Umieranko, cz. 2 - mattmeister
Proza » Inne » Umieranko, cz. 2
A A A


Nie wiem kiedy, nie wiem po co, nie wiem nawet w jaki sposób. Widocznie tylko dziś, w drodze wyjątku. Stoję przy słupku, za mną ohydna plastikowa buda z zaparowanym rozkładem jazdy. Na ławeczce śpi jakiś zmęczony wędrowiec w zniszczonym ubraniu. Żul, kurwa. Myśli są szybsze ode mnie, więc zniesmaczony odwracam wzrok. Przede mną dwie metalowe szyny uciekające we mgłę. Cholera, faktycznie nic tu nie ma. Nędzny przystanek, żółta lampa gdzieś wysoko nad głową, szyny, żul i ja. Świat gdzieś zniknął, pokryty mlecznym ciężarem beztrosko wiszącej w powietrzu wody w sprayu. Jak na scenie. Czy to znaczy, że wszystko jest ważne? Nie myślę o tym więcej, bo to do niczego nie prowadzi. Dość rezonerstwa i intelektualnej gimnastyki. Od zatraty w gonitwie kulawych myśli ratuje mnie nadjeżdżający tramwaj. Cóż za radosny przypadek...

Naciskam zielony guzik i czekam na otwarcie drzwi. Wiem, że czasem coś jest nie tak, więc naciskam guzik ponownie, tym razem mocniej. Nic. Trochę panikuję, bo kto wie, kiedy przyjedzie następny, bo kto wie ile tak naprawdę ja tu już stoję, bo przecież nie chcę tu zostać na zawsze, bo najwyraźniej z krajobrazem uciekł też gdzieś czas i już nic nie wiadomo. I kiedy moje myśli znów przybierają kształt nieprzyjaznej nikomu nawałnicy, otwierają się przednie (te najprzedniejsze) drzwi czerwono-żółtego (albo jak ktoś chce to nawet na odwrót) potwora, zwanego przez lokalnych "tramwajem". Z drzwi wyłania się zmęczona postać motorniczego (postać zmęczonego motorniczego chyba niewiele tu wnosi). Postać zawiesza na mnie swój, a jakże! zmęczony wzrok i zbliża się. Nie jest zły, smutny co najwyżej. I przybity. Patrzy tak na mnie z wyrzutem i burczy pod nosem: drzwi się zacięły. Ma mi za złe te drzwi, widzę po nim. Dłubie w nich i ma mi za złe, a ja czuję się winny. Summa summarum, kopnął i się otworzyły. Spojrzał jeszcze raz i odszedł. Teraz to już musiałem wsiąść, bo przecież mi otworzył. Wstępując na schodek, obracam się jeszcze i rzucam ostatnie spojrzenie w stronę pijaka. Patrzy na mnie. Uśmiecham się i staram się, żeby to był uśmiech dający nadzieję, że może być lepiej w życiu. Patrzy jeszcze chwilę i zamyka oczy. Nie wiem, jak to rozumieć. Krótki powtarzany pisk informuje mnie, że drzwi się zamykają. Szarpnięcie moim nieprzygotowanym ciałem tylko potwierdza wcześniejszą informację.

Podryguję jak pijany, próbując utrzymać równowagę i czuję, że obserwują mnie oczy. Nie dwa, nawet nie cztery. Tak się mówi? W wagonie znajdują się jeszcze jakieś osoby, których wcześniej nie widziałem. Domyślam się, że pod tymi oczami i nosami pląsa złośliwy uśmiech, zawsze towarzyszący podrygom takich gap, które nie zdążyły przytrzymać się drążka.

Złapałem! Równowagę i drążek. Teraz, niby od niechcenia, rozglądam się, a tak naprawdę po to, żeby zobaczyć, kto się ze mnie śmiał. Okazuje się, że w wagonie przebywa jeszcze 7 osób. Nikt się nie śmiał. Zdaje się, że nikt nawet nie zauważył, że wsiadłem. Bywa i tak. Lekko speszony, bardziej brakiem zainteresowania niż niedawno uskutecznionym tańcem-łapańcem, siadam. Stary tramwaj, taki, gdzie wszystkie siedzenia są "przy oknie". Zdawałoby się zatem, że miejsce siedzenia nie stanowi większego problemu. Błąd. Siadam przy kratce, z której winno lecieć ciepłe powietrze, lecą jednak chmurki kurzu. Unoszą się gwałtownie do góry, wyrzucane przez podmuch wiatru, wiszą chwilę nieruchomo, po czym opadają i są ponownie wciągane przez maszynę od ciepłego powietrza. Taniec nieskończoności.

Siadając niejako przyzwoliłem na wtopienie się w ten na wpół martwy, siedmioosobowy tłum. Patrząc z boku, nikt zapewne nie dostrzegłby różnicy. Ja ją jednak czułem, pod skórą i głęboko w kościach. Im było wszystko jedno, byli już przekreśleni, skazani na powolne konanie, zamknięci w swoich nędznych, zobojętniałych ciałach. Tak! Tak sobie właśnie pomyślałem i tak właśnie czułem skórą i kośćmi. Proszę, oto kobieta, pod nogami trzyma torbę z zakupami z sieciówki, jej spojrzenie jest puste, błądzi gdzieś za szybą, we mgle. Żal mi ciebie, kobieto. Współczuję ci szczerze. Jej głowa kiwa się w rytm wystukiwany przez koła tramwaju, zupełnie bezwolnie. Pewnie nawet o tym nie wie... Nagle (nagle! w sennym tramwaju...) przymyka oczy i trwa tak. Ile? Nie wiem. Wiedziony Bóg wie czym odwracam od niej głowę i próbuję przebić się wzrokiem przez mleczny całun.
Nic się nie zmieniło, za szybą wciąż mgliste zaspy i nieprzenikniona ciemność. Czasem mignie gdzieś w oddali lampa, jak latarnia widziana z daleka na morzu. Mignie i znika, jakby uciekała przed tramwajem. A przecież to ja uciekam.

Nagle w tej nieprzebranej otchłani światła wewnątrz wagonu wydają mi się być przyjazne i nawet przytulne. Może coś nas jednak łączy? Nie, karcę się w myślach i odrzucam ten oczywisty absurd. Nie, nigdy w życiu.

Przed kobietą, która, zdaje się, usnęła już i nie żyje, siedzi jakiś facet w zniszczonych i poplamionych spodniach oraz odpowiednio do tego dobranej bluzie. Robol. Pewnie, że robol, nawet nie po ubraniu. Jakie ma dłonie... Wraca z roboty, na kolanach trzyma torbę i ściska ją od góry, jakby coś cennego wewnątrz być miało. A przecież widzę, że nie. Tylko chleb jakiś i kawałek kiełbasy...

Są też inni, przecież pięć osób jeszcze. Nijakich. Przyśnięci, zapatrzeni w ten oniryczny przestwór. Wystraszeni, zmęczeni, cierpiący. A ja widzę to wszystko, nic się nie ukryje. Widzę, i żal mnie ogarnia straszny. I tak codziennie jadą i wożą ze sobą wszystkie troski, aż ciasno od nich w wagonie. Dobrze, że jestem inny.

Ile to już czasu? Może celowo się nie zatrzymujemy albo motorniczy obrał inną trasę, bo spieszy się do domu. Ma prawo, prawda? Może jedziemy bocznymi alejkami, żeby było szybciej. Może...

Chyba staliśmy przed chwilą, nie jestem pewien. Musiałem się zagapić w szybę. Nic nie widać. Moja siedząca sylwetka wyraźnie odbija się w tafli szkła, ale kiedy spojrzeć dalej - czarno. I ta mgła. Jeszcze chwila i jestem w domu. Na pewno.

Mocne szarpnięcie za ramiona wyrywa mnie z zamyślenia. Wszystkie mięśnie odruchowo spinają się, a z ust wyrywa się mało eleganckie: co? Kątem oka zauważam wagon pełen ludzi. Nade mną stoi mężczyzna z jakąś plastikową plakietką i rzuca krótko: bilety do kontroli. Nerwowo grzebię w torbie w poszukiwaniu portfela. Po chwili znajduję go i pospieszany zniecierpliwionym westchnieniem kanara (wolałem nie patrzeć mu w oczy) podaję bilet. Miesięczny.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
mattmeister · dnia 08.04.2013 08:50 · Czytań: 957 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 3
Komentarze
zajacanka dnia 08.04.2013 15:29 Ocena: Bardzo dobre
Zakończenie rewelacyjne: jednym słowem przekreślasz cały tryb myślenia, wyimaginowaną inność bohatera. A tu okazuje się, że jest taki, jak cała reszta współtowarzyszy podróży. Szary, nijaki, przysypiający/przesypiający życie. Udana kontynuacja "Umieranka". Bdb.
pablovsky dnia 08.04.2013 15:43 Ocena: Dobre
Nie wiem, czy bardzo dobre, bo sama treść, to nic poza monotonną jazdą tramwajem. ;) Ale to tylko żart, przecież nie w tym rzecz.
Znam tysiąc osób, które zanudziłyby tym opisem, a Ty zrobiłeś to w taki sposób, że przejechałem się tą bimbą razem z pozostałymi pasażerami.
Tak, sposób opisania tej krótkiej podróży donikąd (do domu) ująłeś w specyficzny sposób. Podoba mi się opisany przez Ciebie tok myślenia narratora, wciąga, bo jest mocno naturalny.
Musimy przyjąć, że większość takich podróży (powrotów?) wygląda podobnie. Specyfika, nic w tej kwestii zrobić się nie da.
Quentin dnia 08.04.2013 22:23
A więc kontynuacja "Umieranka"
Bardzo to dobre i mądre, co robisz. Wszystko w tekście to tak naprawdę codzienność. Moja, twoja, jego, jej etc. Wygląda to dość przygnębiająco i bez nadziei, ale przez to widać naturalizm. Lubię takie zapędy filozoficzne z konkretnym uzasadnieniem. Bez szczególnego zagłębiania się w egzystencjalizm i średnio klarowną teorię. Po prostu życie.
Reasumując, po dwóch częściach można stwierdzić, że "Umieranko" jest bardzo głębokie i przykre. Jestem ciekaw, co zrobisz z tym dalej.
Pozdrawiam
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty