„A ty kochaj mnie....
..to taka piękna gra...”
Ostatnio zaczytując się wręcz poezją pozytywistycznego poety Adama Asnyka, natrafiłam na jego najbardziej znany wiersz (z reszta mój ulubiony) „Między nami nic nie było”. I zaraz naszła mnie refleksja – no właśnie jak to jest z tą miłością? Raz przychodzi raz odchodzi. Dosłownie jak jesienny deszcz wieczorową porą, zostawiający tylko chwilowy ślad. Ktoś by rzekł – ale przecież prawdziwa miłość nigdy nie przemija. Tu można się zgadzać lub sprzeczać, ja jestem za tym pierwszym. Może wierzę nawinie lub nie w prawdziwą miłość, która zawsze, nawet pomimo upływu czasu zostaje gdzieś na dnie serca, ale uważam, że to lepsze niż deptanie jej symboliki z błotem, jak to robią dzisiejsze „gwiazdy” i większość ludzi. Doszłam też do wniosku, że w dzisiejszych czasach nie ma miłości, a przynajmniej nie okazuje się jej prawdziwego oblicza, mamy tylko śmieciowe strzępki w postaci infantylnych oper mydlanych, rozdzierania intymności (jako przykład podam obsceniczne klipy muzyczne), mdłego przedstawiania w beznadziejnych i tanich harlequinach, czy tandetnych poradników o jeszcze bardziej tandetnych tytułach, jak np. „Jak poderwać faceta bez zbędnego wysiłku” albo „Przyciągnij do siebie miłość”. Od razu kojarzy mi się taki marketing z działalnością sieci barów szybkiej obsługi. Zamawiasz sobie „miłość” taką a taką w takich a takich proporcjach, by przez chwilę sztucznie poczuć przypływ energii, a potem dostać niestrawności na dość długi czas, zawalając sobie przy tym głowę myślami w stylu „boże, jaka ta miłość jest beznadziejna” albo „to chyba wymysł tylko dla idiotów. Ale pytanie, czy to było prawdziwe, czy tylko sztuczny emulgator, który miał na moment polepszyć „smak” naszego życia. Prawdziwa natura miłości w dzisiejszych czasach krząta się gdzieś z boku niczym szary człowiek niedostrzegana, a nawet opluwana, gdy próbuje się nieco wybić z tłumu. I nie chodzi mi o sam fakt wymierania romantyzmu u mężczyzn i kobiet (z przewagą u tych pierwszych), ale o coraz mocniejszy rozwój egoizmu w naszym wnętrzu i metaforycznej przemiany w kamień, do którego choć się stuka, choć się drąży, nie wypowie ani słowa niczym z wiersza Wisławy Szymborskiej „Rozmowa z kamieniem”. Zamykamy się na siebie i innych. Na to wpływa wiele czynników: zła sytuacja materialna, praca na kilka etatów, stres, zbyt wysoka ambicja, kłopoty zdrowotne i milion innych, które nie sposób wymienić. A może głownie to, że nie uczy nas się okazywania uczuć, pielęgnowania jej, szanowania siebie. Jesteśmy zbyt nastawieni na swoje wygody aniżeli na poważne uczuciowe związanie. Często się słyszy w dialogach przyjaciół:
- Hej, stary i jak idziemy dzisiaj zaszaleć do Swinga?
- Pewnie, Aśka i tak niczego się nie dowie, wykręcę się jakimiś nadgodzinami czy nawałem roboty.
- No pewnie, świeże małolaty czekają...
Ewidentnie traktujemy siebie przedmiotowo, jak tylko chwilowe zabawki. Według mnie,
jest to wynikiem nie tylko rozpasania i medialnego prania mózgu, ale przede wszystkim niedojrzałości i bezmyślności ludzkiej na bardzo szeroką skalę, którą mogę zamknąć jedną dwuwyrazową klamrą „carpe diem”. Miłość nie jest jakimś odpadkiem jej rozgałęzienie znaczeniowe jest dość szerokie, a my upraszczamy ją, do tego najbardziej prostacko, jak tylko się da, a może inaczej, nie rozumiemy czym ona jest. Dla większości miłość to tylko: przelotny seks niewiadomo w jakim miejscu, ważne by był i było z kim, wyścig w ilości POSIADANIA (nie bez powodu podkreśliłam to słowo) jak największej ilości partnerów, którzy przemknęli przez nasze życie albo przelotne zauroczenie, przez które tną się miliony młodych ludzi. Z mojego punktu widzenia miłość to po pierwsze szacunek do siebie i innych, po drugie miłe gesty, jakie wzajemnie sobie okazujemy, to też pasja, w którą wkładamy serce, blask oczu bliskiej osoby, ciepły dotyk ręki na ramieniu, czy samo bycie ze sobą i nie ważne czy w milczeniu czy w wesołej rozmowie, tu chodzi o idee bycia. W miłości nie chodzi o materializm, w jej koncepcji ważne jest istnieje, żar, wzajemna symbioza pomimo nawałnic (złych chwil) i przypływu euforii. To przede wszystkim wiara. Niech główną refleksją w tym temacie będą słowa „Miłujcie się wzajemnie, tak jak Ja was umiłowałem” (por. J 13, 34). Z resztą, każdy dorzuciłby w tym temacie swoje parę groszy. W końcu ilu ludzi, tyle odmiennych interpretacji. To tak jak z poezją, jest jeden wiersz, jedna myśl autora, rozbijana na miliard innych, tych wypływających z szarych komórek czytelników.
Nie chcę dywagować o „odłamach” miłości jakimi są miłość platoniczna, eros, agape, czy narcyzm. Po pierwsze nie starczyłoby mi na to czasu, po drugie word, też kiedyś by się zbuntował. Chcę ogólnikowo skupić się na problemie, który pustoszeje nasze serca i umysły. A pewnie wielu z Was, ostatnich wrażliwców, zauważy, że nasz świat idzie (ba! Już nawet galopuje niczym piękny arab) w kierunku wypaczenia. I nasuwa się pytanie, jak możemy temu zaradzić? Według mnie, próbować wyrabiać sobie własne poglądy, nie dawać się ogłupiać mas mediom i starać się zachowywać dystans do tego wszystkiego oraz brać przykład z tych wzorców, które nie spiszą nas na straty. Otwórzmy nasze serca, abyśmy nie stali się jak te kamienie, tonące w tafli parkowego stawu.
To, co urzekło mnie w wierszu Asnyka, prócz prostoty przekazu, to subtelność z jaką oddał symboliczny obraz miłości, jej nieszablonowość, naturalność. I to, że przekaz trafia do każdego, bo któż choć raz nie poczuł takiej miłości? Ta gra słowem, pisanie sobie na przekór, że przecież nic takiego się nie wydarzyło, tylko parę zwierzeń, wiosennych marzeń, nic naprawdę nie łączyło? A jednak, czuć płomień uczucia skryty między wersami. Nieszczęśliwy obraz miłości, miłości, której nie zmyje z pamięci czas, w której nie liczyły się tylko „puste” słowa, a wspólne spędzanie czasu. Niektórzy powiedzieliby, że to „kolejny tandetny wiersz o miłostkach”, a ja uważam, że powiedziałby tak tylko ten, kto nie kochał prawdziwie nigdy. O miłości nie trzeba pisać ani wyniośle, ani tajemniczo, o miłości trzeba pisać sercem i z serca. To liczy się najbardziej. Z miłością jak z kobietą, ceni się naturalność, a nie sztuczne oblicza. Prawdziwa miłość nie jest doskonała. To my, z własnej pychy staramy się ją zmieniać i idealizować. Całą prawdę o pięknie tego uczucia, napisał św. Paweł w swoim liście do Koryntian (inaczej Hymn o miłości), którego fragment pozwolę sobie przytoczyć:
„Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
5 nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
6 nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
7 Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.”
I właśnie ze słowami św. Pawła i refleksją zostawiam Was, abyście przez analizę doszli do własnych wniosków i wybrali odpowiednią drogę do wrót miłości.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt