Jak obiecałam, pojawiam się
Zacznę od tego, co mi zgrzyta.
Zaimki, jako sheCat rzekła.
jak/jak w 9/11 wersie.
Zastanawiam się też nad epitetami, bo z jednej strony widać po nich, że są potrzebne, z drugiej jest ich trochę za dużo, mnie to zawsze odrobinę przeszkadza, bo robi się taka dyskretna monotonia:
słone fale, sine piersi, zwiędnięte pąki, blade miękisze, martwe wargi, czarne słoneczniki etc.
plaże są sine od ran przeszkadza mi, bo wcześniej są te
sine piersi - konkretny, precyzyjny obraz, który zostaje w pamięci i tkwi w niej jeszcze, kiedy dochodzę do
plaż, i to zderzenie z powtórzonym przymiotnikiem jakoś tak osłabia i jedną frazę, i drugą.
Dorzuciłabym przecinki tam, gdzie ich brakuje, bo jednak wiersz trzyma się prozowej maniery typu wielkie litery po kropkach etc.
Pomijając to wyżej - bardzo bardzo fajny, spójny obraz, konkretnie odmalowany, w miarę konsekwentny, niepokojący, gryzący, bardzo morski, kocham takie morze. Dobrze jest.
Pozdro.