Każdy talent może stać się przekleństwem,
a każda ułomność błogosławieństwem.
Paweł ma osiem lat.
Stoi na scenie w przebraniu pastuszka, z góralską czapką na głowie i kamizelką z owczej skóry, która jest nieco przyciasna. W drżącej dłoni trzyma kij, pomalowany na biało i przysłuchuje się temu, co mówią inni.
Tuż przed nim, w niebieskiej sukience siedzi Maria, a właściwie Zosia, która, jego zdaniem, do roli Matki Bożej zupełnie nie pasuje. Bywa niegrzeczna i bardzo pyskata, chociaż wygląda jak aniołek.
Dziewczynka otwiera usteczka, pozwalając słowom płynąć delikatną, niczym niezmąconą, falą. W dłoni trzyma owiniętą w białe prześcieradło lalkę, którą kołysze w takt, przygrywanej na fortepianie, muzyki. Z dziecięcą prostotą obwieszcza dobrą nowinę i przychodzi jej to z zaskakującą łatwością. W otoczeniu trzech króli, zwierzątek i kolędników, wygląda uroczo i z pewnością jest tego świadoma, bo bije od niej pewność siebie.
Paweł przygląda się jej z miażdżącą zazdrością, smutny, że marzy o tym, co inni biorą za pewnik.
Na widowni rozsiedli się rodzice, dziadkowie i nauczyciele. Korzystając z każdego wolnego miejsca, wpatrują się w swoich podopiecznych z szczerym zachwytem.
Czy naprawdę musi się przed nimi skompromitować?
Uczył się zwrotek pod czujnym okiem matki, a że pamięć ma naprawdę dobrą, opanował wszystko bez problemu. Niestety to za mało, aby zrobić dobre wrażenie przed całą szkołą.
Wciąga powietrze przekonany, że za krótką chwilę usłyszy salwy śmiechu, które będą rozbrzmiewać w jego głowie przez długie miesiące, a może i lata.
Klęka, aby przywitać Boże Dziecię. Wyczekiwany z lękiem moment, właśnie nadszedł. Kropelki potu występują mu na czoło. Ociera je pośpiesznie rękawem białej koszuli i odwraca głowę, aby spojrzeć w twarz publiczności. Oczy wszystkich skupione są na nim. Wwiercają się w serce, zadając ból.
Koledzy szturchają się łokciami, chichocząc pod nosem.
− Jąkała! Jąkała!
Zerka w stronę bocznych drzwi, zastanawiając się, ile czasu potrzeba, aby do nich dotrzeć. Być może kilka sekund. Tyle właśnie dzieli go od wybawienia, a mimo to postanawia zostać.
Unosi głowę lekko do góry, rozchyla usta i zaczyna śpiewać. Zamiast urywanych słów, boleśnie podrażniających gardło, słyszy swój głos, brzmiący lekko, jak piórka rozsiewane przez wiatr.
W cudzych oczach spostrzega zdziwienie połączone z podziwem. Nikt już nie żartuje z jego słabości, nie kpi z bezsilności. Przykuwa uwagę uczniów i wychowawców z innego niż do tej pory powodu.
Kiedy schodzi ze sceny, wita rodziców, tuląc się do nich z westchnieniem ulgi. W powietrzu unoszą się okrzyki uznania, kierowane pod jego adresem.
Na zadawane pytania odpowiada uśmiechem. Udało się, udało się – w sercu wciąż słyszy muzykę.
Tak to prawda, jest wyjątkowy.
Paweł ma lat trzydzieści.
Spoglądając na publiczność, ściska w ręku kawałeczek kamizelki z owczej skóry, zachowany na pamiątkę, i wspomina dni, w którym staczał bój z każdym wypowiadanym słowem.
Za kilka minut rozpocznie swoje kolejne przemówienie, podejmując tematy trudne, ale i bliskie każdemu człowiekowi.
Jest szczęśliwy, że może poruszyć ludzkie serca.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Monia81 · dnia 13.05.2012 07:38 · Czytań: 1122 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 15
Inne artykuły tego autora: