Księgarnia - julanda
Proza » Obyczajowe » Księgarnia
A A A
Tekst polecany przez redakcję.
Edycja: 3 listopada 2012 r.

_________________________
Wasinka


Nie chcę na końcu życia odkryć, że przeżyłam tylko jego długość. Chcę przeżyć także jego wielkość.
Diane Ackerman


Wnętrze przypominało trzewia wielkiego przeżuwacza. Zaglądający tu popołudniami klienci różnili się od tych, którzy przychodzili rano, po otwarciu. Sabina nie potrafiła powiedzieć, na czym dokładnie polegała różnica, ale ją czuła. Sama odwiedzała to miejsce właśnie wieczorami, niedługo przed zamknięciem. Była to pora, kiedy sklep oddychał wolniej, może ze zmęczenia, a w powietrzu unosił się zapach, jakby przeglądane od kilku godzin woluminy wydzielały woń ogrodów, uśpionych między kartkami papieru.

Nikt o tym nie mówi, ale przychodzi się tutaj po wolność, tak przynajmniej to rozumiała Sabina, która traciła w tym miejscu poczucie czasu. A było ono szczególne, bo księgarnia zajmowała kilkupiętrowy budynek z witrażami w oknach i dużym świetlikiem w suficie, widocznym z parteru.
Fotele ustawione dyskretnie, w miejscach, gdzie nikt nie potrąci zaczytanych, kuszące zapachem słodkiej wanilii kawiarenki na piętrach i ciszą na granicy z muzyką, jaką może tworzyć drgające nieuchwytnymi oddechami powietrze.
Jeżeli realizowały się tu zamierzenia marketingu, to również i marzenia klientów. Księgarnia "Na górce" była innym światem - takim pomiędzy dobrą powieścią a filmem ze szczęśliwym zakończeniem.

Gdyby ktoś chciał doszukać się w Sabinie romantyczki i marzycielki, przyszłoby mu to z łatwością, a jeśli osóbki konkretnej i zasadniczej, to też nie miałby kłopotu. Była jak księżyc o dwóch stronach, a jednak zawsze ta sama. Nawet jej imię, które dostała po cioci, wydawało się zarówno gładkie, jak i drapieżne.

- Przepraszam, czy mogłabyś..., ojej - mogłaby pani przez chwilę potrzymać Badiego? - Mężczyzna ubrany w sztruksową marynarkę próbował jej wręczyć maleńkiego yorka.
Dziewczyna odruchowo wyciągnęła ręce i poczuła mocny zapach męskich perfum. Psiak polizał ją po policzku, co raczej nie jest cechą nieufnych osobników tej rasy i przypatrywał się swojemu panu.
- Na ogół zastawiam go w samochodzie z kierowcą, ale tym razem jestem sam. Tu zaś nie mają nic przeciwko takim zwierzakom, nie wiem, czy widziała pani tę blondynkę z kotem?
- Tak - odpowiedziała Sabina, z zaciekawieniem przyglądając się nerwowym poszukiwaniom nieznajomego pod jednym z regałów.
- Czy coś pan zgubił? - zapytała nieśmiało, oddzielając wymawiane słowa.
- Jeśli powiem, że to kluczyk od sejfu, uwierzy pani?
- Dlaczego mam nie uwierzyć? W tym miejscu dzieją się dziwne rzeczy... nie zauważył pan, że tu nie ma zwyczajnych ludzi?
- A więc i pani tak myśli! - zawołał z radością, w tym samym momencie uderzając się o półkę sąsiedniego regału.
- Niech pan będzie ostrożny, można zrobić sobie krzywdę! - Sabina wypuściła Badiego i sprawnie podtrzymała chwiejącego się mężczyznę.
- Proszę usiąść - pokazała stojący obok fotel.
- Przepraszam panią za kłopot... - nagle na jego twarzy pojawiło się zaciekawienie, a dziewczyna zobaczyła, jak w uchylonych drzwiach mignął ogon yorka.
- Ojej, przepraszam, zaraz go poszukam! - szybko pobiegła w kierunku wyjścia i za chwilę znalazła się na ulicy.
Badi zaraz za rogiem obszczekiwał gołębie, którym ktoś sypał ziarno. Miejskie ptaki nie przejmowały się piskliwym ujadaniem, bo wieczorna ulica przyzwyczaiła je do hałasu i dziwnych odgłosów.
Dziewczyna zawołała psa. Przybiegł szczerząc figlarnie ząbki.
- I czy ty jesteś mądry? No powiedz sam! - Pies nie odpowiedział, co nie jest dziwne, bo chyba nie było znanej powieści o gadającym yorku. Sabina zastanowiła się przez chwilę, czy zna jakąś, ale nie przypomniała żadnej konkretnej. Kreskówki, komiksy, może jakiś film? Ostatnio wciąż przywoływała sytuacje opisywane w książkach. Wszystko, co się wydarzało, mieściło w sobie schematy, były jak bariera, poza którą nie można przeniknąć. W głowie powstawały prototypy chwil, które stawały się rzeczywistością.

- Już zamknięte, zapraszamy jutro! - Strażnik przy drzwiach księgarni uśmiechał się do Sabiny, a może to jej widok, spowodował chwilową radość, bo wyglądała dziwnie, z Badim na rękach i haftowaną wielką torbą na ramieniu.
- Ale ja chciałam oddać psa!
- Wszyscy już wyszli, nikogo nie ma. A zapewniam, że sprawdzamy dokładnie, poza tym są kamery. - Mówiąc o kamerach znów się uśmiechnął, tym razem z dumą.

- Sabina przyniosła pieska! - Dominik skakał wokół Julki, która po chwili dołączyła do brata krzycząc znacznie głośniej.
- Cicho, uspokójcie się, pies nie jest mój, muszę go oddać! - Chciała uciszyć rodzeństwo, aby nie obudzić śpiącego już o tej porze ojca. Niestety, było za późno. Pan Tomasz wyszedł z salonu z rozczochranymi brwiami i patrzył na córkę pytająco.
- Zajrzałam do was tylko na chwilę, chciałam pożyczyć... - nie miała żadnego pomysłu, a nagle zabrakło jej odwagi powiedzieć, że myślała o przechowaniu psa - drabinkę, tę z biblioteki... - szybko dokończyła zdanie.
- Weź ją, chyba, że ci jutro podrzucę?
- Tak, dziękuję, świetnie! - Sabina obdarowała wszystkich buziakami i wyszła.

- Co teraz zrobimy? Pokaż obróżkę, tam coś powinno być napisane... Wewnątrz skórzanego serduszka, na równo złożonej karteczce widniał napis "proszę pamiętać, że nie lubi brokułów!"

Kot sąsiadki wylegiwał się na balkonie w kwiatkach, które Sabina próbowała bezskutecznie pielęgnować. Nie rosły i nie było na nie sposobu.
- Zmykaj stąd prędko, bo... W tej samej chwili podleciał Badi i zaczął radośnie merdać ogonem. Kot się przeciągnął i otarł o psa, prężąc ogon.
- No i masz, starzy przyjaciele, pewnie z tej samej bajki! Zostańcie tu, zajrzę do kuchni.

- Absurd! Gdzie jesteś? - Głos z sąsiedniego balkonu brzmiał śpiewnym altem.
Sabina wyjrzała i po raz pierwszy zobaczyła sąsiadkę, która wprowadziła się miesiąc temu.
- Dobry wieczór - powiedziała jej nieśmiało i miała wrażenie, że skądś już zna stojącą naprzeciwko niej kobietę.
- Dobry wieczór! - odpowiedziała, znów tym samym altem.
- Przepraszam, czy to panią widziałam dziś w księgarni "Na górce"?
- Tak, byliśmy tam z Absurdem, to niezwykłe miejsce, jedyne w tym mieście, gdzie podają tak pyszną kawę - mrugnęła porozumiewawczo. Po chwili dodała - proszę pamiętać, że Badi nie lubi brokułów... - i znikła, zamykając balkon.

Tej nocy Sabinie śniły się afrykańskie dzieci biegające boso za czerwoną piłką. Rano słońce przez niezasłonięte okno wdarło się jak intruz. Badi, który łapał na parapecie muchę, nawet nie spojrzał na dziewczynę.
- Jednak to prawda, jesteś tu! - powiedziała do zwierzaka i owinąwszy się szlafrokiem, poszła do łazienki.


Dyrektor patrzył na milczącą Sabinę i cierpliwie czekał, aż wyjdzie z gabinetu. I tak uważał, że osobiste poinformowanie jej o redukcji kadr jest dużą uprzejmością z jego strony. "Młoda i zdolna" - pomyślał - "dostanie dobre referencje" - "coś znajdzie".

- Co się stało? - spytała sąsiadka, która wyrosła jak spod ziemi.
- Nie, nic takiego. Zostałam bez pracy - Sabina odpowiedziała spokojnie, jakby mówiła o lekkim zdarciu naskórka przy otwieraniu konserwy.
- Młoda jesteś, nigdy nikomu nie było lekko, a żadna warstwa nie jest pełna, w każdej czegoś brakuje, za to wszystkie razem są cudem...
Dziewczyna nie miała pojęcia, o czym mówi sąsiadka, postanowiła więc uznać ją za trochę dziwną, starszą panią.
- Jestem Eleonora, mówmy sobie po imieniu Sabinko - tą propozycją przerwała swój monolog o warstwach i całości.
- Zna pani... znasz moje imię? - poprawiła się - Oczywiście! Przecież jesteśmy sąsiadkami - mówiąc to spojrzała na jej ręce. Zakryte długimi rękawami sukienki, wydały się znacznie starsze od ich właścicielki.
- Zapraszam cię na herbatę! - Propozycja wydała się Sabinie na tyle szczera, że już po chwili siedziały na balkonie przy małym stoliczku, przykrytym ręcznie dzierganą serwetą w kolorze kasztanów. Zielone filiżanki z białym brzegiem i czajniczek od kompletu utworzyły widok, który chciałoby się utrwalić na obrazku.
Dopiero teraz dziewczyna zauważyła, że sukienka, w którą była ubrana Eleonora, jest tą samą z poprzedniego wieczoru, tylko... Była odwrócona na drugą stronę! Nie założoną odwrotnie, bo ona miała dwie różne strony, jak dzień i noc. Wczorajsza ciemna warstwa była teraz spodem, a na wierzchu znalazła się łąka z makami. "Piękny materiał" - pomyślała, a w głowie, jedna po drugiej, pojawiały się metafory, opisujące znane przeciwieństwa, zaczynając od dobra i zła, przez biel i czerń, do delikatności z szorstkością.
Zamyśliła się i dopiero głos Eleonory, dobiegający z pokoju, ściągnął ją do rzeczywistego świata.
- Pozwól do mnie na chwilę, chcę ci coś pokazać!

W salonie stał biały fortepian. Eleonora otworzyła instrument i Sabina ze zdziwieniem zobaczyła czarne wnętrze.
- Chciałabyś na nim zagrać? Jest stary i bardzo dobry!
- Przepraszam, nie gram, nawet chyba nie mam słuchu, przykro mi. Chociaż... zawsze chciałam.
- Spróbuj przynajmniej dotknąć... - Eleonora wzięła rękę dziewczyny i delikatnie położyła na klawiaturze. Sabina wcisnęła dwa klawisze, później kolejne i następne... Dźwięki brzmiały przyjemnie dla uszu, składały się w dialogi, zawieszały w harmonijną całość. Powietrze pod sufitem zaczęło falować, pokój zgarniał światło i wypuszczał jak mydlane, kolorowe bańki...
Dziewczyna czuła, jak dźwięki instrumentu przechodzą przez ciało, miała wrażenie, że mdleje.
- Przepraszam, słabo mi, dziś, przez ten stres nic nie jadłam... - Nie skończyła. Dywan w salonie był miękki jak soczyste trawy.

Eleonora wachlowała ją japońskim wachlarzem i uśmiechała się ciepło. - Widzisz, potrafisz zagrać, to tylko kwestia instrumentu i odwagi. Wszystkie warstwy pasują jak dobrze dopasowane klocki, każdy ustawia je po swojemu, ale kiedy się przyjrzysz, znajdziesz wszędzie te same elementy. Widziałam, jak wczoraj w księgarni wybierałaś książki. Ty o tym wiesz, prawda? Już dawno zauważyłaś, że każda z nich jest w istocie taka sama. Rozsypuje się słowa i znaczenia, aby składać marzenia, odpowiadać na pytania o szczęście. Tylko wciąż szukasz czegoś więcej.
- Chodź, wypijemy naszą herbatę! - Czajniczek na stoliku nie ostygł, lekko dotykany płomieniem z podgrzewacza. Eleonora przyniosła talerzyk ciastek.
- Te z brzegu są z wróżbą! - dodała mrugając do dziewczyny.

Znów przez całą noc śniły się Sabinie afrykańskie dzieci. Tym razem to ona grała z nimi czerwoną piłką.
Rano nie musiała się śpieszyć do pracy. Włączyła komputer i odebrała pocztę. Przez kilka dni przyszło dużo reklam i już je miała skasować, kiedy jedna zwróciła jej uwagę: "Projekt Afryka - wszystko o misjach".

Biuro znajdowało się na czternastym piętrze przedwojennego wieżowca. Winda w starym stylu lekko stukała, a Sabinie wydawało się, że mruczy jak lwica. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie w odbiciu lustra.

- Proszę tutaj poczekać - sympatyczna sekretarka wskazała miejsce przed gabinetem.
- Pani Renato, czy mógłbym prosić o połączenie z tą firmą, która obiecała sfinansować mam szczepionki... - w tej samej chwili dyrektor zobaczył Sabinę i uśmiechnął się, jakby od dawna się jej spodziewał.
- To pan? - Sabina podskoczyła na krześle i zaraz wstała. - Szukałam pana, chciałam oddać Badiego, nic mu nie jest!
- Wiem, przerwał jej spokojnym głosem - Przeznaczenie ma na niego oko, chyba się zaprzyjaźniłyście? Mówiła, że jesteś dobrą sąsiadką!

Lista spraw, które Sabina miała załatwić przed wyjazdem wymagała czasu. Ku jej zdziwieniu ojciec nie był przeciwny, a nawet pochwalił ją za odwagę. Opowiadał o pradziadku, który w "latach dwudziestych" podróżował w Andy. Album z jego zdjęciami i książkę, którą napisał przed samym wybuchem wojny, trzymał w sejfie domowej biblioteki.
- Chodź, obejrzymy pamiątki dziadka Leona, tylko... zaraz, nie widziałaś kluczyka od sejfu? - Ojciec był wyraźnie zdenerwowany. Na to wbiegł Dominik z Julką, wyrywając sobie Badiego. I wtedy Sabina zobaczyła, że Badi uśmiecha się jakoś dziwnie.
- Ty nicponiu, oddawaj kluczyk! - yorkowi tylko ogon mignął w otwartych drzwiach.
- Ucieknie! Trzeba go gonić! - zawołał ojciec.
- Nie ma potrzeby, Przeznaczenie się nim zajmie, tak mi powiedział Los! - tłumaczyła spokojnie, chociaż wiedziała, że i tak nikt nic nie rozumie.

- Jeszcze masz to ciasteczko z wróżbą? - Przyjaciel siedział w kuchni z Sabiną, która opowiadała całą historię.
- Mam, czeka na mój powrót, muszę wiedzieć, co robić dalej. - A będziesz przychodzić do naszej księgarni "Na górce", kiedy wyjadę?
- Będę, a jak spotkam Badiego... wiesz, chciałbym go spotkać!

Czytelniku, nie pytaj o zakończenie - to, co przeczytałeś, wciąż trwa. Jeśli usłyszysz szczekanie pod drzwiami, wyjrzyj przez wizjer...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
julanda · dnia 10.08.2011 21:49 · Czytań: 3277 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 23
Komentarze
mahuss dnia 10.08.2011 22:20
Przepiękny tekst!
zajacanka dnia 10.08.2011 22:30
Śliczne, Julando!
Poetyckie, delikatne, magiczne.
Kilka rzeczy tylko do poprawki:

- Nie ma potrzeby, Przeznaczenie się nim zajmie, tak mi powiedział Los!
przeznaczenie z małej lub kropka i z dużej

Przyjaciel siedział z Sabiną w kuchni, która opowiadała całą historię.
Sabina czy kuchnia opowiadała :)

w "latach dwudziestych" podróżował w Andy.

cudzysłów usunęłabym, no chyba że ma jakieś głębsze znaczenie

Rozsypuje się słowa i znaczenia,
rozsypują

Pozdrawiam serdecznie
a
julanda dnia 10.08.2011 22:41
:) Miło mi mahuss!
Zajacanko, "Przeznaczenie" z dużej, bo... nie, nie dopowiem, bo inni jeszcze może zajrzą. ;)
Lata dwudzieste, miałam dylemat..., mamy wiek dwudziesty pierwszy, a mnie chodzi o dwudziesty, stąd cudzysłów. A zdanie z kuchnią zmieniałam w ostatniej wersji, aby nie było nadmiaru Sabiny, zaraz zerknę, na opcję pierwotną i wrócę "ten stan"
Dziękuję, pozdrawiam ślicznie!
JaneE dnia 10.08.2011 22:56
I znów wprowadzasz nas do świata, w którym rzeczywistość miesza się z magią. Ty nie wymyślasz niestworzonych historii, opisujesz świat takim, jakim jest w chwilach, w których szerzej otwieramy oczy.
Główna bohaterka jest mi szczególnie bliska, nie tylko z powodu imienia :-) wydaje mi się, ze znam ją bardzo dobrze :)

Pozdrawiam ciepło
Usunięty dnia 10.08.2011 23:16
Pięknie i mądrze to napisałaś Julando. Szczególnie podoba mi sie fragment, kiedy Eleonora mówi o książkach.
Pozdrawiam.
Tomek i Agatka dnia 11.08.2011 02:43
Witaj Julando :) Przeczytałam z przyjemnością i z ogromnym zaciekawieniem, jest tajemniczo, tekst wciąga na maxa! Zaintrygowałaś tą opowieścią do samiusieńkiego końca. Na każdym kroku czuć, że jesteś poetką! Bardzo chętnie przeczytałabym ciąg dalszy tejże opowieści, bo moim zdaniem urywa się nagle, a chciałoby się więcej i więcej... Ale myślę, że miałaś taki cel, żeby urwać i skończyć w takim momencie. Ten York, będę nasłuchiwać i szukać go za swoimi drzwiami, bo może Los się teraz do mnie uśmiechnie i spełni się jedno moje marzenie. Przydałoby się takie ciasteczko z wróżbą, żeby wiedzieć, którą drogą pójść dalej. Wybory w życiu nie są łatwe. A wszystko w rękach Losu! Albo nam sprzyja, albo nie. I tak sobie jeszcze 'dumam', że czasami może trzeba zgubić taki kluczyk, żeby nie wracać myślą w dawne, odmienić to co teraz i dostać od Losu kolejną szansę.

Julando, zachwycasz tym, w jaki sposób prowadzisz czytelnika, pociąga mnie ten zawoalowany klimat. Pojawiająca się nagle sąsiadka Eleonora, która jest tutaj - Przeznaczeniem, ten napotkany w księgarni mężczyzna - jak sądzę - Los, i szansa jaką dostaje od niego Sabina zupełnie niespodzianie, po straceniu poprzedniej pracy, i ten jej wyśniony wyjazd na misję. To wszystko układa się w logiczną, bardzo interesującą całość. Los i Przeznaczenie bardzo dobrze się ze sobą znają. Kluczyk, którego szuka mężczyzna z Yorkiem, pod półkami w księgarni "Na górce", który później okazuje się - być kluczykiem do sejfu ojca, z pamiątkami po dziadku Sabiny. Naprawdę masz niesamowitą wyobraźnię, a przy tym wszystko jest tak napisane, że odkrywa się warstwy, które można odnieść do naszego życia. I pomyśleć, że bohaterka szukała w myślach opowieści o Yorku, właśnie ją napisałaś Julando, wystarczy teraz, żeby powstała książka, a w niej zostało umieszczone owe opowiadanie, być może niejedna taka Sabina, będzie mogła odkryć je na księgarskiej półce. ;) Życzę Ci tego z całego serca!

/bo przecież nie musi to być opowieść o gadającym Yorku/

I jeszcze jedno, mam takie nieodparte wrażenie, jakby te opisywane postaci, które spotyka na swojej drodze Sabina, pochodziły z zaczarowanego świata baśni, tak jakby były istotami z tych książek, wśród których bywa wieczorem w księgarni. To historia, która daje światło i nadzieję, że wszystko może obrócić się w dobrym kierunku i może mieć szczęśliwe zakończenie. Czyta się świetnie, jednym tchem! Ja poproszę o więcej!

Do tekstu, z całą pewnością wrócę jeszcze nie raz!

Pozdrawiam serdecznie;)

Edit* Sugestie odnośnie tekstu zostały przesłane na pw.
Usunięty dnia 11.08.2011 07:02
"Nigdy nikomu nie jest lekko, a żadna warstwa nie jest pełna, w każdej czegoś brakuje, za to wszystkie razem są cudem" - to zdanie najbardziej mi się spodobało i cudowne.:)
Bardzo kobiecy, delikatny tekst, jak to u Ciebie. Nad niektórymi zdaniami można by nieco popracować, np. zamiast "za chwilę" ja bym napisała po chwili. Ale widzę, że powyższy komentarz Tomka i Agatki(rewelacja! jeszcze nigdy nie widziałam tutaj tak długiego komentarza:)) podrzucił kilka sugestii. Trochę frapujący, tajemniczy tekst - ciasteczko jak w Matriksie, ale ja się troszkę nudziłam. Chyba to dla nastolatek bardziej. Taki spokojny itd.:)
pozdrawiam
julanda dnia 11.08.2011 09:56
JaneE, kiedy się zastanawiam, w jaki sposób przemyka życie, albo inaczej, to my przez nie przemykamy, czasem cicho, a niekiedy tupiąc, tak że już nie ma szans usłyszeć czegoś ważnego, bo to, co naprawdę istotne, nie krzyczy, ale jak mędrzec uczy w skupieniu, jak iść, nawet z zasłoniętymi oczami.
Naprawdę się cieszę, że Sabina polubiła Sabinę! Pozdrawiam. Buziaki!

Blaszko, to bardzo ważny fragment, cieszę się, że zauważyłaś. Dziękuję!

TiA, jestem pełna podziwu, wiesz o tym, dla Twojego analitycznego podejścia do tekstów, z równoczesnym zachowaniem autentycznej i świeżej reakcji emocji. Znajdujesz ślady, wątki, klucze, widzisz więcej. Dziękuję serdecznie. Twoje sugestie są bardzo cenne dla mnie, przejrzę je z uwagą! Buziak!

Ardo, tak myślałam, że może tak od dwunastu do stu dwunastu? I starszym potrzeba pogody, takiego rozchmurzenia światłem między humorem, a zwyczajnym dotknięciem już tak ogranego pojęcia jak nadzieja, my – dorośli, też tak naprawdę potrzebujemy baśni!
A pomyślałam, co by wyszło nam obu, gdybyśmy napisały coś wspólnie – tak między grozą, a rozpogodzeniem? Może kiedyś?

Pozdrawiam ślicznie!
Tjereszkowa dnia 11.08.2011 15:41
Cudnie mi się czytało. I choć nie wierzę w przeznaczenie i celowość przypadków, to Twój tekst uświadomił mi, jak bardzo wierzyć bym chciała. Świetne :).
julanda dnia 11.08.2011 18:27
:) Tjereszkowa (chwilę zastanawiałam się, jak zgrabnie skrócić Twój nick ;), naprawdę, cieszę się, że czytało się cudnie. Lektur nie brakuje, są poważne i szalenie poważne, mocno wesołe i o niczym, kalejdoskop wrażeń emocji - pomyślałam, że można o tym i właśnie tak, a w tym wszystkim, to, co się dzieje, nie jest przypadkowe... ;)
Dziękuję i pozdrawiam!
Wasinka dnia 12.08.2011 00:17
Zapętlające się wątki, z których wynika coś pozytywnego, magiczne drgania pobudzające słowa do życia i wnikające w odczuwanie czytelnika... Ech, ładniutko to wszystko poukładałaś, wyłuskałaś subtelność i tajemniczość, pokazałaś, że to, co wydaje się przykre (np. utrata pracy), tak naprawdę może stać się przyczynkiem do czegoś dobrego...
Z przyjemnością i otwartymi oczyma na głębszy sens czytałam sobie.
Pozdrowienia księżycowe.
Krzysztof Suchomski dnia 12.08.2011 00:31
Księgarnia z "duszą". Są jeszcze takie zaczarowane miejsca, ale coraz trudniej na nie trafić.
Tobie udało się takie miejsce odnaleźć, ubrać je w piękną historię i zachować dla nas.
Dzięki. Zasnę uśmiechnięty.
julanda dnia 12.08.2011 11:59
Wasinko, na bezpogodę herbata z malinami, lipą, a rozgrzanie duszy w słowach, które niosą lekko. :)
Krzysztofie, wiesz jak się cieszę na taki uśmiech - bardzo, dziękuję!
Pozdrawiam sierpniowo!
CelinaDolorose dnia 17.08.2011 13:24
Zaczarowany text...
julanda dnia 17.08.2011 16:53
:) Zaczarowanie mi miło Celinko, w imieniu tekstu! ;)
Abi-syn dnia 17.08.2011 17:45
Julando, w końcu proza Ciebie "dopadła", co gorsze...

podobamisię!

(zwłaszcza początek):

Wnętrze przypominało trzewia wielkiego przeżuwacza. ...
:lol:
julanda dnia 17.08.2011 22:02
Abi, witaj i cieszę się, że przypadło do gustu, a początek, faktycznie, ma wszelkie znamiona podobania się Tobie! Dziękuję i pozdrawiam!
coca_monka dnia 23.12.2011 08:58
Witaj :)
Wylałaś miód na moje serce, albo to sprawka aury jaka otacza opowiadanie. Pragnę poinformować że znalazło się w moich ulubionych. Tak na potrzeby podnosznia na duchu, zgodnie z powiedzeniem mojej znajomej, że każda zmiana może być tylko na lepsze. Poza tym zatęskniłam za moja słodką terierką, pozostałą pod opieką rodziny. Wiele bym dała, żeby ktoś ją teraz podrzucił pod paryskie drzwi, jako świąteczny prezent. No i dobrze wiedzieć, że istnieje taki równoległy świat, taka księgarnia i że zdarzają się cuda. Nie miałabym nic przeciwko szczekaniu pod pod drzwiami, nic a nic... Mam tylko jeden zarzut - zbyt krótkie, zbyt szybko się skończyło, a raczej urwało w pół słowa, właśnie wtedy, kiedy porwało mnie całkiem! ;)
Serdeczności!
julanda dnia 23.12.2011 11:20
:) Coco! Niech więc spełni się świątecznym czasem, co niedopełnione i tęsknione, czego zabrakło, niech znajdzie nowe na swoje miejsce i prowadzi dalej, nie milknąc kropką na końcu ostatniego zdania...
Radosnych Świąt, dziękuję i pozdrawiam!
Zola111 dnia 04.11.2012 23:27
Julando, poznałam tekst. Gratuluję zamieszczenia w "Polecanych".

Słusznie.

:yes:
julanda dnia 05.11.2012 20:18
Zolu, bardzo a bardzo dziękuję, wdzięczna, że zaglądasz, czytasz i jesteś! :) A do księgarnie koniecznie musimy się kiedyś wybrać razem, dają tam dobrą kawę! ;) Pozdrawiam!
Wasyl dnia 15.11.2012 20:15
Gratuluję polecanego, tekst jest kapitalny. Chcę więcej :)
Pozdrawiam.
julanda dnia 15.11.2012 20:33
:) Ojej, bardzo mi miło Wasylu. Ależ ja chętnie, tylko wiesz, do pracy z pracy, znów pękaty weekend. Opowiadaniom więdną kwiaty, spadają owocem, który kolejny raz musi skiełkować, więc czekam...
Pozdrawiam, dziękuję! :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty