Dylemat Iwana Pawłowicza 3/5 - TomaszObluda
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Dylemat Iwana Pawłowicza 3/5
A A A
Iwan znów usiadł obok Knolla, by napić się z nieźle już wstawionym generałem. Gdy kroił zimną już golonkę, zza jego pleców wyskoczył Bordes z młodym NKWDzistą, tym z którym wcześniej Iwan dyskutował.
- Słyszeliśmy nowiny, towarzyszu poruczniku! – zawołał wesoło pułkownik. – Już znana jest płeć dziecka? Porucznika Wilforda już znacie prawda? – Wskazał na blondyna.
Iwan kiwnął głową, nie przerywając jedzenia.
- Sofie szybko roznosi plotki – odparł gdy przełknął kawałek golonki.
- Dziwicie się, towarzyszu? Biesiada sprzyja rozmowom – zachichotał Bordes.
Iwan go nie poznawał. Taki zimny i opanowany oficer, nagle stał się gadatliwym wesołkiem. Musiał wciąż żyć w ogromnym napięciu, skoro aż tak bardzo rozluźniał się w tym momencie.
- Nie przejęliście się zbytnio, poruczniku – stwierdził Wilford. – Zważywszy na waszą pracę, wydaje się to dość dziwne.
- Dokładnie. Zdaje się. Moja narzeczona jest w ciąży, a to oznacza, że ktoś jest temu winny. Prawda? To przestępstwo, poważne przestępstwo.
Bordes kiwnął głową.
- Trzeba więc znaleźć winnego – kontynuował Iwan. – Moja narzeczona nie jest idiotką, bierze pigułki, które przepisał jej ginekolog, a więc... – zawiesił głos.
- Winny jest lekarz – dokończył pułkownik.
- Albo producent leku – dodał Wilford.
Iwan uśmiechnął się szeroko, widząc, że oficerowie zrozumieli co miał na myśli.
- Towarzysze myślicie, że nasze fabryki źle działają, że taki błąd miał prawo się zdarzyć? – zapytał.
Bordes i Wilford spojrzeli na siebie.
- Oczywiście, że nie – kontynuował Bierezowski. – A jeśli nie było przypadku, musiało być celowe działanie. Może nawet spisek!
- Spisek chrześcijan? – zapytał Wilford. Ale wypowiedział te słowa tak cicho, jakby mówił do siebie.
- Wątpię – odparł Iwan. – Ale nic nie jest wykluczone.
Bordes klasnął w dłonie.
- A więc, towarzyszu poruczniku, potraficie przekuć tragedię w sukces.
- Żadną tragedię, w Leningradzie mamy jedne z najlepszych klinik aborcyjnych, szybko się zajmiemy tym problemem – uśmiechnął się i wypił kieliszek wódki, wcześniej stukając się z towarzyszami.

Biesiadnicy stawali się coraz bardziej swobodni. Kobiety rozebrały się do bielizny, niektóre miały odsłonięte piersi. Iwanowi zaczęła ciążyć głowa. Francuska reprezentacja trzymała poziom. Generał Knoll wymiotował pod stołem, Wilford gdzieś zniknął, ale Bordes pił z Iwanem równo. Młody oficer patrzył coraz tępiej w oczy pułkownika. Iwan uśmiechnął się widząc, że Francuz jest półprzytomny i nagle stracił świadomość.

Otworzył oczy i w tej samej chwili poczuł jak ktoś miażdży mu głowę. Intensywne światło wdarło się do jego źrenic, więc musiał znów zamknąć powieki. Po ciele spływał zimny pot, a do uszu wdzierał się potężny huk i szum. Przez moment zdawało mu się, że znajduję się w jakiejś fabryce.
- Już wam lepiej, towarzyszu poruczniku? – Z odrętwienia wyrwało go pytanie.
- Gdzie jestem? – wydusił z siebie.
- Jesteście w pociągu do Madrytu. Kilku towarzyszy oficerów wsadziło was do tego przedziału. Współczuję wam poruczniku – powiedział mężczyzna, a w jego głosie brzmiała szczera litość.

Iwan z wysiłkiem znów otworzył oczy i rozejrzał się po przedziale. Jechał drugą klasą, na taki wagon miał wykupiony bilet, zresztą w socjalistycznym imperium, niewiele pociągów posiadało przedziały pierwszej klasy. Podniósł głowę, na metalowych półkach znajdowały się jego walizki. Uspokoił się nieco.
- Dlaczego jest nas tylko dwóch w przedziale – zapytał współpasażera.
Dopiero teraz zwrócił na niego uwagę. Mężczyzna miał koło pięćdziesięciu lat, ubrany był w beżowy garnitur, z łatami na łokciach. Włosy miał krótko przystrzyżone, pewnie po to, aby zminimalizować wrażenie pokaźnej łysiny. Wyglądał jak typowy sowiecki urzędnik.
- W Paryżu większość wysiadła. Pewnie dlatego towarzysze umieścili was w tym przedziale. Prawdę mówiąc, gdy podróżuję prawie pustym wagonem też czuję się nieswojo. Tak rzadko się to zdarza – ostatnie słowa wypowiedział tak cicho, jakby mówił do siebie.
- Macie coś do picia? – zapytał Iwan.
- Tak, ale spójrzcie towarzyszu do góry. Przyjaciele podrzucili wam w Paryżu pełną torbę różnych produktów. Woda też się tam pewnie znajdzie, a może i jakieś lepsze lekarstwo, na waszą chorobę – puścił oko do Iwana.
- Nie trzeba lepszych lekarstw, mam coś specjalnego – Iwan wstał, wciąż czując ból, a teraz dodatkowo zawroty głowy, i wygrzebał ze szmacianej torby butelkę z kwasem chlebowym. Zauważył, że Francuzi, całkiem nieźle go zaopatrzyli. Jedzenia nie brakowało, ale nie miał na nic ochoty. Padł na siedzenie, oddychając ciężko i spojrzał z grymasem, na urzędnika, który właśnie rozpoczął obierać jajko na twardo. „Że też zachciało mu się jeść, kiedy mnie tak męczy kac” – pomyślał. W kieszeni płaszcza znalazł plastikowe opakowanie z sześcioma białymi tabletkami. Nie wyglądały jakoś szczególnie, zwykła masa tabletkowa. Iwan włożył pigułkę do ust, połknął i popił kwasem chlebowym.

Przez kilkadziesiąt sekund bezmyślnie przyglądał się współpasażerowi, aż nagle poczuł jak zimny pot oblewa całe jego ciało. Światło słoneczne rozbłysnęło z niesamowitą intensywnością i łzy popłynęły mu z oczu. W głowie zaczął dostrzegać obrazy – wspomnienia z NKWDowskiej biesiady. Nie przypominał sobie wszystkiego, ale zdarzenia poczęły układać się w logiczną całość. Wilford z młodymi NKWDzistami, wyciągnęli go z pod zimnego prysznica i pomogli się ubrać. Wsadzili go do pociągu.
Pamiętał jak wcześniej pił z Bordesem, który nagle osunął się na podłogę i zaczął wymiotować. Wtedy półprzytomny Iwan, chwiejnym krokiem ruszył na poszukiwanie – właściwie nie pamiętał kogo. Widział ludzi leżących na stołach, uprawiających seks, jedzących i pijących w alkoholowym amoku, ale najczęściej śpiących.
Kolejna scena – stara się zmusić do wymiotów. Widział siebie, jakby z perspektywy osoby trzeciej. A może to było odbicie w lustrze.
I nagle w umyśle mignęła mu ostra jak brzytwa myśl. Przypomniał sobie rozmowę z Weroniką. Otworzył szeroko oczy i spojrzał na współpasażera, pijącego herbatę z nakrętki termosu.
- Wszystko dobrze, towarzyszu oficerze? – zapytał mężczyzna. – Wyglądacie bardzo rześko. Widzę, że wasz specyfik działa piorunująco. To na pewno bezpieczne? – zapytał.
- Oczywiście! Przypomniałem sobie tylko coś ważnego.
- Tak? – zaciekawił się urzędnik. – Może zdradzicie jakąś pikantną historię z oficerskiej biesiady?
- To było przyjęcie oficerów NKWD, nie było nic pikantnego, poza tatarem – Iwan zmierzył mężczyznę chłodnym spojrzeniem.
Urzędnik chyba zrozumiał przesłanie, bo umilkł i wrócił do posiłku.

„Weronika powiedziała, że się cieszy” – zastanawiał się Iwan. To tak bardzo go zdziwiło i wyrwało z zadumy. Czyżby źle zrozumiał? Był pijany, nie pamiętał wszystkiego dokładnie. Poza tym, taka informacja jest w stanie zmieszać myśli. Nie wiedziała co mówi. „Ciąża zmienia kobiety” – uspokajał się. Weronika nie była dziewczyną, która mogłaby namieszać w jego, życiu, mogłaby zaszkodzić jego karierze. Jeszcze tylko kilkanaście dni i znów będzie w Leningradzie, wtedy zajmie się wszystkim. Był zbyt sprawnym funkcjonariuszem, aby takie nieprzewidziane trudności mogły stanąć mu na drodze.


Gdy Żukow102, pociąg poruszający się trasą, Hitlerburg – Leningrad, najnowocześniejszy cywilny pojazd szynowy w Imperium Sowieckim, z gwizdem i piskiem hamulców zatrzymywał się na Głównym Leningradzkim, nawet najstarsi pracownicy dworca spoglądali z zachwytem. Potężna parowa lokomotywa wtoczyła się na najpiękniejszy peron w Republice Rosyjskiej.

Iwan wysiadł i rozglądał się dookoła. Pociąg spóźnił się tylko godzinę, więc spodziewał się, że Fiodor nie zrezygnował z odebrania go z dworca. I rzeczywiście, po chwili dostrzegł wysokiego blondyna, o nienagannej sylwetce, czekającego przy dworcowym bufecie. W dłoni trzymał plastikowe pudełko i zajadał się smażonymi pierożkami.
- Witaj przyjacielu – młody oficer kompanii reprezentacyjnej NKWD, uścisnął dłoń Iwanowi.
- Cieszę, się, że chociaż ty przyszedłeś mnie przywitać – odpowiedział Fiodorowi.
Koledzy ruszyli w stronę wyjścia. Obcasy wysokich oficerek Fiodora, rytmicznie stukały o piękną podłogę dworca. Pokryta była mozaiką, przedstawiającą wydarzenia z początków Wielkiej Rewolucji oraz sceny z działalności towarzyszów Lenina, Stalina i Berii. Przyjaciele nie zwracali jednak na nie uwagi, chodzili po tych obrazach setki razy, zdążyły spowszednieć. Jednak na nowo przybyłych gościach, gmach musiał robić piorunujące wrażenie. Po dojściu do władzy sekretarza Stalina zburzony i odbudowany przez towarzysza Alberta Speera, onieśmielał każdego gościa stolicy Republiki Rosyjskiej. Tylko dworzec moskiewski mógł się równać z leningradzkim odpowiednikiem. Porażał nowoczesnością i ogromem, lecz brakowało mu lekkości leningradzkiego konkurenta. Olbrzymie stalowe kolumny, wyglądały topornie i niezgrabnie, w porównaniu z lekkimi marmurowymi słupami zaprojektowanymi przez pierwszego radzieckiego architekta. Poza tym w stolicy imperium, dominująca stal, para i nadmiar nowoczesnych urządzeń, sprawiały, że tamtejszy dworzec wydawał się nieludzką budowlą. W dawnym mieście znienawidzonych carów, wszystko było w odpowiednich proporcjach. Budynek autorstwa Speera, z dziesiątkami rzeźb, kolumn, mozaik, naszpikowany jednocześnie wieloma straganami oraz jadłodajniami, mimo potęgi, którą onieśmielał, zdawał się przyjazny odwiedzającym go podróżnym.

- Weronika nie czuję się najlepiej – Fiodor przerwał milczenie.
- Nic dziwnego, taka wiadomość musiała ją zdruzgotać – rzucił lekko Iwan.
Fiodor spojrzał na niego uważnie.
- A ciebie to nie obeszło?
- Oczywiście, że mnie to dotknęło, ale nie miałem czasu się przejmować takimi sprawami. Byłem przecież w delegacji. Pewnie już całe NKWD, o tym mówi – zapytał.
- Nie całe – zaprzeczył Iwan. – Właściwie, chyba niewielu o tym wie. Ja załatwiłem Weronice połączenie radiowe, kiedy się dowiedziała. Nie rozpowiadaliśmy o tym.
Iwan uśmiechnął się lekko.
- Nie ma się czego bać, Fiedia, to żadna tajemnica. Zajmę się wszystkim.
- Porozmawiaj najpierw z Weroniką – wtrącił Fiodor.
Iwan spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Wybacz, ale to nie jest twoja sprawa. Prawda?
- W porządku, rozmawiałem z nią dużo o tym i chciałbym …
- Posłuchaj! – Przerwał mu Iwan. – Wiem, co was łączyło, znamy się nie od dziś. Było minęło. Teraz Weronika jest ze mną. Pobierzemy się, a ty będziesz moim świadkiem. I na tym zakończmy. Nie wtrącaj się w nasze sprawy, jeśli cię o to nie prosimy. Jeśli ja, cię o to nie poproszę.
- Zrozumiałem – chłodno odparł Fiodor.
Resztę drogi do zielonej wołgi Fiedii, minęli w milczeniu.

Gdy Iwan rozpakował rzeczy, padł niemal bezwładnie na łóżku. Wiedział, że powinien zadzwonić do Weroniki, ale nie miał siły, aby wygramolić się ze swojej kawalerki, wejść do windy i zjechać na dół do gospodarza budynku. Zresztą nie miał gwarancji, że zastanie tam leniwego Ławritina. A jeśli nawet udałoby się spotkać ciecia i dodzwonić do domu Weroniki, jaką miał gwarancję, że ona akurat będzie u siebie? Była taka godzina, że mogła znajdować się wszędzie. Jednak nie zastanawiał się długo, po chwili spał jak zabity.

Obudziło głośne stukanie do drzwi. Zwlekł się z łóżka i spojrzał przez judasza. Za drzwiami stał niski, chudy chłopiec, pokazujący w uśmiechu rząd krzywych zębów. Wyglądał na dziesięciolatka, ale w rzeczywistości miał prawie czternaście lat, Iwan go znał. Obudził go Pietia, syn Ławritina.
- Telefon do towarzysza – sepleniąc wydukał chłopiec, gdy oficer otworzył mu drzwi.
Kiwnął tylko głową i założył kapcie. Był w samej pidżamie, ale uznał, że nie ma sensu się przebierać, telefon czekał. Instalacja parowa, działała na wystarczająco wysokich obrotach, aby dość mocno rozgrzać budynek, nie musiał obawiać się, że zmarznie . Iwan spojrzał na zegarek na szafce nocnej, dochodziła dwudziesta druga.

Gdy zasunęli stalową kratę w windzie, kabina ruszyła z chrzęstem i świstem. Iwan zawsze czuł się nieswojo, korzystając z tego urządzenia. Jednak liczył, że już niedługo wyprowadzi się z tej okropnej dzielnicy. Nie powinien narzekać, kawalerka nie była najmniejsza, miał własną łazienkę z gorącą wodą przez całą dobę, radioodbiornik, windę (jaka by nie była) oraz telefon. Nie każdy obywatel imperium mógł liczyć na takie luksusy, zwłaszcza jeśli był samotnym mężczyzną. Jednak jako oficer NKWD, miał pewne możliwości. Mimo tego było mu mało.
Teraz jednak wszystko miało się polepszyć. Po ślubie z Weroniką, dostaną prawo do większego mieszkania, zwłaszcza, że jej ojciec, był zasłużonym dla partii wytwórcą masła. Iwan, rokujący funkcjonariusz NKWD, Weronika, studentka chemii przemysłowej, na Uniwersytecie Leningradzkim, córka wpływowego dyrektora – musieli osiągnąć życiowy sukces.

Winda zahamowała z piskiem i zgrzytem. Chłopiec rozsunął drzwi i wyszli na korytarz. Słabe żarówki mrugały, dając nikłe światło w pełnym wilgoci przejściu. „Może to i lepiej” – stwierdził kiedyś Iwan. – „Przynajmniej nie widać, jak bardzo ten dom jest zaniedbany”.
Ławrentin chudy, siwiejący już mężczyzna, o przenikliwym spojrzeniu, siedział rozparty w swojej niewielkiej kanciapie.
- Towarzyszu poruczniku, telefon do pana – wysilił się na maksymalnie służalczy ton.
Jednak Iwan nie musiał analizować zachowania ciecia, aby wiedzieć, że ta uprzejmość jest wymuszona. Ławrentin nie lubił Iwana, podobnie jak nie lubił żadnego z lokatorów, „swojego” domu. Jednak w przypadku oficera NKWD musiał się starać na odrobinę grzeczności. Może cieć nie łamał przepisów demograficznych, ale nawet najporządniejszy obywatel w imperium sowieckim, musiał się liczyć z funkcjonariuszami ze służb specjalnych.

- Możecie wyjść, towarzyszu, wolałbym porozmawiać na osobności, bardzo was proszę – zaakcentował ostatnie słowa.
- Oczywiście, towarzyszu oficerze, oczywiście. Sprawy służbowe, my maluczcy nie powinniśmy znać tajemnic państwowych – zgodził się z widocznym sarkazmem.
Iwan nim podniósł słuchawkę, wiedział, że telefon jest prywatny. Ławrentin pozwolił sobie na zbyt otwartą kpinę.
- Porucznik Iwan Bierezowski – zameldował się do słuchawki, gdy tylko cieć zamknął drzwi za sobą.
- Kochanie, tu Weronika – usłyszał odpowiedź. – Mam nadzieje, że odbyłeś podróż bezpiecznie? – zapytała nienaturalnym tonem.
Udawała, że jest spokojna była kiepską aktorką. Nawet dziecko nie dałoby się nabrać, nawet Ławrentin.
- Wszystko dobrze? Byłem trochę zmęczony. Fiedia odebrał mnie z dworca.
- Tak? O to świetnie! – udała zdziwienie.
- Kiedy możemy się spotkać? – zapytał.
- Jak najszybciej. Może nawet dzisiaj? – zawiesiła głos.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł. Zanim się zbiorę i dojadę do ciebie będzie północ. Umówmy się jutro na jedenastą?
Przez chwilę milczała.
- Dobrze, niech będzie, chociaż wolałabym wcześniej. W Parku Czerwonym? Musimy porozmawiać o tej sprawie.
Iwan, poczuł zimny pot na plecach. Czy ona oszalała?!
- Tak, o twojej ciąży. Zajmiemy się tym szybko – odparł wesoło i luźno. Ale tym razem on grał.
- Tak, tak – odparła nerwowo. – Jutro, jedenasta, Park Czerwony.
Rozłączyła się.
- Zbledliście towarzyszu, coś się stało? – zapytał Ławrentin, gdy się mijali.
- Gorąco u was, towarzyszu gospodarzu – odpowiedział Iwan. – Dobrej nocy.

Do windy wsiadł sam i dopiero wtedy głęboko odetchnął. Co Weronika robiła, oszalała? Po co ta cholerna konspiracja. Był pewien w tym momencie, że przynajmniej jedna ze służby analizuję tę rozmowę. NKWD i Milicja podsłuchiwała większość rozmów telefonicznych, służby kontrwywiadu zapewne podsłuchiwały wszystko. Z tego powodu, nie każdy mógł mieć prywatny aparat telefoniczny, moce przerobowe agentów były ograniczone. Wiele osób z całą pewnością wiedziało już o ciąży Weroniki, a ona chciała się spotkać, w „tej sprawie”, przecież to brzmiało jakby coś ukrywała. A jak mawiali ludzie, których znał z wydziału kryminalnego: Od podejrzenia, do oskarżenia, jest krótka droga.
Musiał ten problem rozwiązać jak najszybciej. Nim zasnął, postanowił, że do kliniki aborcyjnej udadzą się jeszcze w tym tygodniu. Wtedy spokojnie będzie mógł się zająć śledztwem w tej sprawie, nikt nie będzie mógł zarzucić, że jest w jakiś sposób winny.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
TomaszObluda · dnia 29.04.2012 09:07 · Czytań: 760 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Komentarze
Elatha dnia 30.04.2012 09:52
Iwan chyba na wszystko znajdzie odpowiedź. Interesująco sobie tłumaczy ciążę narzeczonej ;). Końcówka trzyma w napięciu i ona najbardziej utkwiła mi w pamięci. Ale podoba mi się cały tekst. Z niecierpliwością czekam na kolejny :).
Pozdrawiam :).
Wasinka dnia 30.04.2012 12:07
Przyznam, że nie mogę się doczekać spotkania Iwana z Weroniką...
A owa scena z dysputą - kto winien zapłodnienia - wręcz komiczna. Nieźle odzwierciedla pewne sprawy.

Masz błądki, choćby na początku:
Iwan znów przysiadł się do Knolla, by napić się z nieźle już wstawionym generałem. Gdy kroił zimną już golonkę, z za jego pleców wyskoczył Bordes - "się" wpada na siebie, z za jego pleców - zza
Iwan kiwną głową - kiwnął
zdąrzyły spowszednieć - zdążyły

Ogonki Cię czasem nie słuchają, masz tam, gdzie lepiej, by nie było, i odwrotnie. Gdzieś jest też z nad (winno być znad) i wstanie (w stanie).

Pozdrawiam z ostatnim dniem kwietnia.
TomaszObluda dnia 08.05.2012 20:14
Jutro dodam przedostatnią część. Postaram się ją bardziej dopracować. Dziękuję, za komentarze :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty