Przeszukanie domu sir Mac Clamera trwa już kilka godzin. Niemal całe miasto w nim uczestniczy. Nie znajdujemy jednak nic, co byłoby dla nas niebezpieczne, czy pomocne w odszukaniu właściciela. Mamy także pewność, że to miejsce nie stanowi zagrożenia dla mieszkańców Wyndham ani dla nas, Strażników. Postanawiamy, że ocaleje, a wkrótce, co zdolniejsi mieszkańcy, pomogą cioci zaadaptować dom na pierwszy w mieście hotel. Edwina opuszcza go i przenosi się do jednej z przyjaciółek, mieszkających przy Zachodniej Drodze.
Nawet po kąpieli, którą biorę po powrocie do Strażnicy, moje zmęczenie nie mija. Tego wieczoru czeka mnie jeszcze spacer z Fredrikiem, a wcześniej zawarcie przymierza krwi. Zakładam zwiewną sukienkę, która sprawdzi się lepiej niż kawałek tkaniny. Upinam włosy i skrapiam się odrobiną perfum. Robię nawet bardziej wyszukany makijaż. Chcę, by to przymierze, było wyjątkowe dla nas wszystkich.
Strażnicy czekają już salonie. Przed kominkiem, w którym leniwie płonie ogień, rozłożyli miękkie maty. Uśmiecham się do nich i podchodzę do Samuela.
- Cieszę się, że zawrzemy między sobą kolejne przymierze – mówi z radością i podaje mi dłoń. – Wyjaśniłem wcześniej Alexandrowi, na czym ono polega i jak wygląda. I chociaż nie zwolniłem go jeszcze z posłuszeństwa, to nic nie stoi na przeszkodzie, by wziął udział w rytuale. Musimy tylko ustalić jeszcze kolejność.
- Może Alex chciałby być pierwszy? – Proponuje Lenn.
- Dziękuję, ale chcę być na końcu – Alex kręci głową. – Chcę zobaczyć najpierw, jak wy się zachowujecie, a potem będę was naśladował.
- Zgoda – Samuel nie chce niepotrzebnie tracić czasu. – Zaczynajmy.
Philippe podaje mi dłoń i siadamy wygodnie. Mimo wszystko, czuję się speszona tym, że Bryce będzie patrzył. Jest jednak Strażnikiem i powinien zawrzeć ze mną przymierze krwi. Staram się nie okazać niepokoju, by nie odebrał tego, jako mojej niechęci wobec siebie. Pewnym ruchem przecinam skórę nadgarstka. Nawet nie czuję bólu, gdy Cass z szacunkiem zatapia kły w ranie. Pije spokojnie, a ja czuję radość, jaką z tego czerpie. Jego krew smakuje wybornie. Mam po niej lekkie zawroty głowy, ale szybko mijają. Philippe nadal boleje nad stratą przyjaciela. Wyczuwam też nowe emocje związane z Madeleine. Uśmiecham się do swoich myśli i skinieniem głowy dziękuję wampirowi za naszą część przymierza.
Lenn pachnie zmysłowo. Nie przypominam sobie, by wcześniej roztaczał wokół siebie taki zapach. Upaja mnie nim i nawet nie wiem, kiedy zaczął smakować moją krew. Z drugiej strony, cechuje go wielka delikatność Może w jakiś sposób oszukuje moje receptory bólu? W końcu jest świetnym lekarzem. Uśmiech nie schodzi z twarzy Amargeina nawet, gdy pije. Jest poruszony, ale szczęśliwy. Sam smakuje tego wieczoru zupełnie inaczej. Wyczuwam nieznane zioła. Krew jest tajemnicza i pociągająca, jak jej właściciel. Gdy kończę, nie mogę się powstrzymać przed posłaniem mu znaczącego spojrzenia, okraszonego uśmiechem. Odwzajemnia go, co bardzo mnie intryguje.
Samuel emanuje spokojem. To daje mi poczucie bezpieczeństwa. Mam nadzieję, że moja krew obudzi w nim to, czego tak pragnie. Chcę, by wypił jej więcej, niż zazwyczaj, ale wiem, że nie przyjąłby takiej propozycji. Wyczuwam nadzieję i niepewność, dlatego wolną ręką dotykam jego dłoni, które podtrzymują mój nadgarstek. Docenia ten gest, bo lekko kiwa głową. Krew najstarszego Strażnika jest gęsta i ciężka. Pijąc ją, zawsze ogarnia mnie to samo uczucie. Siła i mądrość Samuela są niezwykłe. Oszałamiają. Nie znam nikogo, kto miałby w sobie tak wiele dobra i zrozumienia dla istniejących żyć. Nawet, jeśli te istoty są złe. Podziwiam to w nim.
Fredrik nie okazuje zniecierpliwienia. Ogarnia go jednak podniecenie, które w tej chwili musi ukrywać. Zdradzają to iskierki, migające w błękitnych oczach. Moje spojrzenie wywołuje uśmiech na jego twarzy. Delikatnie ujmuje dłoń i zaczyna pić. Drży, ale chyba tylko ja to zauważam. Przymyka oczy. Czuję, jak napina wszystkie mięśnie. Krzyczałby teraz, gdyby mógł, ale nie odważy się na to. Jednak w moim umyśle, jakaś jego część, nie kryje się z tym. Fredrik reaguje zupełnie inaczej na moją krew niż pozostali. Z każdą kroplą, bardziej wdzieram się w jego duszę, umysł i ciało. Pozwala mi na to, a ja nie odmawiam. Wzdycham przeciągle w myślach, gdy pierwsza kropla wampirzej krwi, dotyka moich warg. Ciało płonie z pożądania. Teraz to on wkracza w mój świat. Czuję radość, niepewność, namiętność i coś jeszcze - zaskoczenie. Z moich ust wyrywa się jęk, co nie uchodzi uwadze przerażonego Alexa. Kątem oka dostrzegam, że Samuel powstrzymuje go przed jakimkolwiek działaniem. Nikt nie ma prawa zakłócić naszego przymierza. Zresztą, nie dzieje mi się żadna krzywda. Z wielkim żalem odrywam usta od przegubu de Brana. Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie.
- Alexandrze, teraz twoja kolej – Quinn mów to bardzo spokojnie, ale wyczuwam niepokój w jego głosie. – Effie, jesteś gotowa?
- Oczywiście – uśmiecham się ciepło w stronę Alexandra, ale nie przynosi to żadnego efektu. – Alex?
Siadam przed nim i ujmuję jego dłoń w swoją. Krwawiący nadgarstek podnoszę wyżej. Chcę maksymalnie ułatwić mu zawarcie przymierza. Wampir spogląda wzrokiem, w którym kłębi się wiele emocji i myśli. Jest zdezorientowany, przestraszony i niepewny. Na dodatek, widok krwi chyba źle na niego działa.
- Alex? – Odzywam się cicho. – Dobrze się czujesz?
- Raczej nie – patrzy z niepokojem na spływające po jego skórze krople krwi. – Effie, ty bardzo krwawisz.
- Nic mi nie będzie – mam nadzieję, że utrata krwi będzie znikoma. Chcę zachować na ten wieczór jak najwięcej sił. – Nie bój się, nie sprawisz mi bólu.
- Chyba nie dam rady – ostrożnie kładzie dłoń na moich kolanach i wstaje. – Wybaczcie, ale nie jestem w stanie jej przełknąć...
- Jesteś żołnierzem – odzywa się surowo Fredrik, ale w jego głosie nie znajduję ani odrobiny złośliwości. – Musisz się tylko przełamać.
- Nie mogę – szepcze przepraszająco i wbiega na schody.
- Lenn, zajmij się nadgarstkiem Effie – prosi Samuel. – Chyba powinienem pójść do niego.
- Nie – de Bran kręci przecząco głową. – Zostaw go samego. Musi się uspokoić. Uznaliśmy, że jest gotowy na przymierze, ale chyba źle oceniliśmy jego możliwości.
- Myślę, że zbyt wiele wydarzyło się w krótkim czasie. Może jego umysł i ciało nie mogą więcej przyjąć? – Wtrąca Cass. – Nie sądzę, by bał się widoku krwi. W końcu jest żołnierzem.
- Alex nigdy nie bał się krwi – mówię zgodnie z prawdą. – Może poczuł się zawstydzony? Nie spodziewałam się takiej reakcji. Chciałabym później z nim porozmawiać.
- Dobrze – Quinn przystaje na moją propozycję. – Jeśli przekonasz go do zawarcia przymierza, możesz to zrobić nawet bez naszego udziału.
- Rozumiem – spoglądam na starannie opatrzony nadgarstek i dziękuję skinieniem Lennowi. – Czy to wszystko Samuelu?
- Tak – wampir patrzy z zainteresowaniem, ale nie komentuje moich słów. – Możecie iść i odpocząć.
- Ja zgodziłem się pójść na ten spacer z Madeleine – Philippe wodzi niepewnym wzrokiem po nas. – Ale najpierw obchód...
- Nie musisz – najstarszy Strażnik uśmiecha się lekko. – Fredrik pójdzie ze mną.
- Nie, ja pójdę – Lenn wyczuł chyba, że mamy inne plany i ofiaruje pomoc. – Noc jest odpowiednia, by zebrać przy okazji kilka ziół.
- Dobrze – najstarszy wampir żegna się i wychodzi.
- Ja posprzątam wszystko – Amargein zaczyna się krzątać po salonie. – Idźcie już.
- Dzięki, Lenn – Philippe szybko znika na piętrze.
- A wy, na co czekacie?
- Dziękuję – Fredrik kiwa głową i idzie w ślady Cassa.
- Effie, a ty nie idziesz? – Wampir spogląda na mnie badawczo. – Źle się czujesz?
- Nie, nic z tych rzeczy – uspokajam go. – Doceniam to, co dla nas robisz.
- Nie ma sprawy.
- Myślisz, że... – waham się, ale postanawiam mówić dalej. – Myślisz, że mogę nadal spędzać z wami czas? Może nie tak, jak za pierwszym razem, ale... Wybacz, nie tak chciałam to ująć.
- Nie martw się – obejmuje mnie ramieniem. – Wiem, co miałaś na myśli. Z chęcią spędziłbym z tobą trochę czasu, ale nie ośmielę się o to prosić.
- Ze względu na Fredrika? – Pytam.
- Ze względu na was oboje – przytula mnie. – Cieszę się, że coś was łączy i nie chcę temu przeszkadzać.
- Czyli jesteśmy umówieni jutro wieczorem – uśmiecham się łobuzersko. – Nie zapomnij!
- Effie, ale... – wampir wygląda na zdezorientowanego. – Jesteś pewna?
- Jutro, Lenn! – Macham mu na pożegnanie i biegnę do sypialni, żeby się przebrać.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Elatha · dnia 18.07.2011 08:44 · Czytań: 641 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora: