Gdy zobaczyłam swojego anioła cz. I - romantyczna
Proza » Obyczajowe » Gdy zobaczyłam swojego anioła cz. I
A A A

Jeśli kochasz, nikt ci tego nie odbierze.
Choćby ci kleszczami wyrwali serce,
ono nadal bić będzie, powolne
i ciche - kocham, kocham, kocham…


To było zwykłe szare popołudnie. Pamiętam dobrze. Nic nie wskazywało na to, że to właśnie wtedy spotkam swojego anioła. Szedł ze spuszczoną głową, czytając gazetę. Wyglądał na przygnębionego, jakby ktoś przed momentem podciął mu skrzydła. Wydawało mi się, że ma koło trzydziestki, był bardzo dojrzałym i przystojnym mężczyzną. Gęste czarne włosy opadały mu swobodnie na zmarszczone czoło. Był ubrany w długi brązowy płaszcz, spod którego wystawał elegancki czarny garnitur, przez szyję miał przerzucony szalik w paski. W lewej ręce niósł niewielką czarną torbę.
Szłam wpatrzona w niego z daleka, uderzyła mnie jego nieziemska uroda. Nawet nie zauważyłam jak idzie prosto na mnie pochłonięty czymś, co było napisane w gazecie. Po chwili moje papiery, które jak zwykle wzięłam z biura, by posiedzieć nad nimi w domu, rozsypały się po chodniku, kiedy trącił mnie ramieniem.
- Najmocniej panią przepraszam! – wypalił zdezorientowany zbierając kartki z chodnika.
- Nic nie szkodzi.
Ja również uklękłam i oblana rumieńcem wrzucałam wszystko do torby. Pech chciał, że akurat w jego ręce wpadło zdjęcie, na którym jeszcze się śmiałam otulona ramieniem mojego brata. Wzięłam je wtedy żeby je oprawić. Wpatrywał się w nie przez chwilę, a gdy napotkał moje spojrzenie speszył się i szybko wręczył mi fotografię. Chwilę to trwało zanim uporaliśmy się z moją stertą rozsypanych, niezałatwionych spraw. Staliśmy na wprost siebie nie wiedząc co właściwie powiedzieć, bo co mówi się w takich sytuacjach? Spojrzałam na pogniecioną gazetę, która była przyczyną naszego zderzenia, potem na jego minę. Wyglądał jak rozkapryszone dziecko, któremu mama nie kupiła czegoś, co sobie zażyczyło.
– Czy coś się stało? – zapytałam.
Chwilę później zdałam sobie sprawę, że nie było to najmądrzejsze pytanie. Nie znałam wtedy tego człowieka, a wyskoczyłam z osobistym pytaniem. Mężczyzna wykrzywił się jeszcze bardziej i przygryzł wargi.
- Właściwie to tak. Odrzucili mój artykuł, bo był… - szukał odpowiedniego słowa - …prawdziwy, a zamiast tego wstawili jakiś szajs!
Wręczył mi do ręki gazetę, a ja udawałam, że czytam, podczas, gdy starałam się odgadnąć, jakich perfum używa. Były bardzo intensywne, ale jednocześnie delikatne. Uwielbiałam ten zapach, z czymś mi się kojarzył.
- No i co pani o tym myśli? – zapytał po chwili.
- Tak to rzeczywiście bardzo… - z kolei ja szukałam odpowiedniego słowa - …kiczowate – dokończyłam tonem znawczyni.
Mój szef często używał tego słowa, właściwie był ono na miejscu pierwszym w jego słowniku wyrazów „mądrych”.
- Prawda?! – krzyknął stukając palcem w stronę pierwszą – w życiu nie czytałem podobnych bredni!
- Tak, ja też – zgadzałam się z każdym słowem, a to dlatego, że nie miałam pojęcia o czym jest artykuł.
Żeby było śmieszniej kręciłam z oburzeniem głową i przewracałam oczami. Ta umiejętność była moją mocną stroną, ponieważ praca oraz klienci ode mnie tego wymagali. Zrozumienia i przyznania racji, więc rozumiałam i przyznawałam rację.
- Myśli pani, że ludzie dadzą się na to nabrać? – znowu patrzył na mnie w oczekiwaniu na odpowiedź
Spostrzegłam, że nadal stoimy na środku chodnika i zawstydził mnie ten fakt. Zaczęłam rozglądać się dookoła, czy nikt nie patrzy. Na nieszczęście przyglądało nam się z zaciekawieniem paru ludzi stojących na przystanku. Pewnie byli widzami od początku sceny. Począwszy od przypadkowego zderzenia, skończywszy na rozmowie, z której nic nie rozumiałam.
- Myślę, że… tak – odpowiedziałam i podniosłam wzrok.
Mężczyzna był wyższy, nie dało się ukryć. Spojrzał na mnie z góry, zdumiony moją zdawkową odpowiedzią. Rozmowa ze mną musiała być dla niego za prosta, z pewnością miał potrzebę polemizowania z ludźmi, a ja byłam po pracy. Jeszcze raz przeprosił, i powiedział, że musi już iść.
- Do widzenia pani Weroniko– uśmiechnął się całując mnie w dłoń.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zniknął w drzwiach odjeżdżającego autobusu. Stałam przez chwilę zastanawiając się skąd obcy człowiek zna moje imię. No tak, wszystko było jasne. Wychodząc z pracy nie zdjęłam identyfikatora. Często mi się to zdarza, a później dziwię się, czemu ludzie tak dziwnie na mnie patrzą. Mężczyzna od gazety zniknął z mojego życia. Nie wiedziałam jednak, że już niedługo znów się w nim pojawi. I, że będzie moim aniołem.

*

Wstałem lewą nogą. Już wtedy wiedziałem, że coś będzie nie tak. Nie wierzę w zabobony i właśnie tym bardziej wydawało mi się podejrzane, że zwróciłem w ogóle na to uwagę. Nie myliłem się, bo kiedy wszedłem do redakcji, Zofia od progu zaczęła ubolewać nad tym, że odrzucili mój artykuł. Fakt, że przyłożyłem się do niego najbardziej z dotychczasowych, a tylko on został odrzucony, ściął mnie z nóg. Pognałem jak szalony do biura mojego szefa, żeby emocje ze mnie nie opadły. Rzuciłem mu na biurko gazetę, którą na wejściu wręczyła mi Zofia.
- Co to ma znaczyć do cholery?! – wybuchnąłem.
Hubert patrzył na mnie zmieszany nie wiedząc, co ma powiedzieć.
- Eee… no więc… - zaczął powoli cały czas patrząc na moją reakcję – musieliśmy niestety odrzucić twój artykuł…
- To akurat wiem! – starałem się żeby brzmiało to groźnie – ale dlaczego?!
- Został uznany za… - Hubert miał niewyraźną minę jakby dopiero szukał odpowiedniego słowa, albo chciał opóźnić wybuch trzeciej wojny światowej - …zbyt kontrowersyjny.
- Przecież na prawdę nie ma recepty! Trzeba ją ujawniać i koniec! Nie można ująć jej w sposób niezgodny z prawdą, to jakiś obłęd!
Hubert starał się załagodzić sprawę. Wiedział, że jestem wybuchowym człowiekiem. Wiedział, że zawsze walczę o swoje. Wiedział to, kiedy w gimnazjum zabrał mi plecak i w nagrodę został z podbitym okiem.
- Uspokój się Wiktor, nie wszystko stracone. W następnym tygodniu wychodzi kolejny numer. Napisz coś przyzwoitego, to wrzucimy to na pierwszą stronę. Jesteś jednym z najlepszych dziennikarzy, wiem że to potrafisz…
Czekałem niecierpliwie, aż Hubert skończy tą swoją pełną morałów przemowę. Ze zdenerwowania kiwałem się na krześle i łamałem mu ołówki, które stały w kubku na biurku, jeden po drugim. Nagle wstałem i po raz setny w mojej dziennikarskiej „karierze” w tej redakcji, powiedziałem:
- Wiesz co? Zwalniam się!
Dla lepszego efektu wychodząc trzasnąłem drzwiami. Nie zdążyłem się oddalić, a już usłyszałem żałosne krzyki Huberta „Niech to szlag! Złamał mi wszystkie ołówki!”. Hubert znał od dziecka moje humory i był pewien, że przyjdę jutro punktualnie o siódmej, toteż mnie nie zatrzymywał. Wiedział, że kiedy jestem zdenerwowany trzeba dać mi się wykrzyczeć i to wystarczy.
- Hej! Kamiński! – usłyszałem tak bardzo znienawidzony przeze mnie głos – widziałeś mój artykuł?
Odwróciłem się tylko dlatego, że grzeczność tego nakazywała i spojrzałem prosto w rozpromienioną twarz Zawadzkiego.
- Nie, nie widziałem – skłamałem zaciskając zęby.
- No to popatrz sobie – powiedział wręczając mi gazetę – weź, dostałem ich dużo.
Wyszczerzył te swoje nie grzeszące bielą zęby i poprawił nierówno zawiązany krawat.
- Wiem jaki to cios, kiedy odrzucają czyjś artykuł – rzekł, a w jego głosie było słychać ironię – słyszałem, że twój poszedł na odstrzał.
- Tak – odburknąłem – jak zawsze odrzucają najlepsze artykuły żeby zrobić miejsce jakimś nieprawdziwym szmatławcom.
Zawadzki zrobił zdumioną minę, a ja zapominając o grzeczności uśmiechnąłem się sarkastycznie, po czym odwróciłem się na pięcie i skierowałem w stronę drzwi.
- A! Zawadzki! Byłbym zapomniał – dodałem odwracając się - Tupecik ci się przekrzywił.
Recepcjonistka, która przyglądała się całej scenie cicho zachichotała widząc jak Zawadzki odruchowo chwycił się za głowę i odwracał na wszystkie strony, żeby sprawdzić, czy nikt tego nie usłyszał.
Wyszedłem na ulicę. Kraków zawsze mnie przerażał. Zatłoczone ulice, zapchane autobusy, ludzie pędzący niewiadomo gdzie i zawsze w nieustannym pośpiechu. Dusiłem się tam, dlatego gdy poznałem Helenę, która zaproponowała mi przeprowadzkę, nie wahałem się ani chwili. Kraków pozostał dla mnie jedynie miejscem pracy, w którym spędzałem więcej czasu od kiedy moja żona odeszła. Postanowiłem znów zerknąć na pierwszą stronę gazety, na której widniał artykuł podpisany - Zbigniew Zawadzki. Poczułem jak burzy się we mnie krew i gdyby nie chłodne jesienne powietrze, pewnie bym wybuchnął. Przeleciałem wzrokiem cały artykuł zatytułowany „Obiecują lepsze jutro” i pomyślałem, że może rzeczywiście wygląda to lepiej niż gdyby miało tam być napisane „Walczmy o to, co nasze!”. Tak jak podejrzewałem była to treść, jaką z pewnością chcieliby usłyszeć politycy, ale nie ludzie. Gdzie tam była prawda? Gdybym zrobił do tego korektę z pewnością zostałoby tylko zdanie „…ludzie chcą sprawiedliwości…” i to nie całe, bo bez „…i będą ją mieli”.
Pochłonął mnie całkowicie artykuł „kolegi” z pracy. Zacząłem nawet układać mowę dla szefa, doszukując się licznych błędów, które zamierzałem mu wypomnieć. I nagle ktoś uderzył mnie w ramię. Oderwałem wzrok od gazety i spostrzegłem, że to nie ktoś mnie uderzył, tylko ja kogoś potrąciłem. Zawstydziłem się jeszcze bardziej, gdy spostrzegłem uroczą młodą kobietę z identyfikatorem wystającym spod doskonale dopasowanego do talii płaszcza. Była piękna. Blond włosy opadały jej swobodnie na fioletowy płaszcz, duże niebieskie oczy idealnie podkreślone czarną kredką z rzęsami podkręconymi do nieba patrzyły wprost na mnie. Pierwszy raz speszyłem się od wzroku kobiety.
- Najmocniej panią przepraszam! – wypaliłem szybko spostrzegając rozsypane po chodniku kartki.
- Nic nie szkodzi.
Zbieraliśmy w pośpiechu papiery obydwoje chyba zakłopotani całą tą niezręczną sytuacją. W ręce wpadło mi zdjęcie tej kobiety z jakimś mężczyzną. Z niesmakiem stwierdziłem, że jest przystojny i, że z pewnością są dobraną parą. Kobieta przyłapała mnie na wtykaniu nosa w nie swoje sprawy i znów zrobiło mi się głupio. Rumieniąc się oddałem jej fotografię. Staliśmy na wprost siebie, a ja właściwie nie widziałem co mam powiedzieć. Miałem ochotę uciec stamtąd jak najszybciej i już prawie zrobiłem pierwszy krok, gdy nagle zapytała:
- Czy coś się stało?
Stanąłem jak wryty. Nie wiedziałem co mam myśleć o tym, że obca kobieta pytaniem zmusza mnie do zwierzeń. Przez chwilę pomyślałem, że ona ze mną flirtuje, ale gdy popatrzyłem na nią, zganiłem się w duchu za tą myśl i odruchowo przygryzłem wargi. Nie zdawała się być jedną z tych bezpośrednich i nie znających granic dziewczyn, które zachowywały się niestosownie do swojego wieku. Wręcz przeciwnie była młoda, ale wyglądała bardzo dystyngowanie.
- Właściwie to tak – powiedziałem - Odrzucili mój artykuł, bo był… prawdziwy, a zamiast tego wstawili jakiś szajs!
Podszedłem bliżej i dałem jej do ręki gazetę żeby sama mogła ocenić to, co napisał Zawadzki. Pomyślałem, że skoro zapytała, musiało ją to interesować, ale po chwili spostrzegłem, że ona wcale tego nie czyta. Wiedziałem, bo sam czasem udawałem przed moją żoną, że czytam to, co napisała, żeby nie zrobić jej przykrości. Prawda była taka, że zazwyczaj byłem tak zmęczony, że litery rozmazywały mi się przed oczami.
- No i co pani o tym myśli? – zapytałem chytrze.
Chciałem zobaczyć jej minę, złapać ją na gorącym uczynku.
- Tak to rzeczywiście bardzo… kiczowate.
Patrzyła gdzieś w przestrzeń nawet nie podejrzewając, że ja przecież wiem, że nie przeczytała ani słowa. Wyglądała śmiesznie. Widać było strach w jej oczach.
- Prawda?! – krzyknąłem stukając palcem w artykuł – w życiu nie czytałem podobnych bredni!
- Tak, ja też.
Zgadzała się z każdym moim słowem i nawet kręciła z oburzeniem głową, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło. Pod tym względem była w pewien sposób urocza. Pomyślałem, że zadam jej pytanie, które pozwoli mi ją zdemaskować.
- Myśli pani, że ludzie dadzą się na to nabrać? – patrzyłem na nią uparcie mają nadzieję, że kobieta w końcu się złamie.
- Myślę, że… tak.
Podniosła wzrok i wpatrywała się we mnie jak dziecko, które przeprasza matkę, kiedy nabroi. A jednak się nie złamała. A ja byłem człowiekiem, który dał się na to nabrać. Uśmiechnąłem się na myśl o tym, że w każdej chwili mógłbym zapytać o czym był artykuł, ale nie chciałem żeby czuła się jeszcze bardziej zawstydzona. Wymyśliłem, że muszę już iść.
- Do widzenia pani Weroniko – pożegnałem się całując ją w dłoń.
Wskoczyłem do odjeżdżającego autobusu zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. W szybie po której spływały strugi deszczu, bo nagle się rozpadało, widziałem jeszcze przez chwilę jej drobną postać i roztrzęsione dłonie zdejmujące pospiesznie plakietkę z szarego żakietu i zapinające płaszcz.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
romantyczna · dnia 28.12.2011 20:39 · Czytań: 844 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 13
Komentarze
Alfeusz dnia 28.12.2011 22:41
Dobrze się czyta ten tekst, napisany sprawnym, poprawnym językiem. Przeczytałem z zainteresowaniem opis przypadkowej scenki, widzianej najpierw oczyma kobiety, potem mężczyzny. W wielu miejscach brak kropek na końcu zdania, brak też kilku przecinków. Czy będzie ciąg dalszy, gdyż na razie nie bardzo rozumiem, dlaczego narratorka nazywa swoim aniołem, spotkanego na ulicy nieznajomego mężczyznę
Kaero dnia 28.12.2011 23:50
No właśnie, będzie dalszy ciąg? Końcówka części "kobiecej" wyraźnie na to wskazuje.

Muszę przyznać, że nawet zainteresowało mnie to opowiadanie, choć czytania takich miłosnych powiastek raczej unikam. Sprawnie, dobrze napisane, tu i tam mignęły mi błędy interpunkcyjne, ale nie będę się czepiać (choć lubię;)).

Pozdrawiam:)
romantyczna dnia 29.12.2011 09:43
Alfeusz, Kaero,
Ja bardzo proszę o "czepianie się", bo o to właśnie mi chodzi :) cieszę się, że zainteresowało i, że się podoba. Oczywiście będzie dalszy ciąg, a nawet później wkrada się drugi wątek. Tak więc zachęcam do czytania i poprawiania :)
Pozdrawiam ciepło :D
Darcon dnia 30.12.2011 11:24
A mówi się, że to mężczyzni są wzrokowcami i myślą tylko o dupach :) A tu proszę, kobieta gotowa oddać się na chodniku, nie jest istotne co mężczyzna mówi, co sobą reprezenuje, istotne jak wygląda i pachnie.
Mam w końcu dowód, że jesteście takie same :yes:
romantyczna dnia 30.12.2011 16:25
Darcon,
To nie jest żaden dowód :p podobanie się, a uprzedmiotawianie kogoś, to co innego. Logiczne, że na pierwszy rzut oka ocenia się jedynie wygląd, bo przecież nie zna się jeszcze charakteru. Poza tym z tekstu nie można wywnioskować, że kobieta jest (jak to ująłeś) "gotowa oddać się na chodniku". Nadinterpretacja gorsza od faszyzmu :p I na przyszłość nie szufladkuj. Każda kobieta jest inna :D
pierzak dnia 01.01.2012 16:28 Ocena: Dobre
Nie mój klimat, ale pomysł masz dobry, bo już czytałem ciąg dalszy i jest w nim dobre połączenie.

Co do tekstu, to przy niektórych zdaniach, brakuje kropki na końcu i brak czasem dużej litery również niekiedy - ale to ogarniesz.

Podoba mi się koncepcja podziału na kobiecą i męską wersje wydarzeń, ale już nie pasuje mi tutaj powtórzenie części kobiecej w części męskiej.
Niektóre rzeczy, dialogi znamy z pierwszej części i nie trzeba ich powtarzać.

Pozdrawiam:D
romantyczna dnia 02.01.2012 14:27
Witaj pierzaku,
Kropki oczywiście, mam nadzieję, już ogarnęłam i póki co jest lepiej. Cieszy mnie, że podoba się koncepcja :) A co do powtórzeń, to był zabieg celowy, żeby ukazać to samo, ale na różne sposoby. Przykład:
- Myśli pani, że ludzie dadzą się na to nabrać? – znowu patrzył na mnie w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Myśli pani, że ludzie dadzą się na to nabrać? – patrzyłem na nią uparcie mają nadzieję, że kobieta w końcu się złamie.
Rozumiesz, z różnych punktów widzenia.
Dziękuję za czytanie i uwagi :D
Pozdrawiam
pierzak dnia 02.01.2012 18:42 Ocena: Dobre
Rozumiem, rozumiem:D
Wasinka dnia 11.05.2012 11:28
Wskoczyłam do części pierwszej, bo zobaczyłam, że jest nowy rozdział, przeczytałam - i żeby zrozumieć, jak to wszystko działa - przyczłapałam do początków. Co ciekawsze, uzmysłowiłam sobie, że ów tekst nie jest mi obcy, czyli że kiedyś czytałam i czyli że gdzieś mi w pamięci zostało zderzenie owej gazety z identyfikatorem.
Dobry pomysł ze spojrzeniem dwoma parami oczu.

Pozdrawiam w słońcu.
Jaga dnia 30.05.2012 19:17
Sprawnie napisane, wciągające.Zaskakujące zakończenie. Skróciłabym scenę w pracy, bo zaburza równowagę tekstu. Jak dla mnie bdb:)
romantyczna dnia 31.05.2012 22:01
Wasinko,
dziękuję za poświęcony czas ;)
Jaga,
Miło Cię gościć ;) być może masz rację, w najbliższym czasie dopracuję ten tekst.

Pozdrawiam uśmiechem:D
Karol Oczycha dnia 19.06.2012 12:10
Wciągający tekst:) Masz ciekawe określenia: "nie grzeszące bielą zęby", "Opóźnić wybuch trzeciej wojny światowej" - podobało mi się :p
romantyczna dnia 24.06.2012 08:13
Karolu,
Dziękuję za komentarz i odwiedziny ;)
Pozdrawiam
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:76
Najnowszy:ivonna