Rankiem, po wejściu do kuchni, bynajmniej nie nastawiam wody na kawę, nie sięgam do lodówki, ale odruchowo, podświadomie uruchamiam radio. Odbiornik, leciwy już egzemplarz z czasów, gdy prym wiodły magnetofony kasetowe, zwykle odzywa się szumem i trzaskami. Wybaczam mu z racji wieku, choć momentami wydaje się, że czyni to z wyrachowania, jak pomijane w pieszczotach dziecko. Wystarczy bowiem delikatne muśnięcie gałki strojenia, by odbiór stał się czysty… Nie tylko ludzie potrzebują bliskości.
Tym razem radyjko zaskoczyło od razu, jakby wiedziało, że „Nasza klasa” to jeden z tych szczególnych utworów, obok których nie potrafię przejść obojętnie, których słowa sprawiają, że trywialna „gęsia skórka” na ramionach współgra ze ściśniętym gardłem. Przystanąłem przy kuchennym blacie i boso, na zimnych kafelkach, w półmroku budzącego się dnia słuchałem Jacka Kaczmarskiego. Przed oczami przesuwały się twarze z podstawówki, liceum, wciąż znajome, choć dekady skutecznie zatarły wiele nazwisk. Tkwią gdzieś w ODDALENIU, choć zapewne część żyje tuż za rogiem. Niby swoi, a już obcy.
Piosenka powstawała, gdy młodość swą „chmurną, durną” rozchlapywałem po salach ogólniaka i wtedy treści kolejnych zwrotek nie przemawiały do mnie tak, jak zaczęły dwadzieścia lat później. I z coraz większą mocą dotykają do dziś. Matematyk powiedziałby, że z siłą wprost proporcjonalną do wskazań PESELU, do ODDALENIA w czasie.
Jacek Kaczmarski, składając tęsknotę (dziś to widzę na pierwszym planie, choć bez trudu wskazać można pęki innych uczuć) w wersety „Naszej Klasy”, nie miał trzydziestki i wtedy „rozdrapana młodość za bardzo nie bolała”. Mogę tylko żałować, że nigdy nie dowiemy się, jak bolałaby po trzydziestu, czterdziestu latach, gdy patrzyłby na swoich kumpli z większego ODDALENIA, z perspektywy człowieka w pełni dojrzałego.
Czy można mówić o „konflikcie pokoleń” w odniesieniu do samego siebie?
Konflikt pokoleń, w tym tradycyjnym rozumieniu, wynika poniekąd z ODDALENIA w czasie, które, przeżytymi doświadczeniami, buduje różnorodne postrzeganie świata, z ODDALENIA mentalnego i także tego w sensie geograficznym. Potomstwo to wciąż „korzenie tego samego drzewa”, ale opływają je inne wody, a gleba podsuwa pożywienie zmodyfikowane choćby nawozem „reformy” lektur. Dzisiejsza młodzież prze w tę samą stronę - wszak pod prąd Chronosa iść się nie da - zdąża jednak do nowych bram - nasze spłynęły już z horyzontu. Pomimo tego wciąż są dla nas odczuwalne, niczym przypięta do pleców guma, która nie stawia wielkiego oporu, ale przypomina, jakiej to furtki próg kiedyś przekroczyliśmy, jakiego to życiowego dokonaliśmy wyboru. I świadomość ta bezwiednie rzutuje na pokoleniowe relacje. Czy są tak zupełnie złe? Na pewno czujemy i postrzegamy inaczej – i jest to prawo każdego pokolenia. Można się tylko zastanawiać, w którym momencie nasza rzeczywistość zaczyna żyć osobistymi legendami.
Ostatnie lata życia Jacka, a właściwie skala odzewu tak wielu ludzi - w najróżniejszym wieku - na wieść o chorobie Poety, potwierdziła (czuję to przy kolejnych wersetach), że wciąż pulsują i żyją w nas obszary wrażliwe na sprawy, uczucia i wartości niezależne od jakiegokolwiek ODDALENIA, nieograniczone prześwitem bram, płynące swobodnie ponad ciasnymi furtkami kolejnych pokoleń, z których każde w tysiącach powiela „swoją klasę”. Nie miałoby to miejsca, gdyby „Nasza Klasa”, Obława”, „Mury” czy inne utwory nie były poezją świetną, muzyką poruszającą do głębi, taką swoiście naszą. I tu pojawia się niebezpieczeństwo, co prawda powoli, może zbyt wolno, zanikające, taki nadwiślański brak pewności siebie, wiary w swoje możliwości, hołubienie obcym osiągnięciom. Czy Amerykanie, Francuzi, inne nacje przejmują się tym, że inastraniec nie zrozumie ich literatury, filmu, sztuki?
Może zestawienie „Naszej Klasy” z dziesiątkami tekstów, z przesłaniem muzyki (a raczej Muzyki) i innych materialnych dzieł sztuki ułożonych przez znawców i autorytety w jeden typoszereg ponadczasowych, uniwersalnych wytworów ludzkości zostanie odczytane jako obrazoburcze, urągające pamięci i osiągnięciom Wielkich Mistrzów, Myślicieli i Artystów. Cóż, nie mam na to wpływu, ale w szczerości powiedzieć nie mogę, że poezja Jacka mnie nie zachwyca, skoro zachwyca, a wręcz wzrusza… Powiem więcej - niweluje ODDALENIE.
Zgasiłem radio. W tej chwili jakakolwiek inna muzyka byłaby czystą profanacją, szlachtowaniem katharsis. Teraz nawet założenie kapci wydaje się posiadać jakiś głębszy sens. Ugotowałem kawę i przysiadłem przy małym stoliku w kuchni. Za mną spotkanie z Mistrzem. Przede mną cichy niedzielny poranek. Codzienność migocze w ODDALENIU, gdzieś w głębokiej podświadomości. Czy trzeba czegoś więcej, by przeżyć mistyczne spotkanie, ZBLIŻENIE? Może z samym sobą, i to niekoniecznie z tym sprzed trzydziestu, czterdziestu lat.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt