Szczecińska miłość 1/5 - TomaszObluda
Proza » Obyczajowe » Szczecińska miłość 1/5
A A A
Noc zapowiadała się pięknie, nic nie wskazywało, że będzie miała tak kurewski finał. Było ciepło i zaskakująco bezchmurnie, jak na to mokre miasto. Dawno na szczecińskim niebie nie widziałam tylu gwiazd.

Wracałam z Rockera. Mieliśmy po pracy małą integracyjną imprezę, nic specjalnego, kilka drinków i piw. Wszystko miało zakończyć się o dwudziestej drugiej, powinnam zamówić taksówkę, ale tak się nie stało. Wypiłam o jedno CubaLibre za dużo i zaczęłam opowiadać dowcipy o papieżu.
- Wiecie dlaczego Jan Paweł II nie jeździ na nartach? - zapytałam z premedytacją, kiedy Anka usiadła przy stoliku, wracając z toalety. Zdawałam sobie sprawę, że w końcu ją sprowokuję.
- Czy możesz już przestać? Czy nie masz szacunku wobec świętego człowieka? – nie wytrzymała.
- Bo nie żyje! – zakończyłam dowcip. Tylko ja się śmiałam, ale to nie miało znaczenia.
Nie wiem dlaczego to zrobiłam, lubię Ankę, ale czasem nie potrafię się powstrzymać, aby nie wbić jej szpili. Od zawsze była taka moralna, tak ostentacyjnie wierząca. Nie była wojującą katoliczką, nie nawracała nikogo na siłę, ale swoją postawą pokazywała jak bardzo jest lepsza od innych – wkurzało mnie to.
- Do cholery Aga! Rozumiem, że jesteś ateistką, boleję nad tym, nawet się za ciebie modlę, ale mogłabyś zachować te swoje głupie żarty dla siebie i innych niewierzących znajomych.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
- Modlisz się za mnie? Aniu, chyba trochę przesadzasz? – zapytałam.
- Aga, żyjesz w katolickim kraju, przykro mi, ale powinnaś się dostosować – odparła.

Aldona z Mateuszem i Marzeną, czując wiszącą w powietrzu katastrofę, odeszli od stolika i w momencie, gdy kłótnia na dobre się rozwinęła, skakali w rytm muzyki. W Rockerze był koncert jednej z gwiazd tego lokalu. Nasi znajomi szaleli na ciasnym parkiecie, spoceni i radośni. Ja nie lubiłam tańczyć, poza tym, może nieoficjalnie, ale byłam z Arkiem, więc niestosownym byłoby go zostawić przy stoliku. Nasze relacje były dość skomplikowane. Seks, kino, teatr, czasem opera. Arek był mądry, oczytany, przystojny, kulturalny i dobry w łóżku, ale poza tym… Był pizdą – to chyba było najlepszym określeniem jego osoby. Mimo że czasem było nam dobrze, nie chciałam się z nim wiązać, nie nadawał się na partnera. Niestety, głupia, wyobrażałam sobie, że skoro mnie bzyka, skoro mu obciągam, raz nawet z połykiem, ma wobec mnie jakieś zobowiązania. Liczyłam na odrobinę męskości. Bo nie wystarczy mieć sprawnego penisa, aby być męskim. Homoseksualni transwestyci mają wszystko sprawne, ale trudno ich nazwać mężczyznami.

Kiedy Anka zaczęła przesadzać, wyzywając mnie od przebrzydłych ateistek i bezbożnych dziwek (skąd u niej takie określenia?), Arek siedział i milczał. Nie oczekiwałam, że strzeli ją w twarz, ale liczyłam na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Sama nie wiem, na co. Jestem przecież do cholery kobietą! On powinien wiedzieć, jak ma się zachować facet w takiej sytuacji. Arek zaś udawał, że nic nie słyszy, skulił się w tym swoim seksownym ciele i popijając whiskey z lodem, gapił się bezmyślnie na seksowne tancerki tańczące w skąpych, obcisłych gorsetach. Krew mnie zalała. Patrząc wściekle na Ankę i z pogardą na Arka, wstałam w milczeniu od stolika i wyszłam z lokalu – nie zatrzymywali mnie.

Oczywiście wiedziałam, że do poniedziałku pogodzę się z Anką, ale do Arka poczułam obrzydzenie. Postanowiłam, że nie pozwolę mu się więcej dotknąć. Byłam pewna, że zdawał sobie sprawę, dlaczego wychodząc z lokalu się z nim nie pożegnałam, ale najwidoczniej miał to gdzieś. Znał swoją wartość – chciałam udowodnić jak bardzo się myli.

Nie zamówiłam taksówki, postanowiłam się przejść i wytrzeźwieć. To oczywiście było głupie, wtedy jeszcze nie wiedziałam jak bardzo. Mieszkałam na Pogodnie i do przejścia miałam kilka nieciekawych ulic. Był piątek, dochodziła północ, temperatura przekraczała piętnaście stopni. Cała masa pijanych studentów snuła się od lokalu do lokalu.
Jedli kebaby w licznych szczecińskich fastfoodach, pili piwo na przystankach i przekrzykiwali się wzajemnie. Pośród tego szumu ja, samotna kobieta przed trzydziestką, stukająca obcasami po bruku. Nie byłam ubrana wyzywająco, jak te wszystkie młode dziweczki, które latają z cyckami na wierzchu i odsłoniętym tyłkiem. Miałam na sobie elegancką garsonkę, spódnicę zakrywającą kolana, wyglądałam porządnie, ale to właśnie mogło być jeszcze bardziej prowokujące – wyróżniałam się. Niestety, żaden student się do mnie nie przyczepił, może wtedy zamówiłabym taksówkę. Mimo tego, zaczęło mnie irytować to, że nikt nie zwraca na mnie uwagi. Byłam pijana, wściekła i niedowartościowana. Przecież nie jestem brzydka! Minęłam Krzywoustego i postanowiłam, że na przystanku zamówię taksówkę i wtedy zobaczyłam ich. Jak bardzo blisko odwadze do brawury, a brawurze do głupoty? Wydaje mi się, że granica jest cieniutka.

Trzech chudych mężczyzn, może chłopców, w ciemnych dresach, z tej odległości trudno było określić kolor, i bluzach z kapturem. Wyglądali bardzo mrocznie i niebezpiecznie. Stali i rozmawiali – nie krzyczeli, nie wyglądali na pijanych – właśnie ten ich spokój był najbardziej niepokojący. Mogłam się cofnąć i zamówić taksówkę, mogłam też iść dalej i zaryzykować. Stwierdziłam, że jeśli zrobią mi krzywdę, to przynajmniej będzie to znak, że nie jestem taka bezpłciowa – wiem, że to idiotyczna myśl, ale byłam pijana i zdenerwowana, do głowy przychodziły mi same głupoty. Ktoś musi mieć w tym kraju jaja – stwierdziłam w duchu – jeśli facetom ich brak, to może kobiety powinny przejąć pałeczkę.

Przyspieszyłam. Pewnym krokiem zbliżałam się w stronę wiaduktu. Szeptali między sobą, nie mogłam dostrzec twarzy, kryły się cieniu kapturów. Minęłam ich bez słowa z wysoko uniesioną głową. Do cholery, chciałam pokazać, że jestem od nich lepsza. To próżność? Trudno, byłam zła. Nie odezwali się, byli bezszelestni. Dawno nie widziałam tak zwinnych mężczyzn, chyba tylko na sensacyjnych filmach, sportu nie trawię. Nim zdążyłam coś powiedzieć, jeden z nich zagrodził mi drogę i nagle poczułam uścisk na ramieniu. Duże, silne dłonie popchnęły mnie na ścianę, jak szmacianą lalkę. Nie jestem jakimś babochłopem, ale mam ponad metr siedemdziesiąt, nie jestem też anorektyczką, coś tam ważę, a on zrobił to tak sprawnie, że ledwo się zorientowałam, kiedy przycisnął mnie do wnęki w wiadukcie. Najdziwniejsze było to, że przez moment zrobiło mi się przyjemnie. Arek spędzał godziny na siłowni, ale nie potrafił być tak silny, a jednocześnie delikatny, tego nie da się wypracować z osobistym trenerem, z tym trzeba się urodzić. Gdyby sytuacja była inna, mogłoby to być nawet podniecające.

Poczułam zapach taniej wody kolońskiej, kiedy zmusił mnie bym opuściła głowę – nie chciał, abym widziała ich twarze. Okrążyła mnie trójka wygłodniałych wilków. Czułam mieszankę podniecenia i strachu, adrenalina płynęła przez moje żyły, nigdy nie byłam tak przerażona. Miałam w życiu wiele stresujących egzaminów, ważnych rozmów, odpowiedzialnych decyzji za sobą, ale żadna z nich nie wywołała tak atawistycznych emocji.
- Dawaj telefon i pieniądze szmato – powiedział jeden z nich, najwyższy i najmocniej zbudowany. Nie ten, co mnie przytrzymywał.
- Spierdalaj – odburknęłam. To było idiotyczne, przyznaję, ale byłam wściekła na tych gnoi, nie wiedziałam co robić. Może powinnam krzyczeć, ale zdawałam sobie sprawę, że mają na to sposoby. Byli profesjonalistami, zupełnie jak ja, nie należy lekceważyć zawodowców przy pracy.

Nie śmiali się, nie wyzywali, tylko kolejny z nich, tym razem najniższy, powtórzył rozkaz.
- Nie! Dajcie mi spokój, bo będę krzyczeć.
- Kurwo, nie kozacz – odpowiedział wysoki i wyciągnął z kieszeni scyzoryk. – Zaraz potnę ci tę śliczną buźkę – syknął groźnie.
- Posłuchaj – wreszcie odezwał się mój osobisty strażnik. – Jeśli będziesz grzeczna, oddamy ci kartę SIM, oddamy ci portfel z dokumentami i nic ci się nie stanie. Rozumiesz? Inaczej nie skończy się to dobrze. W najlepszym wypadku zniszczymy twoją drogą torebkę Diora i garsonkę od Versace. Pewnie kosztowała więcej niż masz przy sobie. Nie odpierdalaj maniany, tylko rób, co mówię. Rozumiesz?
- I cię potniemy, kurwo! – włączył się wysoki.
- Zamknij się! – skarcił go ten męski. – Rozumiesz? – powtórzył pytanie.
Kiwnęłam głową. Posłuchałam.
Kiedy wracałam do domu, miałam mętlik w głowie. Trzęsłam się z emocji. Ten chłopak nie zgadywał, on wiedział, jakiej firmy jest torebka i znał markę ubrania. O ile jakimś cudem (co i tak było raczej nieprawdopodobne) dostrzegł znaczek Diora, to skąd wiedział o Versace? Poza tym jego głos... Był młody, miał niewiele więcej niż dwadzieścia lat, ale był taki męski i władczy, aż zmiękły mi nogi – bynajmniej nie ze strachu. A może? Sama nie wiem. Ten z nożem mógł rzeczywiście spełnić swoją groźbę. Na szczęście miałam obrońcę.

Sama wyjęłam pieniądze z portfela, dwieście złotych w banknotach, monet nie chcieli. Próbowałam otworzyć telefon, aby wyjąć kartę, ale znawca mody był szybszy – nawet nie wiedziałam, że tak szybko można rozkładać i składać moją komórkę. Jego długie palce były silne i zwinne jak u pianisty. Poczułam lekki dreszcz, obserwując je ukradkiem. Co jeszcze potrafią? –przemknęła mi przez głowę głupia myśl. W takiej chwili!
Weszłam do domu oszołomiona, z sercem bijącym jak młot w kuźni. Nie miałam telefonu, straciłam kilka złotych – ale to nic, w porównaniu z tym, co mi groziło, gdyby nie ten facet. Siadłam na fotelu, próbując pozbierać myśli, opanować zdenerwowanie. Właściwie, jaki był z niego obrońca? Ukradł mi telefon i pieniądze, był po prostu inteligentniejszy od kolegów i wiedział jak mnie podejść. Mimo wszystko był fascynujący. Usiadłam na łóżku i ściągnęłam buty, nagle popłynęły mi z oczu łzy, łkałam jak mała dziewczynka, trzęsłam się, tuląc do poduszki. Zbyt dużo emocji, zbyt dużo stresu – co za popieprzona noc!

Z początku chciałam iść na policję, jakoś się zemścić, ukarać ich, ale szybko stwierdziłam, że to nie ma sensu. Zdobyli łup, znikając w mrocznych bramach Szczecina. Nigdy ich nie znajdą. Jeszcze w sobotę kupiłam nowy telefon. Byłam wściekła, że muszę wydać prawie dwa tysiące złotych, ale do nowej umowy pozostał mi jeszcze rok, a nie miałam zamiaru pokazywać się w pracy z byle czym. Telefon jest jak wizytówka, świadczy o człowieku – takie przyszły czasy. Jestem kobietą i w dodatku najmłodszym managerem w oddziale – z tych dwóch powodów mam przerąbane. Muszę być zawsze w czołówce, wciąż mnie obserwują i wciąż muszę udowadniać swoją wartość. Co z tego, że to nie w porządku? Maszeruj albo giń – takie są zasady w biznesie.

Oczywiście, jak przypuszczałam, w poniedziałek w firmie nie było mowy o kłótni z Anką – kochana dziewczyna. Arka traktowałam chłodno. Jak mógł mi się podobać taki facet? Próbował zagadywać, słał te swoje piękne uśmiechy, szczerząc wypielęgnowane przez drogiego dentystę białe zęby, a ja byłam zimna. Palant. Pewnie się zastanawiał, o co jestem zła i mogę się założyć, że nie zrozumiałby gdybym mu wyjaśniła. Kiedy sprawdzałam raport Natalii, który roił się od błędów, nagle naszła mnie pewna myśl. Co zrobiłby ten młody dresik, gdyby wtedy w klubie był na miejscu Arka, a ktoś obrażałby jego kobietę? Byłam pewna, że nie siedziałby bezczynnie, błądząc wzrokiem po ścianach. Wyobraziłam sobie, jak spokojnym tonem mówi do Anki – Zamknij pizdę, już wystarczy. Śmiałam się w duchu, ciekawe jak by wyglądała twarz Ani, gdyby usłyszała coś podobnego? Mało przeklinała, nie lubiła słuchać wulgaryzmów i nie oglądała brutalnych filmów. Lubiła spokój, opanowanie, klasę, „zamknij pizdę” nie kwalifikowało się do żadnej z kategorii. Chociaż nazwała mnie „bezbożną dziwką” – może nie znałam jej jednak tak dobrze. Myśli przerwał mi Arek, położył delikatną, wypielęgnowaną dłoń na moim ramieniu. Wszędzie wyczułabym jego słodkie Lacoste. Nie nadużywał perfum, w dbaniu o siebie był mistrzem. Wiele kobiet mogłoby się od niego uczyć.
- Jesteś o coś zła? – zapytał tym swoim niskim głosem, który czasem mnie podniecał, zwłaszcza jak byliśmy w łóżku i miałam wielką ochotę.
- A wyglądam? – odburknęłam.
- Nie wiem. Wyglądasz? Masz w torebce lusterko. Sprawdź i mi powiedz – zażartował.
Uniosłam jedną brew wysoko i zmierzyłam go wymownie.
- Mam okres.
- Miałaś tydzień temu – zdziwił się wyraźnie.
- No, mam cotygodniowy – odparłam najchłodniej jak potrafiłam.
Stał przez chwilę przyglądając się głupio. Wreszcie sarkazm doszedł chyba do jego mózgu, bo bez słowa wycofał się do własnego gabinetu.

Niestety długo nie wytrzymałam.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
TomaszObluda · dnia 17.03.2012 16:11 · Czytań: 1023 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 8
Komentarze
zajacanka dnia 18.03.2012 20:04
Nie oczekiwałam, że strzeli ją w twarz, ale liczyłam na jakąkolwiek reakcję(,) z jego strony – przecinek do usunięcia.

Niestety, głupia(,) wyobrażałam sobie, że skoro mnie bzyka, skoro mu obciągam, raz nawet z połykiem, ma wobec mnie jakieś zobowiązania.- brak przecinka

Kiedy Anka zaczęła przesadzać, wyzywając mnie(,) od przebrzydłych ateistek(,) i bezbożnych dziwek (skąd u niej takie określenia?), Arek siedział i milczał. - dwa do usunięcia.

On powinien wiedzieć, ja ma się zachować facet w takiej sytuacji. - ...jak ma się..- literówka.

Arek zaś(,) udawał, że nic nie słyszy, - przecinek do usunięcia

Pośród tego wszystkiego, ja, samotna kobieta przed trzydziestką, stukająca obcasami po bruku. Nie byłam ubrana wyzywająco, jak te wszystkie młode dziweczki, które latają z cyckami na wierzchu i odsłoniętym tyłkiem -wszystkiego, wszystkie – za blisko. I przed Ja odpuściłabym sobie przecinek.

Poczułam zapach taniej wody kolońskiej,
kiedy zmusił mnie bym opuściła głowę – nie chciał, abym widziała ich twarze.
- jakiś enter się wkradł.

Czułam mieszankę podniecenia i strachu, adrenalina płynęła przez moje żyły, nigdy nie byłam tak przerażona. - no, cóż, tego przrażenia tu nie widać.

Nie śmieli się, - napisałabym “nie śmiali się” - ale to do rozstrzygnięcia przez lingwistów.

W najlepszym wypadku zniszczymy twoją drogą torebkę Diora i garsonkę od Versace. - żury, menele, biednie studenciaki czy kimkolwiek byli, znali się na markowych ciuchach?

Próbowałam otworzyć telefon, aby wyjąć kartę, ale znawca mody był szybszy – nawet nie wiedziałam, że tak szybko można rozkładać i składać moją komórkę. Jego długie palce były silne i zwinne jak u pianisty. Poczułam lekki dreszcz, obserwując je ukradkiem. Co jeszcze potrafią? - a to dobre, nawet bardzo!

Telefon jest jak wizytówka, świadczy o człowieku – takie przyszły czasy - a to gorzkie, bardzo.

No, mam cotygodniowy – odparłam najchłodniej jak potrafiłam. - tu chyba przesadziłeś, wcielając się w kobietę:)

Ok, ogólnie trochę emocji. Nie jest źle napisane, choć bohaterka... taka sobie korporacyjna dziwka. Zobaczymy jak się rozwinie (zarówno ona, jak I opowiadanie)

Czekam
a
TomaszObluda dnia 19.03.2012 10:02
Rozwinie się nieco :)
Dziękuję za uwagi biorę się za poprawianie.
Część druga w poczekalni.
TomaszObluda dnia 19.03.2012 10:18
Cytat:
żury, menele, biednie studenciaki czy kimkolwiek byli, znali się na markowych ciuchach?
fakt, ciekawe.

Cytat:
Telefon jest jak wizytówka, świadczy o człowieku – takie przyszły czasy - a to gorzkie, bardzo.
No, niestety, ale wierz mi, znam ludzi, którzy tak myślą.

Cytat:
No, mam cotygodniowy – odparłam najchłodniej jak potrafiłam. - tu chyba przesadziłeś, wcielając się w kobietę
To ogólnie dla mnie wyzwanie było. Pozwolę sobie to jednak zostawić. Cóż, jestem kobietą, jaką jestem :lol: Dzięki jeszcze raz.
Zmiany zastosowałem.
Wasinka dnia 21.03.2012 09:50
Z jednej strony dziewczę obiągające z myślą o korzyściach, w markowych ciuchach i "kasa" wypisanym na czole (smutny wytwór naszych czasów), z drugiej - katolicka dewotka (wytówr nie tylko naszych czasów) - że też czegoś subtelniejszego pomiędzy brakło... Ale to jeno taka refleksja na temat wartości świata tego...

Chciałabym polubić bohaterkę, polubię? ;)
Bardzo swobodnie poobracałeś się po rzeczywistości Agaty, wciągasz w zdarzenia, zaciekawiasz.
Bedę zatem czekać na ciag dalszy dresowej przygody z markową torebką.
Podrawiam pierwszym dniem wiosny.
TomaszObluda dnia 21.03.2012 10:04
Pewnie, że Polubisz :) Agaty nie da się nie lubić. Jest może trochę zgorzkniała i znudzona życiem, ale to dobra dziewczyna, która stara się jakoś ogarnąć w rzeczywistości.
Dzięki za koment :)
Wasinka dnia 21.03.2012 10:14
No właśnie taką miałam nadzieję :)
Elatha dnia 03.04.2012 14:56
Podoba mi się Twój tekst. Jest ostry, ale nie w odpychający sposób. Główna bohaterka niby nie powinna wzbudzać sympatii, a jednak ją polubiłam ;). Taka bad girl lubiąca bad boysów :D. Ciekawe co z tego wszystkiego wyniknie.
pozdrawiam :).
Ako dnia 30.05.2012 23:40
Jak zaczelam czytac, nie moglam juz przestac, nie chodzi mi nawet o sama fabule, ale o swobode z jaka sie poruszasz. Fakt, tekst ostry, ale nie przesadzony, budzi sie ciekawosc- co dalej?
Chcialabym miec taka swobode wypowiedzi :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:40
Najnowszy:pica-pioa