Beatus, qui tenet.
Już niecały miesiąc później książę Aleksander wraz ze swoim rycerzem wracali do zamku. Jadąc na swych wierzchowcach mieli pilne baczenie na cztery wozy, które podążały z nimi. Zarówno książę, jak i sir Roland byli bardzo z siebie zadowoleni. Oto w wozach tych wieźli szesnaście księżniczek, po cztery na każdy wóz. Oczywiście byłoby bezpieczniej, gdyby każda księżniczka miała swój własny pojazd, ale książę uznał, że byłaby to nadmierna rozrzutność. Tak czy inaczej bez dodatkowych kosztów się nie obeszło. Z powodu silnego stłoczenia, niektóre księżniczki, a właściwie to wszystkie, przejawiały wobec siebie bardzo wrogie zamiary.
Aby uniknąć szkód w żywym inwentarzu, który usiłowali dowieźć w całości, zatrudnili po ośmiu eunuchów na każdy wóz. W ten sposób na każdą księżniczkę przypadało po dwóch eunuchów. Jeden bronił jej przed pozostałymi damami, a drugi przez całą drogę powtarzał, że to właśnie ona jest najpiękniejsza. Oczywiście skomplikowało to całą wyprawę od strony logistycznej. Teraz w każdym wozie jechał tuzin niemężczyzn, co trudno było uznać za komfortowe warunki. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że wioząc tak kontrowersyjny ładunek, musieli jechać bocznymi drogami, co znacznie wydłużało im drogę.
Zbliżał się dwudziesty dziewiąty wieczór ich podróży. Książę Aleksander dał karawanie znak postoju i zeskoczył z konia. Wprawieni eunuchowie z każdym wieczorem coraz szybciej rozbijali obóz. Doszli już do takiej wprawy, że od momentu zatrzymania, aż do przeniesienia ostatniej księżniczki do namiotu minęły raptem trzy obroty klepsydry. Wszystko ucichło, pogasły ostatnie światła i obóz poszedł spać. Jedynie książę Aleksander i sir Roland wciąż siedzieli przy ognisku.
- Książę… – zagaił nieśmiało sir Roland. – A jeżeli one nie są dziewicami i…
- I co?
- I jeżeli posiadł je już jakiś mężczyzna…
- To co?! – warknął zniecierpliwiony książę.
- To będą miały porównanie… - wyszeptał drżącym głosem sir Roland.
- I co z tego?! – znowu warknął książę i za chwilę zapytał kpiąco. – Boisz się porównania sir Rolandzie?
- Nie! Ależ skąd! – gwałtownie zaprzeczył sir Roland. – Ale z drugiej strony, któryś z poprzedników mógł być dorodniej ode mnie zbudowany… hmm…
Książę Aleksander tym razem nie zawarczał. Na jego twarzy pojawił się mars.
- Nie pomyślałem o tym…
- No właśnie! – krzyknął sir Roland podniecony tym, że książę zrozumiał o co mu chodzi. – Od zawsze tylko walczymy i nie mieliśmy czasu na kobiety. Nie wiemy co je zadowala.
- Tak – odpowiedział zamyślony książę. – Zdaje się, że mamy poważny problem…
- Ja od kilku dni o tym myślę, mój panie…
- I co wymyśliłeś, drogi przyjacielu?
- Bo… bo… bo ja nie wiem…
- Mówże wreszcie! Jesteś chłop czy baba?! – ryknął książę.
- No bo moglibyśmy…
- Zaraz! Czy ty chcesz przydybać jedną z dziewek przed innymi?!
- Uchowaj Boże! – Sir Roland niezdarnie się przeżegnał i widząc, że poważnie rozsierdził księcia, szybko wyjaśnił. – Bo pomyślałem sobie, że moglibyśmy, wybacz śmiałość książę, pokazać sobie nasze przyrodzenia…
- No tego to się po tobie nie spodziewałem? To ty wolisz niewiasty rycerskiego stanu? Myślałem, że nie w głowie ci takie figle, bo wszak to ty wymyśliłeś tę historię z wyprawą. A tu proszę.
- Książę, przysięgam na moje przyrodzenie, niech mi sczernieje jeśli kłamię, że chciałem tylko sprawdzić, czy moja długość jest chociaż trochę normalna! – Po wypowiedzeniu tych słów sir Roland wyraźnie oklapł.
Wyraźnie żałował, że w ogóle zaczął ten temat. Wszystko jednak przez obrazek przedstawiający scenę z Kamasutry. Wiele razy sprawdzał i liczył proporcje ciała namalowanego mężczyzny i za każdym razem wpadał w przerażenie. To, co było widać miało według jego wyliczeń przynajmniej długość przedramienia, a przecież spora część była w środku. Tylko nie wiadomo jak długa. Tak czy inaczej nawet jeżeli zakryty był jedynie sam koniec, to i tak sir Roland nie miał się z czym mierzyć. Ta myśl stawała się jego obsesją. Obsesją tak poważną, że doprowadziła go prawie na skraj obłędu, bo przecież nikt o zdrowych zmysłach nie zaproponowałby księciu porównywania męskich narzędzi zniewolenia.
- Dobra! – powiedział nagle książę.- Możemy sobie pokazać, ale patrzymy nie dłużej niż na ćwierć klepsydry. No już, spuszczaj spodnie!
Mężczyźni stanęli twarzami do siebie i bez słów szybko zsunęli dolną część ubrania. Na twarzy sir Rolanda od razu zagościł uśmiech, natomiast książę bez zbędnej zwłoki szybko wsunął spodnie na ich właściwe miejsce.
- To był głupi pomysł! – znowu zawarczał. – Idziemy spać!
Jednak sir Roland wcale nie uważał dopiero co dokonanej wymiany informacji za głupią. Wręcz odwrotnie. Teraz to książę miał problem. On natomiast mógł zasnąć zadowolony z siebie.
Kiedy jak zwykle rano obudziły ich krzyki niewiast na twarzy sir Rolanda wciąż gościł uśmiech. Nie uszło to uwadze księcia, który wyraźnie się zirytował. Tak bardzo chciał wymyślić coś, co sprawiłoby, że sir Roland pożałowałby swojej budowy ciała. Chodził i chodził po polanie i nadział na miecz chyba z dziesięć żab, kiedy wreszcie go olśniło. Podszedł do sir Rolanda i po przyjacielsku klepnął go w ramię.
- Wiesz co, drogi przyjacielu? – zapytał, a Roland potrząsnął przecząco głową.
- Słucham cię uważnie, mój księciu…
- No to słuchaj co mądrego wymyśliłem - zaczął wyraźnie rozradowany książę. – Wczorajsze porównanie uświadomiło mi, że bycie księciem to jednak nie tylko przywileje, ale i obowiązki.
- Nie da się ukryć, mój panie, że dźwigasz ciężkie brzemię.
- No właśnie! A do moich obowiązków należy również dbałość o prestiż naszego księstwa, a więc i o prestiż mojej nieskromnej osoby.
- O tak, mój panie, masz absolutną rację!
- Cieszę się, że się ze mną zgadzasz, drogi Rolandzie! – książę uśmiechnął się. – I właśnie skoro mowa o prestiżu, to dotyczy to również tego, co ukryte przed wzorkiem…
- Co masz na myśli mój panie? – dopytywał sir Roland, który nie mógł zrozumieć o czym mówi książę. – Dumę, honor?
- To też, ale właściwie to tylko tyle, że żaden z moich poddanych nie powinien być lepszy ode mnie. Chociaż lepszy to właściwie nawet może być, ale nie ma prawa być dłuższy. Nawet o ziarnko piasku!
- Ale jak to? – zdenerwował się sir Roland. – Przecież to nie od nas zależy!
- Drogi przyjacielu, wydłużasz się przede mną, a to honorowemu rycerzowi nie przystoi!
- To co mam zrobić?! – nagle głośno zawołał sir Roland. – Mam go sobie skrócić?!
Wszyscy, dosłownie wszyscy spojrzeli w ich stronę. Był to już czas śniadania, więc rozmowa księcia z Rolandem była przyjemną rozrywką do posiłku. Książę i Roland poczuli na sobie spojrzenie szesnastu księżniczek, trzydziestu dwóch eunuchów i czterech woźniców. Księciu zdawało się, że nie tyle patrzyli na nich, co na jego krocze. Zrozumiał, że musi obrócić porażkę w sukces, bo inaczej straci cały autorytet. Postanowił twardo zagrać i od razu pochylił się w stronę sir Rolanda.
- Zamilcz, idioto! – cicho zasyczał do Rolanda i głośno dodał. – Sir Rolandzie, przyjmuję Twój akt poświęcenia i zgadzam się, żebyś został moim pierwszym przybocznym eunuchem. Obetnij go sobie teraz, na tym pniu.
Sir Rolanda tak zaskoczyły słowa księcia, aż oklapniętym podbródkiem uderzył się w mostek. Stał skamieniały dłuższą chwilę i patrzył na zadowolonego księcia. Zresztą nie tylko sir Roland skamieniał. Skamienieli również i eunuchowie oraz księżniczki. Nikt nie spodziewał się tak ekscytującego poranka.
Tymczasem z twarzy księcia nie schodził wyraz samozadowolenia. Wiedział, że sir Roland musi wypełnić rozkaz i pomyślał, że kiedy tylko wróci na zamek, to od razu zrobi przegląd przyrodzeń. Wszyscy z większymi od razu pójdą na eunuchów. Przy tylu niewiastach na pewno się przydadzą.
- Rolandzie? – pytająco zagaił książę. – Czy zaczniesz wreszcie? Pora porannego posiłku zbliża się ku końcowi. Nie chcesz chyba pozwolić, żeby przez twoją opieszałość księżniczki straciły apetyt?
Na te słowa sir Roland zebrał się w sobie, podobnie jak w nocy spuścił spodnie i położył przyrodzenie na pniu. Przez tłum przebiegł szmer zaskoczenia i podziwu. I to zarówno wśród księżniczek, jak i eunuchów. Sir Roland zdawał sobie sprawę, że to drugi i jednocześnie ostatni raz może być dumny ze swojej męskości. Zamknął oczy, podniósł dłoń z kordem wysoko w górę i westchnął. Pozostało już tylko wykonać szybki ruch ręki, ale najpierw przed oczami przebiegło mu całe jego życie erotyczne. Najgorsze było to, że jego największym, ale i jedynym przeżyciem erotycznym było wczorajsze porównywanie się z księciem.
- Trudno – pomyślał. – Do tej pory go nie potrzebowałem i jakoś żyłem, to i nadal mogę jakoś żyć.
Chociaż próbował się pocieszyć, to jednak zapłakał w duszy, bo mu się żal siebie zrobiło. I tak płakał, rozczulając się nad sobą, kiedy nagle poczuł ciepły powiew zefirka na przyrodzeniu, a potem chyba jakiś robal zaczął wchodzić mu na męskość. Właściwie to było nawet miłe uczucie. Delikatny dotyk owada sprawił, że otworzył oczy, żeby go przepłoszyć. Nie chciał przy okazji kastracji odebrać owadowi życia, który sprawił mu tyle przyjemności. Jednak zamiast owada ujrzał japońską księżniczkę, która klęczała tuż przed nim, z białą chustą na głowie, z wzrokiem wbitym w jego przyrodzenie i językiem na nim.
- Mmm... ci… yyn… – wyszeptała niezrozumiale i po chwili, już ze schowanym językiem, powtórzyła głośniej i wyraźniej. – Mój ci on!
Nagle wybuchły okrzyki radości i wiwaty na cześć sir Rolanda i jego cudownego ocalenia. Podchodzili do niego wszyscy. Każdy eunuch wziął sobie za honor uściśnięcie dłoni Rolanda, a księżniczki otoczyły wianuszkiem jego zbawczynię i podekscytowane pytały jak było.
Książę Aleksander wzruszył ramionami i poszedł w las za potrzebą. Wiedział, że nie może darować sir Rolandowi, bo to ostatecznie podważy jego autorytet. Kiedy rozglądał się za liśćmi łopianu, wpadł na genialny pomysł, który postanowił zrealizować natychmiast po przybyciu na zamek. Lata ćwiczeń i tak już genialnego umysłu teraz wreszcie się przydały.
Cdn.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
ekonomista · dnia 18.12.2011 17:45 · Czytań: 1182 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 15
Inne artykuły tego autora: