– Boję się…
Przerażony szept błagał, by wszystko się skończyło, odeszło, jak mgła złudzeń. Ale prośba trafiała do niewłaściwego odbiorcy, ja nie potrafiłem pomóc w żaden sposób. Byłem jak drzewo albo kamień, zwykłym istnieniem, nie panującym nad swoim losem, a tym bardziej innych.
Biegła przez poziomy ciemnego miasta, po omacku szukając właściwej drogi, a noc szybko nadchodziła. Czy ktokolwiek w ogóle potrafiłby sporządzić mapę tego miejsca? Nawet ja nie byłem w stanie zrozumieć rozkładu zagmatwanych dróg dziwnego labiryntu, który nie powinien istnieć.
A w końcu mnie także nie powinno już być. Nie ma uniwersalnych zasad, przekonuje się o tym z każdą chwilą mijanych dni.
Tunele mrocznej osady wiły się niczym węże na głowie meduzy; widziałem to kiedyś w bajkach i wtedy to przerażało, nim dorosłość zabrała ten strach, zostawiając po sobie tylko zdziwienie. Czarne miasto kwitło złowrogim urokiem, którego nikt by nie zrozumiał. Straszyło i kazało zawrócić, ale co, gdy człowiek zgubi drogę i nie będzie w stanie wrócić? Będzie zgubiony. Jeśli złapie dziecko w swoją sieć, nigdy już stąd nie wyjdzie.
Uciekałem razem z tą dziewczyną świadom bólu, jaki ona przeżywa i ledwo to rozumiejąc. Nie bałem się wcale, ona przeciwnie. Dziwnie jest obserwować czyjąś rozpacz, nie będąc w stanie ani jej zaradzić, ani pocieszyć.
Wilgotne mury budynków odpychały tragicznym zimnem. Moja biedna dziewczyna może umrzeć od tego dotyku, szczególnie że walczyła jeszcze ze zmęczeniem i głodem. Wciąż patrzyłem, jak uderza bezradnie o brukową ziemię, przytulając się do chłodnych kamieni niczym do ciepłych poduszek.
Wstała i zaczęła biec. Przypominało to nagłą dawkę siły, przypływ energii i wiarę w powodzenie, ja jednak wiedziałem więcej; w amoku latała bez celu, coraz bardziej zagłębiając się w niewidzialną pułapkę, jak owad złapany w sieć pająka. Będzie machał łapkami wierząc, że to pomoże, a tak naprawdę to właśnie doprowadza go do końca, dokładniej do zębów jadowych, paraliżu i powolnej śmierci, chyba że przypadek pozwoli na szybszą.
Uderzyła o posąg, który pojawił się niewiadomo skąd, i znowu upadła, tym razem mocniej, obdzierając ręce do krwi. Przynajmniej nie czuła bólu lub udawała przed samą sobą, że go nie ma, mając gorsze sprawy na głowie.
Wtedy dopiero zorientowałem się, że to nie zimny rzeźbiony głaz posłał ją tak brutalnie na ziemię. Razem z dziewczyną wpatrywaliśmy się w zakapturzoną postać, której strzępki peleryny trzepotały na wietrze jak czarna flaga na pirackim statku, których właściciele obdzierają kogo się da ze skarbów i skóry.
Demon.
Teraz i ja się bałem, choć to niemożliwe. Byłem duchem, umarłem kilka dni temu, czemu więc czuję strach, gdy nie mam nic do stracenia? Oddałem wszystko, łącznie z życiem. Pozwolono mi tylko wędrować za tą dziewczyną, która też niedługo będzie martwa.
Postać wyciągnęła rękę. Zdziwiłem się, że nie ma w niej broni. Nie mogłem pojąć, że nieznajomy pomaga mojej przewodniczce wstać, najwyraźniej udało się, miała szczęście. Znalazła dobrą osobę w pustych uliczkach zabójczej atmosfery.
Wtedy właśnie rozległ się gruchot i krzyk dziewczyny. Pudło. Złamał jej rękę, gdy tylko stanęła na nogi. Wzdrygnąłem się. Nie wiedziałem, co robić, ale zresztą spektrum moich możliwości liczyło zero. Jej wrzask bólu nie odbił się od ścian budynków. Po prostu znikł tam, gdzie powstał. Miasto twardo broniło swoich sekretów, choć czy ktokolwiek odważyłby się teraz opuścić bezpieczny dom i przylecieć z pomocą? Sam wybrałbym własne życie.
Gdybym je posiadał.
Dzielne dziecko. Odepchnęła niebezpieczeństwo i wbiegła z powrotem w kręte uliczki pozostałych zmartwień. Tym razem nie zatrzymywała się nawet na sekundę i nie zwalniała, chociaż zgięta w pół łapała łapczywie powietrze, jakby lada chwila miało się skończyć. Gwałtownie odpychała się od murów; właściwie, czy to nie mury ją odpychały? Wszystko tu było obce, każda rzecz martwa miała ochotę zakończyć jej żywot lub wyrzucić ją stąd jak śmiecia.
Trzeba było zostać w domu.
Po co uciekałaś? Przy rodzicach, jak najdalej stąd, jest bezpiecznie. Dadzą ci jeść i poślą do szkoły, gdzie nie myśli się o biegu, zmęczeniu i złamanej ręce.
Dlaczego wybrałaś źle?
– Boję się!
Tak, wiem kochanie. Wpadłaś w czarną rozpacz i stamtąd już nie uciekniesz, chociaż starasz się jak możesz, widzę to. Nie wiedziałaś, ale sama wybrałaś tę drogę. I tyle. Czasu nie da się cofnąć, choć oboje o tym marzymy.
Upadła przy jakimś ryneczku, gdzie stała fontanna. Jak całe miasto, wszystko oświetlało wątłe światło księżyca i pewnie dlatego wydawało się, że woda w fontannie miejskiej to krew, która sączy się z rany mieszkańców, kroplę po kropelce w mozaikę, w drobny wzór, mówiący wszystko.
Po drugiej stronie stała zakapturzona postać.
Dlaczego tak postąpiłaś, moja dziewczyno? Czy naprawdę myślałaś, że taka płytka decyzja nie przysporzy ci kłopotów? „Ucieknę dzisiaj, jutro będę mieć wszystko!” Czy wiesz, że to niemożliwe? Na szczęście trzeba zapracować.
– Nie… – jęknęła.
Powtarzaj to. Wierz. Miej nadzieję. Czy naprawdę myślisz, że jak się nie zgodzisz na śmierć, to ona tak po prostu odejdzie?
Postać się zbliżała, jakby dobrze przewidziała, że jej ofiara tutaj będzie i spokojnie przyszła skrótem. A może to dziewczyna biegła w kółko i teraz kaptur skrywał twarz bardzo zdziwionego człowieka, cieszącego się z takiego obrotu spraw?
Mamy owada w sieci. Idzie pająk.
– Nie!
Dlaczego, moja córko, mnie nie posłuchałaś?
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt