Kolorowe, przerysowane, ze sztywną oprawą trzymającą w ryzach treść pełną dzikiej werwy sączącej się w dziecięcy umysł. Tętentem, gwarem, szumem powietrza spomiędzy rajskich piór.
Korytarzem rozpłodowym płynął strumień błękitnych guzików, granatowej wyobraźni. Akwamarynowy szal dla przemarzniętych oczu lutowego poranka.
Altannik. Altannik i butelka pepsi-coli.
Zgubiłem kolejne klocki, rozdarłem plastikowe spoiwa amerykańskich wojaków pierwszej linii oporu.
Idąc polami, płynąc wśród prawie-własnego gwaru i szumu, dotykając obrazy doświadczeń spisanych literami achów i ochów pełnych zdumienia. Wiem.
Została mi tam jedynie lornetka.
I ślady ułożone chabrową nicią.
Do dziś. Do jutra.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
botaurus · dnia 01.02.2012 09:49 · Czytań: 612 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: