Jak zwykle, tuż po wiosennym przesileniu, postanowił Chłystek odwiedzić swojego starego przyjaciela Półpałka-Zapałka. Właściwie chciał się nieco rozerwać, a coroczne palenie Papa-Jagi było ku temu doskonałą okazją.
Oczywiście Papa-Jaga nie była postacią realną. Pojawiła się przed wiekami w bajkach opowiadanych narybkowi Rodziny Wodników i przetrwała jako symbol ciemnych, zimowych nocy. Od tego czasu, w pierwszy poniedziałek po rozpoczęciu kalendarzowej wiosny, palono jej domniemaną, z najbardziej sękatych gałęzi uczynioną podobiznę. I pomimo że jak samo imię wskazywało, była to postać o cechach obojnaka, to jednak przybierano ją na tę okazję w kolorową spódnicę, a wiecznie zielone bluszcze doskonale imitowały rozpuszczone, długie włosy.
Jak zwykle, palenie Papa-Jagi odbywało się w samym środku Kamień-Hejdża. Dziwacznej, okrągłej areny, tak starej, że jej budowniczych nie pamiętała nawet najstarsza prababka emerytowanych wiedźm, co zresztą nikogo nie dziwiło, gdyż od paru wieków cierpiała na postępującą wielkimi krokami demencję.
Podążył więc Chłystek do miejsca tego wyjątkowego wydarzenia, a nie zawsze była to droga łatwa, ponieważ prowadziła szlakiem przybagiennym, pełnym zwodniczego echa z Zaprzeszłości, godowych posykiwań chutliwych mulanek i cieni niedokończonych zjaw. Tym razem jednak przyświecały mu przedwcześnie przebudzone, świętojańskie robaczki, a wesoły trzask pękających w ogniu szyszek wskazywał dokładny kierunek.
Minął więc Kładkę Podtopielników - o tej porze roku pustą i pozbawioną, miłych dla niej, jęków zrozpaczonych i znudzonych życiem, przeskoczył Potok Wartkich Wzburzeń, który, wyczuwając swojaka, zrezygnował z przepisowego mamienia i gorzkich podszeptów, skręcił za ruinami osady zamieszkiwanej niegdyś przez plemię Przygarbków i znalazł się na miejscu. Niezauważony, przystanął nieco z boku.
W samym środku Kręgu palił się wielki stos skwierczącego żywicą chrustu, a obok, podparta drągami, stała Papa-Jaga, olbrzymia i sękata, jej bluszczowe włosy spływały aż do ziemi.
Na jednym z bardziej płaskich głazów rozsiedli się członkowie Rodziny Wodników i wytrzepując ze skołtunionych czupryn listki moczarki kanadyjskiej, stroili jednocześnie swoje wierzbowe fujarki. Ich smętne popiskiwanie mieszało się z gwarem często-gęsto zgromadzonych gości.
Między przedpotopowymi, rozsypującymi się niemal w proch kamieniami, pomykały na miotłach emerytowane wiedźmy, wielogłowe jaszczury udawały strusie i prężyły w kierunku ogniska tylko jedną szyję, gdy tymczasem pozostałe, markotnie zwieszone ku ziemi, podrygiwały w nikłym rytmie minionych wieków. Smoczkodany łaziły drobnymi kroczkami tu i tam, ciurgotki leśne kwiliły z przejęciem wśród traw, zaś stare satyry bezczelnie rozglądały się za szamankami-młódkami. Rzadkie już w tych okolicach skrzaty żuły gumę tymiankową i dmuchały z niej balony, co niezwykle bawiło Julenkę.
Pod szczytowym kamieniem siedział po turecku Półpałek-Zapałek. W momentach szczególnego zamyślenia lewitował sobie co nieco i mamrotał mantry nie z tego świata. Chłystek posunął się ku przyjacielowi i przepędziwszy niecierpliwym ruchem ręki natrętną niczym komar wiedźmę, potrząsnął go za ramię, spojrzał w szeroko rozwarte, przymglone rozmarzeniem oczy.
I w tym samym momencie ujrzał w nich wszystkie wymyślone i prawdziwe legendy tej okolicy. Te zupełnie proste, życiowe i te, zapierające dech w piersiach. Zaczarowane, spełnione w spadających gwiazdach.
Zaraz potem zapłonęła Papa-Jaga, a chóralna pieśń bajek i baśni uświadomiła Chłystkowi, że nawet w erze internetu są jeszcze na świecie ludzie, którzy potrafią je usłyszeć.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt