LA, 3 lutego 2012
Drogi Panie,
Gdy się pomyśli, ile książek jest już na świecie i ile ich codziennie przybywa, to zupełnie nie martwię się o Pana. Nie to, żebym była zaślepiona, nie dostrzegała niczego poza Pańskim niewątpliwym talentem, jednak uważam, że przy Pana wrażliwości, wyobraźni, kunszcie pióra możemy i Pan, i ja spać spokojnie. Nie to, żebym proponowała osiąść na laurach. Absolutnie nie! Czekam z niecierpliwością na trzeci tom powieści. Musi być doskonały. Nie powinien Pan zawieść. Tego jednego Pan zrobić nie może. Zawieść mnie i takich jak ja.
Pewnie Pan się teraz uśmiecha… Myśli sobie, ale tupet, co za bezczelność.
Faktycznie. Pan mnie w ogóle nie zna. A ja jestem jedną z milionów całego świata, marną materią, która oddalona o tysiące mil, ośmiela się czytać Pańskie dzieła.
Powiem, że znam Pana trochę lepiej. Odkrywam Pana wrażliwość poprzez słowa, których Pan używa. Modeluje nimi obrazy jak wytrawny malarz. Jestem ich kolekcjonerką. Co prawda uważam, że nadużywa Pan w swoich książkach słowa ów we wszystkich możliwych odmianach, (może Pan chciałby na to zwrócić uwagę). Przyznam szczerze trochę to mnie rozprasza. Zwłaszcza przy pierwszej Pana powieści, było to nad wyraz zauważalne. Staram się oswoić owe ów. Sam Pan rozumie?
Proszę mi wierzyć - akceptuję słabostki, takie ów na przykład. Co do reszty jestem niewątpliwie przekonana - to dar boży. Gdyby jej (owej ułomności) nie było, uznałabym Pana za wytwór mojej wyobraźni. Jednak ta owa drobna wada pozwala mi wierzyć, że jest Pan człowiekiem z krwi i kości, i istnieje naprawdę.
Tak wiem, jeśli jeszcze Pan czyta mój list to nasuwa się jedno słowo: arogancka!
Przyznaję. Ale tylko trochę. Nie powinno się tak pisać do uznanego autorytetu w dziedzinie literatury pięknej, ale podobno dla autora czytelnik jest najważniejszy, dlatego żywię nadzieję (a owa jest mi szczególnie bliska), że czyta Pan dalej mój list.
Obiecuję długo już nie zajmować Pańskiego czasu.
Chciałam napisać jeszcze, że wierzę w Pana. Wierzę też, że dotarł Pan do owego miejsca, w którym jesteśmy obydwoje.
I jeszcze jedno. Na zakończenie chciałabym przypomnieć owe słowa:
Istniejemy póki ktoś o nas pamięta.
Ja pamiętam o Panu. Pokładam nadzieję, że przez ową krótką chwilę Pan będzie pamiętał o mnie.
Pozostająca z szacunkiem
Green Hope
3700 Allusion To The Pin Boulevard,
Los Angeles, CA 90015-3830
PS. Ośmielam się dołączyć mój adres, gdyby Pan ów zechciał… nie, nie śmiem prosić o ową…
gh
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
green · dnia 04.02.2012 06:25 · Czytań: 1265 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora: