Świat zmierzał ku końcowi.
Ninbo schowała się do swojego mieszkania i ciężko oddychając, opadła na kolana. Co należy zrobić w obliczu ostatnich chwil? Powinna zadzwonić do rodziców, przeprosić ich za zerwanie wszelkich kontaktów? Ale skąd weźmie do nich numer? Pogodzić się z ludźmi, którzy są jej wrogami? Przecież nie zdąży zadzwonić do wszystkich. Co jest najważniejsze w takiej chwili? Ninbo otrząsnęła się z rozmyślań, kiedy za oknem rozległ się kolejny huk. Zerwała się z podłogi i odsłoniła żaluzje akurat w momencie, kiedy potężny kawał ziemi... po prostu zniknął. Tyle wystarczyło ludziom, aby raptownie wyrwali się z totalnego otępienia i wpadli w ostrą panikę. Dziewczyna związała długie, czarne włosy w kitkę i nalała wody do czajnika. Nie wpadnie w panikę. Nie ma takiej opcji. Ciemnozielone oczy, nie informując mózgu, spojrzały na wielką szafę. Zanim zorientowała się, co robi, trzymała już w dłoni plecak i wrzucała do niego najpotrzebniejsze rzeczy. Czajnik pstryknął, dając znać, że skończył swoją pracę, jednocześnie pstryknęło światło. Nigdzie nie było prądu. Ninbo upuściła plecak, włączając latarkę, którą miała właśnie spakować, machinalnie wyciągnęła z półki kawę, której szczerze nie lubiła, bo w smaku była najgorszą (najtańszą) kawą na Ziemi. Wsypała 3 łyżeczki zmielonych ziaren, 6 kostek cukru i uzupełniła do połowy mlekiem. Lewą rękę oparła na biodrze a drugą sięgnęła po kubek i przytknęła go do ust.
Krzyki na zewnątrz ponownie zmusiły ją do odsłonięcia okna, jednak tym razem otworzyła je na oścież, nie mogąc uwierzyć temu, co zobaczyła. Z atramentowego nieba zaczął sypać się złocisty pył. Błyszczące drobinki wirowały w powietrzu tworząc bajkowy obraz. Kilka sekund później szary blok, począł zmieniać się w identyczny, złoty pył i powoli dołączał do tego, który nieustająco zataczał kręgi nad ludźmi. Jeden z mężczyzn w akcie odwagi, czy raczej głupoty, spróbował schwytać w dłoń to, co niedawno było budynkiem. Nie zdążył nawet mrugnąć, kiedy rozpadł się i został wchłonięty ku górze.
Ninbo w ostatniej chwili odsunęła się od okna, gdy z kamiennego parapetu uniosła sie pierwsza drobinka, zanim dotarła do złotego wiru, dziewczyna juz dawno miała na sobie buty, zarzucony plecak na ramię i zbiegała po schodach. Przy drzwiach klatki schodowej stał rower obecnie wydający się najlepszą alternatywą. Nie wiedziała, dokąd jechać, ale to nie było ważne, byleby jak najdalej od tego przeklętego miasteczka, które zostało wybrane na początek końca.
***
Ninbo zmarszczyła nos, budząc się powoli. W oddali usłyszała nieco przytłumione głosy, więc leniwie podniosła prawą powiekę.
- Myśleliśmy, że już się nie obudzisz. - męski głos znalazł się tuż za jej uchem
Powoli przypominała sobie urywki wspomnień. Jechała na rowerze dopóki nie przebiła opony, potem szła pieszo aż straciła świadomość.
- Należę do klubu Caffe Latte, właśnie mamy ostatnia degustację. Dołączysz?
Natychmiast podniosła głowę i spojrzała na blondwłosego, młodego mężczyznę, który podsunął jej wolne krzesło - Siadaj i delektuj się z nami tą chwilą.
Niby co ma robić?! Nie wiedzą, co się dzieje?! Mimo złości usiadała z rozmachem na krześle, które niebezpiecznie skrzypnęło, sugerując, że nie jest aż tak lekka, jak myśli.
- Jestem Sam, najlepszy barista na świecie. A to moi przyjaciele, przewodniczący klubu, Tony...
- Dlaczego nie uciekacie? - przerwała nawet nie myśląc o zasadach dobrego wychowania.
- Daj spokój - Tony uśmiechnął się ciepło - Może napijesz się kawy?
Ano tak, kawa. Pachnąca niezwykle kusząco, na pewno smakowała inaczej niż ta podróbka, którą kupowała w sklepie spożywczym obok bloku. Ale przecież nie przyszła tutaj na kawę.
-Słuchajcie, nie możemy siedzieć bezczynnie, ta część miasta także zniknie i to niedługo, musimy uciekać!
Sam złapał ją za nadgarstek i uśmiechnął się urzekająco ze słowami:
- Wszyscy tutaj obecni są w pełni świadomi tego, co się dzieje. Nadal nie rozumiesz?
- Nie. - przygryzła wargę i wstała
- Usiądź. - kolejny, pełen szczerości uśmiech
- Muszę iść. Nie mogę ot tak odpuścić i zrezygnować, bo...
Przerażona dziewczyna drgnęła, widząc kątem oka, złoty pyłek za oknem. Cofnęła się, ale klub kawowy nawet nie drgnął. Otrzymała tylko ostatni uśmiech na drogę i pożegnalne machnięcie ręki. Będąc przy drzwiach odwróciła się ostatni raz i zobaczyła, jak kobieta siedząca najbliżej okna zaczyna tracić kontury ciała, zaraz reszta zaczęła doświadczać tego samego. Ninbo miała ochotę podbiec do nich, strzepnąć ten przeklęty pył i schować w bezpiecznym miejscu.
Zasłoniła usta dłonią. Sam, odwrócił się po raz ostatni i uniósł maleńką filiżankę do góry, jakby chciał wznieść za nią kawowy toast. Rozpłynął się zanim zdążył wyprostować rękę do końca.
Pierwsza filiżanka rozbiła się o podłogę w tym samym czasie, co gorąca łza Ninbo.
Drugi był czarny kubek z cappuccino.
Trzecia - americano
Czwarta - kobieca mocca
Piąta... Nie zdążyła dotknąć podłogi, zamieniła się w złoty pył, tak jak jej właściciel.
Ninbo wybiegła na zewnątrz i rzuciła się do ucieczki w kierunku wysokiego wzniesienia.
Dobiegła do miejsca gdzie zaczynała się zielona trawa i bez chwili namysłu zaczęła wchodzić pod górę. Ninbo potknęła się będąc niemalże na szczycie. Przewróciła się na plecy i przymknęła oczy, kiedy gruba kropla spadła na jej policzek.
- Ostatni deszcz? - szepnęła - Ciężkie krople wody, smutne spojrzenia, spadające na mnie...
Chciała zapłakać, ale w tym samym momencie poczuła znajomy zapach. Nie zważając na protesty ciała, podążyła za cudownym aromatem. Na najwyższym wzniesieniu siedział starszy pan w białej koszuli i marynarce. Obok niego stał maleńki, przenośny stolik z niebieskim, ceramicznym imbryczkiem. Nad całością czuwał parasol wbity w ziemię i podparty torbami.
- Przepraszam...
Mężczyzna odwrócił się wyrwany z zadumania i znajomo uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Oh, goście! - zakrzyknął uradowany - Chodź szybko zanim przemokniesz do cna.
Deszcz nabierał na sile, więc chętnie skorzystała z propozycji. Schowała się pod parasolem a starszy pan wyczarował drugie składane krzesełko. Tak, jak myślała pił niezwykle pachnąca kawę.
- Mogę zapytać, co pan tu robi?
- Piję kawę i oglądam koniec świata. To chyba oczywiste.
- Dlaczego pan nie ucieka?
- Dokąd? Rozejrzyj się młoda damo, wkrótce wszystko zniknie.
- I pan tak po prostu się z tym pogodził?
- Możesz uciekać, ale koniec i tak cię dopadnie, więc czy nie lepiej przyjąć tego na spokojnie?
- W takim razie nie lepiej być z rodziną?
- Byłem dla rodziny całe życie, kiedy świat się skończy nadal będę z nimi. Moja żona chciała spędzić te chwile w swoim ukochanym ogrodzie, syn chciał odejść podczas ostatnie spotkania ze swoimi przyjaciółmi, a ja chciałem odwiedzić to miejsce. Nie sądzę, żeby był sens siedzieć razem w domu i drżeć ze strachu.
- Pana syn także nie miał nic przeciwko?
- Sam? Pierwszy wyruszył na to swoje Caffe Latte, żył tym klubem od wielu lat.
Ninbo rozszerzyła oczy.
- Jest pan ojcem Sama? - wydukała - Tego samego, który uważał się za najlepszego baristę na świecie?
- To na pewno on. - zaśmiał się - Miłość do kawy odziedziczył po mnie, ale ze zdwojoną siłą. Cieszę się, że miałaś okazję go poznać.
Deszcz odrobinę zelżał i można było zobaczyć zbliżający się wir, utworzony ze złotego pyłu.
- Naleję ci kawy dziecinko. - sięgnął po pusty kubek na stole - Wybacz, że nie zrobiłem tego wcześniej.
- Dziękuję.
- Masz szczęście, w tym czajniczku była moja ostatnia butelka wody.
Pochwyciła kubek w zmarznięte dłonie i poczuła kojący aromat. Wzięła spory łyk, cierpki i gorzki płyn sprawił, że sie skrzywiła.
- Nie ma pan cukru?
- Kto widział, żeby pić słodką kawę podczas końca świata? - okazał szczere zdziwienie.
Pomyślała, że chyba rzeczywiście powinna oswoić sie z tym gorzkim smakiem. Czarna nicość była juz niedaleko i Ninbo pierwszy raz nie poczuła lęku, czy rozpaczy. Rozpadające się budynki były piękne na swój sposób. Budowle tworzone przez człowieka latami, rozpływały się niczym zamki z piasku po zetknięciu z falą. A błyszczące drobinki nie przestawały tańczyć pod ciemnym niebem, raz po raz zagarniając jego jasną jeszcze część. Uśmiechnęła się prawdziwie, pierwszy raz od wielu lat. Nie sądziła, że ostatnie kilka sekund przyniosą jej to, czego szukała - wewnętrzny spokój. Ze szczytu zaczęły unosić się pierwsze złote ziarenka. Starszy pan wstał i stanął na brzegu ze łzami w oczach. Nie były to łzy smutku, lecz radości.
- Już idę kochanie. - Wyszeptał i dołączył do wirującego nieba.
Ninbo przymknęła oczy i wyciągnęła prawą dłoń. W lewej nadal trzymała kubek z gorzką i cudowną kawą. Gdyby przyjęła propozycję członków kawowego klubu, to prawdopodobnie zrozumiałaby już wtedy, dlaczego czują spokój, a nie chęć ucieczki. Ponownie uśmiechnęła się czując, jak złoty pył oplata się wokół jej dłoni, nadgarstka, ramienia... Czuła, jakby ktoś trzymał ja za rękę i ciągnął ku sobie.
Ach tak, Sam już tam jest.
Może się spotkają.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt