Co by było, gdyby... 2/3 - Dobra Cobra
Proza » Inne » Co by było, gdyby... 2/3
A A A
Dobra Cobra kontynuuje dramatyczne opowiadanie
z niedalekiej przyszłości pt.



Co by było, gdyby... cz. 2/3



Zło może przyjść ze strony najzacniejszej idei, która w pewnym momencie przekształca się perwersyjnie w swoje przeciwieństwo.
(Milosz Forman, reżyser filmowy)






   Następnego dnia, po zakończeniu Święta Bożego, wyruszyłam w daleką podróż do Centrali naszego Kościoła. Wiozłam ze sobą nadzwyczaj hojne dary miesiąca samozaparcia, złożone przez naszych wiernych, żyjących w prowincjonalnym okręgu południowo - wschodnim. Nie obawiałam się mieć ze sobą tak dużej sumy pieniędzy. Z okólnika kościelnego doskonale wiedziałam , że nasz kraj jest oazą bezpieczeństwa, a zbrodnia i występek nie były notowane już od wielu długich lat.

Kilka lat temu dorobiłam się dość dużego majątku. Wymyśliłam i opatentowałam nowy, prosty, a jednocześnie sprytny sposób otwierania butelek. Dzięki temu pomysłowi żyję teraz jak królowa, umieszczając coraz większe środki materialne na dobrych lokatach. Do Kościoła Bożego dołączyłam dwa lata temu, zaraz po wizycie trzech bogobojnych i zdecydowanych kobiet w moim domu. W kilku punktach przedstawiły mi zalety bycią wyznawczynią Kościoła Bożego. Albo Bóg i szczęście (także w materialnym tego słowa znaczeniu), albo droga prześladowania i wyobcowania ze społeczeństwa. Wobec takich argumentów każdy wybrałby właściwie, nieprawdaż?

Starałam cieszyć się życiem polegającym coraz częściej na odtrącaniu od siebie nowych wielbicieli, pragnących raczej mojego majątku niż będących mną szczerze zauroczonych.
Z nauki Kościoła Bożego wiedziałam, że każdy prawdziwy mężczyzna żeni się wyłącznie z dziewicą i ja w takim właśnie stanie łona wciąż oczekiwałam na spotkanie Pana Właściwego. Mój wybrany musi być piękny niczym niemiecki nauczyciel wuefu, inteligentny - abym się przy nim nie nudziła. Męski - potrafiący otoczyć mnie murem ochronnym, zabawny - aby potrafił rozśmieszyć do łez. I jeszcze opiekuńczy, wykształcony, znający języki, lubiący dzieci, sam także posiadający pokaźny majątek, mający otwarty i nieprzeciętny umysł, podchodzący do życia z dystansem. Oraz - co najważniejsze - będzie gorliwym wyznawcą Kościoła Bożego. Przecież nie wymagam od kandydata na męża za wiele, prawda? To przecież krok na całe życie!


Spokojna podróż do Centrali miała mi zająć trzy dni. Z umiarkowaną prędkością przejechałam obok pola, na którym rolnik właśnie rozstrząsał gnój…


   Chłop rozrzucał gnój na swoim polu. W pewnym momencie jego czujne ucho wychwyciło strzępki rozmów dobiegające z gęstego zagajnika. Podbiegł w tamtym kierunku cichym truchtem i ostrożnie położył się na ziemi. W gęstwinie drzew niewątpliwie odbywało się - zakazane przez rząd - nielegalne zebranie religijne. Chłop wycofał się w miejsce, gdzie nie mógł być słyszanym przez zgromadzonych. Zza pazuchy wyciągnął najnowszy model telefonu satelitarnego i sprawnie wybrał Numer Alarmowy.
Po niedługiej chwili chrapliwie szeptał do słuchawki:
- Obok mojego pola, w gęstych krzakach odbywa się tajne zebranie religijne, prawdopodobnie niedozwolone. Przyślijcie oddział, aby schwytał to grzeszne paskudztwo.
- Dobrze - odpowiedział operator centrali alarmowej. - Skanujemy właśnie położenie twojego telefonu. A ty, wierny bracie, za swą właściwą postawę zasłużyłeś na dużą zniżkę w płaceniu dziesięcin. Podaj swój PESEL, abyśmy mogli przesłać na twój adres sekretny kościelny kod promocyjny…

Po skończonej rozmowie chłop wyraźnie pokraśniał na twarzy, ukazując swe idealnie białe, równe zęby. Każdy wyznawca Kościoła Bożego musiał takie mieć - nakazywał to oficjalny manuskrypt „O zdrowiu“, tom XLVII, część AA. Wokoło coraz bardziej śmierdziało porozrzucanym na polu gnojem.


Na obiad zatrzymałam się w przydrożnym Barze Bożym, oferującym do jedzenia tylko dozwolone przez Kościół bezmięsne frykasy. Wegetarianizm - jako jedna z głównych zasad wiary - jasno zakazywał spożywania potraw pochodzenia zwierzęcego jako źródła wielu chorób i możliwości niebezpiecznego podniecenia organizmu, utrudniającym przyjmowanie i akceptowanie czystego Słowa Bożego. Bezmięsność starano się zastępować „mięsnymi” nazwami produktów spożywczych. Z obszernej karty dań zamówiłam więc zupę z trawy a la rosół z kury a na drugie danie cielęcinę sojową w trzech smakach. Do tego poprosiłam o kompot z jeżówki i wegański kefir z łąkowego mlecza na deser. Zajęta posiłkiem nie zwróciłam najmniejszej uwagi na czterech wynędzniałych młodych ludzi, siedzących trzy stoliki dalej pod ścianą.

Czterej młodzieńcy siedzący pod ścianą otworzyli swoje woreczki z ziarenkami soi. Należeli do Patriotycznej Organizacji Kościelnej Gejzer (POK Gejzer), w której szeregi werbowano tylko poświęconych i wyjątkowo oddanych Panu młodych ludzi.
Każdy z nich wysupłał po 10 ziarenek poświęconej soi. Uroczyście przysięgali Bogu, że nie spożyją żadnego innego pokarmu, dopóki nie schwytają choćby jednego odstępcy od zasad Jedynego Kościoła. W ich poszukiwaniu wędrowali już od pięciu długich dni.
- Gdzie ci niewierni się pochowali?
- Nie martw się, braciszku, odnajdziemy ich, bo Pan jest z nami!
Spożyli swoje ziarna soi i wolnym z osłabienia krokiem wyruszyli w dalszą drogę. Towarzyszyła im suka wilczyca o imieniu Misja mająca naturalny dar tropienia odstępców wiary. Po kilkunastu minutach powpadali do głębokiego, leśnego jaru, gdzie czekała na nich śmierć z głodu. Pies gdzieś się zawieruszył.


   W miastach i miasteczkach poświęceni wyznawcy Kościoła Bożego budowali ogrodzone Osiedla Wiary, gdzie z radością chwalili Pana w swoim zamkniętym gronie. Były to miejsca samowystarczalne; miały własne służby, piekarnie, elektrownie wiatrowe lub słoneczne i spalarnie śmieci. W zamyśle ich budowy stała idea wychowania społeczeństwa świętego, nienarażanego na grzech, mogący czyhać na zewnątrz.
Ochroniarze gorliwie pilnowali, aby na te tereny nie przedostał się przypadkiem nikt niepowołany.


Wieczorem bez problemów dotarłam do domu mojej starej przyjaciółki Magdy, która zamieszkiwała w jednym z takich miejsc. Po przedstawieniu na wjeździe dokumentów zostałam wpuszczona na ogrodzony teren. Rzuciłyśmy się na siebie, piszcząc niczym nastolatki.

Miała ładne, duże, słoneczne dwupoziomowe mieszkanie z wielkim tarasem, na którym urządzono piękny ogród wzorowany na podobieństwo tego znajdującego się w niebie. Paplałyśmy już z dobrą godzinę - siedząc w wiklinowych fotelach, rozkoszując się naszym spotkaniem i popijając, dozwoloną przez Kościół do spożycia, herbatkę ziołową - gdy do mieszkania wkroczył dumnie mąż mojej koleżanki - Wielki Inkwizytor Krzysztof Ćmuryga ubrany w piękną suknię z rzadkiego bisioru. Ten niegdyś nieśmiały i zakompleksiony młodzieniec postawił w swoim życiu na żarliwą wiarę i nienawiść do wszelkich przejawów grzechu. Natrafił na dobry okres rozwoju Kościoła, który poszukiwał mężów całkowicie oddanych sprawie. Jego poświęcenie znalazło uznanie u braci prowadzących Dzieło.
Moja przyjaciółka dobrze wybrała. Wiele kobiet zazdrościło jej tak bogobojnego i tak ustawionego w hierarchii męża. Brat Krzysztof w swojej misji tropił występek i herezję, nadzorował egzekucje, odwiedzał więzienia, aby tam przekonywać tych, co zbłądzili i nawracać skruszonych przemocą, szantażem czy też obietnicą bez pokrycia. Za swoją pracę był szanowanym obywatelem naszego religijnego społeczeństwa.

Zosia! - powitał mnie z uśmiechem, uprzednio nabożnie całując żonę w czoło.

- Mój panie i mężu, czy Pan ci dziś dobrze pobłogosławił i ilu dziś pojmałeś niewiernych? - pyta moja przyjaciółka, zdejmując buty męża.
- Wyobraźcie sobie świt, drogie moje. Mgły snujące się nad łąkami. I my na wzgórzu: ja oraz dzielni zuchowie: Jasio Alleluja, Franuś Ewangelia, Ludwik Bożych, Aleks Rzeziręczny oraz reszta rozmodlonej drużyny, złożona ze specjalnie wyselekcjonowanych najwierniejszych synów naszego Kościoła.
- Panie! - kontynuuje opowieść Ćmuryga - dałeś nam znaleźć niewiernych, daj więc nam dziś pracować uczciwie w chwale dla Twojego Świętego Imienia!
Na mój znak drużyna atakuje z góry i wdziera się do zaspanych domów niewiernych, heretyków i pozwalających sobie inaczej myśleć. Wywlekamy ich siłą i prowadzimy na plac przy ratuszu. Z piętnaścioro przerażonych ludzi stoi przede mną. Oddzielamy dzieci od rodziców i zaczynam przesłuchanie od najbardziej zatwardziałego grzesznika. Ten jednak dumnie patrzy mi w oczy i nie raczy wcale odpowiadać na moje pytania. Wyciągam więc z teczki kołek inkwizytora i z całej siły wbijam mu w pierś. Upada, krwawiąc obficie, a reszta zebranych zamiera z przerażenia. Po chwili zaczynają błagać o litość, obiecują nawrócenie...

Ale ja dobrze znam takie farbowane lisy. Dokładnie zapoznałem się ze wszystkimi raportami i doniesieniami na ich temat. Dla nich zawsze najważniejsze jest to, co wyczytali w Biblii. Nie są gotowi na żaden kompromis. Za nic mają zasady prawdziwego Kościoła! - Inkwizytor podnosi głos.
Prowadzimy ich na most, gdzie czytam donośnym głosem słowa Ewangelii: „Ten, kto we mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie”. Otacza nas duża rzesza mieszkańców tego miasteczka.

Wiążemy odstępcom kończyny i wrzucamy do zimnej rzeki: najpierw niewiasty, a potem mężczyzn. Wiją się przez chwilę w wodzie niczym szatańskie pomioty, po czym jeden za drugim idą grzecznie na dno! Zło pokonane, nikt nie wypłynął! Chwała Panu! Kilkoro heretyckich dzieci kamienujemy dla ostrzeżenia, a resztę zabieramy do Bożego Domu Dziecka. Tam wychowamy je na przykładnych członków naszej religijnej społeczności. W ten sposób wyczyścimy całą herezję w tym kraju! - wykrzykuje głośno Ćmuryga na koniec swego opowiadania.
- Chwała! - odpowiadamy równocześnie, zafascynowane jego pełną wiary opowieścią.
- Tym kołkiem prowadzę niewiernych do Pana - mówi Ćmuryga, wyciągając z teczki zakrwawiony, tępo zakończony drewniany przedmiot. - To jest sprawca wiary i jedyny czyściciel zabobonu! - przesuwa narzędzie tuż przed moimi oczami. - A tu mam fotografie dokumentujące naszą ostatnią, nadzwyczaj udaną eskapadę.

- Czeka na ciebie nagroda, mój mężu! - oświadcza moja przyjaciółka i prowadzi męża do sypialni, skąd po upływie niedługiego czasu słyszę odgłosy nadzwyczaj udanego seksu. Magda to szczęściara i mam nadzieję, że jest szczera i nie udaje w łóżku. Z takim zdecydowanym i bogobojnym mężczyzną każda kobieta byłaby w pełni szczęśliwa!

Dotykam zakrwawionego kołka, który pozostał na półce w przedpokoju. Po moim ciele przebiega zimny dreszcz.

Nie mogę zasnąć. Włączam telewizor i oglądam na Głównym Kanale Bożym skrót dzisiejszych egzekucji innowierców. Nie mogę oderwać oczu od rzeszy przerażonych ludzi prowadzonych na śmierć. Co myślą w ostatnim momencie swojego życia? Co ich pcha do zaparcia się wiary w Kościół Boży? Skąd się bierze ta ich niewiara i odstępstwo?

W pewnym momencie na ekranie zauważam przepiękną męską twarz, znaną mi dobrze z największego kościelnego periodyku. Bije z niej pewność siebie i duma. Znam tego człowieka i jestem pewna, że spotkam go za dwa dni u kresu mojej podróży do Centrali. Zaskoczona stwierdzam, że w dolnej części brzucha zaczynają mi latać motyle miłości. Moje serce zaczyna szybciej bić.

C.d.n.


Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Dobra Cobra · dnia 07.09.2011 07:53 · Czytań: 1031 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 16
Komentarze
Usunięty dnia 07.09.2011 09:26
Czytałam z permanentnym uśmiechem na twarzy, no może scena z Inkwizytorem trochę mnie przeraziła. Chociaż wizja takiej rzeczywistości nie napawa optymizmem, ale to tylko fikcja, na szczęście. Zapowiada się watek miłosny w następnym odcinku, ciekawe...
Pozdrawiam.
Dobra Cobra dnia 07.09.2011 10:32
No tak... widać, można se jaja robić w poważnej sprawie.

Pozdrawiam
MamaMuchomorka dnia 07.09.2011 11:34
To oto chodzi z zębami, dziwne to troszkę, ale kościoły mają dziwne wymagania. Ten drewniany kołek wydaje mi się lekką przesadą, na wampiry może działa, ale na niewiernych mam wątpliwości. Mam nadzieję, że w ostatniej części wszystko dobrze się skończy. W sensie będzie ciekawie a nie wybiją resztę niewierzących. No nic pozostaje czekać. Ja wierzę w takie rzeczy, to jest bardziej prawdopodobne niż kosmici jeszcze paru opętanych i będziesz miał opowiadanie historyczne ;). Zostawiam pozdrowienia i zmykam tam gdzie moje miejsce <do poezji>. ;)
Dobra Cobra dnia 07.09.2011 12:11
MamoMuchomorka,

Miło, że wpadłaś. Ale nie ma nadziei;-) Kołek jest potrzebny, aby nim uśmiercać niewiernych. Akurat takie narzędzie wybrał nasz zuch-inkwizytor. A tu od razu skojarzenia wampiryczne. Ach, te schematy... i cóż na nie poradzić?


Pozdrawiam

Cobra
Wasinka dnia 08.09.2011 00:02
Ponure wizje rozsiewasz, a do tego z ironicznym uśmieszkiem... Ech, grzeszysz ;)

powpadali do głebokiego - głębokiego

Dla nich zawsze najważniejsza jest to - najważniejsze

prowadzi mężą do sypialni - męża

Pozdrowienia z księżycem za oknem.
Thorgal dnia 08.09.2011 09:23
Kołek zamiast stosu? Uwspółcześniona wersja średniowiecznego szaleństwa, która nazywała się '' polowanie na czarownice ''?

Bez dystansu podczas czytania ani rusz :)

Parę powtórzonek, nic takiego :)

Najśmieszniejsze jest, że to wcale nie musi być fikcja :D
Fundamentalizm może autentycznie, zupełnie mimowolnie, skręcić wprost we wciągające niepostrzeżenie bagna.

Idę do '' trójki ''.
Dobra Cobra dnia 08.09.2011 22:47
Dziękuję Wasinko za pokazanie literówek! To jakoś zawsze umyka... Wizja, jak wizja - ktoś powiedział, że ostatnią wojną na Ziemi będzie wojna religijna. Patrząc na to opowiadanie można chyba się z tym zgodzić.

Tak, Thorgalu, to nie musi być fikcja. A co najciekawsze Biblia - przewodnik wierzących chrześcijan (niestety, tylko niektórych) też jest zgodna z tą myślą. Więc...


Część 3 już do czytania. Zapraszam!

Pozdrawiam Sz. Czytelnika i dziękuję za odzew!
amsa dnia 13.03.2014 18:57
Dobra Cobro - druga część mnie nie zawiodła, nie śmiem wyrażać zdania na temat treści, poza tym, żeś samą prawdę napisał. Niektórzy mogą zadawać sobie pytania - Co by było..., lecz ja nie muszę. Dostrzegam tu wiele analogii, właściwie zbyt wiele i w jakimś sensie ta historia bardziej przypomina koszmar rozgrywający się na naszych oczach, niż tylko groteskę .

Pozdrawiam

B)



Cytat:
wiedziałam , że nasz kraj jest oazą bezpieczeństwa,
- spacja

Cytat:
W kilku punktach przedstawiły mi zalety bycią
- bycia

Cytat:
w takim właśnie stanie łona
- cóż za piękne określenie
Cytat:
Mój wybrany musi być piękny niczym niemiecki nauczyciel wuefu, inteligentny - abym się przy nim nie nudziła. Męski - potrafiący otoczyć mnie murem ochronnym, zabawny - aby potrafił rozśmieszyć do łez. I jeszcze opiekuńczy, wykształcony, znający języki, lubiący dzieci, sam także posiadający pokaźny majątek, mający otwarty i nieprzeciętny umysł, podchodzący do życia z dystansem. Oraz - co najważniejsze - będzie gorliwym wyznawcą Kościoła Bożego. Przecież nie wymagam od kandydata na męża za wiele, prawda? To przecież krok na całe życie!
- po prostu ideał, wzruszyłam się i popłakałam, uświadomiwszy sobie, dzięki temu opisowi, że mój były, przeszły nie był w stanie spełnić właściwych kryteriów, (to że ja ich też nie spełniałam, brak pomysłu, a co za tym idzie, odpowiednich dochodów na skutek patentu, jest naprawdę niewielkim odejściem od domniemanego ideału kobiety, tak przypuszczam...)


Cytat:
na którym rolnik właśnie rozstrząsał gnój...
- roztrząsał

Cytat:
Podaj swój PESEL, abyśmy mogli przesłać na twój adres sekretny kościelny kod promocyjny...
- domyślam się, że akurat mieli aktualizację systemu, stąd konieczność podania nr PESEL przez chłopa, bo przy takich możliwościach technicznych, ustawa o ochronie danych osobowych raczej nie jest przeszkodą w dostępie do ewidencji ludności

Cytat:
Wokoło coraz bardziej śmierdziało porozrzucanym na polu gnojem.
- może po prostu nawozem, unikniesz rozrzucenia w niewielkim fragmencie tekstu gównianych powtórek

Cytat:
Każdy z nich wysupłał po 10 ziarenek
- dziesięć
Dobra Cobra dnia 13.03.2014 21:13
Niezawodnie odnajdujesz faulty i błędy zapisu! Brawo! I dziękuję, bo przeszły, mimo ślepienia.

Ideał niemieckiego nauczyciela wuefu jest i moim ideałem;)


Pozdrawiam,

DoCo
ajw dnia 14.03.2014 12:42 Ocena: Świetne!
Rozwalił mnie ten niemiecki nauczyciel wuefu. W ogóle cały tekst odjechany jak zwykle u Ciebie, DoCo. A jednak można wyłuskać wiele zbieżności z otaczającą nas rzeczywistością.
Świńska grypa, afrykański pomór świń .. może rzeczywiście powinniśmy skupić się wyłącznie na soi? A ja dziś zjadłam wielką kanapkę zrobioną z zasobów naturalnych Ugandy i powiedzenie, ze mam wszystklo w d.. jest po tych paru godzinach całkiem prawdopodobne.
Tak czy siak rozbawiłes i zasmuciłeś mnie tym tekstem, bo trochę w nim śmieszno, a trochę straszno :)

Pozdrawiam serdecznie :) Twoja wierna Czytelniczka.
Dobra Cobra dnia 14.03.2014 12:53
Czyli Ucząc bawi - bawiąc uczy!

Przemile było Cię widzieć, Wierna Czytelniczko!

Zapraszam ponownie albo do trzeciej części tegoż opowiadania - tej najbardziej dramatycznej, przez duże D obowiązkowo pisanej!!!!


Do następnego!


DoCo, po co?
ajw dnia 14.03.2014 12:58 Ocena: Świetne!
O tak! Zawsze twierdziłam, że Twoje bajeczki dla dorosłych mają dydaktyczne oddziaływanie. Trzeba tylko czytać z otwartymi oczami :) A nawet ustami ;)
Dobra Cobra dnia 14.03.2014 13:15
Oj, tak. Oj tak!

DoCo z uśmiechem
pablovsky dnia 23.03.2014 10:20 Ocena: Świetne!
No fakt, oczy szeroko otwarte, ajw.
A ja czytam z roześmianą gębą, no bo jak przejść obojętnie wobec kościelnej nagonki i promocyjnego kodu?! Nie da się!
Oj, wiele prawd zawartych w treści! Bracie Cobro, zasłużyliście na medal, bo nie boicie się duchowych konsekwencji! I tak trzymajmy. W tym duchu znaczy się!
azikuder dnia 23.03.2014 12:28
Sprawnie napisany tekst z dużym poczuciem humoru, ironii i nutką surrealizmu. :) Moje zastrzeżenia dotyczą przedstawienia wyznawców kościoła jako wegetarian, w bardzo niekorzystnym świetle, co w pewien sposób godzi w tę szlachetną ideę. Rozumiem,iż młodzieńcy z woreczkami soi to, w równie karykaturalny sposób przedstawieni, weganie "spożywali ziarna soi i wolnym z osłabienia krokiem wyruszyli w dalszą drogę.Mogłoby to sugerować,że weganizm jest jakimś nieodpowiedzialnym pomysłem żywieniowym , niechybnie prowadzącym do śmierci z głodu!... Dla mnie niestety podobne sugestie sprawiają ,że momentami przestaję się uśmiechać. Pozdrawiam Azi:)
Dobra Cobra dnia 23.03.2014 13:42
I z duchem Twoim, pablo!

Kody promocyjne, zdrapki i punkty lojalnościowe - czyż nie są to nasłodsze wymysły współczesnego kapitalizmu? Wszystko po to, aby związać nas niewidzialnym łańcuchem lojalności.


A tu na dodatek z Kościele Bożym też mogą pięknie grać drugie skrzypce!

Do następnego!

DoCo

----

Droga azikunder,

przesłaniem tej nieco szalonej opowieści nie było naśmiewanie się z wegetarian. Istotą jest podejście ludzi do szlachetnej (zapewne) idei Kościoła Bożego. Każdy z wyznawców tejże instytucji MUSI coś robić, aby zasłużyć sobie na zbawienie, które - jak dobrze wiemy - jest z łaski. Uczynki wszelakie są niepotrzebnymi.

A tu, w specyficznych warunkach dobrocobrowych, ludzie wariują, bo każdy MUSI coś dać z siebie. I tak jedni mordują inaczej wierzących a inni umartwiają się soją. Albowiem mądre podejście do spraw żywienia to zbilansowana dieta a nie tylko ser żółty i... soja! W taki sposób się za długo nie pociągnie.


Pozdrawiam mile i wiosennie.

Do następnego!

Dobra Cobra
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:66
Najnowszy:emilikaom