Nocny Blask - Silv21
Dla użytkownika » Czyściec » Nocny Blask
A A A
Andrzej H.


Nocny blask
Prolog

‘’ Swiat ktory widzisz jest taki jakim chcesz go widziec.W biegu zycia nie zauwazasz jak cienie minionych wiekow przeplataja sie nie chcac umrzec miedzy smiertelnikami.’’

Rozdzial 1 .

Nie trafie, powiedzial sam do siebie przystajac w biegu I celujac do oddalajacej sie w mroku I deszczu postaci. Ponownie zaczal biec sadzac ze dobiegnie chociaz na tyle aby spokojnie oddac strzal I nie chybic. W magazynku zostala jedna kula, wiedzial o tym. Biegl a postac zdawala sie ciagle oddalac. Powoli zaczynalo brakowac mu tchu.WIedzial jednak ze musi dogonic uciekajacego mezczyzne I zabic. Wiedzial to , I biegl dalej. Zanim zdarzyl sie zorietowac byl juz poza miastem na polnych drogach prowadzacych prosto w lasy otaczajace miasto z trzeh stron. Struzki deszczu zalewaly mu oczy, a mokre ubranie zdawalo sie okropnie ciazyc. Reka odretwiala mu od trzymanego ciagle w gorze pistoletu.Pod nogami wyczul ze biegnie pod gorke, jednak wzniesienie bylo zbyt male I zbyt blotniste od deszczu zeby mozna bylo je zauwazyc golym okiem. Ku swojemu zadowoleniu dostrzegl ze ciemna postac jest teraz blizej niz wczesniej . Pomyslal ze mimo wszytko ten uciekajacy skurwiel tez musi sie w koncu zmeczyc. Przez krotka chwile na jego twarzy wykwitl szybki przelotny usmiech.Przyspieszyl, wkladajac w to resztki sil jakie mu jeszcze zostaly po tym maratonie za osobnikiem.Uciekajaca postac wyraznie zaczela zwalniac, jak by nagle zaczely opuszczac ja sily.Zwolnila tak bardzo ze wygladala niemal ze jak truchtajacy emeryci , co rano uprawiajacy Jobing w parku . W koncu Cie mam pomyslal, I zatrzymal sie. Wycelowal bronia prosto w strone ledwo juz poruszajacego sie celu.Uspokoil oddech.W myslach powtarzal sobie tylko jedno zdanie. Nie mozesz chybic..Nie mozesz chybic, masz tylko jedna kule. Strugi deszczu nie zdawaly sie teraz przeszkadzac. Nagly przyplyw adrenaliny rozjasnil mu zmysly.Zmeczenie I odretwienie reki odeszlo. Oparl pistolet na zgietym ramieniu drugiej reki I wycelowal w plecy uciekajacego mezczyzny.Wziol jeszcze kilka spokojnych zdechow po czym oddal strzal. Gluchy huk rozszedl sie niczym pekniecie metalowego preta, badz wyginanej od wiatru blachy przy silnym wietrze. Postac upadla zataczajac kolo .Mimo odleglosci dostrzel ze mezczyzna upadl na twarza do gory. Schowal bron do kabury I teraz spokojnym juz krokiem ruszyl w strone lezacego mezczyzny.
Desz padal coraz mocniej, a silny wiart omiatal posiwiale I mokre wlosy lezacego mezczyzny. Jego stara , wiekowa twarz byla zupelnie bez wyrazu. Z nosa leciala mu krew. Na co Ci to bylo pomyslal stajac nad nim I patrzac . Sprzedac swoja dusze dla chwilowej przyjemnosci? Nigdy tego nie zrozumiem. Nachylil sie and lezacym mezczyzna I skrecil mu kark. Szczek lamanego starego karku przypominal dzwiek lamanego suchego patyka.Wstajac dodal dosc glosno...Strzezonego Pan Bog strzeze. W myslach dodal jeszcze : Nie widzi mi sie zebys wstal I zebym za toba znowu musial biec ty stary skurwysynu. Pomyslawszy to kopnal lezacego mezczyzne w glowe tak iz ta przekrecila sie na bok. Z nosa pociekla juz nie tylko krew ale tez ciemna przypominajaca atrament wydzielina. Oddalil sie od Ciala, a burza jak by lekko przycichla.


...........................................................................................................................................................

Nie spaliles ciala?!, Powiedział pytająco z wyraźnym oburzeniem w glosie ksiadz.
Ksiadz Miszewski byl sędziwego wieku, jednak obraz dobrotliwego slugi Bożego rozgrzeszającego skruszonych grzeszników w konwesjonale zdawał sie znikać, kiedy siadał za swoim pięknym biurkiem popijąc brendy. Siedząc za swoim pięknym wykonanym z dobrej jakosci dębowego drewna wspomnianym biurku odchylil sie lekko na krześle i z niezadowoleniem spojrzał na Konrada. Nie. Nie spalilem ciała odpowiedział obojetnie Konrad odpalając papierosa. Zapach palonego tytoniu wyraźnie nie spodobał się sie księdzu, Konrad jednak zignorował to. Powiedz mi, dlaczego z Tobą zawsze mamy jakieś problemy? Przecież znasz zasady. Każdy opętany musi byc natychmiast spalony. Musimy zacierać za sobą ślady. Przez Twoje ignorowanie zasad może ucierpieć cała nasza organizacja a w konsekwęcji Kościół. Konrad spojrzał spod łba na księdza, który siedział teraz oparty o biurko z grymasem na twarzy. Słuchaj Ojczulku dodał zaciagąjac się papierosem -wysłaliście mnie na rekonesans. Miałem sprawdzić, czy w kanałach pod miastem nie odradza się żadna nowa sekta, upiór, czy inne piekielne scierwo, któremu marzy się wolność w naszym cudownym świecie. Cudownym świecie… te slowa wymowił z perfidną ironią i zaciągnął sie ponownie. Wysłaliscie mnie do kanałów pod miastem kontynuował. Badałem sobie jedną przecznicę za drugą szukając czegoś, co wedle wskazanych norm mogło by wskazywać na obecność czegoś niepokojącego w naszym spokojnym miescie. Tym razem również zaciagnął ironią mówiąc ‘’W naszym spokojnym miescie’’. Mowił to celowo.Tak, bowiem często mówił o nim Biskup, który często wizytował w mieście. A ostatnimi czasy jeszcze częściej niż wcześniej. Ciagnąl dalej. Posluchaj Ojczulku, jak już spenetrowałem niemal całe kanały, to przy studzience prowadzącej na powierzchnię -ostatniej jak sądze w tej częsci miasta dostrzegłem starego ubranego jak szmaciarz człowieka. Pomyślałem, że jakiś bezdomny szukał schronienia przed deszczem. Albo coś w tym rodzaju. Chciałem już zawracać będąc pewnym, że niczego w kanałach juz nie ma. W tej chwili ksiądz Miszewski nachylił się nad wypolerowanym na płysk blatem biurka i uwaznie słuchał. Nic juz nie mowił a jego twarz była całkowicie skoncentrowana na tym, co właśnie słuchał. Konrad zaciagnał głebokiego dyma i mowił dalej. Odwróciłem się zostawiając bezdomnego przy drabince prowadzącej na zewnatrz. Wszytko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że w ciagu jednej sekundy, kiedy tylko odwrociłem się usłyszałem zgrzyt łamanego żelaza. Odwróciłem się natychmiast celujac w starca. Zamilkł i pociągnął papierosa. Usmiechnął się pod nosem na widok zaciekawionego księdza. Przez chwilę pomyślał, że wygląda on jak dziecko, któremu starszy brat opowiada niestworzone historie o potworach, ufo, czy duchach czychajacych na niego jak tylko wyjdzie w nocy do ubikacji. Ale te historie były prawdziwe a świadomosć tego wywołała na twarzy Konrada jeszcze większy usmieszek. Ksiądz przerwał milczenie. No i co dalej?! Mów natychmiast. Konrad parschnął śmiechem. Jak odwróciłem się z wycelowana bronią i usłyszałem dźwięk łamanej stali podbiegłem do drabinki i spojrzałem w górę. Ostrożnie wyszedłem na powierzchnię. To, co zobaczyłem po wyjściu z kanału przyprawiło mnie o gęsią skórkę -co mi się już raczej nie zdarza. Dwa półksiężyce leżące po obu stronach wejścia do kanału. Podniosłem je i zorietowałem się, że trzymam w ręku ciężki, wykonany z grubej stali właz . Dopiero po chwili odrzuciłem je od siebie i wyjalem broń. Z wrażenia zapomniałem o sprawcy owego aktu wandalizmu. Mowiąc to z lekkim przekąsem pociagnał kolejnego macha i zgasil papierosa w niedokończonym obiedzie księdza. Ksiądz nawet nie zwrocił na to uwagi. Zacząłem sie rozglądać w nadziei, że uda mi sie namierzyć tego starego. Burza i wiatr zaczynały dawać o sobie znać. Prawdę mówiąc sam nie wiem po co wyciagałem broń. Od poczatku nie sądziłem, że uda mi się go zlokalizować. Schowałem broń do kabury pod pachą odkrywając plaszcz i ruszyłem przed siebie w kierunku domu. Tak, właśnie tak, w kierunku domu. Chciałem iść i się nachlać. Ksiądz wyprostował się na krześle i gniewnie spojrzał na Konrada. -Chciałeś iść do domu żeby pić zamiast scigać tego osobnika? Czy ja mowię nie wyraźnie? -odpowiedzial ostrym tonem Konrad. Straciłem go z pola widzenia. Może jak bym nie stał tam i nie zachwycał się faktem, że stary pijak rozwalił jak styropian pokrywę kanalizacyjną, to może bym go zlokalizował. Konrad odpalił kolejnego papierosa. -No ale przecież go zastrzeliłeś dodał szybko ksiądz. Konrad tylko spojrzal na ksiedza i ponownie sie usmiechnął. Owszem, tak. Szedłem w stronę stacji autobusowej, gdy nagle w odgłosach burzy dobiegly mnie krzyki kobiety. Najpierw sądziłem, że to zabawiająca się mlodzież szaleje pijana. W końcu byłem w mało porządnej dzielniicy. W pierwszej chwili zignorowałem to szedłem dalej. Konrad odstawił krzesło i usiadł na przeciw księdza -tym razem patrząc jemu głęboko w oczy. Kobieta krzyknęła po raz drugi a po chwili zaczeła histerycznie wrzeszczeć. Ruszyłem biegiem w stronę dobiegającego rozpaczliwego krzyku. Przeskoczyłem przez ulicę mało nie wpadając na jadące samochody. Wbiegłem na słabo oswietloną ulicę i przy jej końcu zauważyłem sylwetkę stojącą nad czymś. Podszedlem bliżej. Broń miałem już w dłoni. Gdy byłem w połowie ulicy zorientowalem się, że stojąca postać to ten stary menel z kanału a na ziemi leżała kobieta. Nie krzyczała już, tylko coś mówiła. Ten facet pochylał się nad nią. Krzyknąłem, żeby się zatrzymał . W sumie to byla pomyłka. Ten zaczął uciekać. Ruszyłem za nim. Burza zaczęła się wzmagać a wiatr nie wiał mi w plecy. Wiał mi prosto w twarz. -Nie uważa ksiądz, że niebiosa nam nie sprzyjają? Człowiek goni monstrum a wiatr wieje mu w mordę. Konrad rozejrzał się po gabinecie omiatajac wzrokiem przepiekne figurki swiętych, figurkę Matki Boskiej i krzyż. -Przestan natychmiast!!! Bóg sprzyja naszej pracy -wtrącił rozkazująco ksiądz. -Taa…wymruczał pod nosem Konrad. Wybiegłem za nim za skrzyżowanie gotowy do strzału, ale facet był już na drugim końcu ulicy. Własnym oczom nie wierzyłem. A co z kobietą? -zapytal przerywając mu ksiądz. Z kobieta? Nie wiem co z nią -dodał beznamiętnie Konrad. Nie intresowała mnie. W każdym razie była już bezpieczna nie? Konrad spojrzał na ksiedza wyzywjaco. Przecież przegoniłem faceta. Ksiądz z politowaniem opadł na krześle. No i co bylo dalej? -Ruszylem za nim, prawdę mówiąc nie wierząc, że uda mi się go dogonić. Ale dogoniłem go po jakis 30 minutach. A resztę juz znasz. Zatrzeliłem go, skreciłem mu kark a z jego nosa pociekła krew i niebieska ciecz. Chyba nie muszę mowic ojcu co to jest niebieska ciecz? –Nie, nie musisz. Wiem, że to zgnilizna wywołana obecnością demona w człowieku. Konrad powiedz mi, bo nadal nie rozumiem -dlaczego nie spalilem opetanego? Konrad wstał i odstawił krzesło na miejsce. Zaczął spacerować po gabinecie ogladając ksiazki, wiszacą tunikę księdza w rogu gabinetu i obrazy papieży, które od początku ich rozmowy śledziły go wzrokiem. Konrad -pytam dlaczego go nie spaliłeś?! Może dlatego, że nie miałem przy sobie kanistra z benzyną. Goniłem skurwysyna pół godziny sąsząc, że biegnę za wiartem. Sądzisz ojczulku, że dogonił bym go mając na sobie baniak z benzyną? Ksiadz ponownie opadł na krześle. Przez chwilę spoglądał na swoje buty - a przynajmniej tak to wygladało. Nie ważne -dodał z rezygnacją. Zajmiemy sie tym. Muszę zadzwonić do znajomego w komendzie policji.

Rozdzial 2
Tego dnia słonce dawało o sobie znać. Było kwadrans przed południem a upał był już nie do zniesienia. Spacerując wzdłuż parkowej alei Konrad przystanął i zapalił papierosa. Wzdłuż alei ciągnęły się po obu stronach ławki .W środku miedzy ławkami stała stara zdezelowana i wiekowa fontanna , a kawałek dalej huśtawki i coś co chyba kiedyś było karuzelą. Dzieci bawiące się przy fontannie zdawały się zupełne nie zwracać na to uwagi. Pluskając się wodą i zanosząc śmiechem sprawiały wrażenie jak by zapomniały o całym świecie. Rodzice siedzący na ławkach spoglądali na swoje pociechy , korygując ich zabawę stanowczym ‘’NIE WOLNO’’ Kiedy któreś z pociech chciało wejść do fontanny. Konrad wspominał czasy kiedy i on i dwójka starszych braci przychodzili z matką na plac zabaw. Konrad jako najmłodszy z rodzeństwa zawsze dostawał najgorsza zabawkę. Najbardziej pordzewiałą huśtawkę czy konika umocowanego na powyginanej sprężynie. Stojąc tak nie zauważył ze papieros wypalił mu się w rękach. Spojrzał na zegarek. Wskazówki zegarka wskazywały dwunastą piętnaście. Chryste Panie, powiedział głośno. Stoję tutaj pół godziny. Spochmurniał. Zdał sobie sprawę ze przecież to nie ma znaczenia. Czy stoję tutaj godzinę czy dwie czy nawet cały dzień, jakie to ma znaczenie? . W tej chwili patrząc na bawiące się dzieci ,na matki i ojców siedzących na przybocznych ławkach zrozumiał. Zrozumiał ze jest samotny ,że jest sam. Nikt na niego nie czekał w domu, matka dawno się wyprowadziła do kochanka po śmierci ojca, a bracia pozakładali własne rodziny . Jedyna osoba która na niego czekała w domu to On sam, i jego demony. Czasem oglądał jakiś film. O tym właśnie teraz pomyślał. Może obejrzę coś w telewizji. W sobotni wieczór na pewno dadzą coś fajnego. Może jakiś Kryminał albo Horror. Zmarszczył brwi i uśmiechnął się mimowolnie .Horror pomyślał. A co takiego mogą w takim filmie pokazać czego nie widział na żywo? Może dla tych ludzi tam na ławkach takie coś było by rozrywką. Rozrywką mężczyzny rzecz jasna, który bohatersko służy ramieniem przerażonej żonie w momencie najbardziej przerażającym. Uśmiechnął się , odpalił papierosa. Bohaterscy mężowie , obrońcy żon w czasie sobotnich emisji horrorów pomyślał. Spojrzał na zegarek, wyrzucił papierosa i poszedł wzdłuż alei w stronę domu. W konarach drzew wiatr grał sobie tylko znana melodię. Mijając ostatni odcinek alei odwrócił się jeszcze raz żeby spojrzeć na dzieci.

W domu czuć było zastałym papierosowym dymem, i nie przetrawionym alkoholem . Przedpokój był wąski i ciemny, wyłożony ciemnym poszarpanym w paru miejscach gumoleum. Z korytarza dwoje drzwi wiodło do pokoi , na lewo byłą kuchnia a za nią toaleta. Przez kuchnie wychodziło się na balkon z widokiem na osiedle garaży i kilka ocalałych drzew. Dawniej był tutaj park, ale miasto postanowiło zrobić dobra inwestycje budując tam garaże. Kuchnia byłą przyciemniona, wpadające przez balkonowe drzwi światło było mdłe i oświetlało tylko niewielką jej część. Poza lodówka i wysłużoną pralką stał tam jeszcze wielki stół i krzesło, jedno. Talerze i garnki trzymane były w jednej małej szafce stojącej w rogu kuchni. W Pokoju z telewizorem w którym przesiadywał w czasie wolnym stałą pożółkła od papierosów i poprzepalana kanapa. Telewizor był niewielki i stał w prawym rogu pokoju tuż obok okna. Meble były niskie, w niektórych miejscach dotknięte pleśnią . To były meble jakie On i Ojciec zrobili razem kilkanaście lat temu. Nie było tam stołu , ani niczego innego do siedzenia. W oknach zamiast firanek wisiał koc, który osłaniał pokój przed pragnącymi dostać się do środka promieniami słońca. W drugim pokoju stało zasłane starannie łóżko i stolik z przymocowaną na stałe lampką nocną. Łóżko wydawało się przeniesione tutaj z innego świata .Było starannie posłane i zdawało się być nietknięte czasem mimo ze było równie stare co meble w sąsiednim pokoju. Na stoliku stało stare radio na kasety i popielniczka. Za łóżkiem leżało parę pustych paczek po papierosach, kilka kaset z muzyką i kilka opakowań po prezerwatywach. Na podłodze leżał wyleniały dywan przypominający już bardziej wysłużoną ścierkę do butów niż element wystroju pokoju. Od dawna nikt tu nie sprzątał. W dawno nie wietrzonym pomieszczeniu unosił się zapach tandetnego kadzidełka zapachowego i mdlący swąd zastałego papierosowego dymu. Konrad położył się na łóżku i odpalił papierosa. Spoglądając w sufit myślał. Często gdy tak leżał w swoim zasłanym z wojskową precyzją łóżku rozmyślał o matce. Wspominał czas kiedy wspólnie bawili się na nim rozrzucając wszystko co wpadło im w ręce. Pamiętał też ze matka powtarzała mu że po zabawie łóżko musi być pięknie zasłane. Wspomnienia te wydawały się prehistorią , ale przynosiły odrobinę szczęścia i ukojenia. Papierosowy popiół strzepał ostrożnie do stojącej na stoliku popielniczki. Zrobił to bardzo starannie , tak żeby nic nie spadło na pościel. Odwrócił się na bok i przez chwile jeszcze patrzył przed siebie na ścianę. Sen przyszedł nagle i nieoczekiwanie. W tym śnie nie było jednak ani matki, ani dzieci bawiących się przy fontannie w letni słoneczny dzień. W tym śnie był w kanałach , uciekał.

Rozdział 3.
Kilka minut przed dziewiętnastą zadzwonił telefon. Konrad obudził się czując w kieszeni wibracje i słysząc dźwięk dzwonka. Przewracając się mozolnie na drugi bok wyjął go z kieszeni. Na pękniętym wzdłuż ekranie wyświetlił się numer który Konrad dobrze znał . Miał w zwyczaju kolekcjonować wszystkie adresy i numery telefonów w głowie. Robił tak z przezorności. Wiedział, wiedział doskonale ze w razie ewentualnego zagubienia telefonu nikt nie dowie się kim są ludzie kryjący się za ciągiem cyferek w ostatnio wybieranych połączeniach czy wiadomościach sms . Głos ks. Miszewskiego był wyraźnie zdenerwowany. Konrad wiedział kiedy ksiądz przesadza a kiedy naprawę jest źle. Teraz wyczuł to już na wstępie. Po odebraniu telefonu słyszał tylko oddech a po 3 sekundach usłyszał wypowiedziane z pozornym spokojem w głowie zdanie. PRZYJDZ NAJSZYBCIEJ JAK MOŻESZ.
Głuchy sygnał w słuchawce telefonu pulsował regularnym rytmem. Konrad zmarszczył brwi. Ojczulkowi nie zdarzyło się kończyć ani zaczynać rozmowy w ten sposób. Swoje rozmowy telefoniczne Ojczulek zawsze zaczynał od standardowej śpiewki: Niech będzie pochwalony Pan Nasz Jezus Chrystus. Konrad sam nie wiedział czemu stary piernik nie dał sobie jeszcze spokoju z tym. Konrad nigdy nie odpowiadał jak przykładny chrześcijanin na to powitanie. Co takiego się mogło stać? Konrad odpalił papierosa, zmarszczył brwi i uśmiechnął się. Cokolwiek to jest , to ja już kurwa wiem ze będzie nie przyjemnie. Powiedział te słowa na głos, starannie wymawiając każde słowo. ‘’ Wiem ze to na pewno nie będzie kurwa przyjemne’’. Podniósł się i spuścił nogi z łożka. W pokoju panował lekki mrok. Słonce było już z drugiej strony budynku zmierzając prosto w nieunikniony zachód. Przeciągną się i wydał z siebie osobliwy odgłos niczym wstające z popołudniowej drzemki dziecko. Wyjrzał przez okienko w łazience. Lekko wiało i zanosiło się na deszcze. Wezmę płaszcz pomyślał zakładając buty. Zawiązał starannie nowe skórzane buty pokryte od wewnętrznej strony blacha chroniącą palce. Wstał i spojrzał na wiszący na wieszaku płaszcz. Wziął go do reki i z nostalgiczną miną podziwiał ten przypominający brudny szlafrok kawałek skóry. Zamknął za sobą drzwi i zszedł na duł. Wychodząc z klatki zauważył stojącą niemal na wprost niego taxi. Zszedł po trzech odległych od siebie dwóch stopniach prowadzących z klatki schodowej na ulice i skręcił w lewo w kierunku Alei Gryfów. Taxi ruszyła tocząc się powoli za nim. Konrad zauważył to i zatrzymał się. Taxi wyminęła go i zatrzymała się . Tylne drzwi otworzyły się . Konrad dostrzegł ze ten gruby jak młody wieprz kierowca wygina się żeby na przednim siedzeniu żeby tylne drzwi otworzyć jeszcze bardziej ,szerzej . W końcu drzwi otworzyły się , a wieprz kierowca dyszał jak by przed chwilą sprintem wbiegł na dziesiąte piętro. Co to kurwa za szopka wymamrotał i uśmiechnął się. Ruszył dalej. Okno od strony kierowcy otworzyło się a grupa spocona twarz otyłego kierowcy przywitała go dyszącym oddechem i uśmiechem który wyraźnie był sztuczny. Ojciec Miszewski kazał Pana podwieś. Konrad spojrzał na twarz kierowcy z lekko poirytowaną miną , ale wsiadł bez słowa. Usiadł z tylu. Taxi ruszyła , ścinając zakręt wbiła się w Ul Kościuszkowskiego. Kierowca przez całą drogę nie powiedział nic. Wyraźnie starał się dowieść Konrada na miejsce szybko. Dojechali na miejsce w około 5 minut. Konrad wysiadł spoglądając na stojący w centrum starówki za kilkoma drzewami Kościół . Patrząc się na wejściowe drzwi ciągle się zastanawiał co się mogło stać. Gmerał ręka w kieszeni płaszcza usiłując znaleźć portfel . Odwrócił się w stronę samochodu który właśnie odjechał. Ani myślał za nim biec. Wyjął z wewnętrznej kieszeni płaszcza pomiętoloną paczkę papierosów. Włożył sobie jednego do ust i odpalił. Stał tam tak przed dłuższa chwile paląc i patrząc na tylne drzwi kościoła. Zdeptał niedopałek i poszedł wprost do drzwi.
W kościele nie było nikogo. Ogromny chłodny kościół był teraz całkowicie pusty. Na jego końcu dostrzegł tylko wymalowaną na marmurowej posadzce rysę światła wybiegającego zza niedomkniętych drzwi zachrysti. Szedł powoli a dźwięk jego kroków roznosił się echem po wnętrzu olbrzymiej Katedry. Spojrzenia świętych bacznie śledziły każdy jego krok spoglądając na niego z Obrazów i rzeźb. Delikatnie i spokojnie odchylił drzwi gabinetu księdza. Widok jaki zastał oszołomił go. Ksiądz siedział za swoim biurkiem z twarzą opuchniętą od płaczu. Na blacie stałą niemal pusta już butelka wódki i kieliszek. Konrad wszedł i usiadł naprzeciwko. Ksiądz nie powiedział ani słowa. Na chwile tylko podniósł wzrok , po czym ponownie opuścił głowę. Będziemy tu tak siedzieć w ciszy czy w końcu zaczniesz gadać ? Konrad zaczął chłodnym pytaniem. Ksiądz podniósł głowę i pociągną nosem siadając prosto . Ta kobieta wymamrotał ksiądz ...ta kobieta. No co z nią , jaka kobieta zapytał obojętnie Konrad. Ta kobieta którą uratowałeś. Ksiądz spojrzał prosto w oczy Konrada. Oni, oni ją porwali. Kto ja porwał, jacy oni? Konrad przechylił się i oparł łokieć na blacie biurka. Ksiądz otarł oczy i nos biała złożoną na dwoje chusteczką wyjął z szuflady białą kartkę. Podsunął Konradowi i cichym głosem wydusił z siebie...czytaj.
Konrad zmarszczył brwi ale nie patrzył na kartkę patrzył na księdza. Spojrzał na biurko i odwrócił biała kartkę na druga stronę.
‘’Drogi ojcze Miszewski’’
Piszę do Ciebie ten list w dowód mojego poszanowania dla wykonywanej przez ciebie pracy. Oczywiście żartuje , Twoja praca w ogóle mnie nie interesuje i nie zamierzam pisać tego listu całą noc wiec przejdę do sedna.
Wasz pies na posyłki, Konrad jak mniemam ubiegłej nocy zastrzelił i skręcił kark pewnemu sędziwemu mężczyźnie.
W tym szale bohaterstwa zapomniał spalić ciała , jak to macie w zwyczaju i co więcej zapomniał o kobiecie którą zostawił na ulicy ruszając w pościg. Kobietę mamy my , w pewnym sensie . W dołączonym do listu pudełku dołączam pamiątkę i ostatnie ostrzeżenie. Zaprzestańcie swojego procederu, albo takich pamiątek będzie wiecej.
M. ‘’
Konrad spochmurniał. Spojrzał na księdza który dopijał właśnie resztkę wódki z butelki. Ojcze, powiedział cicho Konrad. Skoro mają te kobietę to ją znajdę. Zapijanie się wódką w trupa nie rozwiążę problemu. Próbując dodać księdzu otuchy uśmiechnął się . Znajdę ją. Obiecuje. Ksiądz podniósł wzrok. Czy ty czytałeś ten list? Czytałeś co tam jest napisane? Tak odparł Konrad. Ksiądz wskazał na linijkę w liście mówiącą o częściowym posiadaniu kobiety. Konrad spojrzał na księdza wzrokiem pełnym przekonania ze za chwile usłyszy znaczenie tej metafory. No wiec co to znaczy ojczulku zapytał. To znaczy ze dołączana do listu pamiątka to odgryziona głowa kobiety którą zostawiłeś wczorajszej nocy na pastwę losu.
Konrad wstał jak wystrzelony z karabinu , w jego oczach zajaśniała czerń i gniew. Słuchaj no Ty, księżulku .Konrad uderzył ręka w stuł. Musiałem dorwać tego skurwysyna , nie mogłem pozwolić mu uciec. Miałem pozwolić żeby to coś uciekło i zrobiło krzywdę innym ludziom? Działałem instynktownie. Chciałem dorwać bydlaka zanim całkiem zniknie mi z pola widzenia . Przecież się kurwa nie rozdwoję! W oczach księdza pojawił się żal. Mimo wielkiej tragedii nie powinien w ten sposób mówić do Konrada.
Konrad chodził w te i we w te bluźniąc pod nosem, co chwila spoglądając na obrazki i figurki świętych. Ksiądz siedział i w milczeniu obserwował zdenerwowanie Konrada. Ten zatrzymał się i patrząc w maleńki witraż wychodzący na stary rynek powiedział cicho. Znajdę ich wszystkich.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Silv21 · dnia 09.08.2012 08:12 · Czytań: 554 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Elwira dnia 09.08.2012 08:18
Proszę wstawić do tekstu polskie znaki, inaczej nie wpuścimy na Główną.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:46
Najnowszy:wrodinam