ono i wytrychy, czyli zmagania piasku z wiatrem - coca_monka
Proza » Obyczajowe » ono i wytrychy, czyli zmagania piasku z wiatrem
A A A
Zmusza mnie czasem lektura do bitew i potyczek.

I choć głosy słyszę: zostaw nasiąkniętą konfliktem materię, niech sobie sama radzi; mądrzejsi zabierali głos – to inne znowu mną szarpie i nakłania. Nie boi się uszczknąć z tematu, ani swoich trzech groszy wetknąć. Nie boi się i koniec. Jeszcze może raczkuje, może trochę zbłąkane, ale zarutko otrzepie głowę z plew, z niebytu wyndzie i pójdzie.
Głupie - powiadam, - bo jakby zapomina, że w cieniu jeszcze się ma szansę; jeszcze można trochę się pobocznością nacieszyć; w kącie czekoladę zjeść potajemnie. Ale uparte toto, bez porównania do osła, uszami strzyże i gałami przewraca.
Już wczoraj jira malkę macało, potem z pietyzmem włożyło na ciemię, tałes zarzuciło na ramię i w lusterko patrzy. Kiwa się i coś z karteluszki mruczy. Chwilę tak trwało. Przestało. Podrapało się po głowie. Coś pod nosem konfabulowało przeciwko (mnie) i stawało na palcach.
Potem z drugiego kartonu dobyło galabiję, naciągnęło na się. Za chwilę biało-czarną kefiję owinęło wokół głowy i przytrzymało agalem, a chustę drugą zawiązało pod szyją i spod byka patrzy. Ubranie mu coś spuchło. Tęższe jakby się zrobiło i w uśmiechu szczerzy gębę.
Do pierwszego i drugiego brakło mu tylko jakiejś broni, bo to wstyd nieuzbrojonemu tak łazić po wsi.
Niby mu się znudziło za chwilę, jak napalonemu dzieciakowi. Przebrało się do cywila i usiadło. Oczy zamknęło i coś duma. Nogą zaczęło tupać, palcami stukać. Myślę sobie, zaraz się zacznie. I niedługo trwało. Zerwało się, pakunki pod pachę oba i do wyjścia.

- Gdzie się łazęgo pchasz?
- To ten… To no… Bo ja chciałobym… – jąka mi się pod drzwiami.
- Nie pójdziesz nigdzie. Jeszcze ręce całe masz i resztę nieskalaną.
- Ale… Ja muszę… Na skórze własnej wiedzieć, kto rację ma.
- Nikt! – temu rzeczę. – Same jajogłowe, fanatyczne, albo rzutkie czyimś życiem. Jak Kargule nasze i Pawlaki. Zabijać się będą, a ani jeden piędzi ziemi nie odejdzie.
- Nie wierzę! – uniosło się rozgorączkowane. Jeszcze głowę nabitą ma ideałami, jeszcze dupy nie sparzyło na gorącym piasku, to się unosi. Macham ręką.

- A idź! – wzdycham jeszcze – Tylko mnie poszarpane do domu nie wracaj. Czasu na kaleki nie mam i mieć nie będę. Jutro do pracy wstaję i ani mi w głowie zmartwienia.
Trzask drzwi usłyszałam i tupot podkutych trepów. No, - myślę sobie, - cichoskradajki to to nie są. Daleko nie zajdzie jak będzie tak hałasować, ale… Powiadają, że głupi ma szczęście. Może to i racja.
Cóż zrobić. Niech idzie. Może się nauczy. Niechby i całe wróciło, bez sińca jakiego. Może, daj opatrzność, jak wróci, nie nałga, że cuda widziało. Bo mnie, to by się widziało od cudów bardziej, żeby normalnie było. A toto na normalność za leniwe. Stoi bidne, z nosem przyklejonym do szyby i marzy tylko. A potem nagle siedzi w kącie i maże się. Zerwie się. Gdzieś pobiegnie. Nad ranem tylko zmęczone bardziej i pracy więcej. Ale twarde milczy i nie powie co się stało. Czasem tylko wieczorem bazgra. Taka radość. Choć bywa interesująco popatrzeć, jak się skupia.

Teraz, kiedy cisza nastała, przez nie i mnie wzięło myśleć:
- Ilu jest tych z Palestyny i z Izraela jak ono? Co chciałoby już pokoju. I dość ma śmierci, masowych fajerwerków i odwetowych akcji; i odwetowych akcji, bez końca... Ilu jest takich, co życia innego nie zna; takich, których to ani po jednej, ani po drugiej stronie muru żadne ono nie przekona do chwili zastanowienia i kompromisu.
A tymczasem Izrael i Palestyna jak stare, ale na przekór nierozwiedzione małżeństwo, płaci sobie wzajem alimenty; i dzieli; i niszczy niezgłoszony jeszcze do sądu majątek. Dzieci przeciwko sobie buntuje; wnuki. On zły tatuś. Ona matka zła. A pomiędzy - zbękarciałe Ono. Stary myśli, że dziecko nie jego. Stara z nienawiścią patrzy, bo ją stary dawnymi czasy zgwałcił na spaniu i nie pamięta. A cóż dziecko winne?
Kraje arabskie natomiast, jak obleśny, zrzędliwy, upierdliwy ojciec i teść, jednego nienawidzą, a drugiemu przelewają krew, bo czyjąś wygodniej, niż swoją. Zięcia nie tknie, bo się boi i głupią kobite napuszcza.
Nawet pod prysznicem nie opuszczało mnie to dziwne uczucie odseparowania w konflikcie i niezrozumienia. Bo niby po każdej stronie się wydawało, że to drugą stronę popiera świat, ale prawda taka była że i tę, i tę świat miał w dupie, w imię własnych interesów.
A był taki moment, kiedy adorator Egipt do Palestynki się w konkury wybrał onego 67 roku. Był i taki moment, że chłop kochanka pobił sromotnie i mógł wszystkim od A do Z rozporządzić. Rozwieść się, podzielić i zmienić losy rodziny w nieszczęściu. Ale w zaparte baran poszedł... Honorem się uniósł, nie przymierzając jak pijany Słowianin i podszeptem dał się zwieść: "Wara! Już nasze, wara!" - zachłyśniętych euforią koleżków. A że o tekę premiera trząsł tyłkiem, nie o kraj i pokój, to stchórzył przed swymi, a obcych w jasyr, albo na wygnanie…

I dziwić się nie należy palestyńskiej intifadzie, bo gdybym sama mieszkała w izolacji, też pewno w plecaku zamiast książek, pewnego dnia, poniosłabym bombę. Zwłaszcza, że po mojemu Izrael udaje tylko dobrą wolę do zgody, markuje ruchy; bardziej woli swoją martyrologię i od dawna usiłuje zbijać na niej kapitał, zresztą nie bez sukcesów…

Zegar leniwie obrócił dobę. Zdążyłam być w pracy. Potem na kawie. Zdążyłam powziąć dyskusję o wyższości lata nad zimą, i odwrotnie. Umówić się na najbliższe ostatki. Kupiłam sobie buty i apaszkę w otwartej wczoraj, z rozmachem, dla ludu, galerii handlowej. A nawet poczułam się w onej, jak na jarmarku. Brakło mi tylko koni i błota. Pamiętam jeszcze jak dziś, że na przedwiośniu, na jarmarku zawsze było błoto. Czasy się jednak zmieniają i zamiast koniowi w zęby, zagląda się w uśmiechy ekspedientek i ich męskich odpowiedników, sprzedających epokę zadowolenia.
Wieczorem, w mieszkanie, między uciążliwą ciszę wkradł się niepokój. Czas już było na ono, zegar tykał, ale śladu ani, ani stukotu trepów.
Zmogło mnie nad kawałkiem jagodzianego ciasta i herbatą. Bo z nerwów jeść zaczęłam. Potem z tych samych odjęło mi apetyt. W fotelu zasnęłam. Strategicznie w kuchni. Bom ciekawa była co z eskapady wyjdzie i czy wróci. I choć się nie przyznam, smutno by mi było, gdyby zginęło. Wystarczy trupów.
Budziłam się nocą i pokaszliwałam, bo wczoraj na druga stronę rzeki pomór przeszedł. Zapalenie oskrzeli zostawił i pomniejszą gorączkę. Dopadł i mnie. Wszystko przez roznegliżowane pokazy spacerowe przed kanciastą bryłą galerii. Koszmarów na szczęście nie miałam, bo by dopiero było.
Nad ranem trzasnęły drzwi. Cicho buty zdjęło i cap do sypialni. Za klamkę łapie, ale zamknięte.

Ha!

Do kuchni weszło. Czapkę miętosić w dłoniach poczęło. Spuściło głowę i dukać zaczyna:
-Ten to… No ja tego… Klucz chciałom… Abo mnie sama odemknij.
- Pokaż no się! Całeś? - Na szczęście – mruczę pod nosem. A wystraszone trochę tylko, ślady łez na policzku i smutne. - Było się pchać?
- E…
- A pakunki gdzie masz?
Nic nie odrzekło. Usta zacisnęło tylko. Widzę że smutne i złe, bo aż wargi pogryzło do krwi. I zmądrzało jakby przez ostatnie przeszło dwadzieścia cztery godziny.
Smutek i mnie ogarnął. Przykro patrzeć bowiem, jak młodość po uszach dostaje i animuszu ubywa. A bywa czasem, że tak dostaje, że w ortodoksję popada, mimo wcześniejszych porywów, albo fanatycznie bije głową w beton. Żal patrzeć, gdy tu żyjemy…

Wyjęłam z szuflady „Wojnę czterdziestoletnią” Geberta:
- Masz! - wyciągnęło pokaleczone dłonie i westchnęło głośno.
- Klucz wisi na wieszaku. – obróciło się na pięcie i szurając kapciami polazło spać.
A kiedy już hałasować przestało, (ściany cienkie w blokowisku, to słychać,) przyszło mi do głowy, że ukradkiem czytało, jak do pracy chodziłam. Zakładka kilka razy przestawiona była. Kilka razy świstek papieru wetknięty. Dlatego nagle takie rozgorączkowane i rekwizyty z teatru podkradło. Przyjdzie się tłumaczyć z ubytku.

Ech z dzieckami...

Ale krzyczeć nie będę. Niech czyta raz jeszcze. W spokoju już teraz. Może doczyta, że nic prostego już w sprawie nie ma. Że musieliby i żona i mąż pomrzeć i dziad; wnuki pomniejsze i bliższe, dziecka wszystkie. I musiałby ich razem Mojżesz na pustynię powlec, żeby coś się zmieniło. Albo dojdzie ono do wniosku, jak ja, że się da wtedy, jak przyjdzie obcy i zacznie wieszać dla przykładu jednych i drugich; czarne-białe, białe-czarne… Lub jak im studnie zacznie budować i domy, każdemu po jego stronie. A tym, którzy uparci zostać chcą na siłę, kłódki zatknie na bramach, niech zemrą śmiercią męczennika, skoro tak bardzo pragną. W imię boga i boga. Jeden wart drugiego.




_________
18.02.2011
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
coca_monka · dnia 06.02.2012 18:56 · Czytań: 793 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 6
Komentarze
Wasinka dnia 08.02.2012 00:44
Zaczęłam czytać i wciągnęło mnie. Fajniutki język (literacki - dodam na wszelki wypadek ;)), zgrabnie biegnie (poza małymi drobiażdżkami), a ja z nim. Urokliwie wręcz.
Ale potem, gdy wydłubujesz konkretną sytuację - mnie się nieco przestało podobać... I język gdzieś się zagubił... Potem wraca, ale ogólnie widziałabym tu jakieś inne rozwiązania, jeśli już ma być tak konkretnie, z przesłaniem w określonym kierunku.
A tak mi się podobało owo "ono" - świetny pomysł.
Pozdrawiam księżycowo.

PS. Gdzieś np. "niedługo" masz oddzielnie napisane i jeszcze np. popatrzeć jak się skupia. / Teraz, jak cisza nastała - "jak" wpada na siebie"; przy okazji - przed "jak" pierwszym przecinek.
coca_monka dnia 08.02.2012 10:08
Wasinko
owo wydłubywanie i zmiana nastroju w narracji jest celowe, choc może i narracja przez to traci. (gdybyś była uprzejma napisać odkąd dokąd, byłabym wdzięczna ; ) Opowiadanie powstało po lekturze wspominanej przeze mnie książki. trudna lektura, zmuszająca do wielu przemyśleń, łącznie z niemożnością zaśnięcia, buntem i bezradnością jednocześnie. I tu ma początek moje "ono" , które w pewnym momencie zaczęło żyć niezależnie, jakby to powiedzieć, poza moją kontrolą :)
brzydota, dysonans w tekście, który Tobie nieco nie leży, to rok 1967, po pamiętnej wojnie 6 dniowej, zwycięskiej dla Izraela. Wtedy to Izrael mógł, mając wszelkie argumenty dać Palestyńczykom kraj, wprowadzić w życie rezolucję (zabij mnie, nie pamiętam już którą ;p ) i doprowadzić do pokoju. Gdyby ówcześni przywódcy się odważyli, i postąpili wbrew naciskom izraelskich nacjonalistów nie byłoby intifady i całej reszty nieszczęść. A tak, jest co jest.
Wróć, mogłabym roztrząsać bez końca, tak mnie to poruszyło.

Za Twoją radą pomyślę nad innymi rozwiązaniami, ale nie mogę nic obiecać ;) i dziękuję za wskazanie błędów lecę poprawiać.

Ono też się Tobie kłania w podzięce :D

Serdeczności!
Wasinka dnia 08.02.2012 10:23
Mnie wydłubywanie i zmiana nastroju nie przeszkadza, a i też nie o brzydotę mi szło... Może zwyczajnie metaforyki mi brakło przy konkretności, która nagle wyskoczyła (to znaczy i tutaj przenośnie są, oczywiście, ale jakby na innym poziomie - samo "ono" bowiem wykluło się niejako z innej warstwy, takiej typowo wewnętrznej i samo w sobie już było kulką metaforyczności). Jednak to subiektywne odczucie.
A narracja zminiła się chyba najbardziej gdzieś w okolicach "Nawet pod prysznicem" do "Ha!". Ogólnie w całości też się zdarzają małe potknięcia w rytmie tegoż stylu, ale to chyba najlepiej wyjdzie podczas głośnego czytania.
Rozumiem Twoje zbulwersowanie i poruszenie. Mnie także takie sytuacje drażnią i szturchają od środka.
Mam nadzieję, że nie zapętliłam zanadto przy wyjaśnianiu... Mam do tego skłonność... przypadłość taka.
Pozdrawiam ze słońcem.
coca_monka dnia 08.02.2012 19:08
A tu leży pies ;) pomyślę nad tym, ale z drugiej strony, bywamy różni w różnych sytuacjach, czasem górę bierze rozgorączkowanie, a czasem rozsądek, kolor myśli się zmienia, czasem robimy to specjalnie, żeby nie myśleć ciągle o tym samym, bo zamartwianie się prowadzi donikąd. stąd i może narracja ulega - nazwę to - wykrzywieniu by powrócić na swoje tory.

Ale! zobaczę, jeśli znajdę czas spróbuję popracować na tym. Z tym, że tekst leżał długo, prawie rok nim zrobiłam pierwszą korektę (i tak nie wszystko wyłapałam :p ) więc i teraz poleży z pewnością.

Odpozdrawiam mgłą z nad Sekwany!
Usunięty dnia 08.02.2012 22:05
Coca bardzo mi się podoba język jakim piszesz, oj czytało mi się ten tekst z przyjemnością. To "ono" świetnie działa na wyobraźnię, wzbudziło we mnie zaufanie i ciekawość co wciąga żeby przeczytać do końca. Pozdrawiam.
coca_monka dnia 08.02.2012 23:25
Algo
A mnie się z przyjemnością czytało Twój komentarz. Znakiem tego eksperyment się powiódł. Sztuką będzie sprawić nową scenerię i powtórzyć eksperyment, ale skoro wciąga, to mam motywację :)

Dziękuję i serdeczności dla Ciebie! ;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty