W Marzydłowie cz. I - ginger
Proza » Inne » W Marzydłowie cz. I
A A A
Leżałam spokojnie na kanapie, przysypiałam nawet troszkę, kiedy Luiza wpadła do mieszkania niczym huragan. Rzuciła na stół rozerwaną kopertę i list, klucze i torebkę rzucić chciała na fotel, ale nie trafiła. Wszystko rozsypało się po podłodze, ale nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Następnie wyjęła z szafy największą walizkę i z furią zaczęła pakować nasze rzeczy. Kiedy zauważyła, że ledwo oko otworzyłam, zaczęła narzekać. Bardziej do siebie niż do mnie.
- Matylda chyba zwariowała. A ja razem z nią. Napisała mi, że ciotka Stefania zmarła dzisiaj. Nie wiem, jakim cudem ten list doszedł tak szybko. Nie jest polecony, ani nic, ale nieważne. Ciotka nie żyje, pogrzeb w sobotę, a ja mam przyjechać jak najszybciej, I zamiast zadzwonić i powiedzieć, że nic z tego, bo mam pracę i mnóstwo zajęć, to wzięłam urlop i się pakuję! Dlaczego ja to robię...?
Popatrzyła na mnie bezradnie, a ja nie mogłam jej pomóc. Jeszcze nie teraz. Powoli się przeciągnęłam, ziewnęłam i zaczęłam przynosić rzeczy, które zabrać ze sobą powinna, a o których najpewniej by zapomniała. Cały czas coś tam mruczała o Matyldzie, pogrzebie i tym, że jej się nie chce. I dopiero kiedy zamykała walizkę, siedząc na niej okrakiem, dotarło do niej, z jakiego powodu cała ta wycieczka jest konieczna.
- Luba, ona nie żyje... Tak się wściekłam na Matyldę, że... Och, jestem taka okropna!
Podeszłam do niej, przytuliłam się, a ona chlipała mi prosto w ucho.

***

Jechałyśmy powoli polną drogą. Oznacza to, że nie było asfaltu, a dookoła były pola. I drzewa gdzieś na horyzoncie. Luiza nas zgubiła, ale pod tym względem była jak typowy mężczyzna - za nic by się do tego nie przyznała. Irytowała mnie, ale siedziałam cicho, bo to i tak nie był jej najlepszy dzień.
Wreszcie dojechałyśmy do jakiejś szosy. Luiza się przemogła i sięgnęła po mapę, więc w ciągu godziny byłyśmy na miejscu. Obie zachowywałyśmy się, jakbyśmy pierwszy raz w życiu tu były, choć tylko w moim przypadku było to prawdą. Dom był całkiem spory, piętrowy, z werandą porośniętą jakimiś gustownymi pnączami. Stał na wzniesieniu, więc widoki były cudowne: pobliskie miasteczko, ogród i sad Matyldy oraz park ciągnący się w nieskończoność.
Stałyśmy tak wpatrzone w słońce odbijające się w szybach, kiedy nagle drzwi się otworzyły z impetem i stanęła w nich Stefania we własnej osobie.
Luiza popatrzyła na mnie z mieszaniną strachu i zdziwienia, a ja, nawet gdybym mogła jej odpowiedzieć, nie zdążyłam. Z twarzy staruszki zniknął szeroki, powitalny uśmiech, zmieniając się w wyraz lekkiego zakłopotania. Cofnęła się szybciej nawet, niż się pojawiła, a po chwili na jej miejscu ujrzałyśmy Matyldę, z podobnym wyrazem twarzy. Luiza patrzyła na mnie nic nie rozumiejąc, ale ja mogłam się odwzajemnić tylko tym samym.
- Nareszcie przyjechałyście! Niepotrzebnie jeździłyście po tych wertepach, trzeba było cały czas prosto. Chodźcie szybko do środka, zaraz zrobi się ciemno. Zaparzyłam już herbatę, przygotowałam pokój. Dostaniecie szkarłatną sypialnię, na pewno się wam spodoba.
- Ale ja przed chwilą widziałam w drzwiach ciocię Stefanię, mogłabym...
- Luizo, nie przysięgaj. Nie mogłaś widzieć zmarłej ciotki. Wiem, że chciałabyś ją zobaczyć, ale jej już z nami nie ma. Daj spokój, bierz walizkę i idziemy do środka.
Kolacja przebiegała mniej więcej w tym stylu, co rozmowa przed domem: Matylda nie dopuszczała Luizy do słowa, lub niemalże wyjmowała z jej ust niedopowiedziane myśli. Jedno muszę przyznać - jedzenie było pyszne, w domu takiego nie dostawałam. Bo i skąd moja biedna pani miałaby wiedzieć, czym mnie karmić...? Gdybym miała się żywic tylko tym, co znajdowałam w misce, już dawno umarłabym z głodu. Ale przecież na wszystko są sposoby.
Pokój, do którego weszłyśmy tuż za Matyldą, faktycznie zasługiwał na miano szkarłatnego. Ściany, kapa na wielkim łóżku i dywan były w tym właśnie kolorze, dębowe meble idealnie wkomponowały się w klimat sypialni. Drzwi na taras były uchylone, więc wyszłam popatrzeć na zachód słońca.
Na balustradzie siedział idealnie biały kot z zielonymi ślepiami, który wpatrywał się we mnie intensywnie. Dobrze wiedziałam, co widzi, ale postanowiłam nie ułatwiać mu sprawy. Brox zazwyczaj był złośliwy, więc cieszyłam się, że mnie nie poznaje. Starałam się usiąść z jak największą gracją, nie patrząc na niego. Lekko się zjeżył i wymruczał przez zaciśnięte kocie zęby:
- Co tu robisz?
Głęboko westchnęłam, żeby zwrócić jego uwagę na absurdalność pytania, po czym łaskawie odparłam:
- Pomagam Luizie. Sama nie da sobie rady, a Matylda może ją tym wszystkim wystraszyć. Ty, zdaje się, miałeś mieć na oku sprawy w Marzydłowie, a pierwsze co zobaczyłam po przyjeździe, to Stefania stojąca w drzwiach.
Wąsiki nerwowo mu zadrgały, kiedy zdał sobie sprawę, z kim rozmawia:
- Luba... Powinienem był się domyśleć. Nie masz prawa mnie pouczać. Poza tym jakim cudem...
- Właśnie. Cudem. A cuda powinny być pod kontrolą. Twoją - starałam się mówić z jak największym wyrzutem. - Więc lepiej już nie marudź, tylko idź coś z nią zrobić, dobrze?
Prychnął na mnie idiotycznie, jak to koty mają w zwyczaju, po czym zgrabnie zeskoczył na daszek werandy i na ziemię. Z uniesionym ogonem powędrował gdzieś w krzaki, a że zrobiło się już zupełnie ciemno, wróciłam do pokoju. Luiza, wykąpana, siedziała na łóżku i rozczesywała włosy. Ułożyłam się na kołdrze w drobne, kolorowe kwiatki. Czułam, że następny dzień będzie nieznośnie długi, i, jak zwykle, przeczucia mnie nie myliły.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
ginger · dnia 09.07.2008 23:18 · Czytań: 782 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 6
Komentarze
DamianMorfeusz dnia 09.07.2008 23:59
Wypowiem się szerzej po dodaniu dalszej części, chyba, że mnie natchnie ;) Kim jest ta Luba? Kot? Pies? Inne zwierzę? Je z miski i ma panią, gada z kotem - coś w tym jest.
Tomi dnia 11.07.2008 13:17

"Jechałyśmy powoli polną drogą. Oznacza to, że nie było asfaltu, a dookoła były pola." - brzmi jak pouczanie mało domyślnego czytelnika co to jest polna droga

Co do treści to zauważam rozbudowane opisy. Na pewno dodają uroku. Pomysł ciekawy, zapowiada się interesująco ;)
kate-rama dnia 11.07.2008 16:49 Ocena: Bardzo dobre
Nie mam zbyt wielkiej wprawy w pisaniu komentarzy i opiniowaniu, niemniej... podobało mi się. Tekst sympatyczny, lekko się czyta, nie miałabym żadnych obaw przed lekturą Twojej książki/zbiorku opowiadań nawet tuż przed snem :) Intryguje mnie kot, który ma pod kontrolą cuda (osobiste zboczenie) i psia (tak zgaduję) narratorka. Daję bdb i będę czekać na kolejne części.

pozdrawiam kasia

ps. jeśli się nie pomyliłam i narratorką jest przedstawicielka psiego gatunku, wyszła nieco... kocio. Chyba że jest spanielem czy coś. Zachowuje się bardzo spokojnie, wręcz nobliwie, brak jej typowego dla psów szaleństwa. Ale może się mylę.
ginger dnia 11.07.2008 18:19
Bardzo to motywujące do pisania dalszych części :)
Dziękuję za wsparcie ;)
bury_wilk dnia 12.07.2008 23:44
"Jechałyśmy powoli polną drogą. Oznacza to, że nie było asfaltu, a dookoła były pola" - a, tu mnie Gwiazda zaranna zaskoczyła, obstawiałem, że była tam czteropasmowa autostrada przechodząca przez galerie handlową...
"Luiza nas zgubiła, ale pod tym względem była jak typowy mężczyzna - za nic by się do tego nie przyznała" - :D Ginger, słodkie dziewczę...
"Luiza się przemogła i sięgnęła po mapę, więc w ciągu godziny byłyśmy na miejscu" - może "dzięki czemu" zamiast "więc"?
"Bo i skąd moja biedna pani miałaby wiedzieć, czym mnie karmić...?" - a to się pojawiło tak nagle... pomysł ciekawy, już teraz można to powiedzieć, ale subtelniej różo nad różami, subtelniej, wszak to rodzaju żeńskiego przymiot i cnota... korzystaj z tego... miało pewnie być zaskakująco, ale przez brak subtelnego przejścia, zamiast niespodzianki wyszedł zgrzyt. A, no i w świetle tego, kim okazuje się narrator, stwierdzenie "przyjechałyście" trąci oszustwem, bo raczej kobiecina powiedziałaby w liczbie pojedynczej...
Jeszcze mało logicznie wypada zbicie takich faktów, że pl niby jest w tym miejscu pierwszy raz, ale wszystkich zna i co więcej, ma z nimi jakieś układy. No dobra, mogli się spotkać gdzie indziej...


I tak, miało być wczoraj, ale nie dałem rady.
Fabularnie, to się nie wypowiem, bo po takim fragmencie, to nie ma o czym. Poczekamy, zobaczymy. Styl ok, piszesz fajnie i wciągasz w swoją historię. Jakoś wydaje mi się, że w poprzednich miałaś więcej polotu, ale może to tylko wrażenie. Jest ok, ale z bardziej rozbudowaną oceną się wstrzymam, aż zobaczę coś więcej.
ginger dnia 13.07.2008 14:39
To będzie jeszcze jakaś bardziej rozbudowana...?
A tak serio, to w tej historii się dopiero rozkręcam, więc być może dalej będzie lepiej ;)
Poza tym "przyjechałyście" nie trąci oszustwem, a dlaczego, zobaczysz dalej :p O układach i zagmatwanych koligacjach będzie więcej, a, no i oczywiście, że jestem słodka ;)
Dziękuję.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty