- Dawno, dawno temu, gdy na świecie trwały wojny, żyły osoby, które byli w stanie poświęcić się za ojczyznę i całą ludzkość. Najwięksi bohaterowie, o jakich… Hej! Jak możesz spać, kiedy ja jeszcze nie doszłam do połowy historii? – Liti z oburzeniem zerknęła na małego, cicho pochrapującego smoczka, ułożonego wygodnie, z łuskowatym łebkiem na kolanach dziewczyny.
Zwierzątko o wdzięcznym imieniu Rastaban, częściej nazywane po prostu Rastim, zostało podarowane Liti przez ojca w dniu jej siedemnastych urodzin. Był to wspaniały prezent w porównaniu z różowiutką sukieneczką, która sprawiła jej „ukochana babcia”.
Nieopodal na swoim posłaniu spała wygodnie ułożona Wega. Litiana nie mogła uwierzyć, że stworzenie, które kiedyś miało całkiem poważny zamiar spalenia jej, podczas snu wygląda tak niewinnie.
Liti cichutko wyswobodziła się spod ciężaru swego pupila i pospiesznie wyszła z boksu, w którym spały dwa smoki.
Gdy tylko wydostała się na zewnątrz, fala mroźnego, nocnego powietrza uderzyła w nią z cała swoją mocą. Dziewczyna przystanęła na chwilę, by pooglądać granatowe niebo, upstrzone mnóstwem jaśniejących punkcików. Westchnęła i otuliła się szczelniej peleryną, którą wzięła ze sobą.
Ostatni raz oglądała gwiazdy, kiedy jeszcze żyła jej matka. Lyr zawsze opowiadała córce o herosach i bohaterach, którzy po śmierci zostali zaklęci w tych małych świecidełkach. Uśmiechnęła się na to odległe wspomnienie, czując jednocześnie dziwny dreszcz, wędrujący niespiesznie wzdłuż kręgosłupa. Odwróciła się z zamiarem pójścia do domu, kiedy zobaczyła znajomą postać nieopodal wiekowej jabłoni w ogrodzie.
Ojciec stał tam, w jednej dłoni trzymając jakiś przedmiot, który co rusz przykładał sobie do ust, by po krótkim czasie wypuścić z nich kłęby dymu. Lit nie przepadała za fajkami i innymi podobnymi rzeczami. Ostatnio, kiedy próbowała czegoś, co miało jakiś związek z tytoniem, została przyłapana przez babcię. Miała wtedy siedem lat i przez tydzień polerowała rodzinne srebra należące do seniorki. Od tamtej pory trzymała się w możliwie najdalszej odległości od podejrzanie wyglądających akcesoriów nikotynowych.
Cóż, przynajmniej miała ładną cerę.
Patrzyła, jak blade światło księżyca pada na jasną głowę ojca i instynktownie przejechała dłonią po własnej, zmierzwionej czuprynie. Jedyną osobą, która od czasu do czasu ganiła ją za niechlujny wygląd, była babka Evelyn. Ale do jej uwag Liti zdążyła już przywyknąć.
Ponieważ robiło się coraz zimniej, zostawiła rodzica, by nacieszył się tą krótką chwilą samotności, i pospiesznie wbiegła do domu, przeskakując po dwa marmurowe stopnie. Zerknęła jeszcze przez okno w swojej sypialni i przez kilka sekund obserwowała, jak tata w niezwykle romantycznych okolicznościach, przy rozgwieżdżonym niebie, zatruwa sobie płuca, jednak szybko zrezygnowała z zabawy w szpiega i położyła się do łóżka.
W ubraniu.
Ale babcia i tak nie miała się o tym dowiedzieć.
***
Następnego dnia obudziła się, kiedy słońce świeciło już pełnym blaskiem. W pośpiechu przebrała się i wybiegła na dwór. Po drodze wstąpiła jeszcze do jadalni, biorąc z bogato zastawionego stołu jedno jabłko. Zawsze miała słabość do tych owoców.
- Dzień dobry – mruknęła do ojca, który właśnie podniósł wzrok znad sterty dokumentów.
Pod oczami miał ciemne cienie.
Widocznie wczoraj wypalił zapas tytoniu na tydzień. Liti postanowiła się w to nie mieszać. Ale babcia powinna poważnie zainteresować się kondycją zdrowotną jedynego syna.
-Lit. Późno dziś wstałaś – uśmiechnął się do córki Eltanin.
- Eee… Tak. Bo nie mogłam spać – oświadczyła inteligentnie jedynaczka i szybko zniknęła z pola widzenia rodzica.
W zupełności wystarczyła jej prawdopodobna obecność babci na dzisiejszym obiedzie. I tak przygotowywała się psychicznie na wnikliwe śledztwo ze strony sędziwej arystokratki.
Ale przynajmniej mam dziś dzień wolny od nauki – pomyślała optymistycznie i, z jabłkiem w dłoni, udała się w stronę stajni dla smoków.
Kiedy stanęła w drzwiach, zobaczyła, że obie bestie pochrapują w najlepsze, a Rastaban nawet wcisnął się pod brzuch Wegi i zwinął w kłębek, przytulając się do starej smoczycy.
Ale tę zdradę Liti mogła mu wybaczyć. W końcu był jeszcze dzieckiem.
I wyglądał uroczo. Tak jak Wega.
Podstępna bestia .
Stojąc tak nieruchomo i przyglądając się zwierzętom, Liti bezwiednie podniosła jabłko do ust.
Uśmiechnęła się do siebie.
Może jeszcze kiedyś opowie Rastiemu o gwiezdnych bohaterach.
Ale nie teraz.
Teraz ma swoje jabłka.
Tylko one tak naprawdę ją rozumiały.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt