1959 - dr_brunet
Proza » Inne » 1959
A A A
Może zdarzyło się to w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym dziewiątym, może nie, dziś nie ma to już najmniejszego znaczenia.
Dla porządku - przyjmijmy jednak, że zdarzyło się to właśnie wtedy.

Był zwykłym, skromnym, uczelnianym asystentem, jednym z tych, którym bezcelowość istnienia codziennie rano zapalała kolejną świeczkę, a poczucie przyzwoitości - jedyna cecha, z której mogli być dumni, jak powróz oplatało wyciągnięte po kolejną comiesięczną jałmużnę dłonie.
Był jednym z tych, którym ośmiogodzinny dzień pracy powoli i metodycznie wypłukuje resztki mózgu, obniżając próg szczęścia do niewyobrażalnie, żenująco wprost niskiego poziomu. A jednak - nie był zwyczajny.
Nosił nienagannie skrojony, szyty na miarę, skropiony toaletową wodą, garnitur - jedyną namiastkę luksusu, na jaką mógł sobie pozwolić.
(...)
Przynajmniej to, pozwalało mu czuć się innym niż wszyscy. Nie - wyjątkowym, nie lepszym. Innym.
W pracy, zawsze był dziesięć minut wcześniej od innych.
Nie wyobrażał sobie bowiem rozpoczęcia dnia bez stukotu jej kroków na korytarzu, dźwięku - który wyznaczał całodzienną średnią akcję jego serca. Podobnie jak metronom, ustalający w gabinecie terapeuty głębokość snu neurotyka. Z całą pewnością - był uzależniony.

Nie wiadomo, kiedy się to zaczęło. Być może - jakimś nic nie znaczącym słowem, pustym gestem, przelotnym spojrzeniem, kodem ukrytych znaków i niedostrzegalnych wyładowań, które, choć podprogowe, nakładając się na siebie, jak fale, uzyskują energię zdolną przestawić najmocniej przyspawane do rozumu klepki.
(...)
Dziesięć minut po magicznym stukocie, rozpoczynał swój codzienny godowy taniec. Ubarwiony mnóstwem pozorów, niuansów i półsłówek, który, pod koniec dnia - z delikatnego powiewu walca przeradzał się w ekstatyczny, dziki i nie do opanowania szamański pląs. Ona - odpowiadała mu tym samym - od subtelnie kreślonych palcem na stole kółek, przez uśmiechy, rzucane "niby na niby", które uśmiechami w istocie swej nie będąc, stanowiły wstęp do popołudniowej kulminacji. Wiła się wówczas jak wąż, malując biodrami owale, przebijane od góry wektorami ruchu falujących piersi.

Nie ma nic bardziej niezwykłego nad zdolność widzenia w drobiazgach rzeczy ważnych.
Może to, przez niektórych być, co prawda, uznane za rodzaj szaleństwa, ale - w przeciwieństwie do większości znanych medycynie "tak zwanych" chorób psychicznych - ostatecznie i nieodwołalnie pozbawia pacjenta wszelkiego lęku, czyniąc go, rzecz jasna, szczęśliwszym.


...


Był ciepły, słoneczny dzień. Może maj. Może czerwiec.
A może kwiecień - gdy wiatr zrywał przechodniom czapki z głów przed majestatem zmartwychwstałego wiosennie słońca.

Któż to pamięta? Któż to wie?

Wtedy to właśnie po raz pierwszy usłyszała jego oddech. Delikatne tchnienie, dobiegające gdzieś zza jej ucha, w ułamku sekundy rozeszło się po szyi dziwnym, nieznanym dotąd ciepłem i, jak nabierająca wody fala, narastającą mocą, malując drobnoziarniste freski, posuwało się po powierzchni skóry, by po chwili wbić się w miękkie podbrzusze rozżarzonym ostrzem noża.
(..)
Tego dnia, wyszli z pracy razem.

Siedzieli w samochodzie wiozącym ich w nieznane, w ciszy, bez zbędnych słów i niepotrzebnych spojrzeń. Jedynie dłonie, a raczej palce, nieśmiało splątane, drobnymi ruchami maskowały narastające w nich napięcie. Było już ciemno, gdy wjechali na dziedziniec leśnego hotelu. Schowany w puszczy drewniany pałac, sprawiał wrażenie opuszczonego.
(...)
Brak jakiejkolwiek żywej duszy w najbliższym otoczeniu, czynił miejsce to nierealnym, jak gdyby pod drewnianą powłoką budynku kryła się jakaś niewidzialna brama do innego świata. W niewielkiej jadalni, o ścianach trupio zdobionych zwierzęcymi porożami, podano kolację.

Tego wieczora wino miało wyjątkowo cierpki smak.

Patrzył na ruchy jej warg. Obserwował, jak rozszerzały się jej nozdrza.
Śledził każdy ruch dłoni, ślizganie palców po białym obrusie, sposób, w jaki trzymała widelec, dotykała opuszkami palców brzegu kieliszka.
Pomyślał wówczas, że jedzenie jest jednak pewnego rodzaju perwersją.

...


Leżeli obok siebie, nadzy, w ciemnościach. Jedynie zduszony dźwięk muzyki, dobiegającej z wbudowanego w ogromne małżeńskie łoże radia bronił dostępu wszechobecnej w tej nocnej głuszy ciszy. Szeptał, przeciągłymi dźwięcznościami, bez pauz i taktów, nie pozwalając ani na chwilę odpocząć, coraz bardziej przyspieszonemu jej oddechowi. Szeptał, końcami palców chłonąc jej drżenie. Od płatka ucha, przez wyprężoną szyję, piersi i brzuch.
(...)
Gdy silnym ruchem, odrzucił jej dłonie ponad głowę, krzyknęła.

Przekroczyła próg bólu.
Ale - tego właśnie chciała.

Świtało, gdy obudził go, dobiegający z łazienki, szum wody. Leżał sam, pastelowy w promieniach wschodzącego słońca pokój upstrzony był mieniącymi się błyskotkami - fragmentami garderoby - mimowolnymi obserwatorami i bezgłośnymi świadkami minionej nocy. Weszła, owinięta ręcznikiem, milcząca.
- Mamy czas - powiedział - chodź tu do mnie.
- Nie mamy - odparła - musimy się spieszyć.

...

- Chciałem ci to wcześniej powiedzieć - zaczął, gdy wjechali do miasta - nigdy wcześniej...
- Spieszę się - przerwała, zwracając się do kierowcy - czy mógłby pan zatrzymać się tam, za rogiem?
Chwycił mocno jej dłoń.
- Kocham cię...
- Spieszę się - powtórzyła - mam rodzinę. I nie zostawię jej. Nie mogę... - uwolniła się z uścisku - Tak, to tu. Tu wysiadam.

Dotknęła dłonią jego policzka - Nie całuj mnie na pożegnanie...

...

Nie całuj mnie na pożegnanie - brzmiało mu w uszach, gdy otwierał butelkę.
Banał i bezsens. Kolejne toasty pił nie - za zdrowie, lecz na pohybel wszystkim - a każda kolejna szklanka, zbliżała go do nieuniknionego. Nieuniknionego, które miało wkrótce nadejść.

Może był to tysiąc dziewięćset pięćdziesiąty dziewiąty, może inny rok.
Nie ma to znaczenia. Było wtedy ciepło, słonecznie, wiosennie.
W taki właśnie dzień - umarł po raz pierwszy.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
dr_brunet · dnia 04.06.2012 08:46 · Czytań: 1944 · Średnia ocena: 4,75 · Komentarzy: 16
Komentarze
Hedwig dnia 04.06.2012 09:07 Ocena: Świetne!
To ja Ci napiszę..... że pięknie opisałeś to IMIĘ MIŁOŚCI. Bardzo sugestywnie i prawdziwie. Umiesz pisać. Oceniam najwyżej jak mozna :p
mike17 dnia 04.06.2012 09:28 Ocena: Świetne!
No kolejna historia skrojona na miarę!
Z prawdziwą przyjemnością ją skonsumowałem, bo napisana porządnym językiem, wciąga od początku (czuć jakąś bliżej niesprecyzowaną tajemnicę, unoszącą się w eterze), konsekwentnie zdąża do nieuniknionego finału, który okazał się smutną prozą życia.
Znać, że twórca urodzony do pisania.
Znałem w życiu takich kolesiów jak bohater tegoż dziełka.
Zawsze im głęboko współczułem.

Kawałek wygitarzony :)
dr_brunet dnia 04.06.2012 09:57
Hedwig - dzięki:) Wiem - banalna historia biurowego romansu.
dr_brunet dnia 04.06.2012 09:58
Mike17 - na Ciebie zawsze można liczyć - "WYGITARZONY":)
Dobra Cobra dnia 04.06.2012 13:13
...ale póżniej ożywał i umierał jeszcze wielokrotnie, bo takie jest życie - by w ten sposób zakończyć opowiadanie.

Każdy mądry mężczyzna wie, że się nie romansuje w swoim miejscu pracy.


Bardzo miłe opowiadanie i ten styl... taki tajemniczy i niedopowiedziany. Wporzo!


Pozdrawiam,

Cobra Dobra
zajacanka dnia 04.06.2012 13:31 Ocena: Bardzo dobre
Aj tam, DoCo, romansowanie (nawet w miejscu pracy) jest fajne. Ileż niesie za sobą emocji, uniesień, wzlotów... A tu tak ładnie podane, napisane, zatańczone. Tylko zastanawiałam się nad jedną sprawą: jak bohaterowie tak wokół siebie tańczyli, razem pracowali, to jakim sposobem on nie wiedział, że ona ma na karku familię? ;)
Wszystko jedno, czepiać się nie będę, bo jestem na TAK:)

Z porannym uśmiechem pozdrawiam szanownego Autora:)
dr_brunet dnia 04.06.2012 14:02
CoDo - oj,nie romansuje się , to fakt:) Ale, jak się już zaromansuje,to tak,że narody klękajcie:)
dr_brunet dnia 04.06.2012 14:04
Zajacanko - jaki ja tam Autor (i jeszcze do tego z dużej litery)! Piszę co mi do głowy wpadnie i cud boski, że jeszcze chce ktoś to czytać. A co do nieścisłości - wiem, ale opisana tu historia jest 100 procent autentyczna i dopowiadając, upiększając, pozbawiłbym ją, dla mnie, osobistych niuansów:) Pozdrawiam
Dobra Cobra dnia 04.06.2012 14:23
...i upadków, zajacanko? :-)
zajacanka dnia 04.06.2012 14:36 Ocena: Bardzo dobre
No cóż, najczęściej tak to się kończy, jak i u Ciebie;) Ale co krwi wzburzą, to Twoje:D
Dobra Cobra dnia 04.06.2012 14:59
Ukłony.
shinobi dnia 06.06.2012 10:09
Gratuluję bardzo dobrego tekstu. :)
dr_brunet dnia 06.06.2012 11:30
Shinobi -dziękuję:)
Ako dnia 06.06.2012 18:26 Ocena: Świetne!
Zeby miec swoj udzial w dyskusji na temat romansowaniia w pracy- pewien znawca tematu powiedzial mi, ze wszelkie zasady bezpieczenstwa wymagaja miec kochanke nie blizej niz piecdziesiat kilometrow, a inny zas twierdzil, ze pod latarnia najciemniej... hmmm, i badz tu madry ;)
Wracajac do twego opowiadania, po raz kolejny utwierdzam sie, ze jestes mistrzem przekazu, twoje slowa jak lekki powiew wiatru muskajacy delikatnie firanke w oknie ( ale wymyslilam!!!)
temat moze i banalny, ale pieknie opowiedziany;

Zajacanko- nie czepiaj sie, mogl koles nie wiedziec, ze miala rodzine. Wsrod wzajemnych uniesien, oczarowania, tanca godowego i przyspieszonego bicia serca, kto by tam pytal o jej sytuacje zyciowa ;)
dr_brunet, jak tak dalej bedziesz pisal to pierwsza fanke juz masz- mnie!
a zeby nie bylo tak laurkowo to sprobuje sie do czegos doczepic. Znalazlam!
Przynajmniej to, pozwalało mu czuć się innym niż wszyscy. Nie - wyjątkowym, nie lepszym. Innym.
W pracy, zawsze był dziesięć minut wcześniej od innych.
Wedlug mnie za duzo "innych" kolo siebie, dwa pierwsze sa uzasadnione, trzecie wprowadza juz leciutki zgrzyt, ale i tak oceniam na maxa!
Wasinka dnia 08.06.2012 15:12
Ów nieuściślający zabieg z czasem od razu wprowadza odpowiedzią atmosferę. Może nawet nieco katastroficzną - chociaż w zasadzie pasowałby też do innego typu klimatu/tematu. Jednak tak to pociagnąłeś, że nieźle się wpasował. Bo fakt - nieważne, kiedy rzecz się stała, ważne, że się stała. A bohater zaliczył pierwsze samobójstwo.
Ogólnie takie historie zaplatane są zawsze smętkiem. I takim dziwnym uczuciem gdzieś w środku. Bo to już nie chodzi o zdradę, o zdeptanie zaufania, i nie chodzi też o to, że prawdziwa (?) miłość kochanków nie ma szans tu przetrwać. Chodzi o fakt, że ludzie tak się miotają, szukają, ranią i nie potrafią odnaleźć ani siebie, ani bliskiej osoby.
A w dodatku bohater tak naprawdę szykować się za chwilę będzie do kolejnego "ekstatycznego, dzikiego i nie do opanowania szamańskiego pląsu" ;).
Tymczasem jednak umiera...
Ech, jakiś taki fatalistyczny ten tekst...
Dobrze napisany, poobwijany skrzętnie w odczuwalny nastrój.

Pozdrawiam piątkowo.
dr_brunet dnia 25.06.2012 16:57
Ako i Wasinko - dziękuję za uwagi:)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty