Mały Armagedon - firegirl86
A A A

       Budzę się zlana potem. Leżę na podłodze skulona w kłębek w zupełnie obcym miejscu. Nie wiem gdzie jestem, ani jak się tutaj znalazłam. Staram się rozprostować ciało, ale czuję potworny ból w lewym boku. Boli mnie także głowa. Kiedy jej dotykam okazuje się, że moje włosy są zlepione jakąś ciemną substancją. Ma ten okropny rdzawy zapach... Czy to krew?
Siadam powoli, próbując ignorować ból. Na niewiele to się zdaje. Jest tak silny, że mam odruch wymiotny. Pomimo to staram się rozejrzeć po miejscu, w którym się znalazłam. To cela. Okna są zakratowane, a w drzwiach od pomieszczenia nie ma klamki. Może to szpital psychiatryczny lub więzienie? Staram się ze wszystkich sił przypomnieć sobie cokolwiek.
      Pamiętam, że byłam w domu i czekałam na rodziców. Jak zwykle opiekowałam się moim młodszym rodzeństwem, siostrą Sellimą i bratem Remmym. Rodzice pracują w fabryce tekstyliów i wracają do domu o 10 wieczorem. I tak każdego dnia. Życie w Poznaniu nie jest najłatwiejsze, ale wiele rodzin jest w takiej samej sytuacji jak nasza. Mieszkamy w Bębnie, jednej z najbiedniejszych dzielnic Poznania, a każdy dzień tutaj jest walką o byt. Tylko władze używają nazwy Astrium. My nazywamy ją Bęben, na pamiątkę największego ruchu oporu w dziejach V Republiki. To właśnie stąd pochodził jego największy przywódca, generał Jenns Gabhard.
      Obrazy powoli pojawiają się w mojej głowie. Pamiętam, że stałam w kuchni i przygotowywałam obiad na drugi dzień. Byłam teraz najstarsza w domu, odkąd mój najstarszy brat uciekł z domu przed dwoma laty. Kiedyś go za to nienawidziłam. Dziś jednak coraz bardziej rozumiem jego decyzję. Tutaj nie czekało na niego nic dobrego. Kiedy stałam w kuchni usłyszałam otwieranie drzwi.. Zdziwiłam się, że rodzice wracają tak szybko, ale sporadycznie to się zdarzało kiedy w fabryce odbywały się inspekcje. Wtedy pracownicy byli zwalniani do domów. Za rok miałam dołączyć do rodziców – w V Republice został wprowadzony dekret zgodnie z którym wszyscy obywatele powyżej 17 roku życia byli zobowiązani do pracy. Jednak w progu mojego domu nie stali rodzice, ani strażnicy z fabryki. Byli to dwaj  policjanci.
      O nic nie pytali. Po prostu stali i mierzyli do mnie z karabinów. Po chwili jeden z nich z ogromną siłą pchnął drzwi, rzucił się na mnie i przewrócił na podłogę. Był bardzo brutalny. Kopnął mnie w plecy, a następnie w brzuch i głowę. Krzyczałam, ale to tylko zachęcało mojego oprawcę do dalszych działań. Był bardzo silny, o wiele bardziej niż wychudzona szesnastolatka. Cały czas myślałam o moim bracie Remmym i mojej siostrze Sellimie. Wtedy jeden z policjantów wyciągnął metalową pałkę i uderzył mnie nią w głowę. To ostatnie co pamiętam. Obudziłam się już tutaj.
      Siedzę teraz na zimnej podłodze i myślę o rodzinie. Czy są bezpieczni? Może również zostali umieszczeni w celach takich jak moja. Drżę na myśl, że mogli zostać potraktowani gorzej niż ja. Sellima ma siedem lat, a Remmy dziewięć. Nie przeżyliby takiego pobicia. Co się stało z rodzicami? Czy i oni są bezpieczni?
      Zaczynam trząść się z zimna, mam na sobie tylko cienką bluzkę i spodnie. Nie mam butów. Nie wiem co się z nimi stało. Pamiętam, że w mieszkaniu miałam je na nogach.
      Nie wiem czy mija 5 czy 30 minut kiedy coś zaczyna się dziać. Na korytarzu najpierw słyszę kroki, a po chwili drzwiach od celi otwierają się. Do pomieszczenia wchodzi mężczyzna ubrany w mundur strażnika. W ręku trzyma miskę, którą rzuca przede mną. Zielona breja wylewa się na podłogę, ale strażnik nie zwraca na to uwagi.
-  Jedz – rzuca ostrym tonem i wychodzi.
      Jestem tak głodna, że natychmiast rzucam się na jedzenie. Zielona papka ma słony smak, ale to mi nie przeszkadza. Dochodzę do wniosku, że skoro postanowili mnie karmić to może nie chcą mnie zabić. A w każdym razie nie teraz. Kończę posiłek kiedy na korytarzu rozlegają się ponownie kroki. Drzwi do mojej celi otwierają się i tym razem zjawia się w nich trzech mężczyzn: strażnik, który przyniósł mi jedzenie, inny strażnik oraz jeszcze jeden mężczyzna, ubrany w garnitur.
      Mężczyzna w garniturze rozgląda się po celi z niesmakiem. Wyjmuje chusteczkę z kieszeni, pochyla się i energicznie czyści noski butów z niewidzialnego kurzu. Musi pochodzić z lepszej dzielnicy. Może z Orbitium? Ciekawi mnie co robi w takim miejscu jak to.
- Załatwmy to szybko – mówi z niesmakiem do pozostałych mężczyzn.
      To koniec myślę, kiedy podchodzą do mnie strażnicy. Zamykam oczy, próbując przywołać obraz rodziny w ostatnich chwilach mojego życia. Nie wiem za co mam zginąć, ale jeśli ktoś pochodzi z Bębna tak jak ja, to tylko kwestia czasu.
      Jednak koniec nie nadchodzi. Ku mojemu zdziwieniu nie pada żaden strzał ani cios. Zamiast tego strażnicy chwytają mnie pod ramiona, jeden z każdej strony i prowadzą w kierunku drzwi. Spoglądam na mężczyznę w garniturze. Z obojętną miną spogląda na zegarek.
- Panowie, przyśpieszmy to. Mam dzisiaj spotkanie z prezydentem. A on nie lubi jak się spóźniam.
      Nic nie rozumiem. Co w mojej celi robi człowiek, który zna samego prezydenta? Idę, a właściwie jest wleczona przez strażników korytarzem. Moje przypuszczenia się potwierdzają. Znajduję się w jakimś więzieniu. Nie jestem jednak w stanie powiedzieć czy nadal jestem w Bębnie.
      Mijamy korytarze, przechodzimy obok drzwi z namalowanymi na nich kolejnymi numerami: 208, 209, 210... Nie widzę innych osób, ale raz po raz słyszę rozdzierające krzyki. Krzyki torturowanych osób. Czy mnie czeka to samo? Nie myśl o tym mówię sobie twardo. W końcu dochodzimy do drzwi z numerem 216. Strażnik, który przyniósł mi jedzenie otwiera drzwi i wchodzimy do środka. Mężczyzna w garniturze wchodzi za nami.
      Pokój okazuje się być ciasnym, słabo oświetlonym pomieszczeniem. Na jego środku ustawiony jest skromny stolik, a przy nim dwa krzesła. Na każdej ze ścian znajduje się ogromne lustro. Lustra sprawiają, że pokój wydaje się być większy niż jest w rzeczywistości. Podejrzewam, że to lustra weneckie, a za nimi ktoś nas obserwuje. Na stoliku postawiony jest kubek z parującym napojem, a obok niego stoi cukierniczka wypełniona po brzegi cukrem. Nie pamiętam już kiedy ostatnio jadłam cukier. W Bębnie to towar luksusowy i ma rzecz jasna swoją cenę.
- Posadźcie ją tam – mężczyzna w garniturze zwraca się do strażników i ruchem głowy wskazuje na krzesło znajdujące się tuż pod ścianą. Strażnicy posłusznie wykonują jego polecenie i sadzają mnie na krześle stojącym najdalej od miejsca, w którym stoję.
- Czy mamy zostać Panie Paterning?
- Nie, nie. Możecie zaczekać przed drzwiami.
      Strażnicy kłaniają się Panu Paternigowi po czym posłusznie opuszczają pokój. Czekam, aż zwróci na mnie swoją uwagę, ale zamiast tego zaczyna chodzić po pokoju, luzując krawat i kładąc ręce na biodrach. Tymczasem ja poznawszy już jego nazwisko próbuje skojarzyć gdzie je już słyszałam. Mężczyzna wreszcie decyduje się usiąść naprzeciwko mnie i przenosi na mnie wzrok. Mam wrażenie, że przewierca mnie spojrzeniem zimnych czarnych oczu.
- Nazywasz się Vernna Malernick? - odzywa się w końcu ostrym tonem.
- Tak – wyduszam z siebie.
- Tak? Nie zapomniałaś o czymś? W tym gettcie niczego was nie uczą? Chyba wiesz jak zwracać się z szacunkiem do ludzi takich jak ja?

Przytakuję. Zrozumiałam o czym mówi.
-  Może zaczniemy jeszcze raz? Czy nazywasz się Vernna Malernick?
-  Tak, proszę pana.
- Dobrze, widzę, że nawet taką biedotę można czegoś nauczyć. Nie będziemy niepotrzebnie przedłużać naszego spotkania. Zapewne wiesz dlaczego się tutaj znalazłaś?
- Nie. Nie wiem, proszę pana. - dodaję posłusznie.
Mężczyzna nie zwraca na to uwagi.
- Nie wiesz? - mówi kpiąco.
- Nie – powtarzam. Ryzykuję zadając pytanie - Czy moja rodzina jest bezpieczna? Rodzice byli w fabryce, a moje rodzeństwo było w domu kiedy... – ale Pan Paterning mi przerywa.
- Tak, tak wszyscy są bezpieczni – rzuca niecierpliwie.
      Chociaż znam tego człowieka od kwadransu, nie wierzę mu. Tylko co mam zrobić? Ma mnie w garści. Nie mogę zaprzeczyć jego słowom, ale decyduję się na desperacki krok.
- Chcę ich zobaczyć.
- Spokojnie, na wszystko przyjdzie czas – chwyta kubek z napojem stojący na stoliku. - Proszę, to dla ciebie. Wypij kawę. Pamiętaj, aby ją dobrze posłodzić. Ateńska kawa najlepiej smakuje dobrze posłodzona.
      Drżącymi dłońmi chwytam cukierniczkę i odmierzam jedną łyżeczkę, którą wsypuję do kawy. Zaczynam mieszać, ale Pan Paterning powstrzymuje mnie gestem dłoni.
- Co tak skromnie, Vernno? Jestem pewien, że stamtąd skąd pochodzisz masz niewiele okazji, aby spróbować prawdziwą kawę. Śmiało. Wsyp jeszcze dwie łyżeczki. - Patrzy mi prosto w oczy z dziwnym uporem więc posłusznie wykonuję jego polecenie. Wsypałabym jeszcze tuzin łyżeczek cukru byle tylko móc zobaczyć rodzinę.
- No pij. Dalej.
      Biorę łyk gorącego napoju i natychmiast mam ochotę go wypluć. Kawa nie parzy mojego podniebienia, ale za nic nie mogę zmusić się do jej przełknięcia. Ma naprawdę obrzydliwy metaliczny smak. Zupełnie jakbym dosypała do niej sól zamiast cukru. Dopiero po chwili pojmuję, że TO JEST SÓL. I właśnie takiej reakcji spodziewał się po mnie Pan Paterning.
- Prawda, że dobra? - mówi z chytrym uśmieszkiem. - W takim razie przejdźmy do tego co nas dzisiaj tutaj sprowadza. Twoje przyznanie się.
- Moje przyznanie się? Do czego?
- Nie wiesz? – uśmiecha się kpiąco. - A ja sądzę, że jesteś o tym bardzo dobrze poinformowana. Jesteście jak karaluchy, rozprzestrzeniacie się jak one i zatruwacie życie porządnym obywatelom - mówi bardziej do siebie niż do mnie. - Dobrze wiem, że uczestniczyłaś w spisku na życie prezydenta. A wiesz co się dzieje ze zdrajcami? Giną w męczarniach. Tak jak twoi rodzice i rodzeństwo.

Jego słowa trafiają we mnie jak piorun. Moi rodzice? Moje rodzeństwo? Nie żyją? Wszyscy nie żyją?!
- Co pan powiedział? – szepczę. Po policzkach ciekną mi łzy. Nie zauważam kiedy zaczynam płakać.
- Tak, dobrze słyszałaś – Pan Paternig mściwie wypowiada słowa. Cieszy go, że wywarły na mnie takie wrażenie.
- Ale, ale... - zanoszę się szlochem. - Powiedział pan, że z nimi wszystko w porządku!
- Ale, ale – przedrzeźnia mnie. - Wszyscy nie żyją. - mówi dobitnie - Twoi rodzice zostali zabici w fabryce, a twój brat i twoja siostra przez jednostkę w waszym domu. Ich ciała nadal się tam znajdują i chcę abyś wiedziała, że nie zostaną pochowani. Ich gnijące zwłoki mają być ostrzeżeniem dla wszystkich, którym przyjdzie do głowy wystąpić przeciwko naszej Republice. Przejdźmy więc do rzeczy. Od jak dawna spiskujesz przeciwko ojczyźnie?
***
      Nie wiem czy mijają dwie godziny czy może dziesięć. Nic nie czuję. Siedzę i patrzę przed siebie. Przyznałam się. Jestem wrogiem ojczyzny, chociaż nie wiem co złego zrobiłam. Jest mi obojętne co się ze mną stanie. Mężczyzna wychodzi, a ja zostaję sama w pokoju pełnym luster. Nikogo już nie mam. Zostałam sama. Moi rodzice. Co się stało w fabryce? Ani przez chwilę nie wierzyłam w słowa Paterninga. Nie mogli być zdrajcami. Ale jeżeli w fabryce wybuchł bunt, a oni znaleźli się na linii ognia...Wojsko       Wiem skąd znam Pana Paterninga. Jego twarz widziałam ostatnio tak często w telewizji, że dziwię się sama sobie, że nie skojarzyłam go wcześniej. Był Ministrem do Spraw Obrony Obywateli V Republiki i prawą ręką prezydenta Republiki Generała Oregiza. Paterning przez ostanie tygodnie komentował sprawę aresztowania przywódcy ruchu oporu, Generała Allekiego. Generał Alleki ogłoszony został wrogiem V Republiki i skazany na śmierć. Z tego co wiem oczekiwał na karę śmierci w więzieniu.
Pan Paterning pojawia się ponownie. W ręku trzyma czytnik. Kładzie go przede mną.
- Umiesz czytać, prawda?
- Tak, proszę pana.
- Dobrze. W takim razie przeczytaj to co jest na wyświetlaczu.
Wykonuję polecenie. Nie zadaję żadnych pytań. Wiem, że i tak nie poznałabym na nie odpowiedzi.   

      Obywatele i obywatelki! Nasza ojczyzna znalazła się dziś w ogromnym zagrożeniu. Buntownicy postanowili zniszczyć porządek społeczny i zagrozić życiu prawych obywateli. W porę odkryto spisek, a buntownicy zostali osądzeni. Stoją teraz tam, pod ścianą wstydu gotowi na śmierć.

      Jednakże, czy nie nadeszła pora, aby wybaczyć? To nadal wrogowie ojczyzny, ale czyż nie są też naszymi ojcami, matkami, braćmi i siostrami? Może są naszymi dziećmi? Czy w głębi naszych serc nie chcemy dla nich jak najlepiej? Dlatego zdecydowałem, że ich winy zostaną wybaczone, ale nie zapomniane. Ja, Oświecony Generał V Republiki ogłaszam, że wprowadzone zostaje tymczasowe moratorium. Skazani popłyną na Scyllę i tam będą mogli rozpocząć nowe życie. Na zawsze będą nosić piętno zdrajców, ale najlepsi z nich będą mieć kiedyś szansę na powrót. Na życie z nami, prawymi obywatelami V Republiki.

Dopiero teraz zaczynam rozumieć sens przeczytanych przed chwilą słów. Co się właśnie stało? Czy Generał Oregiz właśnie podarował życie wrogom ojczyzny? To niemożliwe. Taka sytuacja jeszcze nigdy nie miała miejsca.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
firegirl86 · dnia 30.01.2013 09:28 · Czytań: 427 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty