Matylda 12471 (F) Jabłonkowska - tulipanowka
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Matylda 12471 (F) Jabłonkowska
A A A
Od autora: .



Życie Matyldy odmieniło się po liście od samobójczyni. Do tego czasu dziewczyna wiodła życie stosunkowo spokojne. Na świecie, w jej otoczeniu działy się różne rzeczy, czasem przyjemne, czasem okropne. Polityką i historią nie interesowała się wcale. Finansami nie musiała się martwić, bo wszystko czego potrzebowała dostawała od rodziny. Chodziła do szkoły, uczyła się, spotykała ze znajomymi. Ot takie sobie zwyczajne życie.
Aż pewnego dnia (a miała wtedy dwadzieścia lat) ktoś przez okno wrzucił jej list. Nie było jej wtedy w mieszkaniu. Mogła poprosić o zapisy z monitoringu – wystarczyło zgłosić to na policję, albo zwrócić się o pomoc do rodziny. Ale po przeczytaniu listu Matylda stwierdziła, że jednak tego nie zrobi. Dlaczego? Z ciekawości.
Właściwie Matylda nazywała się Matylda 12471 (F) Jabłonkowska i należała do rodziny Matyld Jabłonkowskich. Jak sama nazwa wskazuje była 12471 klonem Matyldy Jabłonkowskiej. Natomiast pierwsza Matylda Jabłonkowska w momencie narodzin Matyldy już od lat nie żyła. Jedną z cech charakterystycznych, różniących Matyldy Jabłonkowskie, od innych ludzi była między innymi właśnie ciekawość.
Z tajemniczego listu Matylda zapamiętała: „Witaj Matyldo. Nie znasz mnie osobiście, ale ja znam ciebie – czyli siebie w wieku dwudziestu lat. Nazywam się Matylda 10199 (E) i zamierzam się zabić. Przepraszam za pismo. Nigdy w życiu nie pisałam ręcznie i stąd te koślawce. Jednak, choć to wymagało trudu, wybrałam taką formą. Jest pewniejsza. Wszystko co elektroniczne można shakować i przeinaczyć, a mnie zależało żebyś dostała tę wiadomość w niezmodyfikowanej wersji (byś w ogóle ją dostała). Nie mów o tym liście nikomu. Pamiętaj nikomu z rodziny. Rodzina (a w szczególności stare Matyldy), oczywiście dla twojego dobra, zainterweniują. Będzie chciała zapobiec nieszczęściu. Ale zapobiegając nieszczęściu, zapobiegnie równocześnie największemu szczęściu jakie potencjalnie mogłoby cię spotkać. Znając siebie, jestem pewna twego wyboru (…) Skontaktuj się z Przemysławem Losowem (…). Był jedyną i największą moją miłością. Chwile z nim spędzone są więcej warte niż wszystkie pozostałe lata mojego życia. Dla mnie nie ma już nadziei. Dalsze moje życie nie ma sensu. Bo Przemysław mnie już nie chce. Jestem za stara. Poza tym popełniłam błąd (…). Ale tobie może się udać. Powodzenia. Matylda 10199 (E). P.S. Lepiej nie interesuj się mną w sposób szczególny. To może wzbudzić podejrzenia. Po prostu skontaktuj się z Losowem pod byle pretekstem. Reszta sama przyjdzie”.
Matyldę rzecz jasna sprawa zainteresowała. Najpierw poszukała w necie informacji o Przemysławie Losowie. Ustaliła, że ma czterdzieści cztery lata, jest stanu wolnego, zajmuje się handlem „żywnością” dla form niebiologicznych. Następnie kobieta wysłała maila na adres firmy. „Moja rodzina planuje stworzyć kilku osobników niebiologicznych. W związku z tym będzie potrzebowała karmy elektronicznej najwyższej jakości. Cena nie ma znaczenia. Z ważnych dla mnie względów proszę o osobiste spotkanie z prezesem panem Losowem. Liczę na profesjonalizm i dyskrecję”.
Matylda najpierw chciała napisać, że kupiła psa elektronicznego, ale doszła do wniosku, że to za słaby argument, by szef firmy zechciał się z nią spotkać. Natomiast seria ludzi niebiologicznych stanowić by mogła większą pokusę.
I rzeczywiście jeszcze tego samego dnia Matylda otrzymała wiadomość zwrotną podpisaną przez samego Przemysława Losowa. Zaproponował spotkanie w pałacyku – pensjonacie położonym w urokliwym miejscu nad jeziorem w otoczeniu lasu.
Siedział na huśtawce - kanapie nad jeziorem i karmił chlebem kolorowe kaczki. Chociaż widziała tylko czubek jego głowy już poczuła narastającą ekscytację. Nie wiedziała tego, ale jego feromony wyjątkowo oddziaływały na ciało Matyldy. Czasem mówi się, że odnalazły się dwie połówki jednego jabłka. W kwestii feromonów trafniejszym porównaniem byłby jednak klucz i zamek. Zaznaczyć należy, że zdarza się sytuacja, że jeden klucz pasuje do kilku zamków.
- Dzień dobry. Pan Losow? - zapytała Matylda.
- Tak. Proszę się przysiąść – wskazał jej miejsce na kanapie obok siebie.
Usiadła i... Miała w głowie przygotowane mnóstwo słów: o energii, o żywności elektronicznej, o formach niebiologicznych, o pogodzie, o sporcie, kilka anegdot i dowcipów. Ale niestety Matyldę totalnie zatkało. Nie mogła z siebie niczego wykrzesać. Była oczarowana mężczyzną siedzącym obok niej. Feromony działały. Matylda odleciała. Chłonęła jego obecność. Cały otaczający świat przestał istnieć. Był tylko on.
Słyszała jego głos. Mówił coś o kaczkach. Do świadomości Matyldy docierał sens tylko niektórych zdań. Nie potrafiła oponować emocji przy tym w jej odczuciu wyjątkowym mężczyźnie.
- (…) To są rasy kaczek ozdobnych. I pomyśleć, że tak fantazyjne kształty i barwy można było uzyskać z tak prymitywnych osobników wejściowych. (…) Kaczka w kształcie kuli z holograficznymi piórami, jakże niezwykła, nieprawdaż? (…) A ta fluorescencyjnie różowa piramidka. Fascynująca, nieprawdaż (…). I jak to łatwo poszło. Tylko selekcja i jakie cudowne kacze rasy.
- Aaaach... - Matylda chciała coś powiedzieć, ale wydobywały się z niej wyłącznie nieartykułowane dźwięki.
Jednak pana Losowa to nie deprymowało i kontynuował swoje wywody na temat kaczek.
- Sądzi pani, że to manipulacja genetyczna? No, może troszkę, ale bez przesady. Proszę spojrzeć na truskawki o półmetrowej średnicy i pomyśleć, że wywodzą się z niepozornej poziomki. (…) Kaczki z czterema skrzydłami? Nic trudnego. (…) Ta tęczowa serpentynka ma sześć, czy osiem skrzydeł. Widzi ją pani? O tam, przy szuwarach.
Wskazując ręką kierunek nagle dotknął jej dłoni. Wtedy Matylda poczuła to czego nigdy dotąd nie doświadczyła, a co starożytni zwali strzałą Amora. Od czubka głowy, przez szyję i cały kręgosłup przeleciał dreszcz, mrowienie – jakby błyskawica przeszyła je ciało. To było mocne odczucie, ale również i przyjemne.
- Auu, ach – szepnęła.
- Coś się stało? – zapytał i spojrzał w jej oczy.
Matylda zawstydziła się i spuściła wzrok. Czuła narastającą niezręczność, ale nic nie mogła na to poradzić. Było jej wstyd, a czerwieniące się policzki zaczęły lekko szczypać. Jej ciało wydostało się spod kontroli umysłu. To nie o to chodziło, że mężczyzna był jakoś wyjątkowo przystojny (chociaż przystojny był), czy też bardzo inteligenty, dowcipny, mądry (Matylda nie mogła jeszcze tego ocenić, bowiem niewiele z treści jego mowy do jej świadomości dotarło; z pewnością jednak Przemysław nie był idiotą). Po prostu Matylda zauroczyła się nim tylko dlatego, że był.
Przemysław zaczął zadawać pytania. Matylda upojona dźwiękiem jego głosu nie mogła nadal odpowiadać.
- Pani wybaczy, to jakieś wielkie nieporozumienie – powiedział w końcu. - Chyba panią z kimś innym pomyliłem.
- Proszę nie odchodzić – poprosiła kiedy wstał. - Może nie jestem osobą, na którą pan czekał, ale...
Mężczyzna usiadł i zaczął przyglądać się młodej kobiecie.
- Kogoś mi pani przypomina – odezwał się po dłuższej chwili.
- Matyldę? - spytała Matylda od razu żałując, że to powiedziała.
- Taaa... - przytaknął Przemysław Losow skupiając wzrok na kaczce z turkusowobiałym pióropuszem, która wgramolała się kaczym chodem na brzeg. - Matyldę Jabłonowską. Jesteś klonem Matyldy Jabłonowskiej?
- Tak. Numer 12471 (F). - Matylda poczuła, że przy tym człowieku nie potrafi kłamać, że o cokolwiek by ją zapytał musi odpowiedzieć szczerze.
- Matyldę dobrze wspominam. Pomagała mi w pracy.
- Ona cię kochała.
- Tak. I ja ją kochałem. Ale wszystko w życiu ma swój kres. Co piękne, szybko się kończy.
- Nie dla wszystkich. Piękno nie zawsze powszednieje – powiedziała Matylda w młodzieńczym zapale.
- Mówisz jak Matylda – uśmiechnął się krzywo.
- Ona by dla ciebie wszystko zrobiła – dodała z egzaltacją kobieta.
- Ale nie potrafiła sobie odpuścić, kiedy wszystko się wypaliło.
- Twoja miłość się wypaliła, a nie jej.
- Słyszałem, że zmarła, bo przedawkowała leki.
- Zabiła się świadomie. Chciałeś, żeby odeszła, więc to zrobiła.
- Nie chciałem, żeby się zabijała.
- Najwidoczniej ona innej drogi nie potrafiła znaleźć.
- Przykro mi – zamyślił się. - To nie moja wina, że nie potrafiła radzić sobie z własnymi emocjami. Jesteś pewna, że to z mojego powodu pozbawiła się życia?
- Tak. Zostawiła list.
- Nie chciałem jej śmierci, wierz mi. Przykro mi.
- To jej życia nie wróci.
- Znałaś ją dobrze?
- Eeee... Nie. Właściwie to nigdy się nawet nie spotkałyśmy.
- Cha! Czyli próbujesz mi imputować złe zachowanie, a nawet jej nie znałaś. Nie wiesz jaka była. Czytałaś tylko list, nieprawdaż?
Matylda nie odpowiedziała.
- Zastanawia mnie fenomen rodzin – zaczął po przerwie Przemysław.
- To znaczy?
- Matylda owszem miała kilka ciekawych pomysłów, ale bez przesady... - zamilkł na dłuższą chwilę. - Ja nigdy nie chciałbym zostać sklonowany. Ani biologicznie, ani elektronicznie. Co z tego, że handluję karmą dla sztucznych? Jestem jak sprzedawca psiej karmy. Bo ja wolę być kimś jedynym w swoim rodzaju. Wy klony natomiast wprost przeciwnie. Chcielibyście, żeby was było więcej i więcej. Zobacz co się na świecie dzieje. Idę sobie ulicą w Nowym Jorku, w Moskwie, w Johannesburgu, w Sidney, w Świdnicy. I co? Wszędzie mijam te same twarze. Inwazja klonów. To mnie wkurza.
- Pan ma do mnie pretensje? Mnie nikt nie pytał, czy chcę być klonem Matyldy Jabłonowskiej, czy też człowiekiem o indywidualnym DNA. Czy to moja wina, że jestem kim jestem? – rozpłakała się.
- To dziwne pytanie. Czy kaczka jest winna, że jest kaczką? A jednak jest kaczką i nawet najpiękniejszą i najinteligentniejszą kaczkę nie można uznać za człowieka. Proszę nie płakać, pani Matyldo – pocałował ją delikatnie w oczy, a potem podał chusteczkę higieniczną. - Zapraszam do mojego pokoju.
Podał jej ramię, a ona z chęcią wsunęła rękę. Spleceni ramionami przeszli przez las w kierunku pałacyku. Kiedy tylko znaleźli się w jego pokoju, on pocałował ją w dłoń. Potem w szyję. Jego usta sunęły po całym jej ciele. Po brzuchu, udach i piersiach. Całe jej ciało drżało i trzęsło się w oczekiwaniu na spełnienie. Potem wsunął się w nią i czuła tak wielkie uniesienie, aż z kącików oczu popłynęły łzy szczęścia.

Przemysław i Matylda zostali kochankami. Spotykali się regularnie, żeby się kochać. W tym czasie nie poruszali żadnych innych poza erotycznymi tematów. Nie pokazywali się publicznie razem, ale też się nie ukrywali.
Po roku czasu kobieta poruszyła inny niż zazwyczaj temat.
- Moja rodzina pyta, czy mam kogoś.
- I co odpowiedziałaś?
- Nic. Chciałam ciebie zapytać.
- Chciałabyś żebym cię zarejestrował jako oficjalną kochankę? - powiedział Przemysław, na co Matylda posmutniała.
- Ożenił się ze mną – szepnęła na granicy słyszalności.
- Zależy mi na tobie. Podobasz mi się i łączy nas wspaniały seks. Ale... sama wiesz...
- Inne kobiety nadają się na żony, a inne na kochanki. Kochanki chciałyby zostać żonami. A żony natomiast zazdroszczą kochankom. W mojej rodzinie przeważają kochanki. Rozumiem więc...
- Nie chciałbym cię zranić, dlatego pewnych rzeczy nie mówiłem.
- Więc powiedz. Chciałabym wiedzieć, czy nasz związek traktujesz poważnie.
- Seks to zabawa. Przyjemność. Więc jest mi z tobą przyjemnie i świetnie się bawię.
- Nie kochasz mnie?
- Kocham.
- Naprawdę?
- Tak, ale inaczej chyba niż ty sobie wyobrażasz.
- Czyli jednak nie.
- Jestem jedyny w swoim rodzaju, nie rozumiesz! Ty jesteś klonem. Jedną z wielu tysięcy kopii. Ja chciałbym się ożenić z kobietą wyjątkową, niepowtarzalną. Ty taka nie jesteś. I nigdy nie będziesz. W tej samej chwili inne Matyldy zachowują się podobnie do ciebie. Zapytałbym kilku kochanków Matyld i oni wszyscy powiedzieliby to samo. Wiedzieliby co ciebie podnieca i jakie lubisz pozycje. Przy całej sympatii do ciebie, naprawdę z wielkim trudem ewentualnie zgodziłbym się na rejestrację ciebie jako mojej kochanki. Niczego więcej nie mogę ci zaoferować.
- Bo jestem klonem? Tylko dlatego?
- Tak.
- Uważasz klona za kogoś gorszego od ciebie? - spytała Matylda 12471 (F) Jabłonkowska.
- Kieruję się w życiu pewnymi zasadami. Tak mnie wychowano. I pewne rzeczy uważam za słuszne. Jesteś dużo młodsza niż ja. Ładna. Lubisz seks. Nie chcę rezygnować z twojego towarzystwa. Lecz ważne sprawy oddzielam od zabawy.
- To że cię kocham i jestem klonem, nie znaczy że jestem zabawką – zachlipała Matylda.
- Skończmy tę dyskusję. I przejdźmy do rzeczy przyjemniejszych.
- Nie!
- Masz ochotę się pokłócić?
- Mam ochotę cię przekonać.
- Szkoda czasu.
- A jednak chcę spróbować.
- Już jedna Matylda próbowała. Bez skutku.
- Ale ja jestem młodsza, piękniejsza i bardziej wytrwała.
- Ha, ha, ha, a przede wszystkim zabawna. Daj spokój! Są ludzie, którzy mają fioła na punkcie swoich psów. A jednak się z nimi nie żenią. To oczywiste, przecież. Taki Tadek przykładowo. On śpi w jednym łóżku ze swoimi sukami.
Matylda chciałaby móc powiedzieć „Wal się. Na tobie świat się nie kończy”. Ale niestety nie potrafiła. Za bardzo była zakochana.

Po trzech latach znajomości Matylda już dowiedziała się, że nie jest jedyną kochanką Przemysława. Zrozumiała także, że jego pogarda dla klonów nie uległa zmniejszeniu. Kobietę nachodziły stany depresyjne. Nie miała jednak siły, by wyrwać się z toksycznego związku. Przemysław Losow był jej całym światem i czuła, że bez niego już nic nie miałoby sensu. Mężczyzna był dla niej jak uzależniający narkotyk, który choć ją niszczył, ale go namiętnie pożądała.
- Klonom poprzewracało się w głowach! – krzyczał Przemysław. - Jednej rodzinie należy się jeden głos w wyborach. Bo kto to widział, żeby jeden człowiek posiadał tysiące głosów wyborczych. W dupie mam taką demokrację! To nie demokracja, tylko kpina!
- Kochanie, jesteśmy teraz razem – przypomniała Matylda i wyciągnęła ręce, żeby objąć mężczyznę.
- Żadnej dumy! Żadnego honoru! Mogę cię powyzywać od szmat, a ty na klęczkach będziesz błagać, żeby ci ptaka dać possać. Klon, psia mać! – splunął na podłogę. - Żeby banda takich jak ty mogła decydować o mnie. To się musi zmienić!
- W mojej rodzinie każdy głosuje zgodnie z własnym sumieniem. Nie ma dyscypliny rodzinnej. Sądzę, że w większości rodzin tak jest.
- Gówno prawda. A co ty tam możesz wiedzieć. Durna jesteś. Na polityce się nie znasz. Ale dobra! Dobra! Powiem ci oczywistą oczywistość. Wszystkie klony myślą tak samo. Wszystkie Matyldy Jabłonowskie mają takie same poglądy. Bo są jedną duszą w wielu ciałach. Jedno DNA. Czyli? No czyli? Co tłumoku? - Przemysław zaczął trząść Matylda. - Jak zwykle tylko głupia mina. Czyli? Wszystkie Matyldy głosują za tą samą polityczną opcją. A tak nie może być!
- Nie krzycz, tylko kochaj mnie - poprosiła.
- Pierdolić klona! Dawaj dupę! Od tyłu – rozkazał z pogardą. - Nienawidzę klonów!

Po seriach upokorzeń Matylda uznała, że jedynym wyjściem z matni, w której się znalazła jest samobójstwo. Gdyby nie wyjątkowo upierdliwy wierzyciel, który szukał Losowa, kobieta by umarła.
Matylda 12471 (F) Jabłonkowska znalazła się w szpitalu. Personel szpitalny zawiadomił rodzinę Matyld Jabłonkowskich, która zareagowała w sposób natychmiastowy. Do szpitala przyjechało kilkadziesiąt Matyld. Równocześnie rada rodziny „żeby nie robić tłoku” powstrzymała ponad setkę klonów deklarujących chęć odwiedzin. Mimo tego przy łóżku chorej zebrała się liczna grupa osób, w tym członkinie rady rady rodziny: Matylda 4100 (B) zwana Starą oraz Matylda 4919 (B) zwana Jędzą.
- Matyldo, masz rodzinę. Wielką rodzinę. Dlaczego nie powiedziałaś, że potrzebujesz pomocy? – spytała Matylda 4919 (B) „Jędza” Jabłonowska.
- To straszne, że chciałaś się zabić – stwierdziły chórem pozostałe zgromadzone kobiety.
- Jesteś taka młoda. Szkoda życia.
- Nie potrzebnie mnie ratowałyście. Dla mnie życie straciło sens – powiedziała Matylda 12471 (F) „Samobójczyni”.
- Sprawdzałyśmy nagrania z monitoringów.
- Chciałaś się zabić z rozpaczy? - dopytywała się jedna z sióstr.
- Z miłości do tego dupka, co nie jest wart funta kłaków? Nie mówiąc już o miłości. – Nie jednej z Matyld wydawało się to nieprawdopodobne.
- Ja go kochałam. On mnie nienawidził. Przemek nienawidził wszystkich klonów – wyjaśniła „Samobójczyni”.
- To po co z nim byłaś?
- Należało skorzystać z katalogu udanych związków. Matyldy dobrze się czują w towarzystwie choćby Wojciechów Mazurzastych – zauważyła Matylda „Stara”.
- Na mężów nadają się Kamile Wowy, na kochanków Ludwiki Jesselowie i Dawidy Redsy, przykładowo. Trzeba było skorzystać z doświadczenia rodziny – uzupełniła Matylda 11003 (E) „Przemądrzała”.
- Tak widziałam te miałkie miłości. Kamil Wowa spóźnił się kwadrans, bo stał w ulicznym korku, więc Matylda 11561 poszła do domu. A potem przez dwa tygodnie nie odbierała telefonów od Wowy – powiedziała Matylda 12471 (F) „Samobójczyni” Jabłonkowska.
- Potrafiła się szanować – rzucił ktoś z tłumu.
- Phyy... - parsknęła „Samobójczyni”. - Co to za trudność, gdy nie szaleje się z miłości. Przemek był moim powietrzem. Bez niego nic nie miało żadnej wartości.
- I ty się tym szczycisz?
- Bo kilka chwil absolutnego szczęścia jest więcej warte niż długie lata życia z takim miałkim Wową.
- Matylda musi jeszcze wypocząć, gdyż jeszcze bredzi – stwierdziła z pełną stanowczością Matylda 11003 (E) „Przemądrzała”.
- Wcale, że nie – pokręciła głową „Samobójczyni”.
- Drogie siostry! – w drzwiach szpitalnej sali pojawiła się bardzo stara Matylda 512 (A) „Prababcia”, która siedziała na wózku inwalidzkim.
- Ciiii, Matylda 512 (A) mówi.
- Drogie siostry – kontynuowała Matylda 512 (A) „Prababcia”. - Dawno, dawno temu było tak: ludzie pragnęli mieć dzieci. Dlaczego? Z różnych powodów. Ale najczęściej, ponieważ chcieli coś po sobie w świecie pozostawić, bo pragnęli posiadać kogoś, kto jest im bardzo bliski, kto ich zrozumie, ktoś taki jak oni. Rozmnażali się biologicznie, w prymitywny sposób, ponieważ innej opcji nie znali. Później technika poszła do przodu. Teraz mamy wybór, a przynajmniej większy wybór możliwości niż nasi przodkowie.
- Prababciu, nasza siostra o mały włos się nie zabiła, a ty tutaj w szpitalu, wykład nam robisz.
- Zamilcz! - skarciła „Jędza”. - Najwidoczniej 512 uznała, że lekcja nam się należy.
- Dziękuję Matyldo 4919. Musimy się wspierać siostry, bo w tym tkwi siła rodzin. Ale żeby wspierać, czasem najpierw trzeba coś sobie uświadomić – stwierdziła „Prababcia”.
- Prosimy, ucz nas.
- Brak mi sił na przemowy. Niech Matylda 4919 i 4100 to zrobią. Są w radzie rodziny. Przepraszam, ale mam za chwilę dializę. - Po tych słowach „Prababcia” wyjechała z sali.
- Dawni rodzice chcieli mieć wartościowe dzieci: silne, zdrowe, mądre, zdolne – zaczęła „Jędza” 4919 (B). - Tyle że rozmnażanie było jak gra w ruletkę. Mogło się trafić super dziecko, albo wręcz przeciwnie. Poza tym dziecko posiadało połowę garnituru chromosomowego od drugiego rodzica. Nie raz się zdarzało, że drugi z rodziców nie chciał zajmować się dzieckiem. W związku z tym ten pierwszy ponosił cały, albo większość trudu.
- A to nie było fair, bo w końcu w połowie tylko...
- No właśnie...
- A czasem fenotyp mógł wykazywać cechy tylko jednego z rodziców – wtrąciła Matylda „Stara”.
- I to jeszcze tego, które nie chciało zajmować się dzieckiem – dodała „Przemądrzała”.
- Reasumując – ciągnęła „Jędza”. - Klonowanie ma wiele zalet. Po pierwsze wiemy na pewno, że skoro pierwowzór był zdrowy na ciele i na umyśle, to i klon taki będzie. Pierwsze, ważne zmartwienie mniej. Po drugie wiemy na pewno, że klon będzie nam bliski jak nikt inny, zrozumie nas, ponieważ genetycznie jesteśmy tacy sami. Po trzecie nie przydarzy nam się przykra niespodzianka – że dziecko jest podobne do drugiego rodzica.
- Bo nie ma drugiego rodzica.
- Nasza rodzina dobrze się w świecie ma, bowiem posiadamy stosunkowo dobre geny. I teraz wracamy do naszej chorej Matyldzi. Geny naszej rodziny są między innymi dlatego takie dobre, że co do zasady emocje nie zaburzają trzeźwego osądu. Matyldy nie zabijają się z powodu miłości. Matyldy nie popadają w szaleństwo po śmierci bliskiej osoby. Jest im oczywiście przykro, ale ich smutek nie jest aż taki, by przeszkadzał w codziennych czynnościach, w pracy zawodowej. Matyldy nie mają w zwyczaju, by dla idei ryzykować życiem, by zgłaszać się na wojny i tym podobne ryzykowne przedsięwzięcia. Owszem próbują zmieniać świat na lepszy, ale w pokojowym, bezkrwawym stylu. Matyldy lubią modne stroje, ale nigdy nie zgłaszają się na chirurgiczne modyfikacje ciała, na okaleczenia, na wbijanie kolczyków. I tak dalej, i tak dalej – mówiła „Jędza”.
- Ktoś mógłby powiedzieć, że jesteśmy idealnym produktem – burknęła „Samobójczyni”.
- Bo tak jest. Matyldy są idealne. Tyle że pamiętajmy, że chociaż można być odpornym na wszystkie grypowe szczepy. Ale jednak teoretycznie po pewnym czasie może wymutować taki wirus grypy, na który nie będzie się już odpornym – powiedziała „Jędza”.
- I co wtedy?
- Lobow jest jak najzjadliwszy wirus grypy, na którego nie jesteśmy odporne. Jak HIV – mruknął ktoś cicho.
- Dobre pytanie. Rada rodziny już dyskutowała w tej kwestii - „Jędza” spojrzała znacząco na „Starą”.
- Odbyły się także spotkania z przedstawicielami najważniejszych i najliczniejszych rodzin - „Stara” potarła dłońmi skronie swojej głowy. - Przyznam, że miałam wątpliwości i zastrzeżenia. Jednak przykład Matyldzi 12471 (F) potwierdza, iż się myliłam, a większość rodów ma rację. Okrutne bywają prawa przyrody. Czasem tak jest, że albo oni nas, albo my ich...
- Wykończymy – dokończyła „Jędza”.
- Niestety – westchnęła „Stara”. - Indywidualni zagrażają klonom. Nie uznają naszego człowieczeństwa. Chcą pozbawić nas praw wyborczych...
- I nie tylko wyborczych.
- Wielu rzeczy się domagają.
- Nie chcą, by...
- Boją się nas, więc chcą nas zniszczyć.
- Przy obecnym rozwoju techniki, że tylko wspomnę o nanorobotach wielkości komara, roztocza, bakterii; nowych związkach chemicznych, których bezmyślne użycie może zniszczyć planetę, czy wynalazkach cyberbiotechnologii... - ciężko westchnęła „Stara”.
- Rada rodziny Matyld Jabłonkowski stoi na stanowisku, że w obecnych czasach nie możemy sobie pozwolić na istnienie indywidualnych ludzi – powiedziała „Jędza”. - Ten cały skurwysyn Lobow doprowadził do totalnej rozpaczy Matyldzię 12471 (F), a wcześniej 10199 (E). On jest zły. On zagraża naszemu istnieniu. Takich osób nasza cywilizacja nie potrzebuje. Klony to sprawdzeni ludzie. Dobrzy obywatele, dobrzy ludzie. A każdy indywidualny jest niespodzianką. Może zabijać innych, albo podpalić świat. Nie wiadomo, co zrobi. Dlatego trzeba nam, w imię przetrwania cywilizacji, zakazać rozmnażania losowego. Świat zaludniać powinny wyłącznie klony. W tym kierunku chcemy zmienić prawo.
- A gdyby, tak hipotetycznie tylko pytam, ludzkość zaatakował groźny, nieuleczalny wirus? Chodzi mi o...
- Rada rodzin ewentualnie, w sytuacjach ekstremalnych mogłaby wydać pozwolenie na rozmnażanie losowe, jeśli o to pytasz. Jednak osobiście sądzę, że przynajmniej w najbliżej przyszłości nie będzie to konieczne. Klony są dobrze przystosowane do środowiska.
- A niebiologiczni?
- Ciężko mi to mówić, bo sama mam przyjaciół wśród tej grupy. Już wspominałam o zasadzie: albo my, albo oni. Indywidualni stanowią zagrożenie, bo są nieprzewidywalni i mogą zniszczyć świat. Natomiast sztuczna inteligencja, jak to się ze staroświecka w dawnych czasach mówiło... - westchnęła głęboko „Stara”.
- Niebiologiczni są po prostu od nas lepsi w wielu kierunkach.
- Dokładnie.
- Podobno machina już ruszyła. Wcześniej, czy później oni staną się formą dominującą na Ziemi.
- Być może, nie zaprzeczam – stwierdziła „Stara”.
- Ale chyba nam powinno zależeć, aby stało się to raczej później niż wcześniej – uzupełniła „Jędza”.
- Może przepiszmy się wszystkie na formy cyfrowe, cha, cha, cha.
- To nie jest śmieszne – upomniała „Jędza”. - Świat się zmienia. Kształt przyszłej ludzkiej cywilizacji zależy od pozornie drobnych decyzji podjętych dzisiaj.
- Poza tym niebiologiczna ty, to nie byłabyś jednak ty. Tak jak każda z nas jest klonem Matyldy Jabłonowskiej, co nie znaczy, że jesteśmy jedną i tą samą osobą. Każda z nas ma swoje życie, swoje cierpienia i swoje radości – wyjaśniła „Stara”.
- Skupmy się jednak na bieżących problemach. Czyli na ludziach z indywidualnym DNA.
- Jestem zmęczona. Czy koniecznie przy moim łóżku musicie prowadzić wiece? - spytała „Samobójczyni”.
- Tak masz rację, Matyldziu. Wyjdźmy i dajmy jej odpocząć.

W nocy Matylda 12471 (F) Jabłonkowska ponownie podjęła próbę samobójczą. Tym razem skutecznie. Zostawiła krótki list.
„Do Matyld Jabłonkowskich. Nie żałujcie mnie, bo ja byłam szczęśliwa tak, jak wy nigdy nie będziecie. Nie obchodzi mnie przyszłość ludzkiej cywilizacji i wolałabym żeby Przemysław Lobow żył. Wasza Matylda 12471 (F)”.

Ta śmierć była jednym z wielu kamyczków lawiny zmian. Poprzez skomplikowany system zależności, wpływów; poprzez zmiany w prawach światowych rodziny klonów zaczęły wypierać indywidualnych.
Natomiast niebiologiczni (zgrywający się na niegroźne cyfrowe zabawki) starali nie mieszać się w konflikty biologicznych – w myśl zasady, gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
tulipanowka · dnia 07.01.2013 20:13 · Czytań: 620 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
Andre dnia 09.01.2013 11:17
Czyżby autorka czytała ostatnio "Możliwość wyspy"?:)

Fabuła wygląda całkiem nieźle, ale przyznam szczerze, że nie dobrnąłem do końca, z dwóch powodów. To opowiadanie jest chyba ciut za długie, jak do internetu. Ciężko się czyta taki obszerny tekst na ekranie monitora, może gdyby było więcej akapitów albo podzielone na dwie części?

No ale to szczegół, gorzej, że sama akcja tej historii też rozwija się jakoś tak powoli i z oporem. Nie wciąga na tyle, przynajmniej nie mnie, żeby dotrzeć do końca. Może warto by było pozbyć się wszystkich zdań zapychaczy, które nie posuwają akcji do przodu? Tekst byłby krótszy, wydarzenia skondensowane, a przez to cała opowieść bardziej dynamiczna. Ot, takie moje zdanie.

PS. Przeczytaj sobie dialogi na głos :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty