Doctor animae et cordis - prolog - RattyAdalan
Proza » Długie Opowiadania » Doctor animae et cordis - prolog
A A A

Skórzana kanapa idealnie przylega do ciała, tak jakby była jego nieodzowną częścią. Czuję jej relaksujący chłód i zapach nowości roznoszący się w powietrzu. Czekoladowy kolor błyszczy nienaruszony, z nieświadomością, że nie minie nawet rok, jak straci, z pozoru zahibernowany urok świeżości. Leżąc ze splątanymi dłońmi na brzuchu, otoczony tuzinem, wypchanych pierzem, różnobarwnych poduszek utkanych z jedwabiu, podpierając głowę na jednej z nich, prowadzę z niedawno otynkowanym sufitem wzrokowy dialog. On przyjmuje fikcyjną postać uważnie słuchającego mędrca wschodu, a ja jego rozhisteryzowanego ucznia, którego chcąc nie chcąc musi wysłuchiwać, w bezsilności nie mogąc zatkać uszu, albo wprost rzucić mi krótkiego - stul się. Wspominam wszystkie chwile w życiu, jakie udało mi się spamiętać, włączam je jedna po drugiej niczym biograficzny film na odtwarzaczu DVD. Staram się, jak najbardziej precyzyjnie skalkulować, ile razy w swojej egzystencji byłem naprawdę sobą, a ile jedynie na pokaz. Ile tak naprawdę razy żyłem tzw. “ pełnią życia” i czułem smak niewymuszonej sztucznie radości, wykrzykując znajome hasło „Carpe diem!”. Zaczynając od swoich pierwszych raczkujących kroków, młodzieńczych rozterek, a kończąc na niedawnych wydarzeniach z ostatnich kilku wieków. Odtwarzam wszystkie grzechy, które niszczyły moje ofiary, niczym wirusy układ immunologiczny, nie zawsze zgodnie z ich świadomością oraz te momenty euforii, kiedy ciągnąłem ich za sobą do wrót nieskończonego cierpienia. Ich jęki niedoli, popłakiwania do Boga Ojca, żałosne modlitwy, sprawiały, że czułem jeszcze większą satysfakcję, a mój szyderczy śmiech był bardziej poniżający i triumfujący niż zwykle. Tak, byłem ich głosem, katem, który kneblował głos sumienia i kazał skakać. Przewijam je bez końca, jak starą kasetę magnetofonową z odcinkami “Mody na Sukces”, powoli obcinając taśmę tym kasetom, którym już dawno obciąć powinienem. A on, śnieżnobiały biedaczek, bez możności wyboru, odbiera fale moich myśli. Tak… jestem jego oprawcą.

Wiatrak fałszuje jakąś melodię, zagłuszając z pozoru nieugiętą ciszę, tnąc powietrze niczym Freddy Kruger swoje ofiary we śnie. I tak jak cierpienie śniących, nie ruszało sumienia Freddy‘ego (dawało mu to jedynie mocne odczucie ekscytacji, jak każdemu niedorozwiniętemu psychopacie - jedna z cech, która nas łączyła), tak i wiatrak w całkowitej ignorancji, szatkował tlen z jego pobratymcami niczym warzywa na sałatkę “Cesar“. Widzę ten wyimaginowany akt mordu, ale nawet to nie wyciąga mnie ze stanu skupienia. Jedynie dodaje do mojego kanonu myśli, koncept przemienia się w ów wiatrak i tak jak on, pieprząc otaczający świat i chęć jego zniszczenia, stać się w syzyfowej pracy kilerem powietrza. Upajałbym się tą chwilą, zamieniając w mordercze zwierzę, będąc echem psychopatycznego śmiechu Krugera.

Poruszam lekko palcami dłoni, uderzając opuszkami o skórę sofy, utrzymując krążenie i stwarzając pozory, iż mogę być po prostu zamyślonym filozofem. Chociaż daleko mi do Kartezjusza czy Cycerona. Przełykam niezgrabnie ślinę, która z łaski, spada przez przełyk do żołądka. Spierzchnięte usta odruchowo obgryzam w dalej toczącym się zamyśleniu, powoli zaczynam czuć smak własnej krwi, która w swojej gęstości, przechwala się glukozą, zostawiając jej odczucie na języku. Podnoszę się lekko i lewą ręką sięgam na pobliski stolik do kawy, by szklanką wody, choć trochę ulżyć wysuszonemu gardłu i przerwać tę monotonię bezczynnego leżenia i czekania, aż usłyszę charakterystyczne dla wszystkich osobników tego gatunku zdanie:”A teraz powiedź, co Cię do mnie sprowadza”. Biorąc skromny łyk napitku, kieruję swój wzrok na skórzany, brązowy fotel stojący równolegle do mnie. Poczciwy starzec, gdzieś przed pięćdziesiątką, o poważnej, kwadratowej twarzy, ze świeżym zarostem i, o dziwo, dopiero początkową fazą zmarszczek, wyglądający niczym nasz poczciwy Ojciec Bóg, oddalony ode mnie o jakiś metr, siedzi niewzruszony, ubrany w wytartą biegiem czasu, szarą, bawełnianą marynarkę w zestawie z dopasowanymi spodniami, spod których widać czarne, sprane już skarpetki. Pewny siebie, symbol erudycji, szoruje prawą ręką, niezbyt markowym, dość „wypieszczonym” już ołówkiem po notesie typu A4. Okulary przylegające do potężnego nosa, wzbudzają w kontakcie interpersonalnym poczucie szacunku. Lewą dłonią muska potężny siwy włos w aspekcie głębokiej refleksji. Szaro-niebieskie oczy, z których bije blask wrodzonej inteligencji, nawet raz nie zmieniły punktu obserwacji, jedynie cykliczne mrugnięcia podkreślają ich jakąkolwiek aktywność ruchową. Wbija wzrok w kartkę, głaszcząc ją ołówkiem, z takim zawzięciem, jakby była jego papierową wersją Demi More, z którą odbywa właśnie grę wstępną, z przyklejonym na czole, wyimaginowanym szyldem z napisem „Nie przeszkadzać”. Nawet nie domyśla się o bitwie, która toczy się w mojej kinematografii duszy, a może po prostu domyśla, tylko tego nie okazuje. W końcu, Oni - jak raczę nazywać doktorków duszy i serca, mają to w sobie, że gdy na nich spojrzysz, wydaje Ci się, jakby z ich mowy ciała wydobywał się krzyk, w stylu: „Hej debilu, nawet nie próbuj otwierać japy i tak wiem, co kotłuje się w Twojej popierdolonej głowie”. Tak… kocham ich za to. Patrząc na naszą „scenkę”, sądzę, że byłaby wyśnionym natchnieniem dla debiutującego malarza do przedstawienia na płótnie 90cmx60cm interpretacji wiersza Szymborskiej pt. „Rozmowa z kamieniem”.

Czekam utrzymując normalny oddech, aż nastanie przełomowa chwila. A nóż, skończy w końcu onanizować się z kartką notesu, by włączając licznik, rzec fałszywie łagodnym i zainteresowanym tonem:”No chłopcze, opowiedz mi jeszcze raz, wszystko powoli i od początku”

.Zegar ścienny z kukułką tyka swoim spokojnym rytmem, tak, jakby grał w jednej kapeli z wiatrakiem mordercą. Powoli tracąc cierpliwość, zaczynam krzątać się wzorkiem po gabinecie i bez najmniejszego zaskoczenia, nie odnajduję w nim nic, co wzbudziłoby najmniejszą krztę ciekawości, nawet u analfabety. Niczym niewyróżniający się laptop marki Toshiba, przy którym na mahoniowym biurku, ubarwionym na jasny kolor, leżą równolegle dwa, dotykowe telefony marki Samsung. Sprzęty te są cenną ozdobą dla stert dokumentów i jakiś medyczno-psychologicznych książek, przyłożonych pojemnikiem z ołówkami i innymi walającymi się na biurku akcesoriami papierniczymi. Prostopadle do sofy na której monotonnie spoczywam, widnieje monstrualny, tak jak biurko, mahoniowy regał, po brzegi wypełniony książkami, najczęściej z gatunku psychologii klinicznej, medycyny, filozofii wschodu, pedagogiki, teologii i innych szyfrów tego świata, co ciekawe, w oczy rzuca się również ogromny, złotawy tom Biblii, ustawiony na środkowej półce. Jakoś dziwnym trafem, ta publikacja usilnie kłuje mnie w oczy. Oczywiście, nie zabrakło również bibelotów, ale to nie ma najmniejszego znaczenia. Gdzieś w kącie stoi smukło-listna Sansewieria w porcelanowej, białej donicy, pełna kobiecej dumy, a zarazem symbol delikatności i spokoju. Skacząc oczami ze ściany do ściany napotykam multum oprawionych i pedantycznie równo powieszonych dyplomów i z dwa dziwne obrazy malowane akwarelą. Przeczesuję ręką swoje brązowe włosy, by choć nikłą aktywnością fizyczną odrzucić swoje myśli od chęci uśnięcia. Powoli moje ziemskie ciało zaczyna odczuwać dolegliwości zwykłych śmiertelników. Ból w okolicy lędźwi przez zależenie - czysta ekstaza. Do tego frytki, może mała cola. Zauważam, że staruszek w łasce odwraca w moją stronę głowę, jakby w końcu dostrzegł, że od jakiś dwudziestu minut, moje ziemskie ciało rozkłada się na sofie w jego gabinecie. Widzę, jak przeciera ręką siwe wąsy, czuję, że zaraz rzuci we mnie zlepkiem wyświechtanych słów. Nie mylę się, po sekundzie w moich uszach, rozpływa się jego głos.

- No chłopcze, zatem co sprowadza Cię do mnie? - zapytał staruszek.
- Monotonia - odpowiadam beznamiętnie.
- Ach… monotonia…
- Tak, monotonia - powtarzam
- Hm… dobrze, opowiedz mi o tej “monotonii”.

W duszy, o ile można to tak nazwać, zbiera się ochota, by wybuchnąć falą ironicznego śmiechu, czuję, jak na moim ziemskim ciele przechodzi dreszcz i gęsia skórka, jakieś wibracje, które każą mi się ujawnić. Nie jeszcze nie, jeszcze nie czas. Zmieniam lekko pozycję na sofie, by rozruszać mięśnie, chwytam najbliższa kiczowatą, fioletową poduszkę i podkładam ją sobie pod głowę. Biorę głęboki oddech, by zagrać przed swoim wiernym widzem (doktorkiem) rolę podenerwowanego, rozglądam się raz jeszcze po gabinecie, robiąc sztuczną pauzę i napięcie. Po czym kieruję wzrok na poczciwca, nadal, który wlepia ślepia w notes. - Chcesz usłyszeć, co mam ci do powiedzenia doktorku? W porządku, zaraz rozpocznie się zabawa… - mówiąc to w myślach, wyszczerzam zęby i zacieram ręce, niczym pospolity złodziejaszek. - Już, za krótką chwilę…






Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
RattyAdalan · dnia 09.08.2012 08:16 · Czytań: 761 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 10
Komentarze
RattyAdalan dnia 09.08.2012 09:04
Czy można tutaj ustawić akapity? Próbowałam przed wysłaniem na stronie i nie wychodziły mi.
Wasinka dnia 09.08.2012 09:13
Wcięć akapitowych się nie da zrobić, ale można oddzielić linijeczką niektóre akapity dla przejrzystości.
RattyAdalan dnia 09.08.2012 09:32
Dziękuję za radę, tak zrobię.
Wiktor Orzel dnia 10.08.2012 01:45
Cytat:
- Tak, monotonia - powtarzam


Tutaj brakuje kropki. Może to wina późnej pory, ale odczułem zbyt duże nagromadzenie przecinków w miejscach gdzie niekoniecznie powinny się znajdować. Ekspertem w tej dziedzinie nie jestem, na pewno ktoś mnie tutaj wyręczy ;)

Co do warstwy treściowej. Czyta się ciężko. Budujesz rozwlekłe, złożone zdania ale widać w tym konsekwencję, także jest plus. Czasami jednak mam wrażenie, że trochę przesadzasz z opisami. Ale to też subiektywne odczucie, innym się spodoba. Sama historia jest niejednoznaczna, z dreszczykiem i wróży ciekawą fabułę.

Pozdrawiam i czekam na kolejną część : )
RattyAdalan dnia 10.08.2012 12:55
Szczerze, tylko prolog taki rozlegly opisowo bedzie. Dalsze rozdzialy juz mniej. Ciesze sie, ze praca sie podoba. Zgodzę się co do przecinkow i zbyt dlugich zdan. Popracuję nad tym. Dziękuję i pozdrawiam R.A. :)
Kaero dnia 10.08.2012 18:09
Podzielam wrażenie Sagita, że opisy są nieco przesadzone. I te zdania, tak rozwlekłe, że można się w nich pogubić, trzeba wracać do ich początku, ale brak chęci na to, by czytać je ponownie. Doczytałam jednak do końca, a to znak, że w jakiś tekst mnie zainteresował i chętnie zajrzę do dalszych części.

Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg :)
RattyAdalan dnia 10.08.2012 18:29
Dziekuję za komentarz. Niedługo dodam kolejne częsci. Wątki będą przeplatane dwóch bohaterów. Z tymi zdaniami, to rzeczywiscie, przemysle. Pozdrawiam R.A. :)
Magicu dnia 10.08.2012 22:41
Muszę przyznać, że czytając ten tekst kilka razy musiałam zastanowić się, co też autor miał na myśli ;) Może dlatego, że jestem fanką odrobinę mniej skomplikowanych zdań.

Z zainteresowaniem czekam jednak na kolejną część i mam nadzieję, że będzie bardziej przystępna.

Pozdrawiam
Usunięty dnia 23.09.2013 09:17 Ocena: Bardzo dobre
Daje się wyczuć, że jest to część większej całości. Fajnie skrojone. Może poprzecinaj te ciut przydługie opisy dialogami, zrobi się ciekawiej.

Cytat:
”No chłop­cze, opo­wiedz mi jesz­cze raz, wszyst­ko po­wo­li i od po­cząt­ku”

.Zegar ścien­ny z ku­kuł­ką tyka swoim spo­koj­nym ryt­mem


Kropka uciekła chłopcu i wskoczyła na zegar kukułką.

Cytat:
tzw. “ peł­nią życia”


A tu przed pełnią życia przypałętała się zbędna spacja.

Cytat:
Biorę głę­bo­ki od­dech, by za­grać przed swoim wier­nym wi­dzem (dok­tor­kiem) rolę po­de­ner­wo­wa­ne­go(.) (R)oz­glą­dam się raz jesz­cze po ga­bi­ne­cie, ro­biąc sztucz­ną pauzę i na­pię­cie.


Takie tasiemce możesz pociąć na kawałki. Łatwiej będzie się po nich ślizgać.
RattyAdalan dnia 24.09.2013 03:29
Dziękuję :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty