Kot, który chodzi ludzkimi ścieżkami. - Monia81
Proza » Inne » Kot, który chodzi ludzkimi ścieżkami.
A A A
Od autora: Tekst oparty na prawdziwej historii. W mieście Postoi we Włoszech kot od ponad roku chodzi na grób swego pana i zanosi prezenty.

Tamtego popołudnia, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, Robert uratował mi życie. Spałem smacznie w starej kanapie, nieświadomy grożącego mi niebezpieczeństwa. Tymczasem dwóch potężnych osiłków próbowało załadować mebel na ciężarówkę. Byłem sam, mama wyszła na miasto w poszukiwaniu pożywienia. Zbudziłem się w ostatniej chwili i wyskoczyłem na ulicę tuż przed nadjeżdżającym samochodem.

Robert złapał mnie za grzbiet.

− Dokąd zmykasz? – spytał, patrząc mi prosto w oczy.

Przestraszony, rozglądałem się za mamą, ale miałem przeczucie, że więcej jej nie zobaczę.

Byłem tak maleńki, że zmieściłem się w kieszeni marynarki.

− Zaopiekuję się tobą – obiecał.

Zabrał mnie do domu, przygotował posłanie i poczęstował rybą. Sprawił, że poczułem się jak u siebie.

Nazwali mnie Tolek, tak zwyczajnie, pospolicie, ale szybko przyzwyczaiłem się do tego przezwiska. Przywykłem też do nowego miejsca. Nie rozpamiętywałem sielankowych dni u boku rodzicielki. Żyłem teraźniejszością.

Natalia, dobroduszna, lecz pozbawiona humoru, kobieta, traktowała mnie z rezerwą. Sprzątała cały dom, aż lśnił, gotowała i śpiewała dziwne piosenki, nawet na mnie nie patrząc.

Doceniałem to, że przystała na prośbę Roberta. Przy pierwszej lepszej okazji mogła wyrzucić mnie na bruk. Nie zrobiła tego. Choć nie znosiła śladów łapek na podłodze ani resztek jedzenia na wypolerowanych płytkach, starała się nie okazywać wrogości.

Nie odstępowałem Roberta na krok. Wspólnie oglądaliśmy telewizję, chichocząc z wszystkowiedzących polityków.

Dwa razy w tygodniu jeździliśmy na targ. Robert grymasił przy degustacji wina, grał w karty z miejscowymi oszustami i wybierał świeże ryby, które potem Natalia piekła na kolację.

− Heja, stary. – Kocury wylegujące się na słońcu miały na mnie oko. Obserwowały, jak przechadzam się z podniesionym ogonem, czujnie krocząc za Robertem. Byłem obcy, inny. Nocami nie krążyłem po ulicach, nie walczyłem o najzgrabniejsze kotki, nie opróżniałem koszy restauracji.

Według nich za bardzo zżyłem się z ludźmi, a to błąd.

Miałem ich w nosie.

W niedzielne popołudnia, po obfitym obiedzie, jeździliśmy z Robertem i Natalią nad morze. Spacerowaliśmy piaszczystą plażą, obserwowaliśmy morskie fale i mewy szybujące na niebie. W upalne dni chowaliśmy się w pobliskiej kafejce. Byłem miejscowym pupilem – tfu, szczerze mówiąc, czasem musiałem uciekać przed zbyt dużą dawką czułości.

Wszystko układało się pomyślnie aż to tego pamiętnego popołudnia, gdy Robert, postawił na stole butelkę wypełnioną dziwną substancją o nazwie - lekarstwo. Zapach drażnił moje nozdrza. Kichałem, prychałem, wciąż czując na języku dziwny posmak.

Rober wstając, zachwiał się i uderzył głową w ścianę. Nie wiedziałem, czy go ratować, czy zwiewać na podwórko. Wymachując rękoma, dotarł do sypialni, gdzie zwalił się na łóżko i zasnął. Chrapał przeraźliwie, dysząc jak lokomotywa. Byłem naprawdę zaniepokojony.

− Przede mną ciężkie chwile – powiedział następnego dnia, przecierając czoło.

Natalia chodziła zamyślona. Na półkach zalegał kurz, a ona tego nie dostrzegała. Zapominała o gotującym się ryżu, przypalała nawet ziemniaki. Nie reagowała na zaczepki. 

Wieczorami, gdy długo nie wychodziła z łazienki, stałem pod drzwiami i nasłuchiwałem. Łkała, przekonana, że nikt jej nie słyszy.

Przez większość dnia Robert leżał w łóżku. Ręce mu drżały, wzdychał, ale nic nie mówił. Patrząc na jego umęczoną twarz, tęskniłem za naszymi spacerami. Chciałem wiedzieć, czy jeszcze kiedyś przejdziemy się wzdłuż straganów z pachnącym jedzeniem, czy zagramy w kości i kupimy sardynki.

Pewnej nocy, gdy niebo zasnuły chmury i nie było widać gwiazd, dostrzegłem promyk światła przemykający przez pokój. Dusza Roberta umykała do innego, piękniejszego świata.

Na karku poczułem ciepło, ostatni raz pogłaskał mnie delikatnie. Miaucząc, opłakiwałem śmierć przyjaciela.

Natalia poruszyła się w łóżku, spojrzała na mnie i wciągnęła głęboko powietrze. Już wiedziała, że stało się coś złego. Wyskoczyła z łóżka i pobiegła do pokoju Roberta. Krzycząc, upadła na podłogę. Wezwała karetkę, choć było już za późno.

Ciało Roberta umieszczono w drewnianej, ręcznie zdobionej skrzyni. Zaniesiono go do ogrodu pełnego marmurowych płyt. Krocząc za trumną, wspominałem wspólnie spędzone chwile. Podczas krótkiej przemowy księdza promyk Roberta zatańczył w płomieniach świec, w listach kwiatów, w kroplach wiosennego deszczu. Przyglądałem się temu, dumając, czy Natalia też to widzi.

Następnego dnia wróciłem, niosąc w pyszczku gałązkę akacji. Robert figlował z wiatrem, kołysał się z źdźbłami wysokich traw. Beztroski i radosny, taki, jakiego znałem.

Od tamtego dnia minął prawie rok. Wciąż mieszkam z Natalią, świetnie się dogadujemy. Już nie drażnią jej brudne ślady łapek ani sierść na dywanie. Zostaliśmy przyjaciółmi.

Każdego dnia, o tej samej porze, podążam utartą ścieżką. Idę na miejsce, gdzie pożegnałem Roberta. Przynoszę mu prezenty – listki, gałązki, szyszki albo płatki róż.

Czekam.

Czasem się pojawia, a czasem nie ma go całymi tygodniami, a gdy już tracę nadzieję, nieoczekiwanie płomyk jego duszy znów łaskocze mnie w pięty. Podkulam ogon, rozglądam się wokół i obserwuję spektakl światła, które nie gaśnie nawet podczas deszczu.

Spotkanie z moim przyjacielem jest jak noc fajerwerków w małym mieście. Po prostu magiczne. Wspominam tamte chwile. Pamiętam zapach świeżych ryb, okrzyki handlarzy i uśmiech Roberta, gdy żartując z marynarzami, targował się o najniższe ceny.

Wiem, że on również pamięta.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Monia81 · dnia 18.03.2013 09:15 · Czytań: 998 · Średnia ocena: 4,4 · Komentarzy: 15
Komentarze
Dobra Cobra dnia 18.03.2013 10:15 Ocena: Bardzo dobre
Poruszające, aż głos mnie odjęło!

Może dzięki tej dawce zruszeń dzień będzie lepszym...


Pozdrawiam,


Dobra Cobra
szmella dnia 18.03.2013 12:34 Ocena: Świetne!
Cytat:
w sta­rej ka­na­pie
- może "na starej kanapie"
Jakie śliczne. Naprawdę brak słów. Chyba masz niezwykły talent do wzruszania podobnymi historiami. Ładnie opowiedziane, naprawdę nic dodać nic ująć.
Jedna z najlepszych historii jakie czytałam, a w szczególności dlatego, że uwielbiam koty ;)
Pozdrawiam :)
Monia81 dnia 18.03.2013 17:12
Dobra Cobra - mam nadzieję, że dobrze upływa Ci dzień.

Szmella - zostanie w kanapie, bo tak dokładnie ma być. Koty lubią kryjówki.

Cieszę się, że wam się podobało.
Uwielbiam takie historie i lubie je opisywać.


Pozdrawiam ciepło :)
al-szamanka dnia 18.03.2013 17:49 Ocena: Świetne!
Piękne opowiadanie o przyjaźni aż po... za drugą stronę.
Uwielbiam takie teksty, zawsze mam wrażenie, że są pisane specjalnie pode mnie ;)
Kot wspaniały, ludzie też tacy, jacy być powinni.
Natalia - wyrozumiała dla futrzaka w momencie, gdy pojęła, jak bardzo łączy ich wspólna żałoba i tęsknota, jak bardzo poprzez Tolka może wyczuć ciągłą obecność Roberta.
Niby zwyczajnie napisane, ale ileż wyobraźni trzeba posiadać, aby tak właśnie pisać.

Pozdrawiam z rozrzewnieniem :)
Wasinka dnia 18.03.2013 23:00
Bardzo prosto, a jakże sugestywnie opowiedziana historia miłości.
Poruszyła mnie. Kurczę, aż za bardzo.
Pewnie można by było coś dodać, podpalić, ale tak czy siak - tekst podziałał emocjonalnie bez wątpienia.

Maluchy, np.
Cytat:
Sprzątała cały dom(,) aż lśnił,

Cytat:
chi­chocząc z dow­cipów i wszy­st­ko­wi­edzących po­li­tyków.
- zrymowało się dowcipów/polityków
Cytat:
Kichałem, pry­chałem, wciąż czując na języku dzi­w­ny po­smak. Wstając, za­chwiał się i ude­rzył głową w ścianę.
- troszkę zamieszały się podmioty; najpierw jest o kocie, potem wracasz do Roberta, warto zaznaczyć
Cytat:
Wy­ma­chując rękoma(,) dotarł do sy­pi­a­l­ni

Cytat:
Patrząc na jego umęczoną twarz(,) tęskniłem

Cytat:
w zdu­mie­niu, dumając,
- zdumienie i dumanie wpada na siebie brzmieniowo


Pozdrawiam księżycwo.
Miladora dnia 19.03.2013 04:37
Sprawnie napisane, ale w zasadzie historia nie zaskoczyła mnie, ponieważ już parę razy słyszałam o tego rodzaju faktach, chociaż akurat w przypadku psów, a nie kotów.
W tym opowiadaniu zabrakło mi bardziej autentycznego wytłumaczenia śmierci Roberta. Mimo że narratorem jest kot, który w zasadzie nie musi się znać na przyczynach ludzkiej śmierci, to jego relacja jest zbyt pobieżna i mało przekonująca. Przynajmniej dla mnie. Ot, zdrowy, normalny mężczyzna, bynajmniej nie staruszek, upija się pewnego dnia ni stąd ni zowąd, upada, uderza się w głowę, potem ma kaca, potem leży w łóżku i nagle pewnego dnia umiera. I nic się nie dzieje, żona wprawdzie chodzi zamyślona i przypala potrawy, ale nie wzywa lekarza, nie podaje żadnych lekarstw, nie odwozi męża do szpitala - nic. Więc dlaczego umarł? Bo przecież tak przywiązany do swojego wybawcy kot zaobserwowałby o wiele więcej.
Myślę, że zaledwie prześlizgnęłaś się, Monia, po tej historii. ;)

A przy okazji:
Cytat:
Na półkach za­l­egał kusz,

Kurz.

Miłego :)
julanda dnia 19.03.2013 05:39
Wiem, że koty, to lenie, ale w tak napisanym opowiadaniu nie ma dynamiki. Na jeden tonacji, opowiedziane, niemalże w punktach, a przez to nie niesie, przynajmniej mnie nie poniosło. Może mam zbyt duże wymagania, pewnie tak. :(
Aby opowiadanie nie miało znamion ciężaru szkolnego wypracowania, potrzeba przypraw z kuchni autora, a gdzie i kiedy takie znajduje, to już indywidualna cecha i tajemnica. Myślę, że ją znajdziesz, a może po prostu, pośpieszyłaś się i wyszło danie jednogarnkowe?
Pomimo to, przeczytałam do końca. Kot, to kot.;)

Miłego!
Elatha dnia 19.03.2013 10:26 Ocena: Bardzo dobre
Jako posiadaczka dwóch kotek bardzo się wzruszyłam. Bardzo mi się podobało. Zwierzęta zachowują się czasem zdumiewająco ludzko. Moja starsza kotka uwielbia wpraszać się do pokoju nieżyjącego już dziadka i tam przesypia pół dnia. Była świadkiem jego odejścia, przyszła się też pożegnać. Koty są bardzo emocjonalne, ale często skrywają w sobie tę wrażliwość, udając nieprzystępne. Ludzie też tacy bywają...

Pozdrawiam :).
al-szamanka dnia 19.03.2013 10:52 Ocena: Świetne!
A ja jeszcze raz, bo kot m się śnił, zapewne ten z Twojego opowiadania, ponieważ niósł w pyszczku jakąś gałązkę.
Jak koty myślą, co sobie wyobrażają... i jak o tym "opowiadają", to tylko one wiedzą - my możemy się tylko domyślać, każdy na swój sposób :) :) :)

Pozdrawiam :)
Monia81 dnia 19.03.2013 14:12
Dziękuję wszystkim komentującym.
Cieszę się i doceniam każdy komentarz, te bardziej i mniej pozytywne.

Miladora - nie chciałam rozpisywać się na temat choroby Roberta, bo nie ma ona aż tak wielkiego znaczenia. Bardziej chciałam uwypuklić kocie przywiązanie i przyjaźń między człowiekiem i kotem.
Julanda to dobrze, że masz wysokie wymagania. Myślę, że każdy z nas chciałby pisać lepiej i lepiej. Ja na pewno. I wiem, że dzięki portalowi już sporo się nauczyłam, ale oczywiście jeszcze sporo przede mną.

Wasinka - twoja pomoc jest bezcenna. Zasługujesz na medal. Zaraz poprawiam, bo i coś niecoś sama zauważyłam.

Elatha - też posiadalam kiedyś dwa koty. Lubiły przesiadywać w ogródku na skalniaku. Gdy jeden odszedł (na tamten świat) to druga kotka tak miałczała przeraźliwie, że obie z siostrą przepłakałyśmy cały dzień.

al - shamanka - to miłe, że mój kotek zawitał do ciebie w śnie. Dziękuję też za ocenę.


Nad tekstem jeszcze popracuję.
Pisząc butelkę wypełnioną dziwną substancją miałam na myśli - lekarstwo.
Wcześniej pisałam o tym, że Roberto grymasi przy degustacji wina, więc kot wiedziałby, gdyby to był akohol. Ale skąd czytelnik ma to wiedzeć? :)

Pozdrawiam serdecznie :)
wienczyslaw dnia 19.03.2013 18:42
ciepłe, wzruszające, tak potrafią kochać tylko zwierzęta. mam psa i wiem jak to jest. nie zauważyłem pośpiechu autora, przy czytaniu tego tekstu. podobało mi się. sam bym nie potrafił napisać takiego utworu. za dużo we mnie złych emocji chyba.
ipsylon dnia 19.03.2013 20:23 Ocena: Bardzo dobre
Poruszająca historia, napisana w prosty sposób, ale przywołuje dużo emocji. Zachęciłaś mnie do przeczytania reszty Twoich tekstów, co w niedalekiej przyszłości chętnie zrobię.
Pozdrawiam :)
Monia81 dnia 20.03.2013 14:25
wienczysław,

zgadzam się. Zwierzęta potrafią kochać. Pozdrawiam :)

ipsylon - cieszę się, że zachęciłam Cię do przeczytania innych moich tekstów. Sprawiłeś, że się uśmiechnęłam :)

Pozdrawiam
henrykinho dnia 20.03.2013 17:58
Mam wrażenie, że w przypadku końca mój kot poszedłby po prostu zjeść tuńczyka czy inne coś - dobrze jednak wiedzieć, że może być inaczej ;)

Jako posiadacz dachowca polubiłem tę opowiastkę. Trzeba chyba mieć zwierza, żeby wczuć się w ten klimat.

pozdrawiam
Monia81 dnia 25.03.2013 16:42
henrykinho - dziękuję za komentarz.

pozdrawiam ciepluchno :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 13:24
Dziękuję za życzenia »
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty