Lot - Brigante
Proza » Obyczajowe » Lot
A A A

     Kołował, w niezdecydowaniu zmieniając pasy startowe. Były dla niego ciągle za krótkie lub zbyt wyboiste, a jeśli znalazł już ten odpowiedni, okazywało się, że nie miał wystarczającej ilości paliwa w zbiornikach albo mgła nad lotniskiem konsystencją przypominała mleczną zupę. A w dodatku meteorolodzy często przepowiadali burze i turbulencje. W jego opinii nieustannie panowały warunki i okoliczności niesprzyjające startowi oraz zagrażające bezpieczeństwu lotu. Już dawno przeszłam odprawę i czekałam w hali odlotów, aplikując sobie kolejne porcje cierpliwości gwałconej mijającym czasem. W końcu jednak przestałam wierzyć, że wzbije się dla mnie w powietrze, choć wszystkie megafony lotniska zapewniały o jego gotowości. Odwołałam rezerwację na ten lot z nadzieją, że kiedyś ktoś inny zabierze mnie ponad chmury.

    I stało się. Mimo że na ledowej tablicy przy numerze jego rejsu jarzyło się czerwienią rozczarowujące „CANCELED”, to jednak oderwał się od ziemi. Nawet Dedal i Ikar z reprodukcji obrazu Manzuoli, zawieszonej na frontowej ścianie terminalu, zapominając o swoim przeznaczeniu, przyglądali się sytuacji z niepokojem, czy przypadkiem nie utracą wawrzynowych wieńców zwycięstwa przyznanych w kategorii „Tragiczne postacie lotnictwa”. Wystartował jednak pewnie, burząc plany lotów. Bez kontaktu z wieżą kontrolną, bez jej pozwolenia, wzniósł się majestatycznie w powietrze, które z drżeniem przyjmowało wytęsknioną przyjemność cięć skrzydeł.

    Od razu wszedł na pułap, zapewniający kryjówkę w matowych altostratusach i stamtąd celnymi trafieniami wysłał z powrotem na ziemię swoich konkurentów do miana władcy przestworzy; moich przestworzy. Zestrzelił ich jak na rasowy myśliwiec wielozadaniowy przystało - prawdziwy F-16. Legendarny Czerwony Baron zzieleniałby z zazdrości. Byłam zachwycona tymi wszystkimi śrubami i korkociągami, które wykręcał w walce, ryzykując więcej niż urażoną dumę. W pełni oczarowana tańczyłam, naśladując ekwilibrystyczne obroty kreślone smużką pary pośród obłoków, a świat wirował z prędkością tysiąca machów i wydawał się wypaść poza swoją orbitę. I nim się spostrzegłam, przepuścił błyskawiczny atak na moje pozycje - te, o których zawsze fantazjowałam, że odlatuję. Urządził powietrzny blitzkrieg. Wziął mnie szturmem, deflorując front wstydu i czczej przyzwoitości. Otulona stalowymi płatami wzniosłam się wysoko ku turkusowo – lazurowym oazom rozkoszy. Taki był początek jego lotów po moim nieboskłonie życia - trwających do dziś.

    Uwielbiałam, gdy szybował. Wtedy to łagodnie przemierzał na przestrzał niebo, z uznaniem przypatrując się eterycznym kłębowiskom moich myśli, emocji i tęsknot, które chwilę wcześniej poderwał do lotu, by mu towarzyszyły, wypełniając podniebną wędrówkę zachwytem nad nim. Zawieszony wysoko nad ziemią uśmiechał się i gładził je najsubtelniej, a był przy tym bardzo ostrożny, by żadnej nie strącić z firmamentu zbyt zuchwałym manewrem. Ofiarowywał mi wówczas całą delikatność swojego bytu. Nie tę histeryczną, rozkapryszoną, ale pełną spokoju oraz powagi, jak u łabędzia. Nawet, gdy na niebie przegrupowywały się granatowe chmury niepogody, pewnie trzymał kurs i, z góry odrzucając odmowę prosił, bym dała się zanieść ku bezpiecznemu horyzontowi, którego już nie dostrzegałam, gdyż piękno unoszących mnie skrzydeł przysłaniało jego linię. Byliśmy symbiozą, potrzebowaliśmy się wzajemnie. On ciepłych strumieni powietrza uwalnianych spazmatycznie przy pocałunkach, by móc się na nich unosić, ja skrzydlatej pieszczoty, by w ogóle istnieć. Dlatego często czule lądował na mojej twarzy. Ale dziś już rzadziej. Wcale.

    Dziś moja twarz jest mu potrzebna jedynie po to, by mógł w nią wyhuczeć swoje pretensje, wyryczeć całą awersję z czterech silników ogromnego bombowca, w jakiego się zmienił. Zademonstrować werbalną moc. Jej się nie boję, mimo że gorący podmuch zrywa mi uśmiech i zaczynają łzawić oczy. Prawdziwy lęk czuję przed żelazną agresją, którą tak często uwalnia z pociemniałego wnętrza przez luki bombowe i detonuje tuż nad moją głową. Te tony bomb wypuszczane w dywanowych nalotach poniżenia niszczą to, co przez lata sama  mozolnie zbudowałam, tu w dole, zanim nadleciał pierwszy raz. W swoich zdradzieckich napadach burzy samoocenę potężną falą uderzeniową, ogniem topi marzenia, a nadzieję harata odłamkami. Gdy leżę poturbowana w zgliszczach małego świata, spowita pyłem dobrych dni, niczym zaśniedziały posąg na śmietnisku, słyszę jego rechoczący warkot, wybrzmiewający równie złowrogo, co świst spadających pocisków. Wie, że nie mam odwagi, by się bronić, by go zestrzelić, co tylko przydaje mu zadowolenia z potęgi destrukcyjnych zapędów. W tym samouwielbieniu opuszcza moje niebo, by zdobywać inne powietrzne przestrzenie.

    Melodia armagedonu ustępuje miejsca ciszy, ale nie tej absolutnej, jakiej można by spodziewać się w próżni. Słyszę swój płacz. Nie wiem tylko, czy płaczę z przerażenia ogromem zniszczeń, czy z ulgi wywołanej końcem napaści. A może już ze strachu przed jego powrotem. Bo on zawsze wraca. Załadowany prezentami z najróżniejszych zakątków świata, do których dotarł. Przeprasza mnie wtedy, zapewnia po raz kolejny, że bezpiecznie lata się jedynie po moim niebie, które kocha i w którego błękit może wpatrywać się bez końca. Przekonuje, iż loty w bok, to tylko z ciekawości i potrzeby przygody oraz dla sprawdzenia swoich lotnych właściwości. Słucham z udawaną cierpliwością, rozgrzeszając sama przed sobą kłamstwo przebaczenia, które właśnie popełniam, w duchu życząc mu, by następnym razem zaginął w mniej lub bardziej prawdziwym trójkącie bermudzkim. To go uspokaja, daje poczucie, że nadal jest panem sytuacji. Nieskrępowany przestronnością własnego sumienia, dumnie pręży poszycie kadłuba, niczym pierwszy aeroplan braci Wright, w utartym rytuale oczekując mojego zachwytu. A ja widzę w nim jedynie wrak; wybrakowany z podstawowego oprzyrządowania, nieprzydatny i niebezpieczny. I wytykając sobie adolescencję dawnych potrzeb, odpowiadam na własne pytanie dlaczego pragnęłam, byśmy razem lecieli po kraniec życia. Mimo to nasz lot będzie trwał, póki Akwilon nie wsłucha się w moje prośby i nie zakończy go litościwie na grzebieniastych skałach lub w lodowatych odmętach. Nic nie szkodzi, że nie mogę się katapultować. Według obliczeń zaprzyjaźnionego znawcy lotniczych zagadnień prawdopodobieństwo przeżycia lotniczej katastrofy wynosi jeden do półtora miliona. Dla mnie to dużo, to niepozbawiona prawdziwości szansa na nowe życie, wolne od upodlenia. Zwłaszcza w zestawieniu z faktem, że obecne jest tylko powolnym umieraniem.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Brigante · dnia 02.01.2013 20:33 · Czytań: 3038 · Średnia ocena: 4,75 · Komentarzy: 8
Komentarze
Andre dnia 02.01.2013 20:50 Ocena: Świetne!
Pomysłowe, inteligentne, błyskotliwe. Erudycja na sto dwa. Dla mnie rewelacja :)
mike17 dnia 02.01.2013 21:23 Ocena: Bardzo dobre
Co udało mi się znaleźć w tekście:



Cytat:
ilości pa­li­wa w zbi­o­r­ni­ka­ch albo mgła nad lo­t­ni­ski­em

ilości paliwa w zbiornikach, albo mgła nad lotniskiem
Cytat:
Ikar z re­pro­du­k­cji ob­ra­zu Ma­n­zu­oli za­wi­e­szo­nej na fro­n­to­wej ści­a­nie te­r­mi­na­lu

Ikar z reprodukcji obrazu Manzuoli, zawieszonej na frontowej ścianie terminalu
Cytat:
Od razu wszedł na pułap za­pe­w­ni­ający kryjówkę

od razu wszedł na pułap, zapewniający kryjówkę
Cytat:
przy­stało; pra­w­dzi­wy F-16.

tutaj albo dwukropek, albo myślnik
Cytat:
tańczyłam naśladując ekwi­li­bry­stycz­ne ob­ro­ty

tańczyłam, naśladując ekwilibrystyczne obroty
Cytat:
I nim się spo­strzegłam on prze­puścił błyska­wicz­ny atak

i nim się spostrzegałam, on przypuścił błyskawiczny atak
Cytat:
Po­wi­e­trzny bli­tzkri­eg

zły szyk - urządził powietrzny blitzgrieg
Cytat:
Wziął mnie sztu­r­mem de­flo­rując front wsty­du

wziął mnie szturmem, deflorując front wstydu
Cytat:
ja skrzy­dla­tej pie­sz­czo­ty by w

ja skrzydlatej pieszczoty, by w...
Cytat:
wa­r­kot wy­brzmie­wający równie złow­ro­go

warkot, wybrzmiewający równie złoworogo
Cytat:
pręży po­szy­cie kadłuba ni­czym pier­wszy ae­r­oplan

pręży poszycie kadłuba, niczym pierwszy aeroplan


Doskonały pomysł.
Oryginalna fabuła, na pozór statyczna, jednakże pełna życia i akcji.
Samolot staje się niemalże bohaterem jak człowiek, nabierając ludzkich cech.
Podoba mi się język, którym się posługujesz - jasny, czytelny, zwięzły.
Oddaje fajnie całość.
Jest coś w tym wszystkim z baśni, pełnej sentymentu i emocji.
Tak, to dość emocjonalny tekst.
Wiarygodny i niebanalny.
al-szamanka dnia 03.01.2013 12:18 Ocena: Świetne!
Też wyłapałam.....


kto inny zabierze mnie ponad chmury. ....ktoś inny

Powietrzny blitzkrieg urządził......Urządził powietrzny Blitzkrieg.


Uff, świetny tekst, przeczytałam niemal na wydechu. Niesamowicie mnie zaabsorbował.
Fajnie pokazałeś skomplikowany układ jej i jego, relację, której piękno dawno przebrzmiało, a która podtrzymywana jest jedynie wspomnieniami, uzależnieniem...z nadzieją raptownego, katastroficznego zakończenia.

Tekst błyskotliwie napisany, nie pozbawiony prawdziwie życiowych,humorystycznych akcentów:
dumnie pręży poszycie kadłuba (...) A ja widzę w nim jedynie wrak ;)
Elwira dnia 03.01.2013 12:39
Cytat:
w zbior­ni­kach, albo mgła nad lot­ni­skiem

bez przecinka
Cytat:
kiedyś, kto inny za­bie­rze

bez przecinka
Cytat:
ry­zy­kując więcej, niż urażoną

bez przecinka
Cytat:
te(,) o których za­wsze fan­ta­zjo­wałam


Cytat:
rzy­mał kurs i(,) z góry od­rzu­cając odmowę prosił


Cytat:
sil­ników ogrom­ne­go bom­bow­ca(,) w ja­kie­go się zmie­nił.

Cytat:
uwal­nia ze swego po­ciem­niałego wnętrza

wyrzuciłabym swego, wiadomo, że nie z jakiegoś innego
Cytat:
nie mam od­wa­gi(,) by się bronić

Cytat:
daw­nych po­trzeb(,) od­po­wia­dam na własne py­ta­nie(,) dla­cze­go pragnęłam

Cytat:
znaw­cy lot­ni­czych za­gad­nień(,) praw­do­po­do­bieństwo przeżycia lot­ni­czej

Cytat:
szan­sa na nowe życie(,) wolne od upodle­nia.

Bardzo dobrze napisany tekst. Ciekawy pomysł, fajna stylistyka i niemal brawurowe wykonanie. I ma w sobie to, co tygryski lubią najbardziej, czyli możliwość odbicia asocjacyjnego w inny wymiar. Uwielbiam takie posługiwanie się metaforą. Niby nic, zwykła opowieść, a jednak nie tylko. Przeczytałam z zainteresowaniem.
Pozdrawiam.
bury_wilk dnia 03.01.2013 13:28
„powietrze, które z drżeniem przyjmowało wytęsknioną przyjemność cięć skrzydeł.” – ciekawe masz te sformułowania, ale to już jest (jak dla mnie) przekombinowane.
„obroty kreślone smużką pary pośród obłoków” – jeśli już tak ściśle lotniczo, to wcale nie jest para…
„Wziął mnie szturmem, deflorując front wstydu i czczej przyzwoitości.” – a to jest wyczesane :)
Z reguły proza z zacięciem poetyckim mnie pokonuje, ale tu czyta się bardzo dobrze i gęba się cieszy nad wyszukanymi porównaniami i ciekawym językiem. Fabularnie rzecz ujmując, oczywiście cieszyć się nie powinna, ale też po obdarciu z tych wszystkich wzlotów, piruetów i korkociągów, fabuła stałaby się bardzo typowa, może nawet banalna. Każdy szuka, czego lubi, więc ja skupiam się na języku i jako takie mi się bardzo podobało.
Pozdrawiam
zajacanka dnia 03.01.2013 17:03 Ocena: Świetne!
Mam taki komplement (zapożyczony niestety), który tu aż ciśnie mi się na usta: szkoda, że to nie ja napisałam!

Świetny tekst, doskonały pomysł, niezłe wykonanie. Brawo!
Szuirad dnia 03.01.2013 21:33
Witaj

Wewnętrznie troche sie to kłóci:
Cytat:
i czekałam bez krzty cier­pli­wości w hali odlotów, w końcu jed­nak prze­stałam wie­rzyć,

Ktoś kto nie ma krzty cierpliwości nie wierzy juz z załozenia, że to coś sie uda. I w tym momencie nie pasuje mi tu "w końcu jednak". Jeżeli ktoś czekał to tę krzynę cierpliwosci jednak okazał, co wskazuje, ze jednak wierzył, ze może coś się odwróci, zaskoczy. Osobiscie zapisałbym cos w stylu
"Czekalam w hali odlotów, a moja cierpliwość ulatniała się z każdą sekundą , aż w końcu przestalam wierzyć..."

Cytat:
czy przypadkiem nie utracą palmy pierwszeństwa w ka­te­go­rii

Dedal i Ikar już zaistnieli ( czym świadczy choćby reprodukcja w terminalu. Oni są już historią i naprawdę nikt ich już nie uprzedzi, nikt nie odbierze im palmy pierwszeństwa :)

Cytat:
a świat wi­ro­wał z prędkością tysiąca machów
- świetne :)

A tu , zdanie to jakoś mi zgrzyta
Cytat:
Taki był początek jego, do dziś trwających, lotów po moim nie­boskłonie życia.

Może: "Tak rozpoczęły się jego loty po moim nieboskłonie życia. I trwają do dziś. - czy nie podkreśla to własnie tego trwania? Chyba, że zamierzenie było inne, to sorry. ;)

Cytat:
Ofia­ro­wy­wał mi wtedy całą
Cytat:
Nie byłoby zgrabniej "wówczas" zamiast "wtedy", zwłaszcza, że wtedy powtarza się - patrz początek akapitu.

[quote]przysłaniało całą jego linię.
- z wyrażenia "całą" może by zrezygnować? Raz powtarza się - patrz powyżej, Dwa: linia w swej naturze jest nieograniczona i to mi wlasnie zgrzyta:) - chyba, że poetyckość przekazu tego wymaga

Cytat:
posąg na śmiet­ni­sku, to słyszę jego
- wyciąłbym "to"

Cytat:
Załado­wa­ny pre­zen­ta­mi z najróżniej­szych zakątków świata, które ob­la­ty­wał. Prze­pra­sza mnie wtedy, za­pew­nia po raz ko­lej­ny, że bez­piecz­nie lata się je­dy­nie po moim nie­bie, które kocha i w którego błękit może wpa­try­wać się bez końca. Prze­ko­nu­je, iż loty w bok, to tylko z cie­ka­wości i po­trze­by przy­go­dy oraz dla spraw­dze­nia swo­ich lot­nych właściwości
- może pokusić się, wiem łatwe to nie będzie, by tak przerobić tekst, by ograniczyc troche wyrazy związane z lotem. Masz ich tu cztery

Cytat:
Według ob­li­czeń za­przy­jaźnio­ne­go znaw­cy lot­ni­czych za­gad­nień praw­do­po­do­bieństwo przeżycia lot­ni­czej ka­ta­stro­fy wy­no­si jeden do półtora mi­lio­na. Dla mnie to dużo, to nie­po­zba­wio­na praw­dzi­wości szan­sa na nowe życie, wolne od upodle­nia.


Pierwsze z powyższych zdań trochę rozbija poetykę tekstu. po pierwsze wyciął bym "lotniczych zagadnień". Dalszy ciąg i tak mówi o jakiego znawcę chodzi a jednocześnie pozbywasz się powtórki. Po drugi "niepozbawiona prawdziwosci szansa" sprawiła, ze zatrzymalem sie w tym miejscu, by zrozumieć o co Ci chodzi. Musialem przeczytać zdanie jeszcze raz, i wtedy stracilem ten element pointy, bazujacej na przeciwstawieństwach, ktorych w piwrwszej cwlili po prostu nie zauważylem. Może wpisać: " Dla mnie to mimo wszystko realna szansa na nowe zycie.

Ogólnie bardzo spodobał mi się pomysł i w dużej mierze wykonanie.
Rozumiem, ze bohaterka jest osobą o silnym poczuciu odpowiedzialności za swoje czyny i słowa. Właściwie nie pozostawia wątpliwości, ze katapultowanie nie wchodzi w grę, że pomimo wszystko nie ma siły, lub nie chce przerwać tego toksycznego związku. Czy chodzi o przekonania, czy o to, co powiedzą inni, ci z sąsiednich niebios.
Z jednej strony będzie to wszystko znosić, z drugiej mimo wszystko podświadomie szuka jakiegoś wyjścia. Wyjścia ostatecznego, które zakończy definitywnie cały związek, ale w sposób, który na zewnątrz, dla ludzi - innych samolotów- nie będzie wskazywał, że to ona do niego dążyła. Ona ma pozostać tą wierną mimo wszystko, tą prawą pomimo upodlenia - tylko, ze to rozwiązanie może nigdy nie przyjść samo z siebie.
Jest już nieszczęśliwa, ale gorycz jeszcze nie pchnęła jej do radykalnego działania. Jest świadoma "kłamstw przebaczania" - a to musi się gdzieś nawarstwiać w duszy i kiedyś eksplodować. Pytanie, czy wtedy umieści bombę na jego pokładzie, czy targnie się na siebie?

A czy ten Znawca, w przypadku bohaterki, nie jest kimś, kto próbuje latać po jej niebie? To też może być jakieś wyjscie :)
pozdrawiam
Sz
Wasinka dnia 07.01.2013 22:49
Interesujący pomysł, interesujące czytanie. Celne słownictwo, celnie dobrane rekwizyty. A na pewno - oryginalnie.
Mam wrażenie, że osaczenie owej kobiety potęgujesz dość przecież męską ekwilibrystyką słowno-lotniczą, jakby i tutaj jakaś pętla się zaciskała. Ale może to tylko moje wrażenie.
Tekst wymalowany emocjami, ciekawymi skojarzeniami, atmosferą, która osacza czytelnika. A puenta... niezwykle wymowna niewątpliwie ("pra­w­dopo­do­bieństwo przeżycia lo­t­ni­czej ka­ta­stro­fy wy­no­si jeden do półtora mi­li­o­na. Dla mnie to dużo, to nie­po­zba­wi­o­na pra­w­dzi­wości sza­n­sa na nowe życie, wolne od upo­dle­nia";).

Przykładowe maluchy:

Cytat:
I nim się spo­strzegłam, on prze­puścił błyska­wicz­ny atak na moje po­zy­cje te, o których za­w­sze fa­n­ta­zjo­wałam
- można pozbyć się choć jednego zaimka, bo sporo ich tutaj (można wyrzucić np. "on", bo wiadomo, o kogo chodzi) oraz postawić przecinek/myślnik/ średnik (do wyboru, choć chyba najładniej wpasowałby się tutaj myślnik)) po "pozycje"

Cytat:
Taki był początek jego, do dziś trwających, lotów po moim nie­boskłonie życia

Cytat:
za­chwy­tem nad nim. Za­wi­e­szo­ny wy­so­ko nad ziemią
- gdyby wyrzucić przecinki, brzmiałoby lepiej; można też pokombinować z szykiem, np. Taki był początek jego lotów po moim nieboskłonie życia - trwających do dziś.

Pozdrawiam księżycowo.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:59
Najnowszy:wrodinam