Wrzesień zwykłej kobiety jest debiutem prozatorskim Marcina Krakowiaka. Utwór za mały na powieść, a nieco zbyt rozbudowany na opowiadanie. Jest gatunkiem pośrednim między dużymi i małym formami narracyjnymi. Obejmuje 96 stron formatu A6. Tekst główny zajmuje około 85 stron, co po szybkim przeliczeniu na tradycyjny format, używany do publikacji prozy, daje około 30 stron. Wydaje się niewiele, ale autorowi wystarczyło żeby opowiedzieć dzień po dniu miesiąc z życia tytułowej Zwykłej Kobiety (co było nie lada wyczynem, jednak nie do końca uznałbym to za pozytyw).
Akcja dzieje się w polskim mieście na przełomie kalendarzowego lata i jesieni w bliżej nieokreślonej współczesności. Obejmuje dokładnie 26 kolejnych dni września. Trzecioosobowy narrator opowiada historię Zwykłej Kobiety. Utwór, ze względu na rozwój akcji, można podzielić na dwie części. W pierwszej poznajemy rytm codziennego życia bohaterki, nieszczególne zwyczaje, takie jak: poranna kawa (najlepiej z mlekiem), papieros, spacer z psem, droga autobusem przez budzące się do życia miasto, powtarzające się twarze, praca (bliżej nieokreślona), zakupy, kąpiel, odpoczynek przed telewizorem i sen.
Pomimo trzecioosobowej narracji, poznajemy świat z perspektywy głównej bohaterki. Dlatego też napotkane osoby nie mają imion i nazwisk, a przedstawiane są tak, jak kojarzą się Zwykłej Kobiecie. Poznajemy: Starego Zboka, Babę z Siatami, Eleganckiego Dziadka, Nieogolonego Żula, Wysuszonego Staruszka czy choćby Małżeństwo w Średnim Wieku. Czytelnik wie, co odczuwa bohaterka, co dzieje się w jej głowie, jak odbiera otaczającą ją rzeczywistość: „Sine chmury na niebie wybuchają tęczowym snopem iskier i niewidzialne dzwony zagłuszają wszystko brzękiem wypadających z dłoni Zwykłej Kobiety kluczy” – taka jest reakcja kobiety na napotkany wzrok Przystojnego Sąsiada. Bohaterka boryka się ze zwykłymi problemami, jak zepsute radio, obleśne spojrzenie obcego faceta w autobusie, brak czasu, przepracowanie. Kobieta nie ma bliskich – tworzy dwuosobowy, a raczej dwupostaciowy skład, razem z wiernym kompanem – Psem (pisanym wielką literą), którego traktuje jak członka rodziny. Życie tytułowej postaci upływa w spokoju, jest poukładane „Schemat usypia czujność, głaszcze nieuczesane myśli i doskonale pełni funkcję hormonu pozornego bezpieczeństwa”. Wszystko jednak zaczyna się komplikować za sprawą tajemniczej Złej Osoby.
Kobieta zaczyna miewać koszmary, jawa miesza jej się ze snem. Kiedy postanawia z tym walczyć, następuje zmiana dotychczasowego krajobrazu i Zwykła Kobieta za radą lekarza wyjeżdża nad jezioro. Druga część utworu to przede wszystkim wewnętrzne zmagania bohaterki z demonami z przeszłości, ale i nie tylko. Jest to pełna dramatyzmu próba odzyskania spokoju wewnętrznego, walka o możliwość kontynuowania dotychczasowego życia u boku nowo poznanego mężczyzny. Drugiej części nie można odczytywać dosłownie, ponieważ konwencja realistyczna płynnie przechodzi w oniryczną. Czasami można się nawet w tym pogubić.
Co nieco o formie: mały format, mała objętość i naklejka na okładce zamiast nadruku lub tłoczenia sprawiają, że Wrzesień Zwykłej Kobiety przypomina książeczkę liturgiczną. Nie jest to jednak wybór autora. Kształt z góry narzucony został przez Wydawnictwo Miniatura, specjalizujące się głównie w wydawaniu kieszonkowych tomików poezji (mowa oczywiście o kształcie, nie o zawartości). W dzisiejszych czasach, taka forma nie zachęca, a wręcz przeciwnie, może jeszcze skomplikować i tak już trudną drogę książki na półki w księgarniach. Wrzesień Zwykłej Kobiety oprócz tekstu posiada także 8 ilustracji autorstwa amerykańskiego malarza symbolisty, ilustratora żyjącego i tworzące na przełomie XIX i XX wieku Johna White`a Alexandra. Wszystkie przedstawiają kobiety w długich, wymyślnych sukniach, przybierające subtelne pozy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby choć w najmniejszym stopniu komponowały się one z treścią. Przedstawione na nich kobiety z tytułową bohaterką nie łączy zupełni nic, z wyjątkiem płci. Ilustracje w tym przypadku nie dodały uroku książce, a sukcesywnie (mniej więcej co 10 stron) jej go odbierały.
Książka, jak na poruszany problem, jest za krótka, temat niewyczerpany, pozastawia uczucie niedosytu… niedosytu tego rodzaju, który niekoniecznie zachęci to lektury kolejnej książki Krakowiaka.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt