Popiół i łzy - julanda
Proza » Dla dzieci i młodzieży » Popiół i łzy
A A A
Calineczka rozgrzebywała palcami popiół.
- To niemożliwe - myślała, to niemożliwe, żeby tylko tyle zostało z jej życia. Między rozmazującym się pyłem szukała czegoś, co oznaczałoby, że to nie koniec. Czyżby miała przestać istnieć?
Pożar pojawił się poprzedniej nocy, którą spędziła u Kacpra w mieście. Zbyt długo została w pracy, aby wracać za miasto do domu, który rok temu odziedziczyła po wuju Leonie. Poprosiła więc kolegę o nocleg, zresztą sam jej to często proponował, od czasu, jak sprzedała swoje mieszkanie w Śródmieściu.

Kiedy dostała w spadku po wuju dom, spełniło się jej marzenie, miała również ogród, którego zawsze pragnęła. Wuja prawie nie znała. Był bratem mamy. Nigdy ich nie odwiedzał, nie dzwonił i nie pisał. Dopiero rok temu otrzymała zawiadomienie, że nie żyje i zostawił dom - właśnie jej. Z testamentu dowiedziała się niewiele. Ale wuj Leon miał jedno życzenie, które musiała spełnić. Przekazano jej, że nie wolno ściąć starej czereśni tuż przy ścianie garażu. Wyremontowała więc okazałą willę, otoczenie zmieniła po swojemu, ale cały czas pilnowała, aby architekci nie usunęli drzewa. Ostatniego lata gałęzie łamały się pod ciężarem owoców. Szpaki miały istny raj i nie było sposobu, by je przegonić. - Niech zostaną - myślała Calineczka, pewnie są tu gośćmi od wielu lat, to ja jestem intruzem.

Gdy wczoraj nad ranem odebrała telefon od sąsiadów z wiadomością, że strażacy gaszą pożar w jej domu - pojechała, jak mogła najszybciej. Taksówkarz, który ją wiózł, pochodził właśnie z tych okolic, pamiętał też wuja Leona. Znali go tu wszyscy. Na spacerach z psem miejscowi zaczepiali grzecznym - dzień dobry - a później wdawali się w rozmowę. Właśnie z tych rozmów dowiedziała się później wiele o życiu wuja.

Był marynarzem. Dom kupił odchodząc na emeryturę. Wyposażył wraz z ogrodem nowocześnie, jak na tamte czasy. Klasyczny odludek, ale tak naprawdę każdy mógł liczyć na jego pomoc. Umiał dużo, na wszystkim się znał, więc gdy tylko ktoś o coś prosił, nigdy nie zostawał bez pomocy.

Teraz właśnie rozgarniała popiół i myślała o nim. Marynarzu, sąsiedzie, nieznanym wuju i kimś, kto przywiązywał tak duże znaczenie do jednego drzewa.

Spłonęło wszystko, nawet krzewy malin w ogrodzie były nadpalone, ale nie czereśnia. Po jej korze spływała świeża żywica, a płatki, dopiero co przekwitających kwiatów, spadały w tej chwili Calineczce na włosy, jak śnieg.

- Ale cię przysypało! - Sąsiad wszedł na podwórze i chyba chciał jej tym żartem poprawić humor.

- Moje życie straciło sens - wyszeptała i przetarła zapłakane oczy. Popiół rozmazał się na twarzy i włosach. - Boże, jak ja muszę strasznie wyglądać, nie mam gdzie się umyć...

- Idziesz do mnie - stanowczo zadecydował Emil - tak miał właśnie na imię jej sąsiad. - Zapraszam, porozmawiamy spokojnie. W tej chwili nie masz tu czego szukać - mówiąc to wziął ją za obie ręce i pociągnął w kierunku bramy.
- U mnie jest wolne całe piętro, lokatorka się niedawno wyprowadziła. Leon bardzo ją lubił, chodzili nawet razem na grzyby. Zresztą, przygotowałem ci już pokój - tłumaczył Calineczce jak dziecku.

Zasnęła, gdy tylko po kolacji weszła na górę. Usiadła na chwilę na łóżku i od razu zasnęła.

Śniła, że płynie swoją łupinką z orzecha, zrywa się burza, a wtedy mama łapie ją w dłonie i delikatnie stawia na płatkach kwiatu. Sen odszedł i obudziła się drżąc z zimna, jak to bywa, gdy przebudzenie przychodzi nie w porę. Poszła do łazienki. Przez nieduże okno widać było jej ogród, właściwie ogród wuja, bo tak o nim cały czas myślała. Księżyc, tej nocy w pełni, rzucał na tyle jasne światło, że widziała wszystko wyraźnie jak w dzień. Przy starej czereśni działo się coś dziwnego. Pień otaczały drgające, białe pierścienie. Zbiegła szybko na dół. Otworzyła bezszelestnie drzwi, aby nie obudzić Emila i poszła w kierunku drzewa. Była już blisko, gdy poczuła, jak mięknie jej ciało i cała osuwa się w jeszcze miększą ziemię. Myśli wirowały, ale była to niespotykana wcześniej błogość...
- Celinko, co ci jest? - Emil cucił ją lekko szarpiąc. Źle się czujesz?
- Nie, nie wiem, może coś mi zaszkodziło - mówiła słabym głosem, jak ktoś wycieńczony.
Emil wziął ją na ręce i niósł do domu.
- Wezwę lekarza, to znaczy zadzwonię po tego sąsiada z drugiej ulicy, chyba że nie chcesz? - czekał aż potwierdzi lub odmówi.
- Nie wiem, nie róbmy nikomu kłopotu, to pewnie tylko stres - zaraz mi przejdzie - tłumaczyła tak pewnie, że uwierzył.

Usiedli razem przy kominku, chociaż od ubiegłej nocy Emil nie rozpalał ognia. Wczoraj patrzył, jak płomienie niweczyły dom Leona, niewiele brakowało, aby i jego rezydencja, jak żartobliwie nazywał swój, ucierpiała i to poważnie. Kominek więc nie ogrzewał teraz dwojga zmarzniętych, chwilowo milczących ludzi.
- Przyniosę koce, posiedzimy sobie tutaj. Nie mogę spać, a ty jak widzę też - Emil zajrzał Calineczce w oczy i dotknął jej dłoni, chcąc sprawdzić, czy nadal są takie zimne, jak przed chwilą w ogrodzie. Były lodowate.

- Emil, jak myślisz, skąd ten ogień? Co wuj trzymał w garażu? Nie wchodziłam tam, miałam wrażenie, że naruszę jego królestwo. Tajemnicze miejsce, no i obok ta czereśnia… Nie chciałam, zresztą i tak nie wolno mi jej ruszać, a przy remoncie na pewno by ucierpiała - głos dziewczyny ochrypł. Jednak zmarzła wychodząc do ogrodu. Wiosna była kapryśna, a noce bardzo zimne.
- Nie wiem, ale strażacy przypuszczają, że w garażu nastąpił samozapłon jakiejś substancji. Zdaje się, że Leon miał tam dobrze wyposażone laboratorium.
- Dlaczego nie pomyślałam o tym wcześniej?
- Celinko, nie obwiniaj się! - Emil przytulił ją teraz serdecznie. - Nic nie zmienisz. Idę po herbatę, poczekasz na kanapie? - spytał puszczając oczko.
- Nie chcę być sama, pomogę ci, ale tylko trochę - uśmiechnęła się do niego. – Jestem jakaś słaba...

W kuchni od kilku dni nie było zmywane . Dużo pracy, wiosenne zmęczenie - w końcu tak może wyglądać mieszkanie faceta, który gospodarzy sam - tłumaczył się przed sobą Emil.
Lubił nucić reggae przy codziennych zajęciach, teraz też zaczął, ale popatrzył na Calineczkę i umilkł. To nie była stosowna pora na dobry humor, po tym, co jej się zdarzyło.

- Mogę cię o coś zapytać? Coś osobistego - dodał zawieszając głos.
- Mów, najwyżej niczego się nie dowiesz - chciała zażartować i prawie się udało.

- Dlaczego jesteś sama? - Po chwili żałował zadanego pytania. Dziewczyna zrobiła się smutna i jakby nieobecna.

Calineczki rzeczywiście nie było - myślami - bo ciało dotrzymywało towarzystwa sąsiadowi w kuchni, ale cała istota, absolutnie eterycznie uleciała. Widziała kogoś, elfa, jak patrząc jej w oczy zupełnie obcym głosem oznajmia, że wyjeżdża. Dostał wizę i opuszcza ją, może na zawsze. Wiedziała, że nie mógł jej zabrać, nie chciał? Wtedy też jej życie zamieniło się w popiół, jak ostatniej nocy, gdy straciła wszystko.

- Na pewno dobrze się czujesz? - Emil złapał ją mocno za ramię. – Chodźmy do salonu, weź tę paczuszkę ciastek, ja zaniosę kubeczki.

Wzięła ciastka, ale nie zauważyła, że były otwarte. Posypały się na podłogę, zanim zdążyła je podnieść, już kilka nadepnęła.
- Co się ze mną dzieje. Muszę być spokojna, wszystko jest normalnie, świat jest normalny, życie jest normalne, ale przecież ja nie mam po co żyć! - tłumaczyła sobie głośno, jednak to nie pomogło - szloch wyrywał jej płuca, czuła ból, tępy i piekący.

Weszła do pokoju udając, że wszystko jest w porządku. Lubiła Emila. On pierwszy z sąsiadów zajrzał do niej, gdy się wprowadziła do domu wuja. Przyszedł z buteleczką wina i ciastkami w wymiętoszonej foliowej torebce. Siedzieli wtedy do rana w ogrodzie pod czereśnią i śmiali się tak głośno, aż zajrzała do nich starsza pani z sąsiedniej posesji z pretensją, że nie może przez ten hałas zasnąć. Właściwie od tamtego spotkania byli z Emilem przyjaciółmi, ale nie takimi, którzy wiedzą o wszystkim. On nie pytał, nie zmuszał, by wykładała przed nim swoje myśli, a ona czuła potrzebę chronienia swojej tajemnicy przed wszystkimi.

- Emil, teraz ja zadam ci to samo pytanie… Dlaczego nie masz żony? - Nie chciała być wścibska, sama nie wiedziała, skąd pojawiała się ciekawość i właśnie w tej chwili zapragnęła poznać odpowiedź.

- Wiesz, Celinko, chyba czekam na tę jedyną - żartował sobie i była mu teraz naprawdę wdzięczna, że ma poczucie humoru.

- A wuj Leon, dlaczego był sam? Rozmawialiście kiedyś o tym?

- Był marynarzem, a oni, jak wiesz, nie mają łatwego życia. Opowiadał mi kiedyś, że kochał jakąś kobietę, ale nie chciał skazywać jej na wieczne czekanie na jego powroty, niepokój i niepewność. Łatwo to zrozumieć, ale chyba zawsze za kimś tęsknił. Miał w biurku listy. Widziałem, jak czasem wyjmował pudło i przekładał koperty drżącymi rękami. Nawet próbował coś kiedyś opowiadać. Nie pozwoliłem mu dokończyć, jakoś tak nieostrożnie zmieniłem temat. Do dziś tego żałuję, bo nigdy więcej nie było już okazji do rozmowy.

- Wiesz coś może o tej czereśni przy garażu? Jest pewnie bardzo stara? Sąsiadka z tamtej strony ulicy mówiła, że drzewo pamięta wojnę, czy to możliwe?

- Chyba tak, też mi się coś obiło o uszy, szkoda, że nigdy nie pytałem Leona, teraz nie dowiemy się nigdy - w głosie Emila było słychać żal.
Calineczka już chciała powiedzieć o tym, co dziś zobaczyła z okna łazienki, ale powstrzymała się – Emil przecież nie uwierzy, nie chciałaby się wygłupić.

Słońce wstawało, gdy oboje zasnęli na kanapie. Było wysoko, gdy się obudzili, głodni i połamani od niewygód takiej prowizorki.

Wypadała niedziela. Dzień, który Emil zaczynał jajecznicą na bekonie i sałatką z pomidorów i cebulki.

- To mój ulubiony zestaw, zapraszam cię na taras, chyba nie jest za zimno? - spytał, chociaż już zaniósł tam talerze, a teraz stał przed Calineczką z gorącą patelnią.

- Właściwie nie mamy wyboru, jajecznica stygnie, a nie lubię zimnej - wzięła od niego patelnię i nałożyła porcje. Usiadła tak, by nie patrzeć w stronę ogrodu Leona - swojego ogrodu, którego nie było. Przez chwilę chciała zapomnieć, że życie zamieniło się w popiół kolejny już raz.

W tej samej chwili Emil poderwał się i zaczął biec do bramy. Szybko przemierzył ścieżkę, dobiegł do czereśni i zaczął wpatrywać się w drzewo, jakby zobaczył tam coś dziwnego. Calineczka już po chwili była przy nim i zaczęła szarpać go za rękę.

- Co się stało, co tam jest?

- Nic, chyba mi się przywidziało, to przez to słońce. Wracamy - wyglądało, że jest zły na siebie za taką reakcję.

- Nie, Emil, nie - zobacz! - Dziewczyna wskazywała na miejsce, w które się przed chwilą wpatrywał. Podniósł głowę. Jasne pierścienie otaczały pień i wydawały z siebie dźwięki podobne do fletni. Oboje stali jak zauroczeni. Tak blisko, że czuli własne oddechy.

pokażę ci słońce w moim spojrzeniu
przypłynę gdy będziesz tęsknić za rajem
obudzę serce a w nim nadzieję
poznasz dotyk skrzydeł i ulecisz

Calineczce wydawało się, że słyszy słowa – i to bardzo wyraźne. Emil zaś miał wrażenie, że ona zaraz zemdleje, więc objął dziewczynę ramionami i przytrzymał. Tulił i dotykał jej włosów, powiek, pragnął przygarnąć jeszcze bliżej...
- Celinko? - zapytał.
- Tak, Emilu - wtulała się w niego mocno.
- Ty... masz skrzydła - Emil zaśmiał się. Wziął jej dłoń i położył na swoim ramieniu. - Dotknij, czujesz?
- Przecież ty... - Calineczka nie mogła powstrzymać łez. - Jesteś...
- Tak... Wiesz, teraz już rozumiem, dlaczego Leon nie pozwolił robić krzywdy temu drzewu. Ta czereśnia nie jest stąd. A on to wiedział. Marynarze zawsze przywozili ze świata i baśnie i legendy... Przecież ja znałem od niego tę o mocy, którą wyzwalają łzy kapiące na popiół... - mówił do dziewczyny, znów ją mocno przytulając.

- Zobacz Emilu, tu są młode drzewka! - Calineczka wymknęła się z jego objęć i pochyliła nad zieloną siewką czereśni.
- Myślisz, że nie będzie dzika - tak myślisz? - moja elfico...

- Jestem pewna, że owoce będą tak samo słodkie, jak z tej dużej czereśni - mój elfie...

Słyszałeś w nocy deszcz? - pytała, bo nigdzie nie było popiołu, tylko ziemia pachnąca wiosną.



©Inesa Kruszka
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
julanda · dnia 18.10.2011 09:46 · Czytań: 1438 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 11
Komentarze
Elwira dnia 18.10.2011 20:13
Zbyt długo została pracy - w pracy

nowocześnie, jak na tamte - bez przecinka

imię jej sąsiad.
- Zapraszam,
- imię jej sąsiad. - Zapraszam,

Celinko, nie obwiniaj - (-)Celinko, nie obwiniaj

śmiali się tak głośno, aż pojawiła się starsza - 2 razy się

Bardzo delikatny tekst. Czytałam z prawdziwą przyjemnością. Moc myśli, które mi się nasuwają po lekturze wskazuje, że też niezwykle głęboki. W literalnym sensie tekst prosty, dwoje ludzi / elfów, odnajduje się przy magicznej czereśni. I już. W sensie metaforycznym tekst piękny, pełen magii, wdzięku i marzeń.
Pozdrawiam.
julanda dnia 18.10.2011 20:38
:) Witaj Elwirko, nie miałam pewności, czy tekst znajdzie odbiorców, to właściwie baśń. Dzisiejszy czytelnik ma duże wymagania, trzeba dysponować szerokim spektrum pomysłów, a tu, jak napisałaś tekst jest, prosty, chociaż dużo chciałam powiedzieć. Napisałam to opowiadanie dla Przyjaciółki, terapeutycznie. I chociaż ona nie jest nastolatką, jednak bardzo się wzruszyła. Nie do końca pewnie zdajemy sobie sprawę, jak ważna jest rola słowa, którym pokazujemy innym coś ważnego i w jaki sposób. Tu zarówno proza i poezja mogą pomóc przenosić góry, ale też pogrążać, gdy nie niosą światła...
Dziękuję Elwirko, buziak!
P.S ;) Nie znalazłam kategorii "baśnie", zamienię "piekło" na "dla dzieci i młodzieży"; a i w dorosłym przecież zostaje pamięć dziecka.
Figiel dnia 19.10.2011 08:57
To opowiadanie jaśnieje magicznym blaskiem. Subtelnym, wręcz nieuchwytnym, a jednak. Czytając je doznawałam uczucia spokoju, ciepła i bo ja wiem... łagodności? Wstrzymałam się z komentarzem do dziś, bo chciałam je jeszcze raz przeczytać z samego rana, zanim na odczucia nałoży się zgiełk codzienności. I znów pojawiła się ta ciepła łagodność. Cieszę się, że od niego zaczęłam dzień.
julanda dnia 19.10.2011 15:14
Figielko, a jak mi cieplutko na sercu od Twoich słów! :) Opowiadanie już prawie gubiło się w komputerze, ale mnie samej, co i raz się przypominając, nie dawało spokoju.
Dziękuję! Buziak!
Usunięty dnia 20.10.2011 10:53
Pięknie piszesz Julando. Tak ciepło i magicznie. To opowiadanie rzeczywiście spowalnia pędzący świat.
Pozdrawiam.
julanda dnia 20.10.2011 18:57
Blaszko, wdzięczna jestem za poczytanie, a za komentarz, ach! :)
Pozdrawiam rdzawo złotą Wawą, która aż skrzy opowieściami...
Buziak!
Wasinka dnia 20.10.2011 23:29
Ciepło tu i przytulnie. Łagodnym piórem pisane. I tyle tu dobra, które przyciąga, w które chce się wskoczyć, porzucając choć na chwilę codzienny zawrót głowy, zderzenia z przykrą realnością. Tu można odetchnąć i uwierzyć w delikatność tego, co wokół, popląsać w magicznej mgiełce.
A puenta... taka... jasna, energetyczna.
Pozdrowienia srebrzyste.
CelinaDolorose dnia 21.10.2011 11:40 Ocena: Świetne!
Julando! Przypadła mi do gustu ta twoja luźna wariacja na temat "Calineczki". Nie pominę także faktu samego imienia bohaterki, które miało być w rzeczywistości moim, ale jako że w polskim języku ono nie występuje- na całe szczęście, więc noszę inne, a Celina jest moim drugim ze względu na "bliskość" do Calineczki.
Text pozornie tylko smutny - ten element jest obowiązkowy w każdej dobrej bajce- by z "tego złego" mogło wykiełkować dobro i nadzieja na przyszłość. Opowieść tą traktuję jako swoiste katharsis, gdzie żywioły są symbolem oczyszczenia i odrodzenia. Dobra, niewinna bohaterka. Tajemniczy wuj, pełniący funkcję czarodzieja i sprawcy całego zdarzenia. Magiczny przedmiot. "Kandydat na królewicza" w postaci przypadkowo poznanego młodzieńca o "kryształowej duszy" i dobrym sercu. A nawet motyw złej wiedźmy pod postacią obłudnego exa ;) Wszystkie te elementy stanowią "żelazną" regułę przy tworzeniu tradycyjnej baśni, mającej korzenie w folklorze - a Ty użyłaś ich mistrzowsko! Gdybym wgłębiła się bardziej w morfologię textu - pewnie znalazłabym kilka innych "reguł", wymienianych m.in przez W. Proppa i dotyczących budowy bajki, ale po co? Zastanawia mnie tylko, czy kierowałaś się nimi instynktownie, czy też użyłaś jakichś wyznaczników? Bo przepadam za takimi nowoczesnymi hybrydami w dobrym guście! Ta opowieść niosła mnie sama na łagodnej fali, bez zbędnej analizy mogłam zagłębić się w twój świat. Dziękuję, że pozwoliłaś mi odkryć twoje kolejne oblicze - klechdarza :)
julanda dnia 21.10.2011 19:31
Wasinko, nie wiem, co powiedzieć, chyba to, że tym miłym komentarzem cieszę się razem z opowiadaniem. Nieśmiało wklejałam je na Portal, bo baśń, bo właśnie taka. Teraz cieszę się z tej chwilowej odwagi. ;) Dziękuję za miłe!

Celinko! :) Przyznam się, że niejeden autor pewnie marzy o takiej recenzji, jaką dostałam w Twoim komentarzu. Ta baśń przyszła do mnie pewnego dnia, gdy... wysiadałam z tramwaju i zanim doszłam pół przystanku do pracy, miałam w głowie wszystkie motywy. Myślę, że i opowiadania, jak i wiersze, piosenki wybierają nas, autorów, a kiedy przychodzą, warto znaleźć do nich czas. Ile ich zostaje po drodze, niezaproszonych na herbatę, przed iloma zamykamy drzwi, po ilu tak naprawdę nosimy żałobę? I tu zapewne działają prawa fizyki, w których przestrzeń, czas i materia stanowią współistniejącą całość... Dziękuję!

Pozdrawiam ślicznie piątkowym wieczorem!
Jack the Nipper dnia 21.10.2011 22:52
Przeczytałem z przyjemnością ale i jednym zgrzytem. Nie mogłem przez cały czas uporządkować sobie sprawy relacji Emila i Calineczki. Zapadło mi w głowę, że powinni to być ludzie sobie dość obcy, znający się przelotnie, tak odebrałem pierwszą część tekstu. Tymczasem w drugiej widać ich braterstwo dusz. I nie wiem z czego to wynikło. Jesli to miało być jak w bajce, brakuje Emilowi atrybutów - czy to książęcych, czy to sprytu i szczęścia wsiowego głupka, który zdobywa rękę królewny i pół królestwa. On jest taki...zwykły.
Może muszę wrócic tu jeszcze raz.
julanda dnia 22.10.2011 11:56
Dziękuję Jack, przyjrzę się jeszcze niuansom relacji z Emilem. Jest tak, że autor musi mieć na uwadze, że czytelnik nie siedzi w jego głowie, a tworząca się łamigłówka ma dawać możliwość dotarcia do różnych elementów, czasem też i takich, których sam autor nie zaliczał do puli... Atrybutem Emila, myślę, jest jego Serce. ;)
Pozdrawiam!
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty