Wypadek podczas pracy
„Nawet najmniejsza istota może zmienić bieg historii” - John Ronald Reuel Tolkien
…niekoniecznie na lepsze.
________________________________________________________________________________
I wtedy wszystko się rozproszyło.
Tak po prostu. Rozleciało na kawałki. Tak, jak kropla farby wylana do oceanu rozejdzie się po wodzie i w końcu całkiem zaniknie, tak znikły wszystkie galaktyki, gwiazdy, planety, kraje, miasta, ulice, domy, ludzie. A razem z nimi wszystkie emocje i uczucia. Miłość i nienawiść, nadzieja i rezygnacja. Wszystkie pytania bez odpowiedzi, zagadki czekające na rozwiązanie. Cała historia, poświęcenie, cierpienie i rozpacz, radość i spełnienie, honor ponad strach. Wszystko przestało istnieć.
***
- Hej, Eric! Mam dla ciebie ważne zadanie!
Chłopak natychmiast przerwał sprzątanie laboratorium, którym przed chwilą był pochłonięty. O ile sprzątaniem można nazwać czyszczenie czystych rzeczy. Dużo bardziej przypominało to chorobliwą dezynfekcję. Ale może to już nieodłączne prawo takich ludzi i miejsc. Nie wiem.
W każdym razie, usłyszenie słów „Eric” i „ważne” w jednej wypowiedzi było zdarzeniem nader rzadkim. Bo choć pracował on w jednym z najbardziej prestiżowych, najważniejszych ośrodków naukowych, to jego jedyne zadanie polegało na – bez zbędnych ugrzecznień – usługiwaniu naukowcom. To znaczy, teoretycznie nie miało go interesować nic poza śmieciami. Z tym małym „ale”, że uczonym nie zawsze chciało się brudzić ręce czymkolwiek, co nie było obliczeniami, tworzeniem konceptów i innymi podobnymi rzeczami. A więc w praktyce tak wyglądała jego praca: coś przenieść, coś posprzątać, coś wyrzucić.
- Słucham, panie Philipson?
Pan Philipson był jednym z najbardziej leniwych ludzi w tym budynku. Zwykle nie chciało mu się nawet wstać, żeby zanieść gdzieś dokumenty.
- Wiesz, że ostatnimi dniami mamy tutaj niezłe zamieszanie z tą renowacją, nie? – Był on również osobą, która uwielbiała za dużo gadać. – No i nasz wydział przenoszą dwa piętra wyżej! Rozumiesz to? Teraz będziemy musieli latać co chwilę między pierwszym i ostatnim piętrem! – Zawołał oburzonym głosem, zapominając, że Eric musiał robić to codziennie, nie wspominając o tym, że nie miał wstępu do nowoczesnej, szybkiej windy, tylko musiał przemieszczać się konwencjonalnie, schodami. Odchrząknął i kontynuował. – Ale nie o to chodzi. Widzisz, kazali mi przenieść tamten wózek – machnął ręką na róg laboratorium – na siódme piętro. Więc… mogę na ciebie liczyć?
- Oczywiście.
Powiedział „oczywiście”, ale wcale nie było to tak oczywiste. Zwłaszcza, że tak ważny obiekt miał był przewożony nie – spokojnie i bezpiecznie – windą, ale schodami. Ale Eric wiedział, że gdyby odmówił, mógłby stracić pracę, wolał więc nie ryzykować.
Ostrożnie wyszedł z wózkiem z sali. Nawet mu się specjalnie nie przyglądał. Widział to, co przewoził, już wiele razy i nie robiło to na nim wrażenia.
Właściwie to pewnie na nikim coś takiego nie zrobiłoby wrażenia. W przezroczystych pojemnikach, starannie popodpisywanych i posegregowanych, jak zresztą wszystko tutaj, znajdowały się kule. Najbardziej przypominały chyba te śnieżne kule, które można kupić w sklepach z pamiątkami. Z tym, że nie było w nich żadnego śniegu. Nie było w nich nic.
Szklane kule, wypełnione czernią. Ale gdyby się przyjrzeć, nie była to zwykła czerń. Nie można się było pozbyć uczucia, że jednak coś tam jest. Tylko co, skoro nie widać nic?
Eric się nad tym nie zastanawiał. Wolał nie wtrącać się w sprawy mądrzejszych. Zwłaszcza, że sam nie był zbyt inteligentny. Ukończył tylko podstawowy etap nauki i nie znał tych wszystkich zawiłych praw i zasad rządzących światem.
Choć znał jedną.
„Zasada nieskończonej matrioszki”, tak ją nazywali. Bawiła go ta nazwa, ale z samej zasady nic nie rozumiał. Nie pojmował, co może mieć wspólnego rosyjska zabawka z działaniem wszechświatu. A jednak miała sporo.
Otóż, kiedy odkryto budowę atomu i porównano ją z układem planetarnym, zaczęto się zastanawiać, badać, szukać. I znaleziono.
„Każdy maleńki dla nas atom jest dla kogoś gigantycznym układem planet; każdy wielki układ planet w naszym wszechświecie jest dla kogoś tylko maleńkim atomem.”, tak to tłumaczyli.
To było przełomowe odkrycie.
Ale Eric o tym nie wiedział. Dla niego te kule były niczym więcej niż tylko wyjątkowo brzydkimi kulami śniegowymi. Zupełnie nie rozumiał, dlaczego ci wszyscy naukowcy z taką pasją oglądali je pod gigantycznymi mikroskopami, co rusz coś zapisując i szkicując.
I kiedy tak rozmyślał o tym, co będzie dziś jadł na obiad, w słuchawce ryknął głos pana Philipsona:
„Pospiesz się. I przynieś mi kawę!”
Zaskoczony, wyrwany z zamyślenia chłopak wzdrygnął się. Wózek powoli stoczył się po schodach.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt