Pozbawieni prawa by śnić - Grzegorz_Ksiazek
Kategoria Konkursowa » Konkurs "Armagedon" (proza) » Pozbawieni prawa by śnić
A A A

W oddali słyszę melodię Chopina. Wybiła siódma. Siadam na łóżku, otwieram oczy. Nie widać więcej niż przez zaparowaną szybę. Jednak w głowie mimo to migocą obrazy. Są tu piękne dziewczyny, cele i marzenia. Jest tutaj nutka grozy i zwątpienia. Po tej stronie mam też własnego Newtona i obowiązujące prawo ciążenia. Grawitacja jest najsilniejsza w przestrzeni pościeli i jakieś dwa, trzy kroki od niej. Choć nie łatwo jest się podnieść, wstaję uważając na to, aby pierwsza poszła prawa noga. W tej fazie snu jestem jeszcze przesądny. Gdzieś tam w oddali Chopin zaczyna znowu. Muszę pomóc mu przestać. Jeden i drugi krok. Jestem zły na siebie z wczoraj, że odłożyłem starą Nokię tak daleko. Wyciągam rękę na pamięć i bezbłędnie trafiam na aparat. Niewidomy natrafiam na odpowiedni klawisz i muzyka milknie. W głowie rodzi się szalony pomysł, aby udać się w podróż międzyplanetarną do łazienki. Alternatywą pozostaje pozostać po tej stronie kosmosu. Przyciąganie pościeli jest na tyle mocne, że mu ulegam. Postanawiam jeszcze na chwilę przysiąść i zebrać siły do wyprawy. Byle do pierwszej kawy – myślę. Jestem teraz jak drobna figurka zamknięta w szklanej kuli. Siedzę na łóżku, a wokół kołyszą się płatki śniegu, jakby ktoś nią wstrząsnął. Każdy z nich to jedna myśl, którą dostrzegam nagle i która równie szybko znika. To jest ten moment, kiedy jeszcze pamiętam zakończenie snu. Nadarza się niezwykła szansa, aby go zapamiętać, przemycić z nocy do dnia. Ulegam pokusie i składam głowę na poduszce, wierząc święcie, że potrwa to tylko moment. Nie mam porannych zobowiązań. Dziś świat snu jest uprzywilejowany, ma czas. Naraz odpływam w dalekie kraje, z których wyrwały mnie nuty, pisane ręką polskiego kompozytora. Już jestem w miejscu, gdzie skończyłem. Nic się nie zmieniło, nie posunęło ani o centymetr. Świat w szklanej kuli nie gna przed siebie na złamanie karku. Ma czas. Czeka. Już gotowy, aby dalej tkać te przedziwną historię swoich rojeń. Mówię „start” i mechanizm porusza zastygłe tryby. Wszystko powoli zaczyna się kręcić, jak w pozytywce. Muzyka gra, słychać głosy, widać gesty ludzi z krwi i kości.

Jest też ona – piękna dziewczyna. Ma długie włosy i długą suknię. Nie opiszę jej koloru – wydaje się być biała, ale nieustannie faluje po rejestrze barw, jak niebo o wschodzie słońca. Zdaje się być lekka jak wiatr i pachnieć ogrodem w lecie. Co do dziewczyny – nie pamiętam jej twarzy. Każdej nocy ma dla mnie inną i imię także ma inne. Jednak czuję, że jest to ta sama, moja dziewczyna, która wraca we śnie. Nieraz pyta:

- Ile razy jeszcze rozdzieli nas blask dnia?

W zamyśleniu odpowiadam:

- Z puli blasków przeznaczono mi liczbę nieznaną, lecz skończoną. Później śnić już będziemy siebie na zawsze.

- Może wówczas, będziesz miał dla mnie już tylko jedną twarz i jedno imię – zastanawia się ona.

- Być może już mamy je dla siebie, ale w tej bieganinie między snem a jawą tak trudno je zapamiętać.

Kiwa głową i wtula się we mnie mocniej. Leżymy objęci na danym nam na tę noc tarasie naprzeciwko jeziora, w którym zapada się i czerwieni słońce. Wzrok kierujemy w stronę bladego konturu gór. Zastanawiam się, co zdecydowało o tym, że sen jest dla nas snem, a jawa jawą? Dlaczego większą wiarę pokładamy w świecie po przebudzeniu, niż w tym po zaśnięciu? Dlaczego większą wagę mają nasze czyny po drugiej stronie szkła i dlaczego to właśnie z nich mamy być rozliczeni w przyszłości? Zastanawiam się nad tym, gdy sen wydaje się bardziej realny od rzeczywistości. Później nie będzie to możliwe. Później będę znał odpowiedź, bo dotknę śniegu, a on będzie zimy i mokry, a więc realny. Tymczasem tulę swoją dziewczynę, która jest ciepła i pachnąca. Z wysokości mojej piersi szepce do mnie zapewnienia i zaklęcia. Wiem, że mnie nie opuści. Wiem, że drugiej takiej nie znajdę w świetle dnia.

Gdy tak leżę, dostrzegam jak niebo blednie nad nami. Dalekie góry chowają się we mgle. Słońce utonęło już w jeziorze i woda zaczyna z niego parować. Wszelkie odbite w nim kształty i barwy nikną nagle, a ziemia zaczyna się trząść. Drewniany taras, na którym siedzimy, sypie się w drzazgi. Otaczające nas kwiaty więdną, drzewa tracą liście. Tylko my leżymy nieporuszeni, nie bacząc na zachodzące zmiany. Tulę ją mocno, ale tracę ją pod palcami. Nie czuję już ciepła, ulatnia się przyjemny zapach. Zerkam w dół, a jej nie ma na mojej piersi. Ściskam tylko jej suknię i widzę, jak gasną na niej kolorowe refleksy. Pozostaje tylko miękka, biała...

Pościel. Otwieram oczy i spostrzegam niewyraźnie pościel. Gdzieś w oddali słyszę głosy i wyczuwam dolatujący z kuchni aromat świeżo parzonej kawy. W dłoni wciąż trzymam telefon, na którym dostrzegam godzinę dziewiątą. O tej porze grawitacja nie jest już tak silna. O tej porze szyby nie parują tak bardzo. Zyskuję świadomość. Obrazy utraconego przed chwilą świata są blade i dalekie. Jakiś taras, jakieś jezioro, jakaś dziewczyna w białej sukni. Ale czuję przywiązanie i tęsknotę do miejsc i osób porzuconych we śnie. Tu, za drzwiami, zbudził się współlokator i zaparzył dzban czarnej kawy. Dzień już wstał – nadszedł czas, aby trochę pożyć, nim znów przyjdzie spać. Jednak dlaczego mam uciekać do życia? Po co wypełniać czymś dane mi sekundy, minuty, godziny? Co komu z tego przyjdzie – jaki pożytek? Czy to nie jest tylko odrobina więcej przestrzeni na wpadki, pomyłki i błędy, które zaciążą na sumieniu? Lepiej jest przecież śnić w bezpiecznym, miękkim, bezgrzesznym świecie.

Pamiętając o braku planów i zobowiązań, obracam się na drugi bok i zasuwam zasłonę kołdry. W ciemnościach odnajduję barwy i kształty. Wyciągam rękę i wtapiam się w materię snu. Z mgły wyłania się taras oświetlony podwieszanymi pod daszkiem lampionami. Dziewczyna stoi oparta o balustradę nad jeziorem. Jest już noc i w czarnej toni jeziora widać tylko światło lampionów, co przypomina drobne ogniska rozpalone na wodzie. Podchodzę do dziewczyny i spostrzegam, że jest pogrążona w smutku.

- To ta noc – mówi, uprzedzając moje pytanie, które zresztą zna doskonale. – Gdy nastaje po tej stronie, po drugiej jaśnieje już dzień. A w świetle słońca wszystko jest bardziej realne. Nabiera sensu i znaczenia. A my jesteśmy tylko marzeniem – pięknym, lecz nieważnym. Będą o nas pisać książki i śpiewać piosenki, ale nigdy nie przyznają nam racji. Pozostaniemy niemi i głusi. Pozbawieni prawa do czucia. Jak cienie, które jedynie skradają się po świecie bez celu.

- To nasz świat... – odpowiadam szybko, lecz ona kładzie mi palec na ustach, nie dając mówić dalej.

- Świat, który zgaśnie tej nocy. Nie będzie już tego tarasu, tego jeziora, a za nim piętrzących się w oddali gór. Będzie inne niebo, inna dziewczyna, inna para kochanków.

- Może jeszcze kiedyś tu wrócimy?

- Może, ale przypadkiem i tylko na chwilę.

- Tu nie ma czasu...

- Zdradliwe to miejsca, w których nie płynie czas, gdyż jest go nieskończenie wiele i zarazem nie ma go wcale.

- Jak niepewna jest wieczność...

- Może nadejdzie inna wieczność, kiedy ostatecznie wyrwiemy się z marginesu czasu? Nieustannie szachujemy się nawzajem czasem snu i czasem jawy. Mamy jedno i nieskończenie wiele innych wcieleń, a to przecież jedno życie, jedna dusza czy umysł jest w stanie je pomieścić.

- Czy to, że nie jesteśmy tylko przerwą na osi czasu, ale ciągiem dalszym cię nie pociesza?

- Nie mamy początku ani końca. Dano nam tylko tę zdradliwą, niepewną chwilę. To ani powód do radości, ani też do smutku. Pamiętasz? My nie mamy prawa czuć prawdziwie. Radości czy smutki, euforia i tragedie to tylko marzenia – nie ważą nic w życiu poza granicami. Chodź – mówi nagle odmieniona. – Wykorzystajmy dobrze to, co dostaliśmy.

Bierze mnie za rękę i odchodzimy, aby spełnił się sen. A gdy znów zaczyna wymykać mi się z palców, obiecuję jej, że ją odnajdę, że przeżyjemy kolejne „wtrącenia” i „nawiasy” razem. Uśmiecha się i rozmywa, jak przeoczenie...

Na Noki zauważyłem godzinę jedenastą. Nie było już głosów, ani aromatu wypełniających kuchnię, ale nie było też ciążenia. Łóżko wypuściło mnie bez walki. Ułożyłem prawą nogę obok lewej. Przetarłem oczy. Zauważyłem, że nie ma żadnej szyby. Wydostałem się ze szklanej kuli. Byłem ponownie wielkim człowiekiem, w wielkim i istotnym życiu, w którym podejmowane decyzje mają swój ciężar i znaczenie. Postanowiłem więc napić się kawy i ostatecznie zagłuszyć wołanie snu. W tym świecie senność nie jest sprzymierzeńcem. Trzeba zakasać rękawy i ruszać po trupach.

Napełniłem wielki kubek kawą z ekspresu i wlałem w siebie kilka łyków. Pomyślałem: „Tama puściła. Teraz czarna, rwąca rzeka zalewa mały światek u podnóża gór”. Nie wiedziałem skąd wziąłem tę myśl. Przekręciłem gałkę na radiu i usłyszałem fragment piosenki Dorsów The end. Po niej na antenie usłyszałem głos spikera: „Tak żegnamy weekend. Tym z was, którzy dziś rano nieświadomie rozbili budzik młotkiem, przypominam– mamy poniedziałek”...

„Poniedziałek”?! Podbiegłem do kalendarza i spojrzałem w odpowiednią kratkę. „10:00 – rozmowa o pracę”! Osunąłem się bez życia na krzesło, które szczęśliwie stało tuż za mną. Napiłem się jeszcze kawy, licząc, że może pomoże mi ona wpaść na jakiś genialny pomysł, jak to odkręcić. Z niedowierzaniem kręciłem głową, szepcząc do siebie: „Koniec świata! Koniec świata”!

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Grzegorz_Ksiazek · dnia 30.01.2013 09:31 · Czytań: 495 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Wasinka dnia 28.02.2013 00:22
Senna atmosfera jak w szklanej kuli, mgielna nieco, spokojna, bajkowa trochę, nigdzie się niespiesząca... Natomiast koniec - jak to w realnym świecie bywa - mocno przyziemne. Tytuł łączy te dwa światy, stając jednak po stronie rzeczywistości na jawie, choć z nadzieją na sen mimo wszystko...
Z jednej strony zakończenie nieco mnie rozczarowało, takie bum, a masz. Ale z drugiej - w sumie działa na zasadzie kontrastu z ową częścią mglistą, miękką...
Ogólnie smutny obraz...
Warto jeszcze tekst dopieścić.

Przykładowe maluchy:

Pozbawieni prawa(,) by śnić

Choć nie łatwo jest się podnieść, wstaję(,) uważając na to, - niełatwo

siły do wyprawy. Byle do pierwszej kawy - rym wyprawy/kawy

dalej tkać te przedziwną - tę

Może wówczas, będziesz - bez przecinka

Zastanawiam się, co zdecydowało o tym, że sen jest dla nas snem, a jawa jawą? - na końcu kropka zamiast znaku zapytania

po przebudzeniu, niż w tym - przecinek zbędny

dostrzegam(,) jak niebo blednie

a jej nie ma na mojej piersi. Ściskam tylko jej suknię (...) Pozostaje tylko miękka - powtórzenia - jej/jej ( w dodatku wpada n mojej) i tylko/tylko; przy "jej" suknię" można zrezygnować z zaimka, tak samo jak z drugiego "tylko"

Na Noki zauważyłem - Nokii

Nie było już głosów, ani aromatu - bez przecinka

Nie wiedziałem(,) skąd wziąłem

"Poniedziałek" - można zrezygnować z cudzysłowu

może pomoże - niezbyt ładnie brzmi koło siebie

itp.

Aha, takie obrazki robią klimat:
Cytat:
Je­stem teraz jak dro­b­na fi­gu­r­ka za­m­knięta w szkla­nej kuli. Siedzę na łóżku, a wokół kołyszą się płatki śniegu,


A na takie się uśmiechnęłam:
Cytat:
W tej fazie snu je­stem je­sz­cze przesądny.



Pozdrawiam księżycowo.
Elwira dnia 01.03.2013 10:58
Siadam na łóżku, otwieram oczy. – chyba jednak na odwrót, najpierw otwiera się oczy, później siada…

Są tu piękne dziewczyny, cele i marzenia. Jest tutaj nutka – dwa zdania niemal identyczny początek

Choć nie łatwo jest się podnieść, wstaję(,) uważając
niełatwo

Alternatywą pozostaje pozostać po tej stronie
Pozostaje pozostać – powtórka

się płatki śniegu, jakby ktoś nią wstrząsnął.
potrząsnął – chyba ładniej brzmi

dalej tkać te przedziwną historię swoich rojeń.


Zastanawiam się nad tym, gdy sen wydaje się bardziej realny od rzeczywistości. Później nie będzie to możliwe. Później będę znał odpowiedź, bo dotknę śniegu, a on będzie zimy i mokry, a więc realny. Tymczasem tulę swoją dziewczynę, która jest
2 razy się, 4 formy czasownika być – powtórki



Gdy tak leżę, dostrzegam(,) jak niebo blednie nad nami.


Pościel. Otwieram oczy i spostrzegam niewyraźnie pościel.
2 razy pościel, pokuś się o synonim, poszewka?

Pamiętając o braku planów i zobowiązań, obracam się na drugi bok i zasuwam zasłonę kołdry. W ciemnościach odnajduję barwy i kształty. Wyciągam rękę i wtapiam się w materię snu. – odczuwam nadmiar „i”

Z mgły wyłania się taras(,) oświetlony podwieszanymi



Nie wiedziałem(,) skąd wziąłem tę myśl.

Osunąłem się bez życia na krzesło,
Szyk: Bez życia osunąłem się na krzesło…


mi ona wpaść na jakiś genialny pomysł, jak to odkręcić.
jakiś – zbędne

Końcówka świetna. Motyw budzika – bardzo życiowy. Pierwsza faza snu nawet mi się podobała, natomiast ta kolejna, rozmowa z dziewczyną trochę przefilozofowana, ciężkawa. Nie przekonała mnie, nawet jeśli to tylko sen. Za dużo mądrości w nim. Ogólnie jednak całkiem przyzwoite opowiadanko.

Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty