Role Play Życie - Otello
A A A

W kolejce do odprawy bagażu naszło mnie nagłe poczucie rozpierającej dumy. Mimowolnie rozszerzyłem usta w uśmiechu, ale by nie dać po sobie poznać, że właściwie śmieję się sam do siebie, zacząłem symulować podziw dla urody jednej z pracownic lotniska. Gdy okazało się, że ma twarz goblina, natychmiast mi przeszło.

Koniec świata to nie przelewki. Mówiło się o tym od dawna. Nie sądziłem, że to właśnie mi szef wyznaczy zadanie powstrzymania nas przed katastrofą. Wiele lat budowałem swoją pozycję. Doszedłem do niej dzięki ciężkiej pracy i sprytowi.

Chociaż ten kretyn Hipolit, uważał, że to po prostu kwestia szczęścia, bo udało mi się zdobyć całkiem przypadkiem miecz zagłady, który dodawał trzy punkty do siły – a ta była od zawsze moją piętą achillesową. Owszem, miałem sporo punktów mocy i zawsze mogłem posiadać przynajmniej jedno zaklęcie, ale dopiero zdobycie tego miecza wysunęło mnie na czoło Poszukiwaczy.

- Poproszę pański bilet – z zadumy wyrwał mnie kobiecy głos. Okazało się, że już stałem na czele kolejki. I bardzo dobrze. Ileż można było czekać? Dość, że straciłem jeden dzień po tym jak rzuciłem kostką dwa oczka przed wejściem do terminalu. W sumie lepiej niż gdybym rzucił jeden, bo zamieniłbym się w likantropa i musiałbym atakować wszystkich innych Podróżników w samolocie, co mogłoby znacząco opóźnić podróż.

Podałem miłej pani bilet, a ta spojrzała na mnie chytrze.

- Proszę pokazać mi pana zaklęcia.

- Wykluczone! – oburzyłem się. – To ściśle tajne! Nikt nie ma prawa ich oglądać.

- Jestem wróżką – powiedziała.

Cholerne wróżki. Co prawda nie była moim bezpośrednim przeciwnikiem, ale pokazywanie zaklęć, które trzymałem w zanadrzu działało na mniej jak płachta na byka.

- Hmm… - rzekła z podziwem, oglądają moje karty zaklęć. – Cios psioniczny i zakrzywienie czasu. Ładnie, ładnie…

- Proszę mi to oddać – warknąłem niezbyt uprzejmie, chowając z powrotem zaklęcia do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Rozejrzałem się dokładnie dookoła. Na myśl, że ktoś mógłby podejrzeć moje zaklęcia, dostawałem gęsiej skórki. Cholera, już nigdy nie polecę British Airways. Gdybym wiedział, że zatrudniają wróżki…

Już chciałem iść dalej, gdy pani po drugiej stronie lady chwyciła mnie za ramię.

- Ma pan za dużo przyjaciół – stwierdziła.

- Jak to? Przecież nie ma ograniczenia co do liczby przyjaciół. Zresztą nie mam ich znowu tak wielu… - na potwierdzenie tych słów odwróciłem się i spojrzałem na muła, dzięki któremu mogłem mieć o cztery przedmioty więcej; na Najemnika, który dodawał mi punkty siły za każdym razem jak płaciłem mu mniszek złota; nieoceniony jednorożec, który dodawał jeden punkt siły i jeden punkt mocy (tak jest, całkiem bezinteresownie – bierz z niego przykład, pazerny Najemniku!), dodatkowo Dziewica, dzięki której przybywał mi jeden punkt mocy podczas pojedynków z duchami; niezbyt potrzebny Alchemik; i najgorszy z moich przyjaciół – Poltergeist. To była szorstka przyjaźń. Jedyne co mi dodawał to siwe włosy.

- Niestety, od czasu kiedy jeden z naszych Airbusów rozbił się nad Równiną Grozy z powodu przeciążenia samolotu, weszły w życie nowe przepisy dotyczące liczby przyjaciół. Teraz tylko maksymalnie czterech.

- Dobra… - Bez żalu zostawiłem Poltergeista. – Na pewno nie zostawię muła, bo dzięki temu mogę mieć dodatkowe przedmioty.

Miecz zagłady, święty Graal, łopata, skrzydlate buty, talizman (niezbędny, gdy chce się powstrzymać koniec świata) i oczywiście szczoteczka do zębów. Nie dodawała ani siły ani mocy, ale bywała niezwykle użyteczna po kolacji. Zacząłem żałować, że nie wziąłem żadnej walizki z ubraniami.

Gdy usiadłem już w samolocie i posprzątałem odchody muła do papierowej torebki, podeszła do mnie przemiła stewardessa, podając mi kartę dań.

- Ponieważ znajduje się pan w klasie Business, przysługuje panu rzut dwoma kośćmi, by wylosować posiłek.

Ogarnąłem wzrokiem listę potraw. Gdybym wyrzucił wynik od 2 do 4, groziłby mi szpinak. Właściwie konkretne dania mięsne zaczynały się od siedmiu. Natomiast dwunastka oznaczała cudowny, soczysty befsztyk i dodatkowy rzut w celu uzyskania gratisowego deseru.

Skoncentrowałem się i przymknąłem oczy. Kości w moich dłoniach grzechotały niczym dziecięca zabawka, aż w końcu zdecydowałem się na rzut.

- Osiem – odczytała wynik stewardessa.

Z zaciekawieniem zerknąłem w kartę dań.

- Fuj, wątróbka – westchnąłem. Nie cierpię wątróbki.

Zorientowałem się, że została mi jeszcze jedna karta losu, która pozwalała na kolejny rzut kostką, unieważniając tym samym ten poprzedni. Ryzykowne, zważywszy, że jadę powstrzymać koniec świata.

No ale wątróbka? Bleee…

- Będziesz to jadł? – spytał jednorożec.

Wszystko wskazywało na to, że pozostanę głodny. Ale wtedy do głowy przyszedł mi genialny pomysł.

Podszedłem do pasażera, który siedział dwa rzędy dalej. Okazało się, że jest mnichem, co tylko dodało mi animuszu.

- Czy to pana przyjaciel? – spytałem, wskazując na dzika leżącego na siedzeniu obok.

- Tak – powiedział z dumą – początkowo był moim wrogiem, ale okiełznałem go. Rzuciłem kostką pięć i mogłem… Chwila! CO PAN WYPRAWIA?! PROSZĘ GO NATYCHAMIAST PUŚCIĆ!!! NIE MA PAN PRAWA…

- Otóż mam! – odpowiedziałem, ładując sobie dzika pod pachę. – Mogę odebrać wybranemu poszukiwaczowi przyjaciela.

- To prawda – potwierdziła stewardessa, zapoznając się z moją kartą charakterystyki.

Upieczenie dzika okazało się bułką z masłem. Jednorożcowi zostawiłem wątróbkę.

 

 

Krąg wewnętrzny. Ostatnia kraina, gdzie na każdym kroku czyha na nas podstęp, śmierć, walka do ostatniej kropli krwi i krwiożercze istoty, które wysysają z poszukiwaczy moc, siłę, życie, odbierają złoto i zmuszają do dokonywania nieludzkich wyborów. Wtedy można poznać prawdziwą wartość przyjaciół.

Z wrogami było łatwiej. Musiałem pokonać cztery obszary by dojść do piekielnych schodów, na szczycie których czekała na mnie całkiem gustowna korona. Po założeniu jej mogłem jednym zaklęciem powstrzymać kres tego świata. Lecz by ją założyć należało przejść ostateczną próbę. Wóz albo przewóz. Tak wyglądała teoria.

W praktyce okazało się, że są problemy, o których nikt wcześniej nawet nie pomyślał. Najpierw zniszczyłem sobie sandał, po tym jak wdepnąłem w gówno wilkołaka, a chwilę później Alchemik dostał zatrucia pokarmowego i odmówił dalszej podróży.

- Przecież nie zostawię cię w Równinie Grozy – wykazałem daleko idącą troskę. W rzeczywistości Alchemik nie był mi do niczego potrzebny. Na tym etapie podróży złoto stawało się zbędne. Miałem go wystarczająco dużo by móc opłacić Najemnika. Inne zastosowania nie miały znaczenia, odkąd okazało się, że w ostatniej krainie nie ma automatów z Colą.

- Poradzicie sobie beze mnie – wyznał dramatycznie, trzymając się za brzuch.

- Ok, ale uważaj na siebie – powiedziałem i pożegnałem się z Alchemikiem czule, ale nie przekraczając przy tym granicy, której dwóch mężczyzn przekraczać nie powinno. Nie pozwoliłbym sobie na to, po tym co się stało przy pisuarze w kinie tydzień wcześniej. Musiałem oddać punkt siły, żeby pozostało to tajemnicą.

Już bez Alchemika weszliśmy do Kopalni, w której czekał na nas duch o mocy dziewięć. Poczułem jak serce podchodzi mi do gardła.

- Okej – powiedziałem na głos – mam jedenaście punktów mocy! Giń, zjawo! – Krzyknąłem i zamachnąłem się, by rzucić kośćmi.

- Dziesięć – usłyszałem głos Dziewicy. – Masz dziesięć punktów mocy.

- Przecież dodajesz mi punkt mocy podczas walki z duchami – czułem się trochę zbity z tropu.

- No tak, ale już nie jestem…Dziewicą – wyznała drżącym głosem. – Tam w samolocie, z Najemnikiem…

Cholera. Gdybym wiedział wcześniej to poszedłbym w drugą stronę, walczyć na siłę. Szczęśliwie jednak wyrzuciłem kostką szóstkę, ostatecznie pokonując zjawę.

I wreszcie stanąłem tam, pod schodami. Ze wszystkimi moimi przyjaciółmi (oprócz tej szmaty, która kiedyś była Dziewicą – co gorsza, dowiedziałem się później, że Najemnik jej zapłacił złotem, które ode mnie dostał. Czułem się jak alfons).

Wspinałem się po schodach wiodących po koronę stopień po stopniu. Musiałem iść sam. Byłem ciekawy jaką próbę będę musiał przejść, by przyozdobić mą skroń Koroną Świata. A czasu było coraz mniej.

Stała tam, na podeście. Słyszałem niemal chóry anielskie, więc urzeczony, sięgnąłem po nią. Wtem ujrzałem postać Mędrca.

- Stój! – rozkazał. – Zanim włożysz koronę, musisz przejść Ostateczną Próbę.

- Mów!

Czułem się silny, nieustraszony i nieugięty. Pokonałem tysiące mil, dziesiątki wrogów, przyjąłem na siebie kilkanaście ciężkich zaklęć (raz nawet byłem ropuchą), mierzyłem się z bestiami, podstępami, przegrywałem, upadałem, ale w końcu zacząłem odnosić zwycięstwa. Czymże zatem mogła być ta próba?

- Wypij ten napój – rzekł, podając mi złoty puchar inkrustowany szmaragdami.

- Co to? – spytałem, spoglądając do środka. Zawsze tak robię przed wypiciem, odkąd napiłem się kiedyś ciepłego 7Up.

- To kawa - powiedział. – Jacobs Kronung.

- Fuj.

Odstawiłem puchar i wróciłem do domu, żegnany trzęsieniami ziemi i potężnymi eksplozjami wulkanów. Lawa bryzgała wszędzie dookoła, a świat, który znałem przestawał istnieć. Ale miałem to w dupie.

Nie cierpię Jacobsa.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Otello · dnia 27.01.2013 20:25 · Czytań: 809 · Średnia ocena: 4,33 · Komentarzy: 12
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
mike17 dnia 25.02.2013 20:09 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
Dość, że stra­ciłem jeden dzień po tym(,)

Cytat:
W sumie le­pi­ej(,) niż gdy­bym rzucił

Cytat:
zaklęć, które trzy­małem w za­na­drzu(,) działało na mniej jak płachta na byka.

Cytat:
Musiałem po­ko­nać czte­ry ob­sza­ry(,) by dojść do pie­ki­e­l­ny­ch schodów,


He he nieźle wyszło z tą kawą na koniec.
W ogóle ciekawie rozegrane opowiadanie - trochę realu, trochę innych wymiarów.
Taki mix magii i tego, co za oknem.
I motyw kawowy fajnie podany - nigdy nie wiadomo, co z takiej kawy może wyniknąć.
Po drodze całkiem niezłe "dzianie się", dialogi i cała reszta.
Opowiadanie ma klimat, czuć, że na coś się zanosi.
Plastycznie to oddałeś.
Poczułem to tąpnięcie :)
Wasinka dnia 25.02.2013 22:27
Rozrywkowe, że tak to ujmę, podejście do tematu. Poczucie humoru zadziałało. Z chęcią wskoczyłam w ten świat, bo i pogodnie tu, i z przygodą w zanadrzu.
Oryginalny pomysł, zgrabnie przyodziany.

np.

Chociaż ten kretyn(,) Hipolit,

które trzymałem w zanadrzu(,) działało na mniej jak płachta - przecinek i mniej - mnie

tak wielu... - (N)a potwierdzenie

za każdym razem(,) jak płaciłem

Jedyne(,) co mi dodawał(,) to - i może lepiej "dodawała", bo w końcu o przyjaźni mowa bezpośrednio przed tym zdaniem

od czasu(,) kiedy jeden z naszych

miałem go wystarczająco dużo(,) by móc opłacić

Nie pozwoliłbym sobie na to, po tym co się stało - przestawiłabym przecinek: na to po tym, co

Poczułem(,) jak serce

Giń, zjawo - (k)rzyknąłem

z duchami(.) - ( C )zułem się trochę

Gdybym wiedział wcześniej(,) to

Byłem ciekawy(,) jaką próbę

który znałem(,) przestawał istnieć


Pozdrawiam księżycowo, gratulując trzeciego miejsca :)
zajacanka dnia 25.02.2013 22:43 Ocena: Bardzo dobre
To jedno z ciekawszych opowiadań w tym konkursie, wg mnie. Jako, że sama nie jestem zwolenniczką gier komp/kart/itd, pomysł był dla mnie rewelacyjny, świeży. Bardzo dobre wykonanie, humorystyczne, jak lubię.
Gratuluję!
zawsze dnia 26.02.2013 00:38
Ładnie, humorystycznie, erpegowo, fajnie się czytało, bo i pomysł przede wszystkim świeży. No, i na szczęście bez meteorytów ;)

Ładnie poprowadziłeś tę grę, zdecydowanie zasłużone podium, Mistrzu Gry :)
Usunięty dnia 26.02.2013 13:42
Bardzo mi się podoba. Początek mnie nie zachęcił, jako że nie jestem specjalną fanką gier (choć twoje opowiadanie przypomniało mi stare, dobre gry - może czas do nich wrócić?), ale warto było zostać przy twojej pracy. Im dalej w las, tym ciekawiej i zabawniej, a końcówka najlepsza. :p Gratuluję miejsca na podium. Zasłużone. :)
Usunięty dnia 26.02.2013 13:56 Ocena: Świetne!
Od razu mi się skojarzyło z jedną z gier, wykorzystanie tego motywu bardzo mi się podoba. Czytałam z zainteresowaniem i uśmiechem, puenta - no cóż, rozumiem i jestem za - też nie znoszę Jacobsa i... wątróbki.

Cytat:
każdym razem jak płaciłem mu mni­szek złota
- czy nie powinno być mieszek?

Pozdrawiam

B)
Wasyl dnia 27.02.2013 17:54
Jakiś milczący ten Otello;) Ja też tutaj do Ciebie ze śladem, że czytałem i się podobało. Gratuluję miejsca na pudle. Pozdrawiam.
Otello dnia 27.02.2013 19:40
No dobra, to się odezwę :) Jestem baaardzo pozytywnie zaskoczony, że moja praca zajęła trzecie miejsce na prawie 100 opowiadań. Ogromne wyróżnienie, zwłaszcza, że opowiadanie jest oparte na grze "Magia i Miecz", którą nie wszyscy muszą znać. Dlatego też starałem się tłumaczyć charakterystykę postaci i przedmiotów.
Tymczasem dzięki Waszym komentarzom dowiaduję się, że nie trzeba znać tej gry, żeby opowiadanie się podobało. W sumie o to mi chodziło, więc bardzo się cieszę, że rzeczywiście wyszło.
Dziękuję za wszystkie komentarze :)
Wasyl dnia 27.02.2013 19:47
I tym sposobem dochrapałeś się pierwszego komentarza na PP he,he. Gierki nie znam, ale czytając, to nie przeszkadza. Ja tnę w asasina:)
zajacanka dnia 27.02.2013 20:10 Ocena: Bardzo dobre
Miło słyszeć, Otello. Cudny avatar, jednego z moich ulubionych malarzy.
Wasyl napisał/a:
Ja tnę w asasina

jak moja córka, maniaczka. Podobno nawet ma sukcesy online:)
Otello dnia 27.02.2013 20:28
Magia i miecz to akurat gra planszowa. Coś jak monopol, tylko z "żywą" planszą. Szkoda, że był taki rygorystyczny limit ilości znaków, bo musiałem trochę wyciąć. Bałem się też, że zakończenie przyjdzie trochę zbyt nagle i niespodziewanie, ale skoro nikt na to nie narzeka, to nie będę się tym przejmował ;)

P.S. Salvador Dali rządzi :D
Elwira dnia 01.03.2013 10:30
PROSZĘ GO NATYCHAMIAST PUŚCIĆ!!!
– natychmiast


Bardzo ciekawy pomysł na opowiadanie. Weszłam w Twoją grę. Kapryśny ten bohater. Wątróbka fuj, szpinak fuj, Jacobs fuj… Rozbawiła mnie końcówka. A następnym razem z wielkimi misjami trzeba wysyłać tych, którzy lubią wszystko albo przynajmniej się starają. Wtedy może nie będzie końca świata?
Powstawiaj brakujące przecinki.
Przeczytałam z prawdziwą przyjemnością.
Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:38
Najnowszy:pica-pioa