Stefania uśmiechnęła się na wspomnienie tego dnia. Urodziny. Setne urodziny!
Szkoła, w której kilka dziesięcioleci temu uczyła, zorganizowała wspaniałe przyjęcie. Uczniowie śpiewali piosenki, deklamowali wiersze dla jubilatki. Był wspaniały tort, mnóstwo kwiatów i prezentów, gratulacje od wielu, wielu osób. Ukazała się nawet notatka w lokalnej gazecie, po której napłynęły kolejne gratulacje i listy, nawet z zagranicy od byłych uczniów. Poczuła się kimś ważnym. Nawet nie przypuszczała, że była tak lubiana.
Nie dotarła tylko najważniejsza dla Stefanii osoba – jej jedyna wnuczka Dominika. Synowa tłumaczyła: Dominika musiała wyjechać do Włoch, bo właśnie rozkręca biznes. Są przecież telefony – skrzywiła się Teresa, jej osiemdziesięcioletnia przyjaciółka. – Mogła zadzwonić. Stefania jednak miała słabość do Dominiki. – Wiesz, ona jest artystką. Tacy ludzie żyją w swoim własnym świecie. A poza tym nie mam przecież innej rodziny.
Mąż Stefanii i synowie zmarli przed laty. Pozostała tylko synowa, która odwiedzała ją od czasu do czasu i prawie pięćdziesięcioletnia Dominika, która zjawiała się zwykle wtedy, gdy potrzebowała pieniędzy. Nawet wtedy, gdy Stefania przewróciła się i dotkliwie potłukła, Dominika nie znalazła dla niej czasu.
- Nie tłumacz jej! Ona jest bez serca. Egoistka zapatrzona w siebie. – utyskiwała Teresa. – Przecież ona nigdy nie pracowała. Aspiracje ma wielkie, tylko chęci do pracy za grosz. Co chwila jakiś nowy pomysł na życie, jakiś nowy biznes, który zawsze się kończy porażką i wołaniem do babci o finansowe wsparcie. I tak całe lata. Żaden z jej narzeczonych długo z nią nie wytrzymał. – Źle robisz, że jej ulegasz. Powinnaś wyrzucić ją na zbity pysk, kiedy przychodzi po pieniądze! Nigdy nawet nie zapyta, czy ty czegoś nie potrzebujesz!
- No tak, masz rację, ale ja nie umiem inaczej – broniła się Stefania. Ale wiesz, nie mówmy już o tym. Pokażę ci co odnalazłam dzisiaj rano w komódce. Zdjęcia sprzed lat. Zobacz jaką ładną panną byłam. A tu z mężem i synami. Ależ ja byłam wtedy szczęśliwa! Chyba to widać na fotografii – uśmiechnęła się do wspomnień. O, zobacz! Tu zdjęcie z Zakopanego. Mąż próbował mnie nauczyć jeździć na nartach. Mało pojętna byłam. Przewracałam się co chwila. Wróciłam z urlopu cała poobijana - śmiała się. - A tam na półeczce stoi figurka narciarza. To pamiątka z tego wyjazdu. Ach, jak ja kocham te wspomnienia i te wszystkie zdjęcia, pamiątki, bibeloty. To całe moje życie.
Teresa odwiedzała Stefanię regularnie. Lubiła z nią spędzać czas. Oprócz pani przychodzącej pomóc w zakupach i porządkach, sąsiadki oraz synowej, była najczęstszym jej gościem. Siedziały przy herbatce, ciasteczkach i rozmawiały. Stefania była bardzo ciekawa wszystkiego, co się dzieje dookoła. Z wypiekami na twarzy słuchała wszelkich nowinek. Teresa natomiast z przyjemnością słuchała opowieści z dawnych lat. Podziwiała mądrość i przenikliwość Stefanii. Jej otwarte spojrzenie na rzeczywistość. Dominika zjawiała się sporadycznie i zawsze na krótko, zawsze gdzieś się spieszyła, z kimś była umówiona. Dla Stefanii to jednak było święto. Aż promieniała!
Tego dnia Teresa, jak zwykle koło południa, przyszła odwiedzić Stefanię. Przyniosła ciasto z owocami, które ostatnio tak bardzo smakowało Stefanii. Zadzwoniła do drzwi. Wiedziała, ze trzeba poczekać dłuższą chwilę, bo Stefania chodziła powoli, ostrożnie. Tym razem czekała zbyt długo. Zaniepokoiła się. Zadzwoniła do drzwi sąsiadki. – To pani nic nie wie? Stefania została przeniesiona do domu opieki. Synowa i wnuczka przeprowadziły szybką akcję i wywiozły ją, pod pozorem remontu. Ona jest przekonana, że jest tam na krótko i wróci do odnowionego mieszkania. Nie wróci. Niepotrzebnie przepisała mieszkanie i oszczędności na wnuczkę…
Teresa była w szoku. - Jak to, tak podstępem!? – Takie jest życie proszę pani. Nie można ufać nikomu …
Tej nocy nie mogła usnąć. Zastanawiała się co robić, jak pomóc Stefanii. Najpierw muszę się z nią zobaczyć – pomyślała.
Następnego dnia zadzwoniła do synowej Stefanii i poprosiła o adres domu opieki. Nie miała ochoty słuchać zapewnień, że to wszystko dla dobra babci, ze tam będzie miała dobra opiekę, zdrowe powietrze, bo dom jest poza miastem i w ogóle będzie jej tam dużo lepiej, niż samej w mieszkaniu.
W najbliższą niedzielę wybrała się do Stefanii. Z trudem odnalazła dom opieki. Stefania mieszkała z trzema innymi paniami, z których dwie pozostawały w łóżkach, patrzyły w sufit i nie interesowały się niczym. Albo spały. Trzecia też była apatyczna, ale można było z nią w miarę przytomnie porozmawiać. Radość Stefanii z odwiedzin była ogromna. Opowiadała, że tęskni za domem, ale przecież była już potrzeba remontu. Miło będzie wrócić do odnowionego domu. I do naszych spotkań przy herbatce – dodała i uśmiechnęła się do Teresy. Wizyta przyjaciółki i czas z nią spędzony spowodowały, że Stefania jakby odmłodniała. Następnym razem spotkamy się już u mnie w domu – powiedziała uśmiechając się przy pożegnaniu. Teresa nie miała serca powiedzieć jej prawdy…
Ponownie odwiedziła ją trzy tygodnie później. Aż się przestraszyła zmianą wyglądu Stefanii. Zastała ją siedzącą przy oknie, patrzącą obojętnym spojrzeniem gdzieś w dal. Na jej twarzy nie widać było żadnych emocji. Spojrzała na Teresę obojętnie, przywitała się bez dotychczasowej radości. Długo siedziały obok siebie nic nie mówiąc. W końcu Stefania powiedziała cicho: „ stary człowiek jest nikomu niepotrzebny. Nie może decydować o sobie...Przesuwają go z miejsca na miejsce jak zużyty, nieładny już przedmiot a w końcu pozbywają się …” Już wie – pomyślała Teresa. Znowu milczały. W kącie pokoju opiekunka karmiła kleikiem jedną z leżących pań. Szybko wlewała łyżki zupy do ust krztuszącej się staruszki. Wycierała jej z twarzy białe strużki wyciekające z ust. - Szybciej łykaj babciu! Nie jesteś tu jedyna, którą muszę nakarmić!
Wracając do domu przepłakała całą drogę…
Znów minęło parę tygodni zanim Teresa przyjechała odwiedzić Stefanię. Bóle reumatyczne, które ostatnio jej dokuczały sprawiły, że z trudem wspinała się po schodach. W pokoju nie było Stefanii. Pani Stefania miała wypadek – powiedziała jej współlokatorka – przewróciła się i potłukła. Jest w szpitalu. Teresa zapomniała o bolących kolanach. Pobiegła szukać kogoś z personelu. - Tak, to prawda. Dziś w nocy, gdy szła do toalety, potknęła się i przewróciła. Złamała biodro. Jest w szpitalu – wyjaśniła spokojnie napotkana opiekunka. - Chce pani wiedzieć w którym szpitalu? Zaraz zapytam dyrektorki. Do szpitala jechała taksówką. Chciała jak najszybciej dotrzeć do Stefanii. W recepcji szybko ustaliła, gdzie przewieziono Stefanię i pobiegła długim korytarzem. – Tak, była dzisiaj taka pacjentka. Udzieliliśmy jej pomocy i niedawno odwieźliśmy ją z powrotem do domu opieki – odpowiedziała zaczepiona pielęgniarka oddziałowa. Znowu taksówka i droga powrotna. Oj, ciężko będzie przeżyć do następnej emerytury- pomyślała przez chwilę. - Niemało kosztowała ta przejażdżka w obie strony.
Zastała Stefanię półprzytomną z bólu, skuloną na łóżku z głową odwrócona do ściany, szepczącą coś cicho. Przybliżyła się. Odchyliła połę koca, którym przykryta była Stefania. Noga była dziwnie wykręcona. Na biodrze zauważyła kilkakrotnie złożoną gazę przyklejoną plastrem. Czy na tym polegała szpitalna pomoc? A może starego człowieka nie opłaca się już operować?
Moja biedna, kochana Stefania… Teresa pochyliła się i pocałowała chłodny policzek przyjaciółki. Stefania na chwilę przerwała modlitwę… Teresa? - zapytała cichutko. A potem, nie czekając na odpowiedź znowu wróciła do półprzytomnej modlitwy.
Kiedy Teresa kilka miesięcy później zapalała znicz na grobie Stefanii, przypomniała sobie jej pogrzeb. Przyszło bardzo dużo ludzi. Gdzie oni byli, kiedy jeszcze żyła? – pomyślała. W połowie ceremonii pogrzebowej drzwi kościoła otworzyły się gwałtownie. Wkroczyła krokiem modelki mocno spóźniona Dominika. Ubrana w elegancki biały kostium, w biały kapelusz z ogromnym rondem. Pod szyją zarzucony niedbale czarny, jedwabny szal w białe grochy. W ręku czerwona róża na bardzo długiej łodyżce. Gdy ceremonia dobiegła końca Dominika poprosiła o głos. – Moja babcia była wspaniałym człowiekiem. – zaczęła. - Potem popłynął potok słów, pochwał, zachwytów nad nieżyjącą…
Teresa włożyła kwiaty do wazonu i postawiła na świeżej mogile. Czy chociaż tutaj ta twoja artystka cię odwiedza? – zapytała. Stefania milczała ….
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Luana · dnia 25.11.2011 19:12 · Czytań: 999 · Średnia ocena: 4,17 · Komentarzy: 28
Inne artykuły tego autora: