Ostatnia bitwa - Ell003
A A A

W zasadzie wszyscy wiedzieli, że to się w końcu stanie. Były znaki, dokładnie tak, jak opisywano. Trzęsienia ziemi, krwiste morze, czarne słońce i przerażające wizje na nieboskłonie. Ale ludzie nie chcieli wierzyć. Wszystko w końcu dawało się jakoś wytłumaczyć. Wszystko – poza stadami istot, których nikt od dawna na tych ziemiach nie widział, a które aktualnie ciągnęły na wschód.

Boruta przeliczył, ile zgromadził skarbów. Czerwieńce, srebrne grosze, późniejsze banknoty przesypywały mu się między pazurami, przypominając stare, dobre czasy. Z ciężkim sercem wyszedł z piwnicy łęczyckiego zamku i, jak zwykle, zaryglował na sześć sztabek.

Pod bramą czekał mały Rokita z podpuchniętymi, zaczerwienionymi oczami oraz Mefistofeles. Zdjął pudrowaną perukę, uznając, że nie ma sensu dalej ukrywać rogów.

 - Po co zamykasz?  - spytał, widząc, jak szlachcic przekręca klucz w zamku. – Nikt cię już nie okradnie.

 Boruta nie odpowiedział. Schował klucz w połach kontusza. Diabelska trójka ruszyła naprzód – tam, gdzie cała reszta. Czekała ich długa droga. A słońce, okropnie czerwone, dawno powinno już było zniknąć za horyzontem i ustąpić nocy – nigdzie się jednak nie wybierało. Na jego tle przelatywały hordy czarownic – po raz pierwszy od wieków.

Idąc, mijali znajome miasta. Widzieli, jak ludzie wariują ze strachu bo dookoła nich wali się świat. W Krakowie zjawili się akurat, żeby zobaczyć, jak po wiekowej niewoli odmieniają się z gołębiej postaci rycerze Henryka Probusa i pozdrawiają ich skinieniem głów, choć stali po przeciwnej stronie odwiecznej barykady dobra i zła. Od strony Tatr usłyszeli tętent mnóstwa koni. Kilka kilometrów dalej spojrzeli tam, gdzie odkąd ludzkość sięga pamięcią wznosił się Giewont. Teraz go już nie było. Ruszył, tak jak inni. Wszystko, co zachowało się tylko w legendach, nagle powróciło. I biegło prosto w stronę straszliwego słońca. Do dalekiego Megiddo. Na od dawna przepowiedzianą bitwę.

Aż do jego przedmieść szli w milczeniu, nie licząc czasu, który stał się nieważny. Rokita płakał. Mefistofeles od czasu do czasu syczał – widać lakierki obcierały mu pięty.

Na miejscu panował tłok. Już z daleka widzieli hordy stworzeń mniej-lub-bardziej piekielnych ze wszystkich stron świata, czyniących wrzask i tumult, przygotowujących się do wojny, którą i tak mieli przegrać. Gdzieś dalej rozstawiali się legendarni obrońcy sprawiedliwości, oczekując na rozkazy, które miały paść z góry. Boruta zagryzł wargi. Strasznie chciał się napić.

 - Idę poszukać piwa – oświadczył ponuro, skręcając w lewo. Stała tam chatka, która kiedyś należała do archeologów. Miał nadzieję, że coś zostawili.

 - Gdzie, tu? – zaśmiał się gorzko Rokita, podążając za nim. – Toż nie pamiętasz, co nasz książę Leszek dawno temu stwierdził, jak go na krucjatę wysyłali? W Palestynie piwa nie ma!

Weszli do niskiego domku, z dala od hałasu. Piwa, oczywiście, nie znaleźli.

 - Jest jakaś lura – mruknął Mefistofeles, wyciągając z szafki torebkę kawy. – Tyle że czajnik elektryczny, nie zadziała.

 Boruta pstryknął palcami. Na końcach szponów zatańczyły mu małe ogniki.

 - Ale przynajmniej nie z plastiku. Daj go tutaj.

Rokita zabrał się do szukania kubków. Widok starszego kolegi robiącego za kuchenkę trochę poprawił mu humor. O ile cokolwiek w tej sytuacji mogło mu go poprawić.

Słońce w końcu zgasło, by już nigdy się nie pojawić. Zalewając kawę wrzątkiem patrzyli, jak z nieba zaczynają spadać gwiazdy. Pojedynczo. Puf. Od Wielkiego Wozu odpadł dyszel. Puf. Orionowi za chwilę spadną spodnie z powodu braku paska. Puf. Coraz mniej mleka na Mlecznej Drodze. Puf.

 - Ile mamy czasu? – spytał Rokita, kuląc się z kubkiem na krześle.

 - Może godzinę – Boruta pociągnął łyk. – Obrzydliwa ta kawa. – nagle załkał. - Moja Łęczyca… Moja kochana, stara Łęczyca…! – ukrył twarz w dłoniach. – Mój kościół w Tumie! Moje skarby! Dlaczego teraz?!

 - Moje Siedlce, mój Kalisz, co to będzie teraz bez nich… - Rokita nie nadążał już z wycieraniem oczu. – Ja tam od zawsze siedziałem, chłopów na bagna wciągałem, kanapki im kradłem i co? I koniec?! Ja nie chcę… ja… - nie mógł dokończyć.

 - Od czasów wdowy Salomei siedzę w Łęczycy – Boruta przełknął z trudnością kolejny łyk kawy. – Ile to już stuleci minęło… a wcześniej, to ja jeszcze święte gaje pamiętam…

 - Wesoło mi było z waszym Twardowskim – mruknął po chwili ciszy Mefistofeles. – Ale bardziej będę tęsknić za moimi Niemcami.

– Po co myśmy tu w zasadzie przyłazili? - Rokita mlasnął. Nie lubił kawy. Ale niczego innego nie znalazł. A szkoda, nie pogardziłby szklanką ciepłego mleka. Po raz ostatni.  – Przegramy i poginiemy. Od dawna wiemy, że przegramy. Po co w ogóle walczyć?

 -  Żeby świat mógł się skończyć – rzekł nagle nowy głos. – Po prostu. Każda historia ma swój kres. Ludzie muszą być osądzeni. Ziemia zniszczona. Wszystko rozstrzygnięte.

Diabły spojrzały w stronę wejścia. Na progu stał anioł z mieczem u boku. Miecz płonął.

 - Witaj, Michasiu – Boruta odstawił kubek trochę głośniej, niż zamierzał. – Co cię tu sprowadza, nie powinieneś raczej wizytować swoich wojsk?

 - Są gotowe – odparł, poprawiając złote loki opadające mu na oczy. – Do końca wysiedzieliście w Polsce? 

 - Żebyś wiedział – Rokita zamiótł podłogę ogonem. Na czerwonych spodniach osiadł kurz. – I chętnie posiedzielibyśmy tam jeszcze. Tak jakieś ze trzy razy tyle.

Michał uśmiechnął się i spytał, czy może się przyłączyć.

Świat zazwyczaj nie widuje takich scen. Trzy diabły i anioł sączą kawę, za drzwiami kotłują się wszelkie istoty nadprzyrodzone a na niebie zostały już tylko pojedyncze, słabe kropki.

 - Lubiłem wasz kraj – stwierdził Michał, czekając, aż kawa nieco ostygnie. – Zwłaszcza, jak któryś z waszych kłócił się ze świętym Piotrem pod bramą Raju.

 - To musiało być zabawne – mruknął Boruta, ledwo powstrzymując łzy. Z nieba spadła ostatnia gwiazda. Wiedzieli, co to znaczy. Ze świata nic już nie pozostało. Gwiazdy były ostatnim znakiem. Ludzkość błąkała się po bezdrożach, czekając na swój kres. A jemu pękało serce, gdy myślał o swojej ukochanej Łęczycy, teraz zapewne obróconej w popiół. Kolegiata w Tumie pewnie też była już historią. Jak wtedy. W diablim pojęciu nie minęło wiele czasu od chwili, gdy wieża zawaliła się, trafiona niemieckim pociskiem. Po obiciu Mefistofelesa poszedł i się nad nią rozpłakał. A to przecież był od zawsze jego cel. Osiedlił się w Łęczycy i przesiedział tam, przez wieki próbując ową wieżę zburzyć. A zrobił to jakiś szwargoczący drań. I dopiero widząc, jak się zapada, diabeł zrozumiał, jak bardzo była mu droga. Nawet nie krył radości z jej odbudowania po wojnie. Teraz nikt już jej nie odbuduje.

 Dopijali kawę. Rozległy się trąby. Zadrżała ziemia.

 - Zdaje się, że muszę iść – Michał podniósł się. – I… - zdaje się, że chciał coś jeszcze powiedzieć. Zrezygnował jednak i zniknął za drzwiami. Skrzydłem zawadził o futrynę.

Diabły wyjrzały za okno, obserwując ponuro, jak ziemia drży a na linii horyzontu wyrasta z niej gigantyczna góra.

 - Góra Megiddo – Rokita uśmiechnął się. – Więc tak to załatwili. Przepowiedziana góra, określone miejsce, więc ma być góra i już, a nie jakiś nędzny pagórek.*

 - Spójrz – Boruta zapatrzył się w puste niebo, na którym właśnie zapaliły się łuny. – W Asgardzie już walczą. Ciekawe, czy Olimp też się już ruszył.

 - I na nas już czas – Mefistofeles odstawił kubek do zlewu. Po chwili namysłu wyciągnął zza pazuchy wymiętą perukę i nałożył na łeb. Na uśmieszki polskich kolegów rzucił:

 - Zawsze byliśmy razem. Uznałem, że nie mogę nie nosić jej teraz.

 

Rozgorzała bitwa. Ostateczne starcie dobra ze złem rozpoczęło się dźwiękiem trąb i nieziemskim krzykiem. Po raz ostatni w dziejach świata antagoniści i protagoniści rzucili się sobie do gardeł.

Dobry czarny charakter nigdy nie odmawia walki. Nawet kiedy wie, że nie ma szans.

Boruta padł od uderzenia jakiegoś rycerza w lśniącej zbroi. Wojak natychmiast pogalopował dalej, zostawiając przeciwnika samemu sobie, nie trudniąc się sprawdzeniem, czy jeszcze żyje. Zresztą, nie miało to już znaczenia.

Z rozbitej głowy popłynęła czarna jak smoła krew i zalała diable oczy. Zdążył jeszcze zobaczyć samego dowódcę wojsk niebieskich, zbliżającego się powoli, jakby był na spacerze. Michał zawsze taki był. Jakby cały hałas wojny go nie dotyczył.

Przyłożył miecz do piersi szlachcica.

 - Jak leciała ta piosenka…? – udał, że się zastanawia. – Aha, no tak… - uśmiechnął się. – Śpij kolego w ciemnym grobie – ostrze wbiło się między żebra. -  Niech się Polska przyśni tobie.

Boruta odwzajemnił uśmiech, zacisnął dłoń na rękojeści ukochanej szabli i zamknął oczy.

 

Bitwa była skończona. Świat został osądzony. Jak okiem sięgnąć rozciągała się pustynia. Szara pustynia pod czarnym, pustym niebem. Pogrążona w śmiertelnej ciszy, której nic już nigdy nie naruszy.

 

 - Boruta?

 - Tak?

 - Wiesz, bo ja się raz zakradłem do mieszkania takiego profesora. I on się zastanawiał nad Sądem Ostatecznym. I on powiedział tak jakoś, że podzieli się ludzkość na zbawionych i potępionych. Ale wieczność to dużo czasu. Pamięć się zatrze i zapomną – jedni, dlaczego zostali zbawieni, a drudzy – dlaczego ich potępiono. Jedni poczują się skrzywdzeni, drudzy znudzeni. Ale i to zblaknie, bo i męki spowszednieją i niebiańskie rozkosze się znudzą. Zostanie obojętność. I ten profesor domniemywał, że po pół wieczności ludzie znowu porzucą Raj, wezmą ze sobą potępieńców i wszystko zacznie się od nowa. **

 - Nawet podoba mi się ta teoria. I chyba to prawda. Ja już dawno zapomniałem, dlaczego zostałem diabłem. Po tylu latach to już nieważne. Przyzwyczajenie.

 - Boruta?

 - No?

 - Gdzie my w zasadzie jesteśmy? Tu jest tak ciemno. Chcę do domu.

 - Nie mam pojęcia, mały. Śpij. 

 

* Dziś wspomniana w Apokalipsie „góra Megiddo” ma zaledwie 20 m. wysokości.

** Niezbyt dokładnie przytoczona myśl prof. Stanisława Grodziskiego.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Ell003 · dnia 31.01.2013 00:05 · Czytań: 752 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Elwira dnia 25.02.2013 10:01
które aktualnie ciągnęły na wschód.
– Wolałabym jednak maszerowały, wędrowały, wiem, że słowo ciągnąc jest traktowane jako synonim, ale brzmi fatalnie w tym zdaniu.

wariują ze strachu(,) bo dookoła nich wali się świat.

W Krakowie zjawili się akurat, żeby zobaczyć, jak po wiekowej niewoli odmieniają się z gołębiej
– 2 razy się

Kilka kilometrów dalej spojrzeli
Bardzo niezgrabne, proponowałabym ładniej opisać.

przygotowujących się do wojny, którą i tak mieli przegrać. Gdzieś dalej rozstawiali się legendarni obrońcy sprawiedliwości, oczekując na rozkazy, które miały paść z góry. Boruta zagryzł wargi. Strasznie chciał się napić.
– w każdym zdaniu jest się


Tyle że czajnik elektryczny, nie zadziała.
– bez przecinka


Widok starszego kolegi(,) robiącego za kuchenkę(,) trochę
Robiącego za… bardzo potoczne to jest…



- Może godzinę(.) – Boruta pociągnął łyk. – Obrzydliwa ta kawa. – n(N)agle załkał.(:) - Moja Łęczyca… Moja kochana, stara Łęczyca…! – (U)ukrył twarz


w Łęczycy(.) – Boruta przełknął z trudnością kolejny łyk kawy.
– z trudem?



- Witaj, Michasiu(.) – Boruta odstawił kubek

złote loki(,) opadające mu na oczy.


- Żebyś wiedział(>;) – Rokita zamiótł podłogę


istoty nadprzyrodzone(,) a na niebie zostały już tylko pojedyncze, słabe kropki.
– kropki czego?

przesiedział tam, przez wieki próbując ową
przecinek wyrzuć i wstaw po słowie wieki

widząc, jak się zapada, diabeł zrozumiał, jak bardzo była mu droga.
2 razy jak



- Zdaje się, że muszę iść(.) – Michał podniósł się. – I… - zdaje się, że chciał coś jeszcze powiedzieć.
2 razy zdaje się


ziemia drży(,) a na linii horyzontu


- I na nas już czas(.) – Mefistofeles odstawił kubek



Boruta padł od uderzenia jakiegoś rycerza w lśniącej zbroi.
Jakiegoś bym wyrzuciła, to konkretny rycerz.


leciała ta piosenka…? – (U)udał, że się zastanawia. – Aha, no tak… - (U)uśmiechnął się. – Śpij kolego w ciemnym grobie(.) – (O)ostrze wbiło się między żebra.

Bardzo fajne opowiadanie. Brakuje mu trochę płynności, takiej ogłady. Warto byłoby to jeszcze ubrać w słowa, ubogacić (wiem, znaki Cię ograniczały, ale tak na przyszłość). Wziąłbyś to na warsztat, doszlifował technicznie, rozbudował, dodał nieco opisów i byłoby coś wypasionego naprawdę. Bardzo ciekawa wizja, trochę humoru, trochę prawdy. Miło się czytało.
Pozdrawiam.
zajacanka dnia 27.02.2013 14:36
Bardzo ciekawe opowiadanie, pomysłowe, nawiązujące do polskich legend, a jednocześnie powiązane z biblijną wizją Apokalipsy. Lubię Twojego Borutę za jego "słabostki" i rozrzewnienie; fajnie zbudowana postać. Całość z przymrużeniem oka, humorem - tak, jak lubię.

Pozdrawiam
Ell003 dnia 02.03.2013 23:48
Elwiro, jam dziewczyną jest :)
I masz rację, najbardziej bolałam nad tym, że znaki mnie ograniczały - pod koniec ucinałam pojedyncze słowa na siłę, byle tylko się zmieścić w limicie. I dlatego właśnie chcę to jeszcze raz wziąć na warsztat, przerobić i wrzucić ponownie - znacznie dłuższe, bo nie zawarłam nawet połowy tego, co chciałam przekazać tak naprawdę...
Ale chciałam zapytać: leciała ta piosenka…? – (U)udał, że się zastanawia. – Aha, no tak… - (U)uśmiechnął się. – Śpij kolego w ciemnym grobie(.) – (O)ostrze wbiło się między żebra.
Dlaczego tu miałyby być duże litery? Nie widziałam jeszcze tak zapisanego dialogu...
zajacanka - dziękuję bardzo za miłe słowa.
Elwira dnia 03.03.2013 12:36
Przepraszam :) Chyba wcześniej nie spotkałyśmy się pod tekstami, więc nie wiedziałam. Z jakiegoś powodu styl pisania skojarzył mi się z mężczyzną.

Co do zapisu dialogów, jeśli wtrącenia nie są kontynuacją, opisem wypowiedzi, tylko czymś, co się dzieje jakby pomiędzy nią, należy to zapisać jako osobne zdanie. Czyli:

- Kocham cię, mamo - powiedział Janek, zarzucając matce ręce na szyję. - Jesteś najważniejsza na świecie.
_ Kocham cię, mamo. - Janek zarzucił matce ręce na szyję. - Jesteś najważniejsza na świecie.
Ell003 dnia 03.03.2013 13:08
No nie spotkałyśmy, bo to mój pierwszy tekst tutaj :)
A co do zapisu dialogów - jest to dla mnie całkowita nowość. Do dzisiaj, a wiele lat już piszę, nikt nie zwrócił mi na to uwagi... no cóż, człowiek uczy się całe życie. Spytam o to jeszcze kilka zaufanych osób. Dziękuję :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty