Na imię mi śmierć - meliska
Dla użytkownika » Piekło » Na imię mi śmierć
A A A
Płynące rzeki, skaczące oczy. Tworzymy rzeczywistość z pogranicza, brakuje nam elektrycznego wstrząsu. Brakuje pobudzenia .Brakuje poezji. Zamknęli mnie w technicznym myśleniu. Powtarzanych sloganach, nie obchodzi ich to, że dusi mnie normalność. Autonomię mi zwinęli, zwyczajnie zapierdolili gdzieś po południu. Cały wczorajszy dzień targowałam się z nimi. Powiedzieli, że nie oddadzą jej za żadne skarby. Odeszłam od ich grupy zarzucając na siebie szal. Mroźne są poranki tego lata. Mroźne są noce tego sierpnia. Upadek królestwa jest bliski końca. Niemowa, ślepota, niedotykalność i głuchota. Nie spodziewałam się go spotkać pomiędzy przedsionkami drogi. W zaułku świętości w końcu nie może czaić się potwór. Przechodziłam przez kolejny most zwodzony, chwycił mnie za gardło uniósł wysoko, a moje nogi bezradnie dyndały nad ziemią. Nie przemówił do mnie. Nie odgadnęłam jego rysopisu. Miał na sobie tylko ciemność. Strój galowy. Kiedy moja twarz radośnie zmieniała kolory przez wszystkie odcienie niebieskiego puścił mnie i odszedł. Nie pomachał mi nawet na do widzenia chusteczką. Nie odchodzi się tak bez słowa. Nie odchodzi, szepnęłam gdzieś w dal. Wschód słońca wypatroszył noc do cna. Blask słońca zabierał mi ducha walki, sprowadzał szarość i przeciętność. Za dnia, byłam zwykłą komórką społeczną. Jedną z wielu przeciętną wszą na organizmie narodu. Nikt nie widział we mnie nic innego prócz pracownika, przyjaciółki, znajomej. Nikt nie widział mojej mocy. Uchowajcie mnie od złego, uchowajcie moją duszę od światła. Przynależę do nicości. Nikt ani nic tego nie zmieni. Przynależę pokraczności i cierpieniu. Przynależę roli kata. Przed pożarciem przez siły nieczyste chroni mnie wiekuista mgła. Nikt niczego się nie spodziewa. Świt jeszcze nie wstał, to latarnia zmyliła moje stłumione zmysły. . Mogłabym ich po prostu pozabijać, ale duch mi nie każe. Zaprzecza, aby kiedykolwiek podszeptywał mi cokolwiek złego. Wypiera się nawet przed drzwiami sądu najwyższego. Ale ja wiem swoje. Mogłabym ich uśmiercić i patrzyć jak opadają z sił. Być może zrobić to szybko i bezboleśnie. Ale to tylko po promocji.
Na imię mi kostucha.
Osobowość z pogranicza, gdy byłam kiedyś u psychiatry. Z pogranicza, rzecz oczywista bo nie należę do żadnej kategorii. Jestem, ale mnie nie ma. Na imię mi zagłada. Zagłada osobista grozi każdemu przechodniowi gdy mija z pośpiechem zakręt, gdy wypija kolejnego drinka, gdy rozmawia ze znajomymi. Na imię mi rozpacz. Pozostawionych rozpacz. Słońce zatrzymało się w połowie i niepewnie wisi nad horyzontem. Obcięte do połowy, nagle chowa się zobaczywszy moje oczodoły. Nawet to wielkie ciało niebieskie boi się mojej władzy. Mogłabym ich zabić wszystkich od razu, w domu na uboczu skonstruować bombę atomową i rzucić ją z księżyca. Nie, nie mogłabym, to pozbawiłoby świat a zwłaszcza mnie całej zabawy. Już mnie wołają, dusze potępione. Wołają mnie samobójcy i śmiertelnie chorzy, ale zabawa z nimi nie daje satysfakcji. Co to za radość pozbawiać życia kogoś kto garnie się w czeluści piekielne? Właśnie. Nie mam kosy. Zadziwiające skąd u tych pcheł taka bujna wyobraźnia. Jemu nadali rogi i ogon. A Najwyższemu wizerunek starca. Głupie stworzenia. Na imię mi śmierć. Czy to nie cudowne imię? Na imię mi koniec. Od początku raju czekałam na swoją rolę i do dziś dnia jestem dumna, że zwą mnie jednym z jeźdźców apokalipsy. Ludzkie wymiociny mówią o mnie bezlitosna i niesprawiedliwa. Niesprawiedliwa, bawi mnie to niezmiernie. Nikt na tym a ni tym bardziej na tamtym świecie nie widział sprawiedliwości. Powiem wam coś w sekrecie. Sprawiedliwość nie istnieje i nigdy nie nastąpi czas równości. Przykro mi. A tak naprawdę to nic mnie to nie obchodzi. Na imię mi bezlitosna. Od chwili narodzin wiesz, że nie uciekniesz mi. Wiesz, a ta świadomość jest nie do zniesienia. Nie do zniesienia tym bardziej, że nie wiesz co czeka cię kiedy już cię zabiję. Wierzysz, w pozagrobowe życie. Ale nie masz tej pewności. A niepewność jest jak miód dla moich uszu. Krzyk. Strach. Niepokój. To też jest cudowny śpiew. Najbardziej cenię sobie długotrwałe męczarnie, złudne podtrzymywanie nadziei, podsycanie, a na końcu chłodne przesuwanie zimnego noża po tętnicy szyjnej. Jestem duchem. Czasami bawię się z ludźmi zbliżając się do nich na milimetry, chuchając im do ucha. Kiedy czują mój oddech na sobie obiecują, że lepiej zagospodarują swoim życiem. Wykorzystają każdą chwilę, bo przecież otarli się o śmierć. O Boże, jakie to rozczulające. Niewiele z nich dotrzymuje danej sobie obietnicy. A ja. Ja bardzo lubię weryfikować takie rzucane na wiatr słowa, dlatego dopadam ich za zakrętem. Słońce wreszcie wstało, ubrało mnie w wyciągnięty dres do biegania, w przyklejony uśmiech. Truchtem biegnę przez park. Na imię mi Andżelika i dziś przyjdę właśnie do ciebie.
Adek stał w swoim bezwymiarowym pokoju pomalowanym na zdechły łososiowy róż. Stał i czekał, aż przyjdzie. Przed chwilą połknął pięć tabletek nasennych nazwy Relanium. W tej chwili zadał sobie najgłupsze pytanie z możliwych dlaczego nie leży, dlaczego jeszcze nie upadł?
Zacznijmy jednak od początku.
Adek znany polski biznesmen miał wszystko czego potrzebuje normalny obywatel. Kierownicze stanowisko, pięciotysięczną wypłatę, piękną żonę i zdolnego syna. Każdy kogo by nie spytać potwierdziłby, że to filary szczęścia. A jednak Adek Wolski stoi teraz w swoim zacienionym pokoju i wyczekuje, aż leki zaczną działać. Siada i z otępieniem patrzy na posuwisty ruch wielkomiejskich samochodów. Na ludzi siedzących w tych przyciasnych fotelach spieszących do pracy. Poczuł ulgę na myśl, że jego nie będzie to już dotyczyć. O rodzinę nie musiał się martwić, akcję wystarczyły na jej spokojne życie. Może nieco mniej wystawne, ale spokojne. A przecież spokój jest najważniejszy. Pewnie dlatego zdecydował się łyknąć dla pewności jeszcze dwie tabletki z błękitno białego opakowania z rogami. Amen pomyślał i zamknął oczy, świat zaczął wirować i stopniowo przyciemniać się.
***
Kolejny samobójca. Czwarty w tym tygodniu. Nienawidzę zabierać takich ludzi. Jednak wbrew mojej woli, muszę odpracować swoje u rogatego. Oddycha jeszcze, zaraz wpadnie tu jego żona z donośnym krzykiem. W jednej sekundzie nawracając się i krzycząc w wniebogłosy: O Boże, Boże, nie daj mu umrzeć. Przepraszam najpierw pomyśli, ze to niegroźny wypadek. Panika zacznie się, gdy zobaczy puste opakowanie Relanium, które to własnoręcznie mu przepisała. Swoją drogą to niespodziewane, że własna żona, która z dumą przed dziesięcioma laty obroniła tytuł magistra medycyny specjalność psychiatria, odbywała prywatną praktykę i przyjmowała dziennie dziesiątki pacjentów nie była w stanie zapobiec samobójstwu męża. I nie przewidziała, że prędzej czy później zdecyduje się zrobić to co właśnie zrobi. Już wchodzi. Przekręca kluczyk w zamku. Kupiona przez nią zabytkowa waza wypadła jej z rąk na widok nieprzytomnego męża. Dalej oddycha. Złapię go w karetce.
-Zostaw go.
-Ani mi się śni, dostałam zlecenie wybacz, że nie z góry. Ale robota to robota.
Kobieta wykręca trzy dziewiątki. Gdyby je odwrócić.
-Zostaw go, to ostatnie ostrzeżenie.
Uśmiecham się szyderczo, wiedziałam, że wetknie swoje trzy grosze do mojej pracy. Żadnego spokoju. Żadnego! Nie mogę pracować w takich warunkach.
-Może mnie zabijesz?
-Nie, ale mogę cię wysłać na bezrobocie.
Cholera. Mógł to zrobić. Na polecenie Najwyższego mógł. Karetka jechała przez wyboje a klatka piersiowa Adka podskakiwała w takt obijania się kół o brukowaną drogę. Podobno skrót. Ręka niepewnie zawisła mi nad jego ciałem, wystarczyło jedno muśnięcie. Jedno i już by go nie było. Cofnęłam rękę i popatrzyłam z nienawiścią w przestrzeń. Czas się zmywać stąd.
-Dopadnę cię jeszcze, szepnęłam do ucha leżącego i najpewniej niczego nieświadomego Adka W.
***
Siedział za swoim stalowym biurkiem, siedział bo obrotowe krzesło poruszało się niespokojnie. Obok biurka stał ten jego sługus Adolf. Napawał mnie niczym więcej jak obrzydzeniem, szczególnie ten jego faszystowski wąs. Gapił się na mnie z wyprostowaną ręką jak zwykle ubrany w mundur.
-Gdzie on jest?! –wojowniczy głos rogatego zupełnie nie robił na mnie wrażenia.
-Żyje i ma się bardzo dobrze.
-Do diabła.
Mówienie do siebie to pierwszy objaw choroby psychicznej.
-Miałaś go załatwić, co w tym do cholery trudnego? Zabierasz samobójcę, dostajesz swoją działkę, a ja mam kolejnego niewolnika –byłam pewna, że w tym miejscu uśmiechnął się.
-A Bóg? –zapytałam retorycznie wznosząc oczy wymownie ku niebu.
-Zawsze musi popsuć moje plany, zawsze! –krzesło nerwowo obróciło się z zadziwiającą prędkością wokół własnej osi. I nagle z niebytu wystrzelił piorun w biednego Cześka stojącego przy drzwiach. Czesiek, sprzedawca w sklepie z bielizną trafił tutaj po tym, jak zabił swoją niewierną żonę, a potem z pewną dozą nonszalancji strzelił sobie w głowę. Głowa właśnie zapłonęła mu, spalając mózg i ukazując czaszkę. Głowa odrodziła się jednak niczym wątroba u Prometeusza. Czesław. K nie poruszył nawet ustami. Pewnie Rogaty poddawał, go takim praktykom dość często.
-Idź już –rzucił gdzieś z końca sali.
Wychodzę. Nie będę przebywać tam gdzie nie jestem mile widziana.

Zwlekam się z łóżka. Kolejny nudny, przeklęty dzień. Normalny dzień. Został jeszcze rok, prędzej oszaleje w tej sztywnej i niewygodnej skórze nim dotrwam do końca. I to wszystko przez Boga. W swojej wielkiej mocy ukarał mnie za niesubordynację, wszakże śmiałam się sprzeciwić jego woli. Muszę pogrzebać w pamięci, który to przypadek był tym ostatnim. Mateusz! Student Warszawskiej Politechniki, kierunek informatyka, zmarły w wieku 23 lat. Dnia 23 maja 2001 roku. Tak pisze nadal na jego nagrobku. Mateusz zbuntował się przeciwko życiu, jak później doszły mnie słuchy chorował na jedną z odmian depresji. Uważam, że to tylko obwiniające mnie pogłoski. Rogaty się nim interesował, dlatego poprosił mnie o pomoc. Nie przepadałam za ludźmi zrzędzącymi jaki to los jest dla nich okrutny, więc zgodziłam się. Gdybym tylko wiedziała, jakie będą tego konsekwencje. Kiedy Mateusz. M stał na szczycie swojego budynku mieszkalnego, zawahał się. Widziałam w jego oczach zwątpienie czy aby na pewno robi dobrze. Pomogłam mu. Wiatrem pchnęłam go lekko. Zachwiał się i runął w dół, rozciapując się niczym rozmiękły placek. Tłum gapiów zbiegł się zanosząc się potwornymi lamentami. Zabrałam go i odstawiłam tam gdzie jego miejsce. Czeluści piekielne stały się jego drugim domem. To co miało być końcem okazało się drugim początkiem, Bóg zawezwał mnie do siebie, a aniołowie i wszyscy święci zdziwili się niepomiernie co w ich skromnych progach robi śmierć. Wchodząc kiwnęłam zdezorientowanemu Janowi.
-Słucham .
-przekroczyłaś reguły, musisz ponieść konsekwencje
-Przecież chciał umrzeć, a zabijanie siebie jest zakazane, nie widzę żadnego moralnego dylematu w tej sytuacji.
-Miał wątpliwości i wiem, że zawróciłby z tej drogi, gdyby mogł.
-Któż nie ma wątpliwości –wypowiadam teatralnie słowa.
-Za karę, zostaniesz uwięziona w ciele zwykłego człowieka, przyjmiesz imię nazwisko i adres i będziesz żyć jak inni.
-To jakaś kpina, jestem….
-Wiem kim jesteś, a teraz odejdź.
Stałam w osłupieniu, jak mógł mnie tak potraktować. Przez niego musiałam po raz kolejny ruszyć do pracy w supermarkecie. Gdybym jeszcze mogła ugrzęznąć w ciele pięknej bizneswoman. To chociażby w niewielkim stopniu uratowałoby moje poczucie dumy. A tak zostałam zrównana z płazem pałętającym się po ziemi. Płazem zapatrzonym w konsumpcjonizm, w rozrywkę. Bezmózgim. Ja! Ja która mama wielką moc, stałam się robakiem. To po prostu niewyobrażalne.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
meliska · dnia 10.10.2012 18:50 · Czytań: 636 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty