Opowiem wam, co tak naprawdę wydarzyło się jesienią 1998 roku. Opowiem wam o człowieku, którego zwali Esperanza. Opowiem wam o tym, jak Esperanza zdecydował, że zmieni los pewnego kraju, i o tym, jak ludzie mu uwierzyli, bo esperanza znaczy nadzieja.
***
- Na ziemię! Na ziemię, kurwa! - krzyknął i uderzył ochroniarza pałką do ogłuszania bydła, a potem zablokował drzwi stalową linką. Rozejrzał się, schował pałkę za pasek i zdjął kurtkę, a ludzie zawyli. Esperanza miał na sobie pas samobójców, wypełniony materiałami wybuchowymi. Pracownicy uwięzieni w budynku stacji telewizyjnej nie mogli wiedzieć, że pas był atrapą.
- Kto tu jest najważniejszy? - zapytał recepcjonistkę.
- Co?
- Kto jest najważniejszą osobą w tym budynku?
- Dyrektor programowy.
- Niech pani do niego zadzwoni i powie, że ma trzy minuty, aby tu zejść.
Dziewczynie telepały się ręce, ale w końcu złapała za słuchawkę i wezwała dyrektora.
- Dobrze. Teraz niech pani wybierze numer alarmowy - powiedział Esperanza.
- Co?
- Niech pani zadzwoni na policję i powie, żeby przysłali negocjatora. No już, już.
Kobieta była nieco zagubiona, ale znowu podniosła słuchawkę i wystukała numer.
Po jakichś dziesięciu minutach do wejścia zapukał człowiek w cywilnym ubraniu, lecz z odznaką wiszącą na szyi. Esperanza podszedł do drzwi, uchylił je na tyle, na ile pozwalała stalowa linka i podwinął rękaw koszuli.
- Wiesz, co to jest? - zapytał.
- Pulsometr? - odparł negocjator.
- Podłączony do tego - Esperanza skinął na swoją kamizelkę. - Wiesz, co się stanie, jeśli mój puls się zatrzyma?
- Chyba tak.
- Przekaż to swoim przełożonym i wróć tu - powiedział, a negocjator odszedł, by po chwili wrócić i znaleźć się w środku budynku.
- Nikomu nic się nie stało? - zapytał, rozglądając się po wnętrzu.
- Mam tu dziewięć kilogramów RDX, wymieszanego z dwiema paczkami gwoździ. Zauważyłbyś, gdyby coś się stało - odparł Esperanza.
- W porządku. Jak możemy ci pomóc?
- Panie dyrektorze! Zapraszamy do nas, tutaj - krzyknął Esperanza.
- Nie musimy ich w to mieszać - wtrącił negocjator, ale Esperanza nawet na niego nie spojrzał.
- Każdego wieczora w waszej stacji pewien dziennikarz prowadzi program interwencyjny, prawda? To bardzo dobry program. Często go oglądam. Chcę, żeby ściągnął pan tu tego dziennikarza, razem z operatorem i z kamerą. Nagramy odcinek specjalny.
- Pan zwariował - roześmiał się dyrektor.
- Potem podpiszemy umowę, którą poświadczy notariusz. Stacja zobowiąże się wyemitować ten odcinek w prime time, a ja w zamian, zaraz po jego nagraniu, oddam się w ręce policji i wszyscy wyjdziemy z tego cało.
Dyrektor popatrzył na negocjatora, a ten pokiwał głową na znak aprobaty. Boss podrapał się po głowie, rozejrzał dookoła i wyciągnął rękę do Esperanzy.
- Zgoda - powiedział.
Esperanza mówił do kamery prawie dwie godziny. Przez następne trzy odpowiadał natomiast na pytania redaktora, a kiedy skończył, dziennikarz zamyślił się i powiedział tylko: - O kurwa.
Historia opowiedziana przez Esperanzę wprawiła pracowników w takie osłupienie, że po skończonym nagraniu zaczęli bić brawo, a operator powiedział, że nagrodę za najlepszy dokument mają w kieszeni.
Po nagraniu przyszedł notariusz. Dyrektor przyniósł z gabinetu pieczątki oraz odpowiednie upoważnienia i umowa została podpisana. Tym samym Esperanza postanowił oddać się w ręce policji, a ludzi uwolnić. Nikt jednak nie ruszył się z podłogi.
- Jego nie można aresztować - powiedział ktoś, a inny dorzucił, że powinni to pokazać jeszcze w dzisiejszych wiadomościach. W całości.
Esperanza zdjął kamizelkę z materiałami wybuchowymi, rzucił ją na ziemię i wyciągnął ręce w stronę negocjatora.
- Nie mam kajdanek - odparł policjant. - To atrapa, prawda? - zapytał, zerkając na kamizelkę, ale Esperanza mu nie odpowiedział, tylko się uśmiechnął i ruszył w kierunku drzwi. Kiedy wyszedł na zewnątrz, skoczyło na niego kilku mundurowych. Aresztowali go i wepchnęli do samochodu. Odjechali.
Miesiąc później sprawa poświadczonej notarialnie umowy trafiła do sądu, który zadecydował, że "(…) ze względu na okoliczności, w jakich została podpisana, dopuszczalne jest jej jednostronne rozwiązanie". Stacja telewizyjna skorzystała z tej interpretacji i programu nie wyemitowała.
Kiedy Esperanza się o tym dowiedział, powiesił się w celi aresztu. Na drugi dzień ktoś jednak opublikował w internecie pełną wersję nagrania i rozpętało się piekło.
- Mężczyzna, który przed dwoma dniami powiesił się w więziennej celi, wcześniej obnażył zaskakujące kulisy funkcjonowania państwa, mediów, służb specjalnych oraz innych instytucji państwowych i prywatnych - mówiła dziennikarka, prowadząca relację na żywo sprzed bramy więzienia. - Człowiek znany jako Esperanza, przy pomocy popularnego redaktora, ukazał ogrom biurokratycznego absurdu, niewyobrażalną skalę korupcji, niekompetencji, cynizmu i arogancji rządzących. Skrupulatnie opisał system nieformalnych powiązań, dzięki któremu ta obłąkana machina ciągle pozostaje bezkarna, wymieniając przy tym wiele nazwisk. Nagranie umieszczone w internecie unaocznia nam także proces gigantycznego oszustwa, które mackami banków, towarzystw ubezpieczeniowych, operatorów komórkowych i innych potężnych korporacji jest dokonywane na ludzkości od momentu, w którym ta nauczyła się za siebie podpisywać. Jeśli choćby tylko dziesięć procent z przedstawionych zarzutów okaże się prawdziwych, nasz kraj niewątpliwie czeka rewolucja - podsumowała dziennikarka.
W ciągu następnych tygodni w sklepach zaczęły pojawiać się koszulki i kubki z podobizną Esperanzy. Jego kult rósł w błyskawicznym tempie. Mężczyzna z każdą chwilą zdobywał coraz więcej zwolenników. Stał się bohaterem i symbolem walki z niesprawiedliwym systemem. Poparcie nasilało się najpierw w sieci, ale wkrótce wyszło także poza nią. W mediach rewelacje ujawnione przez Esperanzę ciągle były tematem numer jeden.
Równocześnie w społeczeństwie potęgowało się niezadowolenie z braku efektów prowadzonych śledztw i postępowań sądowych. W kraju nic się bowiem nie zmieniło. Nikt nie został skazany. Nikt nie poniósł konsekwencji. W końcu ludzie nie wytrzymali i wyszli na ulice.
Najpierw studenci, anarchiści i zwykli chuligani. Kiedy jednak, głównie za sprawą dziennikarskich śledztw, zarzuty przedstawione przez Esperanzę zaczęły się potwierdzać, demonstrowali już wszyscy, a wściekłość społeczeństwa potwierdzały sondaże. Pozycja rządu była zagrożona.
W więzieniu, w którym zginął Esperanza, wybuchł bunt.
Na ulicach, zwłaszcza nocą, zrobiło się niebezpiecznie. Rząd milczał, a sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli.
W miastach całego kraju atmosfera stawała się coraz groźniejsza. Protesty trwały każdego dnia, przybierając na brutalności. Obok kamieni w końcu użyte zostały butelki z benzyną. Zapłonęły siedziby jednostek państwowych, poczty, urzędy, ale także budynki firm, które stały się symbolem wyzysku, oszustwa i pazerności.
Pojawiło się wielu samozwańczych przywódców nowej rewolucji. Policja przestała sobie radzić. Unaoczniła się groźba i konieczność użycia wojska, które miało opanować sytuację. Unia Europejska ostrzegała o fatalnych konsekwencjach siłowego rozwiązania. Na wszelki wypadek zamknięte zostały szkoły i wiele miejsc pracy.
Ludzie domagali się już nie tylko dymisji rządu i wyjaśnienia wszystkich afer, ale także daleko idących zmian w ustroju i w konstytucji. W końcu padł pomysł utworzenia państwa od początku, raz jeszcze. Państwa, które funkcjonowało będzie na innych, przejrzystych zasadach.
Premier, nie chcąc stracić swojej pozycji, w końcu uległ. Rozwiązał rząd i wprowadził jednoosobową władzę komisaryczną. Zaczęły się powolne, lecz radykalne reformy. Pojawiło się wiele nowych, rewolucyjnych i odważnych przepisów. Inne zostały uproszczone lub całkiem zlikwidowane. Prawo stało się przejrzyste.
W instytucjach i w urzędach zaczęły się masowe, niezależne kontrole. Powstało wiele miejsc, do których można było zgłaszać nieprawidłowości. Urzędnicy mieli być odpowiedzialni za swoje decyzje i karani za błędy. Sądy zaczęły działać sprawniej. Z czasem zniknął problem korupcji i przestępczości.
Wkrótce zadowolenie społeczeństwa przekroczyło dziewięćdziesiąt procent.
Cały świat podziwiał przeprowadzone zmiany, a jeszcze niedawno pogrążony w chaosie kraj okrzyknięto współczesną UTOPIĄ.
***
Tak mogła skończyć się historia człowieka, który jesienią 1998 roku wdarł się do budynku stacji telewizyjnej w nadziei, że choć trochę zmieni świat. W rzeczywistości jednak było zupełnie inaczej. W prawdziwym życiu bowiem niemal połowa dorosłych osób jest zbyt leniwa, żeby wstać od telewizora i zagłosować w wyborach. Jak mogliście więc uwierzyć, że ci sami ludzie postanowili wyjść na ulice i coś zmienić?
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt