-Oczywiście. Niech się bawi. Potem będzie musiał już tylko pracować.
Siedzieli i obserwowali z okna chłopczyka zjeżdżającego na sankach. Górka mogła być oblodzona, bo maluch za każdym razem nabierał imponującego rozpędu. Następnie, z godnym podziwu uporem, ciągnąc za sobą ,,pojazd'', piął się z powrotem. Czynność nie wydawała mu się w najmniejszym stopniu monotonna. Zerknęła na zegarek – minęło już prawie półtorej godziny.
-O! Poszedł. Może zmarzł? Na kawę jest jeszcze za młody, ale kubek gorącego kakao będzie odpowiedni.
-Albo czekolady.
-W ostateczności pozostaje herbata i deser.
Uśmiechnęli się. Oni sączyli po jednej filiżance od dwóch godzin, a jeszcze nie dotarli do połowy. Nie dlatego, żeby kawa im nie smakowała. Bynajmniej – była pyszna. Przyrządzona z prawdziwym pietyzmem. Najpierw wrzucało się do ekspresu pełne ziarna najlepszej dostępnej na rynku marki. Potem urządzenie odpowietrzano. Pozostała po poprzednim parzeniu woda skapywała do plastikowego korytka. Górny zbiorniczek uzupełniano świeżą cieczą. Gdy już urządzenie zostało zaprogramowane, udawali się do gospodyni podpatrzeć, jak ubija pianę. Świeże krowie mleko idealnie nadawało się do tego celu.
Z powrotem szli do jadalni, aby przynieść pani Zofii wcześniej naszykowane, gorące, pachnące filiżanki. W milczeniu opuszczali kuchnię. Nie śmieli patrzeć, jak staruszka nakłada pierzynkę i wyrysowuje w niej piankowe arcydzieła.
Zawsze za to zastanawiali się, skąd czerpie pomysły do swoich ,,piankobrazów''. W środę – koń ciągnący sanie, następnego dnia – stado owiec, wczoraj – Giewont. Co ciekawe, nie dostawali tych samych wzorów. Dziś na jego kawie widniała skarbonka, a na jej – leśna, górska droga.
-Skarbonka. Jutro wyjeżdżamy. Trzeba zapłacić.
Podniósł oczy znad filiżanki. Po raz pierwszy stwierdziła, że ma dziwne spojrzenie. Jakby coś ukrywał. Chciał powiedzieć, ale nie mógł. Po chwili odezwał się:
-Za tydzień też wyjeżdżam. Do Ameryki.
Nie wiedziała, co powiedzieć. To jakiś żart? Mnóstwo pytań cisnęło jej się na usta, ale nie wiedziała, od którego zacząć. Dlaczego? Na jak długo? Czy wróci? Czemu dopiero teraz jej to mówi?
Do Ameryki? Dopiero po chwili zrozumiała, co to znaczy. Nie do innego miasta. Nie na wakacje. Na długo i może go już nigdy nie zobaczyć.
Jakby czytał w jej myślach:
-Półtora roku. Czym się martwisz?
-Nieważne, naprawdę.
-Nie martw się. Może przyjadę w czerwcu.
Siedziała i zastanawiała się: a co będzie ze mną? Jak sobie poradzę? Dopiero, spojrzawszy w jego wyjątkowo smutne oczy uświadomiła sobie, że nie tylko jej jest ciężko. Ta decyzja pewno wiele go kosztowała. Czy zdecydowałaby się wyjechać? Zostawić rodzinę, szkołę, znajomych? Miasto, kraj? Spróbowała się do niego uśmiechnąć. Odpowiedział tym samym.
-Będę nadal wykładał, a jednocześnie uczył się. Chciałbym obronić doktorat.
Jak przypuszczała, nie wyjeżdżał tylko po to, żeby kupić nowego Mercedesa. Pragnął się rozwijać i nadal pomagać innym.
-Przed wyjazdem chciałbym Ci coś dać. Myślę, że nadeszła odpowiednia chwila.
Wyciągnął spory pakunek. Spojrzała z zaskoczeniem.
--To dla mnie? Naprawdę?
Jego oczy odzyskały swój dawny blask.
--Tak. Proszę, weź.
Po raz kolejny zdziwiła się, jak wiele można przekazać spojrzeniem. Nie czekając na dalszą zachętę. Zaczęła odwijać paczkę. ,,Tatry znane i nieznane''. Album z pięknymi fotografiami. Gdzie on to dostał? Otworzyła. ,,Życzę Ci, obyś zawsze podążała drogą prawdy i szczerości. To jedyna właściwa ścieżka, ale też najtrudniejsza ...''
-Nie wiem, jak Ci dziękować. Naprawdę. Jesteś kochany. Po prostu kochany. Dziękuję.
Podeszła. Zarzuciła mu ręce na szyję. Przytulił ją. Czuła jego ciepło i zapach perfum. Nic nie mówiła. Chciała przez te obejmujące ją ręce dostać choć trochę jego siły, serdeczności, mądrości. Wielu pozytywnych cech, które posiadał.
Znów jak gdyby czytał w jej myślach.
-Polecam Ci ,,Biegnącą z wilkami''. Myślę, że to książka dla Ciebie.
-Dziękuję Ci bardzo. Za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Z całego serca życzę Ci, żebyś też zawsze podążał tą drogą.
* * *
Od tamtej pory minęło już wiele lat. Ani razu się nie spotkali, jednak utrzymują ze sobą kontakt. Idą tą samą ścieżką, więc tak jakby wciąż byli blisko.
Pani Zofia zmarła, ale jej wnuczka podobno parzy równie pyszną kawę. Tej zimy chcą to sprawdzić. Znów zasiąść nad ostatnią filiżanką.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt