Kawa i inne płyny - Essi
A A A

Marek ściskał w rękach kubek z kawą. Czarną i gorzką tak jak obraz, który się przed nim roztaczał. Właściwie nie było nic dziwnego w fakcie, że dwudziestego pierwszego grudnia 2012 roku przyszło mu oglądać takie widoki, jednak i tak napawało go to przerażeniem.  

Patrzył na świat rozpadający się kawałek po kawałku. Marek dygotał,  ziemia także. Drżała i pękała, tworząc ogromne wyrwy w chodnikach i ulicach. Mnożące się ciągle przepaści niczym nienasycone potwory pożerały w swych paszczękach domy, miejskie tereny zielone z drzewami i trawnikami, samochody, a także co niektórych ludzi. Wszystko, co znalazło się akurat na drodze niepozornych niteczek najpotężniejszego i prawdopodobnie ostatniego dla tego miasta trzęsienia ziemi, było skazane na zagładę. W rozedrganym, zapadającym się gruncie dało się słyszeć jakby szyderczy, a zarazem smutny śmiech błękitnej planety, która postanowiła zakończyć życie.

Marek obserwował z zapartym tchem. Stukał palcami o kubek, nie uświadamiając sobie co robi. Znowu dopadł go znienawidzony tik nerwowy – spod dziko mrugającej powieki zerkał nerwowo na tłum śmiertelników takich jak on, którzy dopiero teraz poczuli realny powiew śmierci.

Krzyczeli. Darli się upiornym wrzaskiem pozbawionym nadziei. Jedni kulili się na ziemi jak sparaliżowani. Kulili się i tulili bliskich – płaczące dzieci, zrozpaczonych mężów, żony, przyjaciół. Inni, powodowani panicznym lękiem, próbowali jakoś działać, ratować się. Uciekali pieszo lub autami. Biegali, jeździli w kółko. Chociaż zdołali ominąć jakąś dziurę w ulicy, uskoczyć przed jakąś walącą się ścianą i skręcić w porę, zanim osunęła się pod nimi gleba – i tak w końcu łapała ich w szpony straszliwa kostucha, czy to pod postacią innego fragmentu sypiącego się wieżowca,  spadającej złamanej sosny, czy kolejnej wyrwy w drodze. Jęczący wiatr lamentował nad nieszczęśnikami, których czekała rychła zguba.

- Jezu… - szepnął Marek z przejęciem. Ocknąwszy się na chwilę, przytknął do ust trzymane oburącz naczynie. Zimny już płyn spłynął do jego żołądka, a przed oczyma strugi lodowatego deszczu spływały po nielicznych budynkach, którym jak dotąd udało się przetrwać.

Nagle pojawiło się tsunami tak wielkie, jakiego nikt dotąd nie widział i odgrodziło miasto od reszty świata oraz od dopływu światła słonecznego. Całun mroku okrył ziemię, zwiastując najgorsze.

Kubek z kawą jakby nie mogąc na to patrzeć, wyzwolił się z rąk Marka i w desperackiej próbie samobójczej runął na podłogę.

*

Świat kręcił się w poprzek, bo dookoła kręci się zawsze. Dziś kręcił się inaczej, był rozedrgany, rozmyty. Arek kręcił się wraz z nim i nic, kompletnie nic nie stało na swoim miejscu. Było takie… takie dudniące w jego głowie. Dokładnie tak, postrzegał rzeczy w swojej głowie, takimi jakimi jawiły się w środku, nie na zewnątrz.

Bowiem na zewnątrz rzeczy prezentowały się naprawdę dziwnie, docierały do niego jak gdyby z opóźnieniem. Zmysły Arka upiły się i teraz tańcowały, każdy w swoim rytmie, co powodowało istny chaos.

Obrazy pojawiały się i znikały, niektóre wyraźnie odciskały się w jego oczach, inne tylko je muskały. Lecz nigdy nie tworzyły logicznej całości. Tworzyły za to aurę wesołości. Wysoka lampa (aż podniósł głowę!) z różowym abażurem i brązowym szlaczkiem przypominającym gąsienicę… Dużo ludzi. Tu. I tam. Rozmawiali, tańczyli. Butelki i szklanki. Malunek na ścianie, taki strasznie jaskrawy. Przedstawiał różnokolorowe plamy i kropki, powodował u Arka rozbawienie. Tamte butelki stały na etażerce. Bo była tam etażerka, ale wzrok zapomniał wspomnieć jak dokładnie wyglądała. Byli i przerażeni ludzie. Posklejane od potu włosy, usta ułożone do krzyku. Rodzina z małymi płaczącymi dziećmi. Uciekali. Dokąd?

Arkowy słuch również okazał się niezbyt pomocny. Dźwięki słyszał jakby z dużej odległości, a przecież ich źródło znajdowało się tuż obok. Musiały przedrzeć się przez niewidzialną barierę, która go otaczała, by móc trafić do uszu chłopaka. Głosy ludzi, pogawędki, śmiechy. Wrzaski – te pijackie i te ze strachu. Uderzający grzmot. Szum jakiejś wichury, może tornada? Buch, buch. Odgłosy walących się domów, jeden za drugim. Znowu krzyki, stuk szkła o szkło, stuk samochodu o samochód. Tak daleko i blisko jednocześnie. I taneczna muzyka – tło dla całej tej parady brzmień. Zakręciło mu się w głowie.

Zafalowała przed nim twarz rozpromienionej Asi. Asia miała pociągłą twarz, której kontury nikły w pijacko-narkotykowym amoku. Generalnie wszystko niknie w tym amoku, roześmiał się Arek gdzieś w głębi siebie. Roześmiał się też chyba na głos, bo dziewczyna zawirowała w tańcu, przyskakując na sekundę do niego i zawołała:

- Nie ciesz się tak, zaraz koniec świata!

Po czym z szerokim uśmiechem zniknęła w tłumie gości.

Arek szedł slalomem po pokoju, niosąc butelkę. Zimno. Szkło. W naczyniu piwo zajmowało zaledwie niewielką przestrzeń na dnie. Ale to nie dlatego, że resztę wypił, o nie! On znowu tak dużo nie wypił…  Po prostu w pozostałej części flaszki zamieszkała bez przerwy namnażająca się piana. Kiedy chłopak ponownie przystawił do ust butelkę, piana wystrzeliła w Arka z całą mocą.

- Ta piana mnie naprawdę atakuje! Naprawdę! – Otarł rękawem koszuli wargi i nos. – To ona jest pijana, nie ja. Pijana piana! Pijana jebana piana!

Tak go to wyrażenie rozweseliło, że ryknął gromkim śmiechem.

Niespodziewanie głośny chichot Arka przerwał jeszcze głośniejszy wybuch. Butelka wypadła mu z rąk i głucho roztrzaskała się o podłogę.

*

Darek ostrożnie postawił obok siebie herbatę z melisą, której ziołowy zapach leniwie acz skutecznie rozprzestrzenił się wokół niego. Usadowił się wygodnie w fotelu i wykonał pięć długich oddechów jogicznych. Godzinną sesję jogi odbywał zawsze co drugi dzień popołudniu, lecz na malutką namiastkę ćwiczeń pozwalał sobie przy każdej okazji, by wzmocnić spokój ducha.

Niewzruszonym okiem obserwował koniec świata. Mimo że sam obraz armagedonu rysował się podobnie jak w przypadku Marka (wszak był to ten sam koniec świata), nie wywoływał w Darku takiego poruszenia. Drzewa padały, budynki waliły się jak domino, ludzie potykali się w rozpaczliwym biegu, ale Darek nie upadał na duchu, ba!, nawet nie drgnął. Jego emocje milczały, podczas gdy wszelkie istoty głośno lamentowały, pokrzykiwały wrzaskami mogącymi zaboleć każde inne uszy. Potężne trzęsienie ziemi znaczyło ulice pęknięciami, kilometrowymi wyrwami, a serce mężczyzny ani myślało z tego powodu pękać tudzież łamać się jak sosny pod naporem wichrów. Wyciszenie, akceptacja, lekka nuda. Oto co panowało w jego wnętrzu.

Czy mężczyzna należał do grona pozbawionych okruchów empatii socjopatów ukrywających swe prawdziwe oblicze pod tak prozaicznymi czynnościami jak ćwiczenie jogi lub popijanie herbaty? Nie. Darek był zwykłym Darkiem ćwiczącym jogę i popijającym herbatę. Tyle tylko, że jego pogląd na świat został wyrzeźbiony w życiu nieco innym dłutem niż większości ludzi, przez co przyjął odmienną formę. Wymagającą o wiele więcej, by doznać wzruszenia

Tak więc ludzie umierali straszną śmiercią, Ziemia biegła w łaknące krwi ramiona apokalipsy, zaś Darek pociągnął spokojnie następny łyk napoju, po czym odstawił filiżankę na biurko, oczekując na dalszy rozwój wydarzeń.

*

- Co jest?

W wejściu pojawiła się Ania z pytającym spojrzeniem orzechowych oczu. Marek rzucił się, by podnieść kubek, który o dziwo przetrwał zderzenie z panelami podłogowymi.

- Nic, kawa mi się rozlała… - mruknął.

Dziewczyna przeniosła wzrok z brata na telewizor stojący w rogu pokoju. Na ekranie malowała się niewesoła scena: gigantyczna fala zalewała jakieś miasto, niszcząc wszystko na swej drodze i porywając struchlałych wrzeszczących ludzi.

- A, oglądasz ten film o końcu świata? – rzuciła. – No tak, w końcu co innego mają dzisiaj puszczać? Heh, takie z tego halo, a żadnego końca świata nie było i nie ma.

*

Wybuch miał swoje źródło w telewizorze, a dokładniej w jakimś filmie. Tak przynajmniej uznał Arek, zmusiwszy zmysły prawie że nadnaturalnym wysiłkiem w tej sytuacji do przetworzenia informacji. Chyba to ten film o końcu świata. Bo cała impreza odbywała się z okazji końca świata. Ale koniec świata jakoś nie chciał nadejść. Gdzie on, kurwa, jest?, zapytał sam siebie Arek. No i gdzie jest jakieś piwo? Nie tracąc czasu i nie przejmując się bałaganem na dywanie, który stał się jego osobistym udziałem, wyruszył na poszukiwanie nowego browaru.

*

Darek nacisnął przycisk „off” na pilocie, nim film dobiegł końca. Obraz nie wywołał w nim żadnych emocji, jedynie znudzenie. Co prawda niezmącone serce mężczyzny ciężko było poruszyć, jednak od przyzwoitego filmu oczekiwał czegoś więcej.

- „Widziałem konających w nadziejnej otusze

I kobiety przy studniach brzemienne, jak grusze;

Szedłem przez pola żniwne i mogilne kopce,

Żyłem i z rzeczy ludzkich nic nie jest mi obce.” – zacytował Staffa sam dla siebie. Wyszedł z pokoiku, niosąc do kuchni filiżankę, by obmyć ją w zimnej wodzie z resztek herbaty z melisą.

- Koniec z tym końcem świata – zawyrokował beznamiętnie.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Essi · dnia 30.01.2013 09:30 · Czytań: 492 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
Elwira dnia 01.03.2013 10:47
się ciągle przepaści(,) niczym nienasycone potwory pożerały


nie uświadamiając sobie(,) co robi.


nerwowy – spod dziko mrugającej powieki zerkał nerwowo
nerwowy, nerwowo – powtórka


Darli się upiornym wrzaskiem pozbawionym nadziei. Jedni kulili się na ziemi jak sparaliżowani. Kulili się i tulili bliskich
3 razy się


płyn spłynął do jego żołądka, a przed oczyma strugi lodowatego deszczu spływały po
– spłynął, spływały – powtórka



Kubek z kawą(,) jakby nie mogąc na to patrzeć,



Świat kręcił się w poprzek, bo dookoła kręci się zawsze. Dziś kręcił się inaczej, był rozedrgany, rozmyty. Arek kręcił się
– coś dużo tego kręcenia się

Godzinną sesję jogi odbywał zawsze co drugi dzień popołudniu,
– zawsze bym wyrzuciła


Zdecydowany nadmiar się. Ogarnij to jakoś, bo w niektórych frakemntach jest ono obecne w każdym zdaniu.

Sam pomysł na tekst bardzo ciekawy. Sposób na koniec świata, przeżyć, zapić, zobojętnieć. Zresztą, skoro to i tak tylko film, po co się przejmować.
Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty