam sobie swoje przerażenie, gdy ujrzałam Czarny Płomień. Dla mnie nie miał nic z szarej mgły. Może jestem już bardziej wampirem, niż człowiekiem, dzięki takiej ilości wypitej krwi? Nie, nie mogę być wampirem. Kto byłby moim stwórcą? Przeganiam tę myśl. Jest niedorzeczna. Nie planuję jeszcze zostać wampirem. Zło, które wczoraj nas zaatakowało doprowadziłoby człowieka do szaleństwa. Jest stare, zacięte i bezlitosne. I może z łatwością mnie pokonać. Brakuje mi szybkości, siły i zwinności Strażników. Zginęłabym od razu, gdyby nie ich pomoc w czasie walki. Nawet nie zdążyłabym skorzystać z mocy. Nie sądziłam, że moja siła może tak poważnie zranić Płomień. Na pewno go nie zniszczyłam. Poważnie ucierpiał, ale jestem pewna, że zregeneruje się i zaatakuje z większą zajadłością. Muszę mu w tym przeszkodzić.

Alex szybko wydaje rozkazy swoim żołnierzom. Ich zadaniem jest skontaktować się z dowództwem. Samuel wyjawia mi, co się stanie, jeśli nie wrócimy w ciągu ustalonego czasu. Nie musi nic więcej dodawać. Wsiadam do pontonu, choć nie czuję się zbyt pewnie na otwartej wodzie. Przed sobą mam Philippa i Samuela, którzy od czasu do czasu wymieniają uwagi odnośnie kursu i pogody. Czuję na sobie palące spojrzenie Fredrika. Obserwuje mnie. Z boku siadają Lenn i Edan. Alexander wsiada, jako ostatni. Kieruje łodzią. Czekam niespokojnie na jakikolwiek znak, ale żadna wizja nie pojawia się. Nie wiem, co o tym myśleć. Może krew wampirów zaczyna stopniowo mnie zmieniać? Nie jestem pewna. A przy Alexandrze nie mam odwagi zadać nurtujących pytań. Nie chcę sprawić mu bólu.

Samuel, jako pierwszy dostrzega coś, co może być lądem. Wszystkie przyrządy elektroniczne Alexa nie działają, więc nie jesteśmy nawet pewni, czy to akurat ta wyspa. Im jednak bliżej tego miejsca, tym częściej po mojej skórze przebiegają dreszcze. Boję się tego, co zastanę u kresu podróży. Bryce na polecenie Quinna opływa wyspę dwa razy. W końcu cumuje przy najniższych skałach, które schodzą wprost do oceanu.
- Alexandrze, zostajesz – najstarszy Strażnik zdecydowanym ruchem powstrzymuje żołnierza przed wyjściem na ląd. – To rozkaz.
- Dlaczego miałbym go posłuchać? – Alex jest wściekły. – Przyda wam się każda pomoc.
- Posłuchasz, bo jesteś rozsądny – odpowiada wampir. – Po za tym jesteś nam potrzebny tutaj. Jeśli będziemy musieli szybko opuścić wyspę, ty nam to umożliwisz.
- Mam tutaj bezczynnie czekać? – nie daje za wygraną. – Żartujesz, prawda?
- Zostań – proszę łagodnie. – Samuel ma rację. Jesteś nam potrzebny. Żywy.
- Jestem żołnierzem – syczy z furią. Wiem jednak, że wykona rozkaz. – Idźcie już...
- Do zobaczenia – ściskam go i całuję w policzek, nie zważając na ponurą minę Fredrika.
- Uważajcie na siebie – siada strapiony w łodzi.

Wyspa nie jest duża. W niecałą godzinę można przejść na drugą jej stronę. Oprócz ostrych i śliskich skał nic tam nie ma. Zimny wiatr smaga nasze twarze. Z bronią gotową do ataku trudno nam się wspinać. Oddycham z ulgą, gdy docieramy na szczyt. Chcę spojrzeć w dół, ale okazuje się, że brzeg spowija mgła, której wcześniej nie było. Nie mam nawet czasu przestraszyć się tym faktem, ponieważ zostaję otoczona przez Strażników. Nie wiem tylko dlaczego. Zasłaniają mnie swoimi ciałami i nie pozwalają ruszyć z miejsca.
- W tej skale jest wejście – Samuel parokrotnie omiata spojrzeniem okolicę, ale niczego nie dostrzega. – Podejrzewam, że schodzi się nim w dół.
- Wejdziemy tam? – Lenn jest niespokojny. – A jeśli to pułapka?
- Nie możemy tu czekać, aż ktoś zaprosi nas do środka – głos Fredrika dobiega jakby z oddali.
- Myślę, że nieprzypadkowo jest otwarte – szepczę próbując coś wyczuć. – My musimy tam wejść.
- Obyśmy tylko wyszli – mruczy Edan.
Wszyscy ledwo mieścimy się w małym przedsionku. W półmroku dostrzegamy kręte schody, które prowadzą w dół. Stamtąd wydobywa się ostra woń spalenizny, która miesza się z zapachem morskiej wody.
- Philippie, pójdziemy, jako pierwsi – Samuel staje na pierwszym stopniu. – Zmieścimy się razem. Potem Fredrik i Effie. Lenn i Edan osłaniają nas.
- A jeśli coś zaatakuje w tym wąskim przejściu? – Edan chyba nie przepada za zamkniętymi pomieszczeniami. – Mamy się tu bronić?
- Tak – potwierdza wampir. – Nie dotykajcie niczego i uważajcie na schodach. Są śliskie i bardzo wąskie.
- Szkoda, że nie umiemy latać – mruczy Finn z żalem w głosie.
- Byłbyś pięknym nietoperzem – parska Fredrik, ale milknie, gdy szturcham go w bok. – Zejdźmy wreszcie, bo zaczyna mnie tu wszystko denerwować.
Nie wiem, jak długo schodzimy w dół, ale gdy zaczyna mi się kręcić w głowie muszę skorzystać z pomocy de Brana, by nie sturlać się na samo dno. Z każdą chwilą czuję, że jesteśmy bliżej zła, które wydaje mi się dziwnie znajome. Nie tylko ja odnoszę takie wrażenie. Strażnicy są bardzo niespokojni. Zwłaszcza Samuel. Jako najstarszy wampir wiele przeżył, a teraz z każdą chwilą jego twarz bardziej posępniej, a złowrogi błysk w oczach wywołuje u mnie lęk. Niemal się cieszę, gdy docieramy do niewielkiego pomieszczenia z kamienną podłogą, które oświetlają dwie pochodnie wetknięte w skalne szczerby. Gdzieniegdzie po ścianach spływa woda. Zapewne oceaniczna. Przed nami znajdują się zamknięte, ciężkie drzwi. Nie ma w nich nic szczególnego. Zwykłe dębowe drewno, metalowe okucia nadgryzione zębem czasu i masywne klamki. Widywałam setki takich drzwi, ale za tamtymi, nie czaiło się okrucieństwo.
- Tam ktoś jest – drżę, ale nie zwracam na to uwagi.
- Jeśli od razu nas zaatakuje to nie czekajcie na rozkazy, – oznajmia stanowczo Samuel – ale jeśli zacznie mówić, wstrzymajcie się. Chcę pojąć, z kim walczymy.
Samuel i Philippe pchają z całej siły drzwi, które z cichym skrzypieniem otwierają się na oścież. Od razu uderza mnie zapach śmierci i zła tak bezlitosnego, że zasłaniam usta, by nie krzyknąć. Sala jest ogromna. Gdzieś w mroku ginie jej sklepienie. Wokół nas połyskuje tafla ciemnej, spokojnej wody. Kamienny most szeroki na około dwa metry przecina ją na pół. Na samym końcu dostrzegam podwyższenie, pośrodku którego płonie niewielki ogień – Czarny Płomień. Obok umieszczono dwa rzeźbione, kamienne trony. Jakaś postać w szarym płaszczu z kapturem stoi tyłem do nas. Chyba wpatruje się w płomienie.
- Bądźcie czujni – Samuel ostrożnie stawia stopę na moście. – Ja będę mówił.

Przejście na drugą stronę zajmuje nam bardzo dużo czasu. Kiedy stajemy w półokręgu u stóp podwyższenia, pojmuję, że mamy przed sobą to, czego szukamy. Kilka kamiennych stopni prowadzi wyżej ku tronom i kamiennej misie, w której cały czas płonie ogień.
- Pokłońcie się przed Czarnym Płomieniem, szaleńcy i zdrajcy! – postać stojąca tyłem przemawia głosem tak upiornym, że nawet Fredrik okazuje niepokój. – Padnijcie na kolana i błagajcie o litość! A może winy zostaną wam darowane, gdy zdrajca zginie!
- Kim jesteś? – Samuel jest zszokowany. Jakaś prawda, którą pojmuje w jednej chwili wstrząsa nim do głębi. – Pokaż twarz, ty, który chcesz nam rozkazywać!
Mężczyzna śmieje się szyderczo i odwraca w naszą stronę. Strażnicy wydają z siebie przeraźliwy jęk obrzydzenia. Ja wpatruję się jak zahipnotyzowana, w gorejące krwawym blaskiem oczy bladej istoty. Trupiego wyglądu dodaje jej jeszcze siwa broda i wąsy. Donośny, szaleńczy śmiech odsłania wampirze kły.
- To niemożliwe! – Samuel zaciska dłonie na swoich mieczach. – Nie mogę uwierzyć w to, co widzą moje oczy! To ty, Ferrisie Ryann?!
- Najwyższy Kapłanie! Tak mnie nazywajcie! – warczy. – Nie sądziłem, że będziecie tak głupi, by tu przybyć!
- Czy to naprawdę on? – pytam, ponieważ stojąca przede mną istota, tylko odrobinę przypomina mojego przodka.
- Jesteście wszyscy! – ostry ton Ferrisa wwierca się w mój umysł sprawiając ból. – I nawet zabraliście tę, która włada mocą Płomienia!
- To chyba jakiś koszmarny sen! – głos Fredrika pała rządzą mordu.
- Co tam mamroczesz, de Bran? – Ferris zasiada na tronie z prawej strony. – Mam nadzieję, że jej nie tknąłeś! Już ja wiem, co ci wiecznie po głowie chodzi!
- Dowcipny jest... – mruczy Edan, stojąc tuż za Fredrikiem i Lennem, po mojej lewej stronie.
- Przecież ty zginąłeś! – rzuca wstrząśnięty Philippe. – Widzieliśmy to!
- Zobaczyliście to, co chciałem wam pokazać głupcy! – charczy patrząc na nas z obrzydzeniem. – Tamtego dnia wszyscy mieliście zginąć. Bez wyjątku. Ale wy byliście uparci. Jesteście, aż tak bardzo przywiązani do swojego martwego istnienia, które nie ma żadnej przyszłości?! Żałosne!
- Z chwilą, gdy spróbowaliśmy jej krwi nabrało sensu – drwiący głos Fredrika mrozi mojego przodka. – Jeśli potrzebujesz dziewicy do jakiegoś prymitywnego rytuału, to poszukaj jej gdzie indziej! Effie nie jest odpowiednia!
- Zginiesz w męczarniach, de Bran! – mój przodek wyje upiornie. – Ona również!
- Wyjaśnij mi to! – stanowczy głos Quinna wyklucza jakąkolwiek odmowę. – Jestem najstarszym wampirem i nawet ty musisz się ze mną liczyć!
- Czyżby?! – rechocze ponuro. – Zrobię to, by ukazać wam prawdę! Może wtedy zrozumiecie i zaczniecie błagać o drugą szansę!
- Ty rozkazujesz Czarnemu Płomieniowi?
- Teraz ja nim władam – oczy Ferrisa jarzą się jeszcze bardziej. – Wcześniej byli inni, ale ich zabiliście. Zostałem sam!
- Oszukałeś nas! – Lenn nie może uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. – Myśleliśmy, że jesteś naszym przyjacielem!
- Nienawidziłem was od zawsze! – wrzeszczy jadowicie. – Ale chciałem władać Płomieniem, a potem podbić świat!
- Nic nie rozumiem... – szepczę, ale Fredrik ucisza mnie groźnym spojrzeniem.
- Uciekaliśmy przed takimi, jak wy! – z nienawiścią wskazuje na Fredrika i Samuela. Jego palec kończy się ostrym szponem. – Opuściliśmy tę wyspę, gdy zginął ostatni Najwyższy Kapłan Płomienia! Ja byłem zbyt słaby, by władać taką mocą. Znalazłem odpowiednie miejsce i założyłem tam Wyndham. A potem pojawiły się wampiry.
- Dlaczego pozwoliłeś nam zostać i okazywałeś swoją sympatię? – Lenn brzydzi się tą istotą, ale chce poznać prawdę.
- Nic nie rozumiecie! – wrzeszczy, a mnie ciarki przebiegają po całym ciele. – Najciemniej tam, gdzie jasno. Który wampir szukałby wyznawców Czarnego Płomienia w swoim otoczeniu?! Ja przynajmniej miałem was wszystkich na oku! Płomień pojawiał się kilkakrotnie, ale nie atakował, bo nadal nie byłem gotów przejąć całkowitej kontroli nad nim i nad wami! Ale gdy umarła moja ograniczona żona i stałem się wampirem, moja moc rozkwitła! Mogłem władać Płomieniem i jego mocą! Zaatakował was. Miał zniszczyć każdego Strażnika, a wtedy nic już nie stałoby na przeszkodzie, by podbić świat!
- Ale przeżyliśmy – w głosie Samuela wyczuwam przerażający spokój. – Została nasza piątka. Myśleliśmy, że zginąłeś w walce. Widzieliśmy twoje rany. Pochowaliśmy cię.
- Zręczna mistyfikacja, na którą daliście się nabrać! – chichocze szaleńczo. – Samuelu, nawet ty! A mówią, że jesteś najstarszym i najmądrzejszym wampirem na świecie! Cóż, trochę mnie zawiodłeś!
- Po co zostawiałeś swoją ostatnią wolę? – odzywa się Philippe. – Chciałeś, żeby ktoś z twojego rodu dołączył do nas i walczył z Płomieniem?
- To nie tak! – Ferris macha nerwowo rękami, jakby odganiał natrętnego owada. – Strażnik z mojego rodu miał mi pomóc w zniszczeniu waszej piątki! Jego moc wezwałaby Płomień! Ja miałem wiedzieć o tym, gdy zawrzecie przymierze krwi, ale nie ciała! – rzuca z nienawiścią w stronę Fredrika. – Ale to bez znaczenia! Nie wiedzieliśmy nic o tym, że ta mała dziwka dysponuje mocą! Edwina wszystko ukrywała i chroniła ją do ostatniej chwili! Dlatego wysłałem Płomień, by was przestraszył i przyspieszył pojawienie się kolejnego Strażnika. Oczywiście, został wezwany!
- Pomagał ci sir Gilleabart... – odzywam się cicho. Tylko jedna osoba wiedziała o wszystkim. – Razem to wszystko planowaliście!
- Od samego początku! – pojawienie się sir Gilleabarta szokuje Strażników. – Szybko przyjęliście wszystkie te kłamstwa. Ufaliście i Ferrisowi i mnie!
- Jak mogłeś zdradzić nasz gatunek?! – cedzi Edan. – Zawsze się dziwiłem, dlaczego do nas nie dołączyłeś! Jesteś młodszy od Samuela, a mimo to wolałeś tylko nami dyrygować! Teraz wiemy dlaczego!
- Zamilcz, Finn! – wampir nie przejmuje się tym, co słyszy. – Ty powinieneś był wtedy zginąć jako pierwszy! Twój niewyparzony język może wampirom tylko zaszkodzić!
- Twoja zdrada jeszcze bardziej! – Fredrik szykuje się do ataku. – My walczyliśmy ze złem, a ty z nim paktowałeś! Dla ciebie kara jest tylko jedna, zdrajco!
- Och, nie unoś się tak, Fredriku! – Ferris gromi wampira spojrzeniem. – Wśród was też jest oszust!
- Nie jestem zdrajczynią! – prycham oburzona. – Nie mieszaj mnie w swoje gierki!
- Zamilcz! – wydziera się jak opętany. – W tej jaskini miałaś wspólnie z Płomieniem zabić Strażników! A ty, głupia, zraniłaś go! Ale Płomień już włada pełnią mocy i ukarze cię za to! Chyba, że...
- Nie! – nawet nie pozwalam mu dokończyć, tylko przyjmuję najlepszą pozycję do ataku. – Nie będę z wami podbijać świata! Jesteście skażeni złem!
- A ty myślisz, że wampiry są dobre?! – sir Gilleabart drwi ze mnie. – Każdy z nich pragnie twojej krwi i ciała! Nie liczysz się dla nich, jako człowiek! Jesteś tylko pokarmem! A twój pomysł, by Strażnicy zawarli ze sobą przymierze był najgłupszą rzeczą, jaką usłyszałem przez całe swoje istnienie! Chyba nie liczyłaś na to, że się zgodzą?!
- Zgodziliśmy się – de Bran mówi to tak niespodziewanie, że nie jesteśmy w stanie zareagować. – Strażnicy zawarli ze sobą przymierze krwi! Mało tego, dysponujemy mocą Effie!
- Kłamiesz, psie! – Ferris podnosi się gwałtownie z tronu. – Łżesz, de Bran! Jesteś w tym przecież najlepszy! Nie wierzę w ani jedno twoje słowo!
- Mówi prawdę – Samuel łga dalej licząc na to, że Fredrik ma w tym jakiś ukryty cel. Pozostali kiwają tylko głowami na potwierdzenie słów. – Zawarliśmy przymierze krwi między sobą! Jesteśmy silniejsi, niż kiedykolwiek wcześniej! Podzieliliśmy się doświadczeniem i siłą swych istnień!
- Jesteście mistrzami manipulacji! – sir Gill nie dowierza, ale nie może być pewny niczego. – Żaden Strażnik nie mógłby dysponować mocą wyznawczyni Płomienia! Wampiry giną od niej!
- Czyżby?! – Fredrik de Bran niedbale macha dłonią, a Czarny Płomień niebezpiecznie faluje, jakby miał zgasnąć. – Ja nadal istnieję!
- Już niedługo! – Ferris wyje demonicznie. – De Bran i ty, nędzna zdrajczyni, zginiecie! Edan Finn również! Nie lubię go!
- Cóż za uprzejmość! – w moim głosie czai się ironia. – Nie zamierzam nawet przyznawać się do takiego przodka! A nazwisko Ryann, nic dla mnie już nie znaczy!
- Zabijesz ją za chwilę! – sir Mac Clamer powstrzymuje zdrajcę gestem dłoni. – Dla Samuela, Philippa i Lenna mam propozycję...
- Nie jesteśmy zainteresowani – Lenn uśmiecha się złośliwie. – Nie zamierzamy słuchać waszych rozkazów i dzielić się władzą.
- Władzą? – sir Gill wygląda na zaskoczonego. – Jaką wy możecie mieć władzę?! Jesteście tylko Strażnikami!
- Z mocą pochodzącą od Effie zdołamy podbić świat! – w głosie Philippa pobrzmiewa nutka triumfu. – Nie jesteście jedyni w tym dążeniu!
- Mówiłeś, że są głupcami, którzy walczą dla ciebie! – Ferris ze złością wpatruje się we wspólnika. – Nie było mowy o tym, że zawrą przymierze ze sobą, że zaczną władać mocą i dążyć do podbicia świata! To był nasz pomysł! My tego chcieliśmy! Nie potrzebujemy ich! A ja myślałem, że kiedyś narodzi się z Ryannów mężczyzna i dołączy do mnie!
- Widać kobiety z twojego rodu były mądrzejsze, niż ci się wydawało! – Fredrik kpi bez litości. – Wolały powoływać na świat córki, które będą rozsądniejsze od mężczyzn! Trevina była doskonałą zielarką! Wiedziała, co należy czynić!
- Zabiję go osobiście! – Ferris unosi dłoń do góry. Czarny Płomień leniwie podnosi się z misy. – I zrobię to z przyjemnością!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Elatha · dnia 06.07.2011 21:50 · Czytań: 718 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 8
Komentarze
Azazella dnia 07.07.2011 00:07
Szczerze mówiąc zaskoczyłaś mnie. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw... Ale to dodaje jeszcze więcej smaku Twojej opowieści. Kroi się coś grubszego. Fajnie. Będzie się działoB). Po raz kolejny obiecujesz czytelnikowi coś specjalnego.
Czekam na kolejne części. Pozdrawiam
julass dnia 07.07.2011 04:29
Cytat:
Po za tym Fredrik de Bran nadal opiera dłonie
Cytat:
A po za tym od chwili przymierza krwi nie czuję większego głodu
Cytat:
Po za tym jesteś nam potrzebny tutaj.
poza


i nic nowego nie napiszę... mało tego że to nie moja tematyka to jeszcze dodatkowo wynudzają mnie nieskończone dyskusje które wg mnie nie wnoszą zbyt wiele... wyobraziłem sobie film na podstawie tego tekstu i wyszło mi że nawet najlepsze efekty nie zdołały by go uratować bo przez cały czas ktoś by ględził...:)
MaximumRide dnia 07.07.2011 09:18
No ale mnie wciągnęło. Czytałam z rosnącym zainteresowaniem.
Naprawdę zaczynasz się nieźle rozkręcać. Akcja nabiera obrotów.
Tak się zaczytałam, że aż czułam nastroje bohterów:)
I zapowiada się dalej ciekawie. Będzie coś większego. Wiec liczę, że tego nie zepsujesz. Mam nadzieję na dobrą akcję.
Bohaterowie są naprawdę dobrze wykreowani. Polubiłam te twoje wampirki.:) I narracja jest ok.
Czyta się bardzo dobrze, płynnie. Fabuła jest bardzo ciekawa i nie mogę sie doczekać co nam zaserwujesz w następnej części.
Pozdrawiam
Elatha dnia 07.07.2011 09:26
Azazello, lubię zaskakiwać :). Dziękuję :).

Julass, poprawiłam swoje "po za" w całym tekście ;). Cieszę się, że Cię widzę w zanudzającej tematycznie powieści :). To "ględzenie" wynika ze sposobu narracji. Bohaterka czerpie informacje z rozmów. Nie ma tu wszechwiedzącego narratora... Ale, to bez znaczenia, co napiszę, bo przecież to nie Twoja tematyka.

MaximumRide, dziękuję za miłe słowa :). Mam nadzieję, ze sprostam Twoim oczekiwaniom. trochę się będzie działo teraz. Na pewno pojawią się momenty przestoju w akcji. One zawsze są zapowiedzią jakiejś "afery" :).

Pozdrawiam słonecznie :).
julass dnia 07.07.2011 13:12
są różne sposoby przekazywania informacji w tekście np "od kogoś tam dowiedziałam się że..." "z rozmowy wynikło że..." itp... ale prowadzenie narracji w czasie teraźniejszym i właściwie prawie w czasie rzeczywistym narzuca pewne ograniczenia i jest jak jest:)
Wasinka dnia 07.07.2011 13:29
Brakuje mi opisów... Rozmowy też mają swój klimat, ale jednak wtrącenie czegoś więcej byłoby mile widziane. Jednak rozumiem, że to nie jest "w planie" ;)

Kilka przykładów (z różnych kierunków, że tak to ujmę, po jednym mniej więcej) tak dla rozeznania i zerknięcia na całość raz jeszcze:
po za tym - to już wiesz, że łącznie "poza"

- Z przyjemnością, – waha się jednak - bez przecinka

mruczy do mojego ucha(,) przesuwając po skórze językiem. Moje zmysły szaleją - mojego/moje wpada na siebie

Jeśli pojawią się żołnierze i każą opuścić wam Wyndham(,) zróbcie to

- Nie cierpię niespodzianek(.) – (D)e Bran marszczy brwi.

Może jestem już bardziej wampirem, niż człowiekiem, dzięki takiej ilości wypitej krwi? - wyrzuciłabym tu przecinki

Zło, które wczoraj nas zaatakowało(,) doprowadziłoby człowieka do szaleństwa

Alexander wsiada, jako ostatni - zrezygnowałabym z przecinka

Czekam niespokojnie na jakikolwiek znak, ale żadna wizja nie pojawia się. - może lepiej: żadna wizja się nie pojawia

- Jeśli od razu nas zaatakuje(,) to nie czekajcie na rozkazy, – oznajmia stanowczo Samuel – ale - nie stawiamy przecinków przed myślnikiem w dialogach

I nawet zabraliście tę, która włada mocą Płomienia! - którą

- Zobaczyliście to, co chciałem wam pokazać(,) głupcy! – charczy(,) patrząc na nas z obrzydzeniem.

Jesteście, aż tak bardzo przywiązani do swojego - bez przecinka

Ufaliście i Ferrisowi(,) i mnie!

Nie liczysz się dla nich, jako człowiek! Jesteś tylko pokarmem! A twój pomysł, by Strażnicy zawarli ze sobą przymierze(,) był najgłupszą rzeczą, - podkreślony przecinek do wyrzucenia

Zatem zaimki, interpunkcja (różne przykłady), sposób zapisu dialogu - rozejrzyj się pod tym kątem, bo jest tego więcej.

Pozdrowienia słońcem malowane.
julanda dnia 07.07.2011 19:35
Są opowiadania na PP, które można czytać, a trudno wyobrazić sobie ekranizację. Tu raczej tylko ekranizacja i do tego scenografia, bo czytanie męczy: jest płasko i równo, monotonne, jednostajne prowadzenie akcji, nic, co by przeniosło środek ciężkości, tylko fakty i dialogi, dialogi i fakty... upss, ale nie jest nieciekawe. Pozdrawiam!
Elatha dnia 07.07.2011 21:30
Julass, ta narracja rzeczywiście narzuca pewne ograniczenia. Jednak ma też swoje zalety ;).

Wasinko, poprawiłam. Powieść została napisana i zmian raczej nie przewiduję. Drobne korekty jedynie mogą się pojawić. Opisy będą. Może w pierwszej części jest ich niewiele, ale w następnych jest więcej. Tak mi się wydaje ;).

Julando, myślę, że pierwsza część to jeden wielki eksperyment. W drugiej jest ciekawiej i wiele się dzieje. W trzeciej jest bardzo mrocznie ;). Wszystko ewoluuje ;).

Dziękuję za komentarze. Pozdrowienia trawnikowe ;).
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty