To było zaraz po maturze. Wraz z kolegami wypiliśmy marona (tanie wino) jednego czy dwa. Chcieliśmy uczcić to wielkie wydarzenie. Do domu wróciłem mocno wstawiony, koledzy czekali na mnie za drzwiami. Mama czymś zajęta nie zauważyła w jakim jestem stanie, powiedziała tylko: "- zanieś szybko babci kołdrę". Nie byłem zadowolony, bo miałem zamiar iść jeszcze z kolegami na wino, ale bez słowa sprzeciwu zabrałem kołdrę i wyszedłem z domu. Koledzy mieli ze mnie niezły ubaw. Trochę śmiesznie wyglądałem z tą kołdrą w czerwone maki, nie zdążyłem się nawet przebrać, więc wciąż miałem na sobie maturalny garnitur. Przy dopingu kolegów zjechałem na kołdrze z piątego piętra. Przed moim domem na trawniku leżał facet, byłem przekonany, że to jakiś pijany. Wymyśliłem, czy też koledzy mnie namówili, że kopnę go w d..., bo co tak będzie leżał. I kopnąłem. Jak się okazało był to gołębiarz, leżał sobie i obserwował gołąbki. No więc kiedy go tak z fantazją w d... kopnąłem, facet zerwał się jak porażony prądem, wpadł w szał i dostałem pięścią w nos. Przewróciłem się, krew polała się na mój jasny krawat. Gołębiarz obrzucał mnie najgorszymi obelgami. Koledzy tarzali się ze śmiechu, a ja musiałem jeszcze zanieś kołdrę babci. Wstałem więc lekko oszołomiony, podniosłem kołdrę i obrażony na kolegów powlokłem się do babci.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Adelina · dnia 03.10.2012 08:51 · Czytań: 931 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 11
Inne artykuły tego autora: