Wizyta - Figiel
Proza » Humoreska » Wizyta
A A A

Leżałem na kanapie gapiąc się w plazmowy ekran wielkiego telewizora, którego wydania stanowczo odmówiłem byłej żonie, pozwalając jej w zamian zabrać wszystko co chciała, łącznie z pokracznym łysym psem oraz szydełkową serwetką wydzierganą przez moją babcię.

Przygotowałem sobie kanapki z kiełbasą. Nie dlatego, że kiełbasę specjalnie lubię, tylko z tego prostego powodu, że w lodówce poza nią było tylko światło, a ja nie zamierzałem tracić wolnego dnia na bezsensowne zakupy.
Kanapki zupełnie wystarczą, by zaspokoić głód trzydziestoletniego mężczyzny, który w wolnym czasie nie ma nic lepszego do roboty, niż samotne gapienie się w telewizor, choćby i plazmowy.

Tęskniłem jak szalony za bliskością innej osoby. Szczególnie kobiety, ale… wiecie, jak to jest - praca zabiera ci cały czas wolny, a jak już wydrzesz kawałek dla siebie, to nie masz na nic siły.
Starałem się nie myśleć, że moje prawo do odpoczynku kurczy się z każdą sekundą jak kropla wody na słońcu, a jutro wszystkie niezałatwione sprawy i przekroczone terminy zwalą mi się na głowę zimnym prysznicem. Prawie słyszałem głos mojego szefa:
- No cóż, panie Krzysztofie, jestem rozczarowany… Liczyłem na pana! Trudno…
Oświadczał to ze zbolałą miną mniej więcej raz w miesiącu, a ja czułem się wtedy tak, jakbym własnoręcznie wtykał mu do ust kawał kwaśnej cytryny.

Za wszelką cenę usiłowałem zapomnieć o pracy, więc pstrykałem pilotem po kanałach telewizora. Miła pani na ekranie czyniła właśnie wysiłek wmówienia mi, że jestem niechluj, bo nie używam wymyślnego super detergentu, więc w mojej łazience harcują stada groźnych bakterii. Przerzuciłem kanał pozbywając się miłej pani oraz niepokoju z powodu lekceważącego stosunku do zarazków i sięgnąłem po talerz z kanapkami. Zamiast chłodnego dotyku szkła wyczułem coś miękkiego.
Leniwie przetoczyłem głowę po poduszce.

Zobaczyłem parę wlepionych we mnie czarnych paciorków, pomiędzy którymi tkwił różowy nos w otoczeniu ruchliwych wąsów, a ze stolika niedbale zwisał długi ogon.
Słowem: szczur.
Wrzasnąłem jak oparzony i w jednej sekundzie wskoczyłem na oparcie kanapy, podkurczając wysoko nogi.
Gdybym pił, pomyślałbym, że mam zwidy. Ale nie piłem. To znaczy piłem, ale niezbyt dużo, tylko normalnie, jak każdy. A może to po piątkowej imprezie tydzień temu?… E, nie… po tygodniu?
Coś jednak w tej wódce musiało być nie tak, bo wyraźnie usłyszałem:
- Czego wrzeszczysz?
Chyba mi układ nerwowy szwankuje…
Jak się nazywa śmierć z przepracowania? A, karoshi! Japończykom to się zdarza, oglądałem na Discovery. Nie pamiętam tylko, czy przed śmiercią mają przewidzenia… Bo po, to już na pewno nie…
Szczur tymczasem wlepił wzrok w kanapki, po czym grzecznie spytał:
- Mogę?
Zupełnie ogłupiały skinąłem głową z wysokości oparcia, gdzie siedziałem jak kura na grzędzie. Zwierzak wymamrotał „dziękuję” i podreptał do talerza. Bezceremonialnie wziął plaster kiełbasy w przednie łapki, przycupnął na tylnych i zaczął zajadać ze smakiem.
Przyjrzałem mu się uważnie. Miał śmiesznie zmierzwione szaro-białe futerko i duże okrągłe uszy sterczące na boki, zamiast normalnie, po szczurzemu, do góry. Kręcone i króciutkie wąsy poruszały się z niesłychaną szybkością.
Dziwny jakiś.
Wcale nie przypominał tych wychudzonych, garbatych bestii, o szpiczastych pyskach i złośliwych oczkach, których co prawda nie widziałem nigdy, ale wysłuchałem dość opowieści o tym, jak znienacka wyskakują z muszli klozetowych gryząc ludzi w tyłek.
Ten nie wyglądał, jakby chciał mnie gdziekolwiek dziabnąć, a zwłaszcza tam. Przeciwnie, był całkiem sympatyczny.
Zaraz… co to ja wiem o szczurach?
Podobno mają truciznę w ogonach. Tę, no… strychninę!
I wysysają niemowlętom oddech. A nie, przepraszam, to koty...
- Masz strychninę? - wypaliłem wprost, bo musiałem przecież wiedzieć.
Zwierzak przestał jeść i spojrzał na mnie z niebotycznym zdumieniem.
- Strychninę? Jaką strychninę, oszalałeś?! Strychnina jest pochodzenia roślinnego. A ty masz chlorofil?
Mało, że gada, to jeszcze przemądrzały.
No, ale fakt. Nie mam chlorofilu, więc on pewnie nie ma strychniny.

Uspokojony nieco, ostrożnie zlazłem z oparcia kanapy i usiadłem jak człowiek, rozpaczliwie starając się ratować resztki godności.
Futrzasta bestia metodycznie pożerała kiełbasę, darząc chleb absolutnym brakiem zainteresowania.
- Skąd tu się wziąłeś? - zapytałem, jednocześnie uświadamiając sobie, że właśnie gawędzę ze szczurem.
Totalne dno. Ale to nie ja zacząłem, tylko on.
- Zwiałem - odparł krótko.
- Skąd?
- Nie skąd, tylko od kogo - poprawił mnie. - Od takiego dzieciaka, co to chciał mnie w słoiku trzymać.
W sumie nie dziwne, że zwiał.
- Mam na imię Serafin i jestem dumbo rex - oświadczył, biorąc kolejny kawałek jedzenia.
- Rex jak król? - zapytałem zaciekawiony.
- Nie. Rex, jak potargane futerko. A dumbo, jak uszy słonia Dumbo. Tego z Disneya. Taka odmiana szczura.
- Yhy…- odpowiedziałem niemądrze, bo nic innego nie przychodziło mi do głowy.
Ten szczur wyraźnie przytłaczał elokwencją.

Serafin tymczasem uznał, że najadł się dostatecznie i przystąpił do mycia.
Łapkami szorował pyszczek wykonując szybkie, koliste ruchy, potem umył sobie kark i uszy, dalej brzuch, a na koniec złapał w przednie łapki ogon i metodycznie pucował go językiem. Następnie bezczelnie, bez cienia strachu przelazł ze stolika na poduszkę, rozpłaszczył się jak naleśnik, podsadził głowę pod moją rękę i zażądał:
- No… głaszcz, głaszcz… nooo…
I strzelił taką minę, że musiałem to zrobić.
Ostrożnie głaskałem go palcem wskazującym po głowie. Miał mięciutką, aksamitną sierść. Chyba mu się to spodobało, bo cichutko szczękał ząbkami i wyczyniał coś dziwnego z oczami, które nie wiem czemu, robiły się na przemian: raz małe - raz wielkie, raz małe - raz wielkie. I tak cały czas.
Fajnie. Siedzę na własnej kanapie, głaszczę gadającego szczura o imieniu Serafin, który twierdzi, że jest dumbo rex, zwiał ze słoika i zjadł moją kiełbasę.
Muszę natychmiast pozbyć się intruza.
- Ehm! - chrząknąłem znacząco. - No, dosyć tego, muszę wyjść!
- A idź, idź… - ziewnął szeroko i przeciągnął się. - Tylko za późno nie wracaj, bo będę się nudził.
- Chciałem powiedzieć, że już czas na ciebie - nie dawałem za wygraną.- No, idź sobie!
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem i wyrzutem.
- Wypędzisz bezpańskie zwierzę na ziąb?! Nie mam dokąd pójść!
Spojrzałem za okno. Śnieżyca szalała w najlepsze.
- Ale przecież gdzieś dotąd mieszkałeś! - uczepiłem się ostatniej deski ratunku.
- W słoiku - przypomniał mi. I zwinął się w zgrabny kłębek.
No tak, prawda.
Żal mi się zrobiło biedaka.

Poczłapałem niechętnie do wieszaka, założyłem kurtkę, wcisnąłem na głowę czapkę i wyszedłem na zewnątrz, gdzie panował ziąb, na który podobno zwierzaka nie można wygnać. Przez pogrążone w popołudniowym mroku ulice powlokłem się do najbliższego sklepu zoologicznego.
Sprzedawczyni była młoda, ładna i kompetentna, a do ubrania miała przypięty identyfikator z imieniem Kamila. Piękne imię.
Wyjaśniłem jej, że jestem właścicielem szczura, zgrabnie omijając szczegóły wejścia w jego posiadanie i przytomnie ukrywając fakt, że gada.
Żarłoczny czytnik zabrał z mojej karty równowartość zakupu klatki, miski, poidełka, szczurzego jedzenia, żwirku oraz jakiegoś cudacznego drewnianego domku z okrągłym otworem zamiast drzwi. No, i hamaka. Podobno powinien go mieć.
Zupełnie nie pamiętam drogi powrotnej, bo wcale nie myślałem o dokuczliwym zimnie ani o drzemiącym w moim domu przemądrzałym gryzoniu, tylko intensywnie zastanawiałem się, jak poderwać uroczą Kamilę. W świetle ostatnich zdarzeń ten zdrowy odruch szczerze mnie ucieszył.

Serafinowi klatka przypadła do gustu, co mnie nawet nie zdziwiło, biorąc pod uwagę jego poprzednie mieszkanie. Zmontowałem ją w aktywnej asyście nowego domownika, który wyraził życzenie, aby miska stanęła koło drewnianego domku, a na górnych prętach zawisł niebieski hamak. Ulokował się na nim z widoczną przyjemnością.
- Zła wiadomość! - oświadczyłem. - Koniec z kiełbasą! I pomachałem mu przed nosem torebką ze szczurzym jedzeniem.
Zmarkotniał trochę, ale posłusznie podszedł do miski i z ostentacyjnym brakiem apetytu skubał ziarenka, a potem znów wlazł na hamak, skąd wodził za mną koralikami czarnych oczu.
Powinienem być zmęczony i szczęśliwy, że zwariowany dzień dobiegał końca, ale ku własnemu zdumieniu nie odczuwałem zmęczenia, tylko zadowolenie. Z błogim uczuciem radości - Bóg wie skąd wziętej - zapakowałem się do łóżka i natychmiast zasnąłem.

Śniło mi się chyba coś bardzo miłego, bo nie chciałem otwierać oczu, gdy w nocy zbudziło mnie intensywne lizanie po ręku i delikatne podskubywanie w palec.
Półprzytomny spojrzałem w kierunku klatki Serafina. Była pusta. Zajrzałem po kołdrę i tam go znalazłem. Podgryzał leciutko moją dłoń z nieukrywanym zachwytem.
- Zgłupiałeś? - warknąłem. - Jest środek nocy!
- No! - przytaknął radośnie. - Fajnie, nie? Co będziemy robić?
- Jak to robić? Nic nie będziemy robić, będziemy spać! Ja w łóżku, ty w klatce. Zrozumiano?!
- Ale ja tam jestem sam… - zaprotestował, robiąc rozpaczliwie smutną minę.
- A kto ma tam być z tobą? Może ja?
- Nie - odpowiedział poważnie. - Drugi szczur, mój towarzysz.
Usiadłem na łóżku.
- Słuchaj, Serafin - wycedziłem. - Przylazłeś do mnie ze słoika, zjadłeś mój obiad, wmeldowałeś się do mieszkania, dostałeś własną, wypasioną chałupę, a teraz chcesz kumpla, tak?!
- Aha! - potwierdził bezwstydnie. - Bo ja jestem nocny i stadny. Rozumiesz - w dzień śpię, a w nocy nie. Poza tym, potrzebuję drugiego szczura, żeby mieć kogo podgryzać i z kim się bawić. To jest budowanie więzi gatunkowej. A ja nie mam nikogo, tylko ciebie.
I znów zaczął lizać mój palec.
Chwilę trwało, zanim odzyskałem głos.
- Marsz do klatki, ale już!!! - wrzasnąłem, wyrywając mu rękę.
- No dobra, dobra - mruknął.
Demonstracyjnie obrażony podreptał po kołdrze w kierunku klatki, wlokąc za sobą ogon i mamrocząc coś pod nosem.
- O papużkach nierozłączkach słyszałeś? - spróbował jeszcze raz, gramoląc się na pręty.- Też muszą być dwie…
Co za uparte zwierzę!
Ugniatałem poduszkę ze świadomością, że zostało mi niewiele snu.
Z klatki dochodziły szelesty, odgłosy gryzienia, szurania, i skrobania. Byłem pewien, że robił to specjalnie. Starałem się nie słuchać i próbowałem zasnąć. Prawie mi się udało, gdy z drewnianego domku dobiegł głos:
- A jak nam dasz kuwetę, to nie będziemy ci sikać po kątach, hi,hi,hi…
Niech go wszyscy diabli!





Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Figiel · dnia 05.10.2011 08:48 · Czytań: 1326 · Średnia ocena: 4,67 · Komentarzy: 29
Komentarze
Usunięty dnia 05.10.2011 11:31
Bardzo fajny tekst, dobrze napisany, przeczytałam na jednym uśmiechu.
Pozdrawiam.
Figiel dnia 05.10.2011 13:14
Bardzo dziękuję za miły komentarz. Dla mnie bardzo cenny, bo to mój pierwszy tekst " na poważnie" i tak naprawdę dopiero uczę się pisać. Proszę więc o wszelkie sugestie, w tym również krytyczne. Dość odporna jestem, więc można po tekście jeździć z góry na dół i w dowolne strony. Problemy interpunkcyjne sama widzę, czyli jeszcze dużo nauki przede mną. Wspomóżcie mnie jakimiś sugestiami.
Krzysztof Suchomski dnia 05.10.2011 14:08
Sympatyczne i sprawnie napisane. Brak wyraźnej puenty świadczyłby raczej o tym, że zamierzasz dopisać kontynuację.
Powodzenia.
Figiel dnia 05.10.2011 14:34
"Wszystkie diabły" miały być puentą dla tego, co i dlaczego szczur wyprawia z bohaterem. Przemyślę raz jeszcze. Bardzo dziękuję :)
Miranda dnia 05.10.2011 15:52 Ocena: Świetne!
Ja się nie będę domagać puenty, bo to co czytam wystarczy. Można sobie dopowiedzieć, co tylko się chce. Dawno nie czytałam tak lekkiego, dowcipnego tekstu. A od słów:"- No… głaszcz, głaszcz… nooo….", śmieję się w głos.
Kupisz swojemu lokatorowi towarzyszkę?
Daję ocenę - świetne!:lol:
Jack the Nipper dnia 05.10.2011 17:20
Wszystko jest w jak nalepszym porządku - na swoim miejscu, według najlepszych wzorów. Az mi sie przypomniały dawne czasy, kiedy różne czasopisma, tygodniki stały na wyższym nieco poziomie i serwowaly czytelnikom takie właśnie humoreski, żartobliwe felietony okraszone lekką, niewymuszona ironią i bez wulgarnej dosadności. Tu jest własnie to - klimaty tamtych starych dobrych czasów.
Almari dnia 05.10.2011 17:34
jestem rozczarowany…Liczyłem na pana! - spacyjki zabrakło po wielokropku

wtykał mu do ust kawał kwaśnej cytryny . - tutaj za to trzeba skasować spację :)

Zobaczyłem parę wlepionych we mnie czarnych paciorków oczu, - oczu - niepotrzebne dopowiedzenie

na oparcie kanapy(,) podkurczając wysoko nogi.

A może, to po piątkowej imprezie tydzień temu?

klozetowych(,) gryząc ludzi w tyłek.

Podobno mają truciznę w ogonach. Tę, no…strychninę! - spacja po wielokropku

oświadczył(,) biorąc kolejny kawałek jedzenia.

że najadał się dostatecznie - najadł

głaszcz… nooo…. - bez kropki

zastanawiałem się(,) jak poderwać uroczą Kamilę.

zaprotestował(,) robiąc rozpaczliwie smutną minę.

wrzasnąłem(,) wyrywając mu rękę.

spróbował raz jeszcze(,) gramoląc się na pręty.

hihihi… - hi, hi, hi

No super. Wyczucie humoru idealne, niewymuszony uśmiech błądził mi po ustach przez całą lekturę. Wyszła taka dobrze kojarząca mi się kreskówka, to oczywiście komplement dla ciebie :)

Pozdrawiam
Tukas dnia 05.10.2011 18:13
Dołączam się do peanów. Styl jeszcze miejscami niezbyt płynny, narracja niedoszlifowana, ale jeśli to rzeczywiście <pierwszy tekst na poważnie> to chylę czoła przed autorką (i nie zdziwiłbym się, gdyby miała na imię Kamila).
btw. świetny pomysł z epizodzikiem ze sprzedawczynią. Niby kilka zdań średnio związanych z motywem przewodnim, ale uwiarygodniło mi bohatera.
Figiel dnia 05.10.2011 21:44
Przede wszystkim dziękuję za komentarze. Nie spodziewałam się tak przychylnego przyjęcia, więc moja radość jest ogromna.

Miranda
Pierwowzór Serafina - Timur - siedzi mi właśnie na ramieniu i czai się do skoku na klawiaturę. Nie umie co prawda mówić ale gdyby umiał... Wolę nie myśleć. Jego poczucie humoru przejawią się w notorycznych, umyślnych kradzieżach szczoteczek do zębów, które w wiewiórczych podskokach unosi w czeluść podłóżkową. Ma oczywiście towarzysza, tej samej płci ( z wiadomych względów), który jest bardzo dobrze ułożonym facetem i przy Timurze wygląda przez to nieco gamoniowato.:)Dziękuję za ocenę i cieszę się, że wprawiłam Cię w dobry nastrój.

Jack the Nipper
To bardzo zobowiązująca dla mnie refleksja. Boję się, że mogę nie utrzymać standardów, choć dołożę wszelkich starań.Też pamiętam te tygodniki.:)

Almari.
Dziękuję za poprawki. Zaraz je naniosę.Z "hi, hi, hi" trochę samowolkę zrobiłam, bo jak tak sobie usiłowałam pod nosem owo 'hi z przecinkiem" wyartykułować, to mi jakiś pogrzebowy zaśpiew wychodził zamiast radosnego chichotu. Więcej samowolki nie będzie, obiecuję. Cieszy mnie, że wywołałam uśmiech, a już najbardziej, że był on niewymuszony. O ten uśmiech właśnie grałam.

Tukas
A nie! Nie Kamila, choć Kamila naprawdę istnieje, faktycznie jest urocza i pracuje w sklepie zoologicznym. Nie powiem gdzie.:) Bohatera wysłałam do sklepu, bo tak sobie pomyślałam, że skoro Serafin już pojawił się w życiu Krzysztofa, to niech ta obecność jakoś delikatnie trąci pierwszą kostkę domina również w jego prywatnym życiu. Może zachwieje się na tyle, że uruchomi następne. W końcu obaj faceci, obaj samotni, tylko, że jeden wie czego chce i jak to uzyskać, a drugi leży przed telewizorem i wyraźnie wymaga pomocy:) Dziękuję za ukłon.Tak, to pierwszy tekst, który nie tylko napisałam, ale też oceniałam pod różnymi kątami i poddałam niezliczonej ilości korekt. Do tego stopnia, że miałam go dość i stwierdziłam, że takiego idiotyzmu to chyba nikt jeszcze nie napisał, więc na pewno zostanę tu pożarta żywcem razem z Serafinem, Krzysztofem, bezimiennym pokracznym psem i telewizorem. Stąd moja ogromna radość, że nie.Dziękuję.:)
Elatha dnia 07.10.2011 09:33
Wesoły tekst, który przeczytałam z wielkim zainteresowaniem :). Ciekawa jestem, czy Serafin zamieszka z przedstawicielem swojego gatunku :). Albo przedstawicielką ;). Podobało mi się.

Pozdrawiam :).
CelinaDolorose dnia 07.10.2011 14:31 Ocena: Bardzo dobre
Świetny text, który umilił mi dzisiejszy ponury dzień ;)
Figiel dnia 07.10.2011 16:27
Elatha

A psik z ta panną dla Serafina. Po roku zmajstrowaliby z setkę dzieci, wygnali bohatera do piwnicy, a sami zajęli mieszkanie.:)Dostanie, ale kumpla. Do tego czasu będzie szeleścił i szurał po nocach, więc myślę, że nastąpi to szybko.
Miło mi, że się podobało.Dziękuję.

CelinaDolorose

A to super! :) Faktycznie, trzeba nam dziś uśmiechów.:)
Hedwig dnia 19.10.2011 06:14 Ocena: Świetne!
Tekst jest po prostu CUDNY pod każdym względem. Oceniam go jako świetny i gratuluję Ci.
Hedwig dnia 19.10.2011 06:15 Ocena: Świetne!
I jeszcze :):p:lol:
Figiel dnia 19.10.2011 08:39
Dziękuję, Hedwig. :)
Mam nadzieję, że jeszcze czymś Cię rozbawię. :)
Dobra Cobra dnia 31.10.2011 22:32
Fajne historie opowiadasz.

Jedynie może warto by się zastanowić nad akapitami, co? Łatwiej byłoby pochłonąć Twój tekst...

Pozdrawiam,

DoCo
Figiel dnia 31.10.2011 22:55
Wiem, już się naumiałam robić akapity, tak żeby były tu widoczne. To był mój pierwszy tekst na PP . Nie mogłam połapać się czemu u mnie w Wordzie wyglądał inaczej. Ale fakt, zaraz zrobię :)
Dobra Cobra dnia 31.10.2011 23:04
Super! Od razu lepiej!

Dzięki.
julanda dnia 14.11.2011 22:09 Ocena: Świetne!
Spadłam tu po jesiennych liściach. Nie wiem czemu ;) przypomniał mi się Firmin! No i moje pięć szczurów! Łomatko, ale było na wakacjach w mazurskim domku, śpię, Dyzio w klatce, bo wiadomo poza domem nie może spać z nami, aż czuję, że mi ktoś warkoczyki z kosmka włosów zręcznie zaplata, no, normalka, więc spałam dalej, aż... myślę, nie! Dyzio w klatce? łaaaaaaaa, myyyyszzzzz! ...

Fajnie było poczytać u Ciebie - pozdrawiam ślicznie!
Figiel dnia 15.11.2011 18:07
Dzięki, julando za odwiedziny. A kysz myszy, reszta ma prawo zaplatać warkoczyki. Moje odmieńce w nocy śpią, no ale ja zawsze na jakieś cudaki trafiam :)
Pozdrawiam :)
OWSIANKO dnia 05.12.2011 16:39 Ocena: Świetne!
Figiel

Opowiadanie z gatunku wyśmienitych. Dziękuję, bo po tym tekście stwierdziłem, że warto do Ciebie zaglądać.

pozdrawiam
Figiel dnia 05.12.2011 17:08
Dziękuję za przychylna ocenę i zapraszam jak najczęściej. Pozdrawiam.
Nova dnia 09.12.2011 10:30
- Zgłupiałeś? - warknąłem.- Jest środek nocy!
- No! - przytaknął radośnie. - Fajnie, nie? Co będziemy robić?

Figiel,
post factum, bo tekst już od miesięcy na stronie, ale jest tak uroczy i dobrze napisany... musiałam to napisać. Idę czytać następne:D
Figiel dnia 09.12.2011 13:59
Dziękuję i życzę miłej lektury :)
mariamagdalena dnia 09.12.2011 14:30
dopiero teraz znalazłam
i oczywiście uśmiechnęłam się
pozdrawiam Ciebie i Timura ;)
mariamagdalena dnia 09.12.2011 14:30
dopiero teraz znalazłam
i oczywiście uśmiechnęłam się
pozdrawiam Ciebie i Timura ;)
Figiel dnia 09.12.2011 17:55
Ot, skryło się dobrze :) Timura wygłaskałam po pyszczku, uwielbia :)
Usunięty dnia 20.09.2013 10:13 Ocena: Bardzo dobre
Lubię Twoje balansowanie między jawą a snem.

Ale jeszcze bardziej takie rodzynki:
Cytat:
To zna­czy piłem, ale nie­zbyt dużo, tylko nor­mal­nie, jak każdy.

dyskretnie podstawiające nóżkę ludzkiej hipokryzji.

Kilka spacji szczura jednak się zlękło:

Cytat:
oświad­czy­łem.( )- Ko­niec z kieł­ba­są!

Cytat:
wark­ną­łem.( )- Jest śro­dek nocy!

Cytat:
Ale ja tam je­stem sam…( )- za­pro­te­sto­wał,

Cytat:
spró­bo­wał jesz­cze raz, gra­mo­ląc się na pręty.( )- Też muszą być dwie…

Cytat:
nie da­wa­łem za wy­gra­ną.( )- No, idź sobie!


a tylko jedna sprytnie wydostała z klatki:

Cytat:
Rex( ), jak po­tar­ga­ne fu­ter­ko.
Figiel dnia 21.09.2013 18:41
Morfino, aleś Serafina odgrzebała! Mam nadzieję,że rozbawił;) Dzięki za wskazanie spacji, poprawiam już, zaraz.
Pozdrawiam
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty