Niesforna ręka - Krystyna Habrat
Proza » Inne » Niesforna ręka
A A A
Od autora: Opowiadanie psychologiczne.

Krystyna Habrat

NIESFORNA RĘKA

  Wyciąga rękę, żeby pogłaskać  syna po twarzy. W pół ruchu ją cofa. Usiłuje zatuszować swój   gest,  markując, że tylko ściąga mu ze  swetra niewidzialną nitkę. Odwracają się oboje speszeni w przeciwne strony. A  przecież pragnęła go pogłaskać. Przytulić. Co jej przyszło do głowy?

  No tak, młodzież  nie cierpi czułych gestów.  Tylko on już od małego  wyrywał się  z jej objęć. Odpychał ją,  gdy próbowała go  przytulić. Raz, kiedy  jeszcze nosiła go na rękach, tak gwałtownie wyrywał  się z jej  czułego uścisku, że  wyskoczył   jej na głowę.  Nigdy już nie  pozwolił  wziąć się na ręce.  Ilekroć wyciągała ku niemu  ramiona, odwracał się. Nawet,  gdy chciała tylko przygładzić mu niesforny  lok. Miał, niczym Cherubinek, całą główkę w lokach. Sięgały mu do ramion. Był wtedy tak rozkoszny! Niestety w przedszkolu  dzieci się z niego śmiały, więc stanowczo kazał je obciąć. Nożyczki w jej  dłoni zadrżały. Wtedy mąż je wziął i zrobił to bez słowa.

   Może   ściskała syna za mocno, bo tak bardzo pragnęła przytulić to  pulchne, pachnące ciałko i nigdy nie miała dość? Nawet, gdy już był wyższy od niej, chudy i kościsty.  Dotąd  czuje niedosyt. Wyrywał się z jej objęć i  pozostały one puste.

 Zrobiło się z niego chłopisko. Czasem  chce z nim  porozmawiać, ale on nie patrzy jej w oczy. Przy próbach  wniknięcia w głąb czegokolwiek, sznuruje usta i wychodzi.  Gdy próbuje  zasygnalizować mu swój żal,  milczy. Pytać o przyczynę  tych uników – daremne. Tak się wszystko kończy. Czy mu z tym dobrze?   Jest pewna, że nie.

   Coś jej w życiu umknęło,  minęło niedokończone, niedopowiedziane. Lalki, misie, mogła, jako  dziewczynka,  pieścić do woli, a  syn się nie dał i już.   Taki  syn,  taki ojciec. Obaj osobni, zamknięci. Odpychający. W  każdym znaczeniu. 

  Mogliby  czasem choć  pozorować czułość.  Niechby odrobinę. Ale wolą być asertywni. Bardzo asertywni. Zrobią dokładnie tyle, ile chcą. Powiedzą, ile trzeba, tak jak trzeba. Nic więcej. O, potrafią odmówić nawet bez słowa. Grymasem zniecierpliwienia, wzruszeniem ramion.  Demonstracyjnym wyjściem  z pokoju. Bez silenia się  na:  ę, ą.

  Milczą więc wszyscy godzinami. Za nich  gada telewizor. On trzyma ich oczy na uwięzi.  Jej żal czasu  siedzieć tak długo  bez ruchu z twarzą wpatrzoną w ekran. Musi się wiecznie dokształcać. Poznawać nowinki specjalizacji, jeździć na sympozja i szkolenia. Pacjenci to doceniają.  Powiadają, że działa na nich  jak uzdrowiciel. Już samym dotykiem, spojrzeniem. Jakby promieniowała  pozytywną energią. Tylko dwie czarne plamy, jakie widzi przez szklane drzwi swego pokoju, tego nigdy nie docenią. Oni obaj. O, znowu oglądają mecz! Teraz potrafią nawet krzyczeć w euforii.

    Od kilku dni siarczysty mróz. Okna pozamykane, uszczelnione.  Nie dochodzą z zewnątrz  żadne głosy  i wydaje się jakby świat poza  mieszkaniem przestał istnieć. A przecież mieszkają w ośmiopiętrowym bloku i  często mieszkańcy dają się we znaki. Ciągle gdzieś ktoś stuka,  warczy wiertarką, pokrzykuje. Nieraz do późnych godzin nocy nie dają spać pijackie śpiewy, przekleństwa. Młodzi zajeżdżają pod okna z  muzyką dudniącą  niby  tam-tamy. Czekając na dziewczyny, zostawiają samochody na chodzie i warkot  zagłusza rozmowy, a smród spalin wdziera się do mieszkań.   

  Dziś nie słychać nic. Jutro sobota. Całe długie dwa dni przesiedzą w domu, bo za zimno żeby  wyjść. Ona pojedzie swym samochodem  do kościoła. Mąż swoim - na mecz, albo hokej. Z synem nigdy nie wiadomo, co będzie robił. Wyjdzie pewnie do kolegów, ale też nie powie nic. Msza czy mecz starczą  na  godzinę, dwie, a dzień długi.  Będą się więc snuć po mieszkaniu niczym cienie. Wszyscy troje, a jakby nie było nikogo.

  Chciałaby  powiedzieć komuś, że jej smutno. Nie radzi sobie ze sobą. Tak to bywa w okresie przekwitania. Jednak zaciśnie  usta. Mąż na takie wynurzenia tylko by się skrzywił. Nie lubi,  gdy się rozkleja. Syn nawet  nie odwróci głowy od   komputera.

  Musi być ostrożna, żeby nie powiedzieć czegoś, za co ją skrytykują, wyśmieją.  I jak tu  wyciągnąć w ich stronę rękę?

  Kiedy w przychodni dziecko  wstydzi się   podać jej rączkę i   przyciska kurczowo ramię do ciała, wie, że  bywa często  besztane. Nikt go nie chwali, nie podziwia,  dlatego  brak mu odwagi wyciągnąć rączkę. Tylko w pochwałach się rozkwita. Rośnie się w miłości. Tak jej mali pacjenci, jak i ona. Ale dlaczego jej syn taki? Widać ma to w genach po ojcu. Kto tam zresztą wyzna się w tak zawiłych sprawach. Teoria swoje, życie swoje.

  Póki mama żyła było inaczej. Nagadywały się zawsze do woli. Dla mamy była najważniejszą na świecie panią doktor. Najmądrzejszą. Najładniejszą. W oczach męża na próżno szukała   potwierdzenia tego, kiedy  wracała od niej szczęśliwa. Tylko otworzyła drzwi do  mieszkania, gasła. Syn był, albo go nie było. Mąż czytał gazetę. Długo dźwięczał w ciszy odłożony pęk kluczy.

  Nigdy na nią nie patrzy. Mijają się ostrożnie, żeby się niechcący nie dotknąć. Boi się wyciągnąć do niego rękę. Dawniejszymi czasy  ręka sama się do niego wyrywała.  Poskramiała niesforną. Teraz nawet by chciała, ale ręka już nie. No tak, niechwaleni, niekochani, nie mają takiej odwagi. Nie wyciągają niepotrzebnie  ręki.

   I jak tu przeżyć kolejną sobotę i niedzielę razem w domu? Te dwa puste, świąteczne dni są najgorsze. A najbardziej wieczory.  Zimą wtedy przychodzi smutek. W długie, czarne  godziny wszystko staje się bez sensu. W nocy budzi się i jest straszno i ponuro. Ciągle  dręczy ją sen,  że trafia do   dziwnych  miast,  jak po trzęsieniu ziemi. Za każdym razem siedzi  przerażona u góry schodów, których już nie ma, w na wpół rozwalonej kamienicy i chce stamtąd uciec, a nie ma jak, i coś ją trzyma. Wreszcie musi skoczyć w niewiadomą czeluść.   Wyciąga nogę i...  budzi się   z koszmaru. Ale długo nie może dojść do siebie.

  Za dnia jakoś by się dało wytrzymać. Są przecież pacjenci, przychodnia, szpital. Tam jest chwalona,   dostaje dowody wdzięczności. Są jeszcze ulice, gdzie może się pokazać, że choć dobija pięćdziesiątki, zachowała smukłą figurę i   dobrze jej w szałowych  kreacjach. Tylko syn przygaduje, że  wygląda jak z reklamy ciucholandu. By dogryźć, potrafi otworzyć usta. A mąż nawet nie spojrzy.

   Za to inni podziwiają, że  pięknie wygląda. Ma jeszcze kierownicę samochodu, która umożliwia pokazywanie się na ulicach, bliżej i dalej. Ma modną torebkę, a w niej swój cały świat. W domu nawet jej aparat do badania EKG przejął mąż z synem i sami się nim posługują, nie zostawiając jej nawet tej odrobiny wszechmocności z czasów, gdy tylko ona nim badała. No, syn student medycyny, ale mąż – inżynier?  Czemu odebrał jej ostatni atut? Wcześniej mogła  wymóc, by się prosił. Tak bywało, gdy przed rejsem potrzebował zbadać serce. Ociągała się, a on  nalegał,  sterczał nad nią, wyczekiwał. Była to jedyna sytuacja, kiedy czegoś od niej chciał. Zły na nią, nauczył się obsługiwać aparat. Ona już mu nie zaimponuje.

    Siedzą w pokoju i od kilku godzin  nie padło ani słowo.  Mąż patrzy w ekran telewizora. Ona nie wie, co ze sobą zrobić. Zawsze czeka na nią mnóstwo zajęć, zaległych lektur, pism fachowych, nawet  ulubiona jolka lekarska, ale dziś wszystko to wydaje się mało  kuszące, nawet  bez sensu.  Rusza  do kuchni zaparzyć herbatę. Za chwilę stawia przed  mężem szklankę, a ten nie patrząc, nasypuje cukru, miesza i wypija. Nic więcej.

  Za trzy tygodnie odjedzie w kolejny rejs żeglarski. To jego hobby. Wykorzystuje na to każdy dzień urlopu i skrzętnie gromadzi  wolne dni, zwolnienia,  odpracowania, byle wyjechać  częściej.  Gardzi rodzimymi jeziorami czy morzem. Musi na Karaiby i Antypody.  Ona zostaje sama.

   Snuje rozważania, dlaczego mąż odjeżdża  w pustkę mórz i oceanów? Lepiej mu przy szumie fal i śpiewie szant? Może chodzi o to, że tam może milczeć do woli  i być sam. Widać na zdjęciach, jak  pośród  rozśpiewanych kolegów jest osobny. Stoi zwykle z boku, oddalony o kilka centymetrów, i gdy oni zataczają się ze śmiechu, jest sztywny i smutny, taki  nieśmiały introwertyk. Nienawidzi jego smutku. I zarazem kocha. Widzi, jak jest mało szczęśliwy. Chciałaby mu wyrwać   smutek z serca. Uszczęśliwić go. Udałoby się, gdyby tylko mogła go objąć, przytulić. 

  Ale on pojedzie znowu w smutny rejs. I ona po ran kolejny będzie rozmyślać: co go tam ciągnie? Woda, szum, pustka. Wieczorami szanty przy kielichu. To dla niego najważniejsze?  Bezkresna pustka nie  może być dla niej rywalką.

  Od dawna stał się niczym stromy brzeg skalny, do którego nie może dobić żadna łódź. Ona jest taką łodzią. Pływa samotnie po przestrzeniach głębokich wód, a  pragnie znaleźć się na   brzegu.

 Wypijają herbatę. Mąż  wyciągniętym do przodu pilotem przeszukuje  stacje telewizyjne. Nie znajduje nigdzie meczu. Ani lekkoatletyki. Podnosi się z  ziewaniem.

  Rozchodzą się spać. Każde do swego pokoju. Syn od kolacji siedzi u siebie. Przez  szybę w drzwiach widać światło.

  Dom zamiera.  Nie wiadomo, co kto robi za   drzwiami. Nic nie widać, nie słychać, nic się nie dzieje. Nic nie ma.

  Wtedy przychodzi  bezsilność.

Krystyna Habrat

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Krystyna Habrat · dnia 19.01.2013 19:10 · Czytań: 3102 · Średnia ocena: 4,44 · Komentarzy: 30
Komentarze
al-szamanka dnia 19.01.2013 19:29 Ocena: Świetne!
Tyle ciepła do podarowania... i nie ma odbiorcy :(
Samotność... w domu.
Bezsilność.
Czuje się ją w każdym zdaniu.
Świetnie to opisałaś.

Pozdrawiam w podziwieniu :)
Dobra Cobra dnia 19.01.2013 20:05 Ocena: Bardzo dobre
Żal, że ludzie stawiają bariery. Smutek ogarnia serce Dobrej Cobry po tej lekturze.


Ukłony,

Dobra Cobra
Hedwig dnia 19.01.2013 20:16 Ocena: Świetne!
Opisałaś jeden z najgorszych rodzajów samotności. Samotność człowieka - kobiety, która bardzo kocha, a nie otrzymuje miłości w rewanżu. Piekny, chociaż niesamowicie smutny tekst.
Myślę, że w wielu domach mieszka taka samotność.
Bardzo dziękuję za ten tekst.
Pozdrawiam
zajacanka dnia 19.01.2013 20:26 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo smutny tekst. Odebrałam go osobiście, ciesząc się z własnego szczęścia: przytulanie, fizyczny kontakt rodziców z dziećmi jest bardzo ważny dla istnienia Rodziny. Tej przez duże R. Mam jednak świadomość, iż wiele (za dużo) rodzin pozbawia się tej możliwości i uczucia chłodną z roku na rok. To przykre.
Bardzo prosto, z wielkim smutkiem napisane. Przez to prawdziwe, bolące.
Elwira dnia 19.01.2013 20:47
Cytat:
Jaki był wtedy roz­kosz­ny.  Jak po­szedł

Jak zastąpiłabym "kiedy", a po rozkoszny dała wykrzyknik
Cytat:
od­py­chał ją(,)ile razy chciała go

Cytat:
że aż wy­sko­czył jej na głowę.

jakoś mi się to nie podoba, opisałabym to bardziej, może: wyskoczył z jej objęć i upadł na głowę...
Cytat:
tak jak trze­ba.. Nic więcej

jedna kropka za dużo
Cytat:
zagłusza roz­mo­wy(,) a smród spa­lin wdzie­r

Cytat:
nie radzi sama ze sobą,

sama ze sobą
Cytat:
Za chwi­le sta­wia przed nim szklankę, a on(,)   nie patrzą

chwilę

Smutne to jest, że ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać, że nie potrafią dzielić się swoimi pasjami. Smutne jest, kiedy nadmiar miłości nie może zostać nikomu podarowany. Czym jest miłość, jeśli się jej nie dzieli, czym radości, których nie można podarować? Niestety, dzisiaj świat jest smutny, pełen problemów. I jeśli nie umie się też nimi dzielić, człowiek ucieka w samotność.

Poruszający, smutny tekst.
Pozdrawiam.
Wasinka dnia 20.01.2013 00:45
Trudno się odnaleźć po takim tekście, bo tak dużo w nim cichego bólu i tęsknoty.
Dwóch mężczyzn, najbliższych przecież, a jakby najodleglejszych... Bo gdy się kocha, odczucia się wzmagają, wszystko zdaje się być po wielokroć potężniejsze - pustak, żal, gorycz, lęk, osamotniona miłość.
Co jest przyczyną? Co się stało? Jest możliwość naprawienia?
Odmalowałaś tu obraz posępny, dojmująco przykry swą prawdziwością. Z psychologiczną podstawą.
Rzeczywistość przytłacza, a nie ma się do kogo przytulić, by poczuć się wspieranym, bo właśnie owa przygnębiająca rzeczywistość tworzona jest przez najbliższych.

Pozdrawiam ciepło.
Krystyna Habrat dnia 20.01.2013 11:59
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze. Poprawki przemyślę. W jednym inna była moja intencja, mały synek, tak nie lubił , by go przytulała, że aż wydrapał się jej na głowę. Ale wydrapywanie trwałoby dłużej niż wyskoczenie, a to był unik błyskawiczny. Przemyślę to.
Nie wypada mnie, autorce, pisać, czy to z moich doświadczeń, to powiem krótko: własne opisuję, bardzo, bardzo rzadko. Kto zna moje zdjęcie, wie, że nie jestem smutna, choć ostatnio zdarza się to częściej, bo świat jakiś taki coraz mniej przytulny.
mike17 dnia 20.01.2013 14:34
Cytat:
pu­l­ch­ne, pachnące, ciałko

drugi przecinek zbędny
Cytat:
Po­wi­edzą tylko tyle, ile trze­ba, tak jak trze­ba..

na końcu trzy kropki
Cytat:
Całe długie dwa dni prze­si­edzą w domu, bo za zimno(,) żeby

Cytat:
Za chwi­le sta­wia przed nim

chwilę

Bardzo mocny, przykry i smutny obraz odmalowałaś w tym opowiadaniu.
Kwintesencję samotności wśród ludzi, marazmu i wegetacji w świecie bez uczuć, gdzie zimna i bezpłciowa rutyna zajęła miejsce zdrowych, ludzkich relacji, opartych na miłości i szacunku.
Niezwykle sugestywnie opisujesz świat tej toksycznej rodziny, działa to strasznie na wyobraźnię, dręczy ponurości wizji, koszmarem, którego wyrazem jest emocjonalna pustka i absolutna atrofia jakichkolwiek człowieczych odruchów.
Tekst się czuje podskórnie, nie jest to utwór, który zapomni się po kilku dniach.
Zbyt brutalną prawdę obnażył, zbyt prawdziwą, bo dziejącą się gdzieś, obok nas.
Rzeczywistość, w jakiej nigdy nie chciałoby się znaleźć.
Poza bohaterami głównym bohaterem jest też pustka, w nich, w domu, wszędzie.
To nią oddychają, to nią się stali.
Przytłaczająca historia, ale niestety często pisana przez samo życie.
Walorem opowiadania jest jasny i przejrzysty język, celnie opisujący problem.
Krótkie, dynamiczne zdania są jak kadry filmu - nie ma tu miejsca na oddech, akcja toczy się wartko, choć z pozoru jest to statyczna opowieść.
Sfora dnia 21.01.2013 12:42 Ocena: Świetne!
Obry,
Cytat:
musi za­sko­czyć w nie­wi­a­domą czeluść

zeskoczyć?

Smutno mi bardzo po tym tekście. Samotność w tłumie, samotność w rodzinie, samotność w postawach, samotność w podejściu do życia.
Jest tyle rodzajów samotności.
Po takiej lekturze, wypływa, z mojego nieczułego na konwenanse serca, pytanie: warto? To jest ten obraz rodziny, który społeczeństwo trawi na podobieństwo trzech posiłków dziennie? :upset:
Krystyna Habrat dnia 21.01.2013 15:10
Dziękuję bardzo za dodatkowe komentarze i wszystkie w sumie, bo wszystkie mi pomogły. Wnioskuję, że teraz powinnam dla równowagi napisać coś o szczęśliwej rodzinie. Uważam, że większość rodzin jest szczęśliwych, tylko trudniej o takich pisać. Dlatego bajki i dawne powieści kończyły się: i żyli długo i szczęśliwie. Pamiętam, jak próbowałam to sobie wyobrazić jak miałam z 15 (może 16) lat po skończeniu "Hrabiego Monte Christo". Zastanawiałam się: no to co oni potem robili? I nic nie wymyśliłam.
Szuirad dnia 23.01.2013 19:57
Witaj
W nawiązaniu do tekstu i Twego powyżej komentarza. Połowa z większości filmów, książek, opowiadań itp kończy się własnie ma tym: "i żyli długo i szczęśliwie". Druga połowa zaczyna się w po "tych szczęśliwych latach", gdy coś się zepsuje, zacznie się nuda, ale nie ona jest treścią, tylko to co ona jest w stanie wytworzyć, do czego ludzi pchnąć, stąd druga połowa traktuje o zdradach, zabójstwach, samotnym wychowywaniu dzieci (w najlepszym przypadku po nieszczęśliwej śmierci jednego z rodziców). To co w środku nie przyciąga, nie stanowi sensacji. Musi być jakiś przełom. Tak jakby każdy z ludzi doskonale znał atmosferę i smak tego "i żyli długo i szczęśliwie". Ale skoro rzeczywistość wskazuje, że tego nie znają - to dlaczego to ich nie interesuje?
Mądrzy psychologowie powiedzą, że własnie dlatego, ze w tych wszystkich fantastycznych romansach przed i strasznych czasach po "i żyli długo i szczęśliwie" ludzie widzą sami siebie.

I to chyba jest najsmutniejsze

pozdrawiam Sz
Lizabett dnia 24.01.2013 16:13
Bardzo dobry, emocjonalny tekst:). Gratulacje.
Pozdrawiam, Liz.
Krystyna Habrat dnia 25.01.2013 13:25
Dziękuję bardzo za komentarze. Chyba nie muszę już dla równowagi pisać czegoś optymistycznego, bo pogodny, a nawet radosny, był mój poprzedni tekst na Boże Narodzenie. Teraz niech będzie, co natchnienie przyniesie, i... jeśli ono zechce coś podsunąć.
Pozdrawiam KH.
OWSIANKO dnia 05.02.2013 13:32
Droga Krystynko!
Napisałaś bardzo poruszający tekst o emocjonalnej korozji. Tekst prowokujący do przemyśleń.
Fakt, że mocno przeżywmy nieodwzajemnione uczucia i razem z upływem czasu tracimy ochotę na wzajemne przeżycia. Obojętniejemy dla siebie. Jakbyśmy pogodzili się godzili z losem i zaczęli uważać, że rezygnacja z obustronnej miłości jest (niekiedy) przymusową ceną za dalsze istnienie OBOK.
Pozdrawiam i dziękuję
M
wienczyslaw dnia 13.02.2013 20:31 Ocena: Świetne!
...


_____________
rozumiem, że w tym wypadku wystawiona ocena miała odegrać rolę komentarza, jednak na przyszłość proszę o komentarze bardziej rozbudowane

na podstawie fragmentu Regulaminu:
2.6.2 Komentarz musi jasno wyrażać opinie danego użytkownika.

przyp. zawsze
Usunięty dnia 14.02.2013 11:34 Ocena: Świetne!
Smutne: jak wiele się w nas marnuje przez emocjonalny chłód naszych bliskich! Tytuł widzę właśnie jako symbol żywości, spontaniczności, dziecięcej (w dobrym znaczeniu) nieobliczalności. Bardzo prawdziwie opisałaś ścieranie się tych dwóch żywiołów, zimnej skały i wesołego ognia. Pytanie brzmi, jak wielkie musiałoby być ciśnienie, by skała uległa metamorfozie? Bardzo ciekawie napisane, z dużą wiarygodnością psychologiczną. Pozdrawiam serdecznie :)
Krystyna Habrat dnia 14.02.2013 19:35
O, dziękuję bardzo!
Usunięty dnia 15.02.2013 09:29 Ocena: Bardzo dobre
Poruszający tekst...
Mała techniczna uwaga: sprawdź sobie spacje, czasem wydaje się, że jest ich za dużo (po dwie), np.

wyskoczył jej na głowę.

Wykręcał głowę, ilekroć

Tego jest trochę w tekście, musisz włączyć opcję "pokaż wszystko", z tym dziwacznym, odwrócnym P, to Ci wyświetli, gdzie masz podwójną spację. Może to moja kurza ślepota, ale warto sprawdzić, sama mam ten problem ze spacjami! :D

Poza tym super!
Pozdrawiam :)
Krystyna Habrat dnia 16.02.2013 14:41
Dziękuję bardzo. Zaraz sprawdzę te spacje, bo one same mi tak skaczą.
Usunięty dnia 16.02.2013 21:04 Ocena: Bardzo dobre
Nie ma za co :) Ja zawsze tak sobie radzę bo bez tego podświetlenia ciężko wyczaić, gdzie jest za dużo spacji. Pozdrawiam :)
Krystyna Habrat dnia 17.02.2013 19:49
Asya, bardzo jesteś miła i życzliwa. Spróbuję po troszeczku. Ale wiesz, u mnie tekst leci normalnie, tylko przy którejś metamorfozie w tych poszukiwaniach rozsypuje się przez spacje. To tak bardzo przeszkadza? Ja się boję, że przy tym eksperymentowaniu tekst mi zniknie.
Dodane później: nie udało mi się nic zmienić. Muszę się podszkolić u moich rodzinnych informatyków, którzy w tej chwili są daleko.
Usunięty dnia 18.01.2014 16:49 Ocena: Dobre
Od strony psychologicznej ugryzione bardzo dobrze. Kobiety bardzo często same hodują klony własnych oprawców. Chociaż tutaj motyw ofiary jest mocno dyskusyjny. Inaczej. Według mnie jest to kobieta, która pozwoliła zrobić z siebie ofiarę za cenę miłości. A tak naprawdę zachowania każdej ze stron dałyby się prawdopodobnie wytłumaczyć, poczynając od budowy ciała, której przypisane są pewne uwarunkowania psychiczne (typologia E. Kretschmera), poprzez doświadczenia z dzieciństwa, kończąc na nawykach drugiej osoby, które idealizujemy w początkowej fazie zauroczenia.
Jedno mi tylko nie pasuje:
Cytat:
Kiedy w przy­chod­ni dziec­ko  wsty­dzi się   podać jej rącz­kę i   przy­ci­ska kur­czo­wo ramię do ciała, wie, że  bywa czę­sto  besz­ta­ne. Nikt go nie chwa­li, nie po­dzi­wia,  dla­te­go  brak mu od­wa­gi wy­cią­gnąć rącz­kę.


Wspominasz na początku zachowania syna bohaterki i mam wrażenie, że pokrywają się z opisywanymi tutaj. A jednak nie podejrzewamy, że ona beszta, czy zaniedbuje te wszystkie 'kruczki wychowawcze' przyczyniające się do wymodelowania w dziecku pewności siebie. Wręcz przeciwnie, przekonujesz, że kobieta ma w sobie mnóstwo pokładów empatii i ciepła, którym jest w stanie obdarować cały świat.
Także za ten kawałek stawiam jedynkę.

Technicznie tekst jest trochę niedopracowany. Mnóstwo podwójnych spacji (nie zaznaczałam, bo jest sobota i chcę jeszcze zdążyć wyskoczyć na miasto), chwilami zgrzyta szyk i różne takie:

Cytat:
pró­bo­wa­ła go  przy­tu­lić. Raz, kiedy  jesz­cze no­si­ła go

Cytat:
aż wy­sko­czył   jej na głowę.

wskoczył

Cytat:
się z jej  uści­sku, że aż wy­sko­czył   jej na głowę. Potem już nie dał się

Cytat:
ręce. Wy­krę­cał  głowę,   ile­kroć wy­cią­ga­ła ku niemu ręce.

Cytat:
nie­sfor­ny  lok, ja­ki­mi miał ob­sy­pa­ną głów­kę.

niesforne loki - skoro 'jakimi miał'

Cytat:
Wy­ry­wał się z jej objęć i  po­zo­sta­ły puste.

pozostawały

Cytat:
niego chło­pi­sko. Cza­sem  chce z nim dłu­żej po­roz­ma­wiać, ale on nie pa­trzy jej w oczy. Przy pró­bach  wnik­nię­cia w głąb cze­go­kol­wiek, syn sznu­ru­je usta i wy­cho­dzi.  Pró­bu­je mu za­sy­gna­li­zo­wać swój żal,  tylko on mil­czy. Pytać o przy­czy­nę  tych uni­ków – da­rem­ne. Tak się wszyst­ko koń­czy. Czy mu z tym do­brze?  Ona

Cytat:
Taki  syn,  taki oj­ciec.

jaki syn

Cytat:
nie radzi sama ze sobą

czegoś tu zabrakło; albo czegoś za dużo

Cytat:
Mąż tylko by się skrzy­wił. Nie lubi, jak się roz­kle­ja.

Cytat:
Tylko w po­chwa­łach się roz­kwi­ta. Ro­śnie się w mi­ło­ści.

Cytat:
Póki mama żyła(,) było ina­czej.

Cytat:
Nigdy na nią nie pa­trzy. Mi­ja­ją się ostroż­nie, żeby się nie­chcą­cy nie do­tknąć. Boi się wy­cią­gnąć do niego rękę. Daw­niej­szy­mi czasy jej ręka sama się do niego wy­ry­wa­ła.

Cytat:
wszyst­ko staje się bez sensu. W nocy budzi się i jest strasz­no i po­nu­ro.

Cytat:
że się pięk­nie pre­zen­tu­je. Ma jesz­cze kie­row­ni­cę sa­mo­cho­du, która umoż­li­wia po­ka­zy­wa­nie się na uli­cach, bli­żej i dalej. Ma modną to­reb­kę, a w niej swój cały świat. W domu nawet jej apa­rat do ba­da­nia EKG prze­jął mąż z synem i sami się nim po­słu­gu­ją, nie zo­sta­wia­jąc jej nawet tej odro­bi­ny wszech­moc­no­ści z cza­sów, gdy tylko ona po­tra­fi­ła nim badać. No, syn stu­dent me­dy­cy­ny, ale mąż – in­ży­nier?  Czemu ode­brał jej

Cytat:
mogła na nim wymóc, by się pro­sił. Tak by­wa­ło, gdy przed rej­sem po­trze­bo­wał zba­dać serce. Ocią­ga­ła się, a on  na­le­gał, stał nad nią, wy­cze­ki­wał, i była to je­dy­na sy­tu­acja, kiedy cze­goś od niej chciał. Zły na nią, na­uczył się robić to sam. Teraz bada syna, syn jego. Ona już im  nie za­im­po­nu­je.

Cytat:
Ona już im  nie za­im­po­nu­je.    Sie­dzą w po­ko­ju i od kilku go­dzin  nie padło ani słowo.  Mąż pa­trzy w ekran te­le­wi­zo­ra. Ona nie wie, co ze sobą zro­bić. Za­wsze czeka na nią

Cytat:
on   nie pa­trząc, na­sy­pu­je   cukru, mie­sza i wy­pi­ja. Nic wię­cej.  Za trzy ty­go­dnie od­je­dzie w ko­lej­ny rejs że­glar­ski. To jego hobby. Wy­ko­rzy­stu­je na to każdy urlop i skrzęt­nie gro­ma­dzi  wolne dni, zwol­nie­nia,  od­pra­co­wa­nia, byle wy­je­chać czę­ściej i na dłu­żej. Już nie wy­star­czą mu ro­dzi­me je­zio­ra ani nasze morze. Musi na Ka­ra­iby i An­ty­po­dy.  Ona zo­sta­je sama.

Cytat:
Uszczę­śli­wić go. Uda­ło­by się, gdyby tylko mogła go objąć, przy­tu­lić.   Ale on po­je­dzie znowu w smut­ny rejs. Co go tam cią­gnie? Woda, szum, pust­ka. Wie­czo­ra­mi szan­ty przy kie­li­chu. I to jest to dla niego naj­waż­niej­sze?  Bez­kre­sna pust­ka nie  może być jej ry­wal­ką.

Cytat:
Pod­no­si się z  zie­wa­niem.  Roz­cho­dzą się spać.

Cytat:
Nic już nie sły­chać. Nie wia­do­mo, co kto robi za   drzwia­mi. Nic nie widać, nie sły­chać
Krystyna Habrat dnia 18.01.2014 20:54
Dziękuję Morfino. Zobaczyłam twój komentarz całkiem przypadkiem i widzę, jak bardzo się napracowałaś nad poprawkami. Dziękuję bardzo. Większość na pewno słuszna, ale z niektórymi się nie zgadzam, choćby odnośnie porównania syna i dziecka z przychodni, a wyjaśnię to później. Co do nadmiaru zaimków - tak. Ale Kretschmer? Wydawało mi się, że wyszedł z mody. Przynajmniej ja już odsunęłam go w niepamięć wraz ze starymi podręcznikami. Reasumując, muszę się zabrać za korektę. Tylko nie dziś.
Ale na pewno nie zrobiłaś mi tego za Pana Tadeusza? Chyba nie, bo tyle pracy włożyć w korektę, to na pewno za wszystkie moje życzliwe komentarze?
Pozdrawiam.
purpur dnia 18.07.2016 17:28
Tiaaa.... Mam ja rękę do takich miłych, ciepłych i przytulnych opowieści, nie ma co :)

Widzę kontunuację mysli poprzednika, chociaż chyba było odwrotnie, ten był pierwszy.
Już sam nie wiem czy ja mam współczuć pani doktor czy wydrzeć się na nią: czemu pozwalasz tak robić sobie. Robić sobie źle?

Napisane bardzo sprawnie, bardzo łatwo zapomnieć o wszystkim co cię otacza... TYlko ten głos, który opowiada, ktory streszcza swoje życie.

Nie zachęcam do tego aby było milej, o nie! To ma swój wydźwięk, ale zachęciłbym do tchnięcia czegoś więcej niż tylko pogodzenia z losem i rozpamiętywania nieubłaganego, milczącego.

Zrobię podejście numer trzy - ale jeśli Pani "orzeł" ( ornitologiem nie jestem, jak widze ptaka i ma długie skryzdła to może być tylko orzeł... no alebo sęp :) więc wybacz ) znowu trafię na marudzącą panią doktor to się pogniewamy :D

Ufff... idę!
JOLA S. dnia 18.07.2016 17:45
Purpurze, Twoja obecność na portalu wnosi tyle wesołości, ale zmiarkuj troszkę. Bardzo Cię lubię, może tak wrócisz i mnie złupisz skórę. Będę rada, bardzo rada.
Bardzo przepraszam Pani Krystyno, że robię to tutaj - pod kawałkiem tak znakomitego, poruszającego tekstu - jest jak obraz, malowany smutkiem, refleksją, samotnością.... Chce się do niego wracać.
Pozdrawiam :)
Jolka
purpur dnia 18.07.2016 20:16
Ależ ja nie napisałem przecież nic niemiłego. Po prostu losującej sobie utwory autorki, dwukrotnie trafiłem właśnie w ten smutek i ta nostalgię...

Oba napisane świetnie, delikatnie, poruszająco...no i jak widać zadziałało, mnie po prostu poruszyło... A właśnie przelała się trochę tą gorycz... fatalnie los pokierowal moimi wyborami.

Coz, taki los.

Bardzo dobry tekst, nie przeczę.
Krystyna Habrat dnia 28.12.2016 15:43
Hej,
Jola S. Bardzo dziękuję.
Purpur - też bardzo dziękuję.
Jednak, Purpur, nie mogę powiedzieć, nawet z uprzejmości, że twój komentarz mi pomógł. Widzę, że popisujesz się swoimi gustami, swoją wyższością wobec autora, a robisz to w sposób bardzo rozlewny, niekonkretny, niczym popis aktorski czy adwokacki, lecz nie jest to merytoryczne tutaj, bo ja z tego nic nie wynoszę. Krytykę należy oprzeć na faktach, na szczegółach, bo ogólnikowo pisze się, gdy się tekstu nie przeczytało, lub się go nie rozumie, a to ciebie nie dotyczy. Bohaterka ci się nie podoba. To twoja sprawa. Nie ma z góry określonego wzorca, jacy bohaterowie są poprawni, a jacy nie. Mnie osoba Hamleta też się nie podoba, bo jest zbyt miękki, histeryczny, dziwny, ale cały dramat - tak. A wtedy i sama osoba Hamleta.
Ale dziękuję za oba komentarze i jednak wysoką ocenę.
Na moim obrazku jest sokół, bo taki był mój wcześniejszy nick, który za zgodą admina zmieniłam w celu unikania nieporozumień przy publikacji innych tekstów gdzie indziej.
purpur dnia 28.12.2016 17:07
Krystyna Habrat napisał/a:
Jednak, Purpur, nie mogę powiedzieć, nawet z uprzejmości, że twój komentarz mi pomógł.
- no przecież nie zawsze musi, nie pisze ich aby ganić czy nagradzać autora. Czasami po prostu spisuję to co pozostało we mnie po przeczytaniu tekstu, moje odczucia. Nie zamierzam i nie chcę nikogo poprawiać, bo gdzie mi tam do... Napisane bardzo ładnie, czyta się dobrze, więc pozostaje tylko opisać to co ODEBRAŁEM po przeczytaniu.

Krystyna Habrat napisał/a:
Widzę, że popisujesz się swoimi gustami, swoją wyższością wobec autora, a robisz to w sposób bardzo rozlewny, niekonkretny, niczym popis aktorski czy adwokacki,
- nie wiem jak można się popisywać gustami :) No ale ok, jesli tak wyszło, to zupełnie, całkowicie i w najmniejszym okruszku mojej wypowiedzi - wyszło niechcący!!!

Jeszcze raz napiszę - jeśli czytam tekst, ktory jest dobrze napisany, nie duka, nie terkoce, to przechodzę "na inny poziom" czytania. Mimo, że jest to portal amtorski ( i dlatego tutaj idealnie pasuję :p ), to niektóre teksty są pełnoprawnymi utworami, których krytykować i poprawiać nie mam zamiaru. Po prostu je czytam, jak każdą inną ksiązkę/opowiadanie. Mogę po tym napisać TYLKO swoje odczucia - i czasami fajnie się składa, że autor mi odpisze :)

Cóż, no nie podoba mi się bohaterka, ale to przecież normalne, a być może i celowo stworzone z Twojej strony. Do tego...
Krystyna Habrat napisał/a:
Nie ma z góry określonego wzorca, jacy bohaterowie są poprawni, a jacy nie.

No dokłądnie!!! Przecież jak by były jakieś wzorce, to byłaby nuda a nie czytanie i odkrywanie!
A to że się jakiemuś purpurowi nie spodobała, to co?
Nic!

Odnoszę wrażenie, że surowo mnie oceniasz, ale cóż... bywa...

Coś czuję, że Jola miała rację i ten "orzeł" wypadł niefortunnie... Wybacz, nie było to celowe, raczej miało uśmiechnąć, no ale cóż, bywa...

Mimo wszystko gorąco pozdrawiam!
Krystyna Habrat dnia 29.12.2016 17:26
Purpur
No to teraz się dogadaliśmy. Już wiem o co chodzi. Wszytko już OK, bo wcześniej było zbyt enigmatyczne. A moja bohaterka rzeczywiście już w zamierzeniu antypatyczna, godna potępienia, ale patrząc od jej wnętrza, może trochę da się ją usprawiedliwić i zlitować nad nią, a to prowadzi do polubienia. Chciałam wydobyć dwoistość jej odbioru: niechęć do niej i zarazem współczucie. Wymyśliłam taką postać, bo negatywne są ciekawsze, a szczególnie te niejednoznaczne, wielowymiarowe.
Przyznam, że pomysłu wystarczyło mi na co najmniej jeszcze jeden tekst, ale wzbudza to we mnie tak przykre emocje, że nawet nie lubię, gdy ktoś je czyta. A z drugiej strony cieszę się, że jednak teksty są czytane i nawet komentowane.
Pozdrawiam
KH.
mozets dnia 09.10.2021 00:50
Chodziłem ze Zbyszkiem Sokołem do jednej klasy. Przez rok siedzieliśmy w jednej ławce.
Był inteligentny i potrafił być bardziej dorosły i opanowany niż my wszyscy.
Miał swój świat osobisty i nie dopuszczał zbyt blisko do niego nawet tych kolegów - których darzył bardzo wstrzemięźliwą sympatią.
Niektórzy mieli nawet wątpliwości czy to sympatia, czy tylko poprawna chłodna grzeczność.
Pamiętam jak zareagował na uwagę polonisty , traktując ja jako zbyt osobistą.
Żaden z nas - peerelowskich licealistów by sie na to nie zdobył.
Polonista był wspaniałym człowiekiem , ale chyba poruszył jakąś czułą strunę w ego mojego kolegi.
Dodatkowo część klasy zaczęła się śmiać.
Zbysio odwrócił się do jednego ze śmiejących się i powiedział niby spokojnie :
Czego się śmiejesz "baranie".
Polonista nosił nazwisko Baran...
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty