Eutanator - pablovsky
Proza » Humoreska » Eutanator
A A A
Od autora: Nie ma kategorii "czarna humoreska", więc niech pozostanie bezbarwna, wedle Waszego uznania ;)

Pan Józef od lat pojawiał się przed blokiem na jednym z poznańskich osiedli.
Zimą najczęściej machał łopatą, latem biegał z konewką, za to jesienią częstym jego
towarzyszem niedoli była miotła, którą systematycznie, każdego ranka, zamiatał
spadające z drzew liście.
Tak, pana Józia wszyscy znali, był dozorcą, który wszystko widzi, z niejednym
sąsiadem zamieni słowo i każdemu dzieciakowi na podwórku uśmiech pośle.

Pewnego jesiennego dnia zaczepił go Marczak, sąsiad z góry, który kilka miesięcy
temu wprowadził się do bloku.
Sprawiał wrażenie człowieka majętnego, mało się odzywał do ludzi, nie licząc "dzień
dobry". Typowy samotnik z głową w chmurach. Aż do tego słonecznego poranka.
- Witam pana, panie Marczak! - Ukłonił się jak zwykle dozorca, zamiatając chodnik.
- Ciężko pan pracuje, panie Józefie... W tym wieku? - Przystanął przy taczce.
- A bo ja wiem? Dopiero siedemdziesiąt wiosenek na karku! A robota jak każda inna,
panie Marczak. No, może biznesmenem nie jestem - Zmierzył sąsiada. - Ale da się
wyżyć!
- Musimy pogadać! Mam robotę dla pana, panie Józefie!
- Dla mnie? - zdziwił się. - Ale, co ja tam umiem? O, zamiatać, grabić!
- Da pan radę, kochaniutki! - Uśmiechnął się tajemniczo.
- No... Słucham?
- Panie Józefie, tutaj?! Masz pan wolną chatę? - Marczak trzepnął ciecia w plecy.
- No mam, Zośka poszła do roboty, w mięsnym sprzedaje. O, tu za rogiem - pokazał
ręką. - A synowa, Kaśka, z moim Władkiem do marketa na promocyjke poleźli, więc
sam siedzę, jak ten pies! - Oparł się o miotłę.
- Dobra, idź pan do domu, ja skoczę po flaszeczkę! Chlapniemy po małym,
pogadamy, co pan na to?
- Nie no, w mordę! Trza od razu tak było! - ucieszył się gospodarz domu. - Ja widzę,
że z pana, panie Marczak, to równy gość! - zatarł ręce. - Mieszkam pod piątką!
- W porządku, wiem. Zajrzę za chwilunię! - pstryknął palcami, podniósł neseser z
chodnika i poszedł w stronę najbliższych delikatesów.
Józef ochoczo zwinął interes, zapakował miotły, szufle do taczki i poszedł do domu.
No, bo niby dlaczego, raz na jakiś czas, nie miał miło spędzić przedpołudnia, napić
się wódeczki z sąsiadem z parteru i pogawędzić?

Gość po pół godzinie zapukał do drzwi.
- Co tak długo, panie Marczak? - zapytał, wyraźnie zniecierpliwiony pan Józio.
- Cholera, kolejka była, jak za komuny! Jakieś tanie wino rzucili w promocji, wie pan...
- Paskudztwo! - skrzywił się Józef.
- A tu się pan mylisz! To nie do końca takie paskudztwo, jak pan myślisz! - Sąsiad
odstawił teczkę w korytarzu, wyciągnął z kieszeni pół literka, a z drugiej słoik ogórków.
Usiedli przy stole w kuchni.
Wcześniej Józef wyciągnął z szafki dwa kieliszki, chuchnął na nie, przetarł rękawem
i postawił na stole. Marczak odkręcił słoik z ogórkami.
- Polej pan! - Podał butelkę dozorcy. Ten ochoczo rozlał alkohol.
- Pana zdrowie!
- Za nasz biznes! - mrugnął Marczak i przechylił kieliszeczek. Otrząsnął się i sięgnął
po korniszona. - Bierz pan! - zachęcił Józefa, po chwili obaj w milczeniu chrupali
ogórki.
- Po jeszcze jednym! - sąsiad trzymał tempo. Wypili.
- Jestem Eugeniusz! - Ubrany w czarny garnitur mężczyzna wyciągnął rękę. - Dla
znajomych Gienek!
- Józio! - wyszczerzył zęby dozorca. Ten człowiek zaczynał mu się podobać.
Rozmowny, inteligentny i na dodatek nie skąpy. Jednym słowem, swój chłop z tego
Marczaka!
- To co, Józiu, jeszcze po malutkim? - mrugnął szelmowsko.
- A jak? Trzaśniem, bo zaśniem! - Rozochocony gospadarz sięgnął po butelkę. -
Wiesz Gieniu, ja zawsze wiedziałem, że ci dobrze z oczu patrzy, tak sobie nieraz
myślałem... - Podniósł kieliszek. - Na zdrowie! - wykrzywił się i wyjął ogórka. - Że fajny
chłopina, ale jakiś nieśmiały, wiesz, jakoś tak zawsze wychodziłeś z klatki i siup, za
róg, już cię nie było... - Zaśmiał się.
- Racja Józek, nieśmiały jestem! A do bab, to już w ogóle!
- No coś ty, w morduchnę?! Przystojny jesteś, młody, bogaty! Niejedna pewnie za
tobą włóczy wzrokiem!
- Może tak... A może nie? - machnął ręką. - Zresztą nie o babach chciałem pogadać. Z
tym bogactwem, też bym Józiu nie przesadzał. Polej!
Dozorcy nie trzeba było dwa razy powtarzać.
Wypili. Marczak rozejrzał się dookoła siebie. Podniósł obrus i zaglądnął pod stół.
- Co robisz, zgubiłeś coś? - zdziwił się Józio.
Gienek przyłożył palec do ust.
Wstał, obszedł kuchnię, zajrzał za zasłonkę. Józek obserwował wszystko z pewnym
niepokojem. Następnie gość uklęknął przy zlewozmywaku, otwarł szafkę i wsadził do
niej głowę. Po chwili zadowolony wrócił do stołu.
- Czysto! - oznajmił ściszonym głosem. Zauważył pytający wzrok gospodarza.
- Ostrożność ponad wszystko, jak to się mówi, ściany mają oczy! - szepnął.
- Chyba uszy?!
- Wsio ryba, na jedno wychodzi! - skrzywił się i poszedł do korytarza, wrócił ze swoim
neseserem i usiadł.
- Jak myślisz Józiu, co tu mam? - zapytał z tajemniczą miną, po czym czknął. -
Przepraszam, po gorzale zawsze tak mam - usprawiedliwił się, po czym ponownie
czknął.
- Nie ma sprawy Gienek, ludzka rzecz! To, co tam masz w tej walizie?
- No dawaj! Masz trzy szanse!
- Bejmy? Jakieś akta, flepy, obligacje?
Marczak zachichotał. Otwarł walizkę.
Oczom Józka ukazało się kilka paczek landrynek.
-Cukierki?! - zdziwił się. - Jesteś tym... No, akwizytorem?
Marczak rozejrzał się znowu po pokoju, czknął i pochylił się do ucha Józka.
- Jestem eutanatorem! - szepnął.
Dozorca zerwał się na równe nogi.
- O matko jedyna! Ty żeś stamtąd?! - wrzasnął, jakby ducha zobaczył.
- Skąd?! - odskoczył wystraszony Gienek.
- Z zaszłości! Czy przyszłości, czort wie! Jesteś, jak tamta cholera?!
- Kto znowu? Co ty bredzisz, Józio?
- Terminator! - Józkowi zmętniał wzrok.
- Zgłupiałeś, czy jak?! Powiedziałem eutanator! Siadaj i nalej!
- A żeś mnie postraszył! Coś mi się usłyszało inaczej! - oszołomiony usiadł
z powrotem i rozlał wódeczkę, z niepokojem spoglądając na zmniejszającą się
zawartość butelki.
- Co o tym sądzisz, Józiu?
- Nie no, w dechę robota! A taki emulgator, to dużo grosza zarabia?
- Józek! Na miłość boską, powiedziałem eutanator! - skrzywił się Marczak.
- No mówię! - dozorca, drżącą ręką, skierował zawartość kieliszka do gardzieli. - A
właściwie, co to znaczy? - zapytał, wyciągając w tym czasie z lodówki suchą
kiełbasę. Złamał na pół i podał koledze.
- Nie ma to jak myśliwska! - zachęcił go.
- Józek, uśmiercam ludzi. Ale ty nie myśl, że jestem jakimś draniem! Idę ludziom na
rękę! - Gieniu ugryzł wędlinę i zaczął przeżuwać.
Dozorca prawie się zakrztusił.
- Co robisz?!
- Długa historia, Józiu...
- Matko jedyna! - tym razem stary gospodarz zaczął się nerwowo rozglądać po
pokoju. - Jak to, uśmiercasz?! Mówże, chłopie!
- Wszystko zaczęło się jak byłem dzieciakiem! Moja babcia skonała we własnym
łóżku, na moich oczach! Mówię ci, przeżyłem to!
- Przyjmij kondolencję, Gienek - kolega opuścił wzrok w zadumie.
- Zwariowałeś? To było trzydzieści lat temu!
- No, to co innego! Skąd mogłem wiedzieć! - wzruszył ramionami.
- Nie ma sprawy! Udusiła się kawałkiem kaszanki, to było straszne, mówię ci!
- Cholera, straszna śmierć Gienek, wolałbym czym innym. Taką myśliwską, na
przykład... - Rozmarzył się. Podparł się pod brodę, ale ręka mu się zsunęła i o mało
nie wyrżnął głową w stół.
- Już nie pij, Józiu, widać słabą głowę masz. Ale ja, to co innego! - Wziął butelkę i
nalał sobie do kieliszka, wypił i powtórzył czynność. Odstawił pustą butelkę na stół,
otarł usta rękawem marynarki i zapytał:
- To na czym stanęliśmy?
- Na kaszance?
- Zgadza się. Coś ci pokażę, przyjacielu. - sięgnął do kieszeni i wyciągnął jakieś
wycinki z gazet. - Przejrzyj!
Józek, ledwo widzącym wzrokiem, zaczął oglądać zdjęcia, artykuły. Za cholerę jednak
nie mógł się w tym połapać.
- To twój dziadek, Gienek? - pokazał mu zdjęcie jakiegoś starca, przywiązanego do
łóżka.
- Na szczęście nie, umarł zaraz po babci!
- Czym się udusił?
- Niczym, rak jądra z przerzutem na członka!
Józek pokiwał głową. Pomyślał, że wolałby umrzeć na inną dolegliwość.
- To, po diabła Geniu, te fotki pokazujesz? - wybełkotał.
- Bo potrzebuję wspólnika! Padło na ciebie!
- Co za szczęście... - Józek zajrzał do pustego kieliszka.
- Na zdjęciach to domy starców! - sięgnął po ogórka. - Chcę, żebyś zobaczył, jak
traktuje się tam ludzi. Te zdjęcia, za cholerę nie kłamią, Józek! A wiesz ile kosztuje
tam pobyt? Trzy kafle na miesiąc!
- O Jezu, trzy tysiaki za wiązanie do łóżka? Drogo! - Z poważną miną, pokręcił głową.
- Skoczyć po flaszkę? - spytał.
- Siedź, potem pójdziesz! Wiesz ile rodzina płaci za to, żeby pozbyć się tego kłopotu?
- Jakiego, Gienek?
- Cholera, zrobiłem błąd, za dużo wypiłeś Józiu, zaczynasz pierdolić od rzeczy! Skup
się, psia mać! Mówiąc kłopot, miałem na myśli staruszka w domu! Taki stary, dopóki
ducha nie wyzionie, to na chacie udręką jest i basta!
- No tak. To ile bulą, za ten kłopot?
- Józek, tak do niczego nie dojdziemy! Posłuchaj, bo nie będę powtarzać! - Popukał
śpiącego ciecia po czole, ten ocknął się na chwilę.
- A o co chodzi? - wybełkotał i zaczął dłubać w nosie. Miał coraz bardziej mętny
wzrok.
- Wiesz co to są salony masażu, Józiu?
Ten pokręcił głową. Widać było, że wypita z Marczakiem gorzałka robi swoje.
- Takie salony, to zwykłe burdele, Józek! Czyli, dziwki pod przykrywką. A słyszałeś o
gabinetach odnowy biologicznej?!
- Chyba nie, a co?
- To też podpucha! Eutanazja za trzy koła, łapiesz?
- Ni cholerę! - pokręcił głową, mocno zamroczony, uderzył czołem o blat stołu i nieco
oprzytomniał.
- Na życzenie rodziny dokonujemy eutanazji na staruszku i to w domu klienta!
- Niezłe, Gieniu! - zarechotał, kiwając się na krześle. - Nie wpadłbym na to!
- A widzisz? Ja też nie, ale jak się babcia tą kaszaną udusiła i matka odetchnęła z
ulgą, to właśnie na ten pomysł wpadłem! Działamy w zasadzie bez legalizacji, ale
wszyscy są zadowoleni!
- Jak wszyscy?!
- Rodzinka, bo już się ze starym nie męczy, zusik, bo nie musi wypłacać emeryturki,
no i my, bo niezły szmal trzepiemy na biznesie! - zaśmiał się triumfalnie Gienek. - Ale
mamy swoje zasady! Dziadka, albo babcię przed osiemdziesiątką, nie ruszymy,
choćby rodzina nie wiem ile zabuliła! No chyba, że zaoferują naprawdę przystępną
sumkę. Jednym słowem, pełen profesjonalizm, Józiu!
- Pełen! - z uznaniem pokiwał głową, niewiele rozumiejąc. - A jak to, tamto się robi?
To, te euzantazje?
Gienek z niesmakiem pokiwał głową. Zaczął żałować, że upoił Józia gorzałą. Znał
przecież lepsze sposoby.
-Landrynka! - Uniósł paczkę cukierków w geście triumfu. - Rozmawiam z takim
delikwentem, udając lekarza i częstuje go karmelkiem. Taki mamy wewnętrzny
regulamin. Potem, delikatnie zaciskam nosek pacjenta, no i... wiadomo!
- A jak nie lubi landrynek? - wybełkotał Józek i stwierdził nagle, że przy stole siedzi
dwóch Eugeniuszy.
- Kurwa, nie czepiaj się tych landrynek, dobra? Ja do ciebie z sercem, a ty?! Zresztą,
nieważne. Dla ścisłości powiem, że mam jeszcze kukułki, w końcu ostatnie życzenie
to podstawa!
- Święte słowa, Gienek! Skoczyć po flaszkę? - wymamrotał.
- Siedź, potem skoczysz! No i po chwili, gdy mój klient kończy charczeć, jak zepsuta
kosiarka, wracam do pokoju, gdzie czeka familia, regulujemy rachuneczek, wzywają
karetkę i po zabawie. Kapujesz? Taki zgonik przez nieostrożność, uduszenie przez
starczy brak rozsądku, ale w tym wieku, to normalne, oni często się krztuszą! -
Zarechotał i poklepnał starego po plecach.
Józek, z trudem utrzymując równowagę na krześle, przez chwilę się zamyślił.
- A to nie morderstwo?! - wypalił, bo przejaśniło mu się nagle w umyśle.
- Ha! Wiedziałem, ze o to zapytasz, wszyscy mnie o to pytają! I tu cię Józiu
zaskoczę! Żadne morderstwo! Bo zanim delikwent dostaje landrynkę, czy kukułkę,
podpisuje własnoręcznie, że ma dość przebywania na ziemskim padole! Pacjent i tak
nie wie, co podpisuje, zazwyczaj głuchy, albo ślepy! Słowem, pełen legal, przyjacielu!
Nagle zadzwoniła komórka.
- Marczak, doktor habilitowany, dojazd do klienta gratis, w czym mogę pomóc? -
zapytał grzecznie. Po chwili rzekł:
- Już notuję, jutro o siedemnastej. A jaki stan mamusi? Krytyczny? O, tym lepiej,
zajmę się. Do zobaczenia. - schował telefon do kieszeni marynarki. - Widzisz, Józiu?
Interes się kręci, na jutro mamy klientkę, dziewięćdziesiąt trzy lata.
- Niezły byznes, w mordę! Niezły! - głowa Józka zaczęła się już mocno kiwać. - A, a...
co ja mam robić? Bo chyba nie chce być tym eunatatorem? - zrobił skwaszoną minę i
przeciął ręką powietrze w pijackim zwidzie. - W mordę! Nie chce kaszoka wsadzać
babci w gardło, Gieniu! - wymamrotał, kompletnie już nie wiedząc, o co w ogóle
chodzi Marczakowi.
- Spokojnie, drogi przyjacielu, już przechodzimy do konkretów! Najpierw pożyczę ci
kilka patyków na rozkręcenie interesu! O, proszę, to dla ciebie, byznes ys byznes,
Józiu! - Położył na stole plik stuzłotówek. - To pożyczka bez procentu, ma się
rozumieć! - Poklepał zaskoczonego ciecia po ramieniu. - Tu podpisz, że pożyczasz,
zwykła formalność! Najpierw przelicz, pięć kawałeczków dla ciebie! - Podał mu
niewielki druk i długopis.
- Tak za darmo?! Gienek, w mordę! Wiedziałem, że z ciebie klawy gość! Maryśka się
ucieszy, nową lodówę chciała na raty! A Kaśka o papciach na wiosnę myślała!
- A widzisz! Czytelnie. O, tu! - zaśmiał się i podał długopis Józkowi. - O! Świetnie!

W tym momencie gospodarz domu obsunął się z krzesła i wpadł pod stół. Leżał na
wznak i nie dawał oznak życia.
- Przesadziłeś Józek, słaby łeb masz! - Marczak spojrzał na niego zaskoczony. - A może i
lepiej...? - Otworzył paczkę landrynek, zatrzymał wzrok na dozorcy. Pokręcił głową i
schował z powrotem cukierki do nesesera,wyciągnął kukułki.
Kucnął obok leżącego Józia i delikatnie, aby nie zrobić mu krzywdy, wetknął koledze
cukierka do ust.
Potem, zgodnie z procedurą firmy, zatkał mu nos. Cała operacja nie trwała długo.
Chwilę potem eutanator wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer.
- Witam, pani Kasiu, pragnę poinformować, że teść właśnie przeszedł zabieg odnowy
biologicznej! Rozumiem, że te trzy tysiączki mogę sobie zatrzymać? Dziękuję
ślicznie, pozdrawiam, do usług!
Zabrał ze stołu swój kieliszek, podpisany dokument, schował wszystko do nesesera,
ukłonił się blademu, jak ściana Józkowi i wyszedł niezauważony z mieszkania.

 

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
pablovsky · dnia 17.04.2013 09:12 · Czytań: 1008 · Średnia ocena: 4,25 · Komentarzy: 27
Komentarze
wienczyslaw dnia 17.04.2013 18:55
ciekawy pomysł na biznes. tylko jest jedna nieścisłość. najpierw piszesz, że wszystko wygląda na wypadek, nieostrożność staruszka. a potem, że staruszek podpisuje "list samobójczy" (?) . parę zauważyłem zgrzytów w dialogach. Gienek nie powinien kląć. Józek nie powinien pytać czy Gienek ma obligacje. pomysł z terminatorem mnie rozbawił. makabryczny w sumie tekst, a takie lubię :)

...

tak zupełnie poważnie, to jestem za eutanazją na własne życzenie. nie boję się śmierci. boję się cierpienia. że będę leżał i zwijał się z bólu z pełnym pampersem ( albo i bez) w jakimś podłym szpitalu, czy przytułku.
szmella dnia 17.04.2013 19:20 Ocena: Świetne!
Cytat:
- Nie no, w mordę! Trza od razu tak było! - uci­e­szył się go­spo­darz domu. - Ja widzę,
że z pana, panie Ma­r­czak, to równy gość! - zatarł ręce. - Mie­szkam pod piątką!
- Pierwsze skojarzenie to z Ferdkiem ze "Świata według Kiepskich" :p

Hmm... zaskoczyłeś mnie!
Ten tekst... już pod sam koniec domyśliłam się co się stanie, ale i tak byłam w lekkim szoku.
Pomysł ciekawy, dobrze napisane, ale bardzo żal mi się zrobiło bohatera. Tak jakoś na mnie zadziałał ten tekst...
To dobrze, bo ważne jest żeby to co czytamy wywołało emocje. :)
Podobało się!
Pozdrawiam :)
tydrych dnia 17.04.2013 20:09 Ocena: Bardzo dobre
Ty to masz pomysły?
To co napisał Wieniu, to z tym listem, to faktycznie niepotrzebna czynność.
W razie czego dowód w sprawie, bo udokumentowane to, że byłeś tam. Niepotrzebne ryzyko.
Przelałeś na papier "eutanazję w rodzinie".
Strach się bać nie tylko obcych, ale i bliźnich.
pablovsky dnia 17.04.2013 20:26
Cytat:
piszesz, że wszystko wygląda na wypadek, nieostrożność staruszka. a potem, że staruszek podpisuje "list samobójczy" (?)



Staruszek przed "zabiegiem", nieświadomie podpisuje formularzyk tylko po to, żeby terminator-eutanator miał czyste sumienie, żaden dowód w sprawie :)

Fakt radzę mieć się na baczności, gdy ktoś z rodzinki zafunduje Wam zabieg i jakiś facet wpadnie z wizytą w "ramach odnowy biologicznej" :)))

Dzięki za uwagę, kłaniam się nisko.

P.s. Ten tekst w zasadzie dedykuję DoCo. Jest moim ulubionym autorem, jeśli chodzi o czarny humor i cynizm w najlepszym wydaniu.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że w tej kwestii nie dorastam mu do pięt. Ale staram się sumiennie uczyć :) Pozdrowionka dla wszystkich, co lubią takie specyficzne klimaty.
wienczyslaw dnia 17.04.2013 20:29
pablovsky napisał:
est moim ulubionym autorem, jeśli chodzi o czarny humor i cynizm w najlepszym wydaniu.



jak to? a ja? a ja? ach zapomniałem. ja jestem chamski:)
pablovsky dnia 17.04.2013 20:33
Wiesiu, wybacz! Popełniłem gafę i już poprawiam! Twój "mielony" przecież do dzisiaj śni mi się po nocach :))

Dedykacja poprawiona:
---------------------------
Ten tekst w zasadzie dedykuję DoCo i Wienczysławowi. Są moimi ulubionymi autorami, jeśli chodzi o czarny humor i cynizm w najlepszym wydaniu. Doskonale zdaję sobie sprawę, że w tej kwestii nie dorastam im do pięt.
:) Kto jeszcze się zgłosi? :p
wienczyslaw dnia 17.04.2013 21:43
wow! wow! jestem też dobrym wyłudzaczem pochlebstw :)

....

p.s. paskudny jest ten nowy pomysł-wpisywanie kretyństwa typu "drobiowe przysmaki", aby móc zostawić komentarz. ci "spece" od reklamy już chyba kompletnie ocipieli, jeśli im się wydaje, że w ten sposób kogoś zachęcą do "drobiowych przysmaków" tfu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
pablovsky dnia 17.04.2013 21:52
Fakt. Odniosłem się do tej kwestii na forum. Ja na przekór wpisuje w okienko "dupa jasiu" i też wchodzi :D
A tak na serio, to też mi się to nie podoba. Ale wiadomo, jak to mawiał pan Janusz - "Kasa, misiu, kasa".
Pozdrawiam pasztetowo!
Quentin dnia 17.04.2013 21:58 Ocena: Bardzo dobre
Byznes is byznes.
Całkiem sprawnie opowiedziana historyjka. Cwana metoda podstępu jak w kredytach, które wciska się starszym ludziom na lewo i prawo, żeby tylko kogoś kulturalnie, na papierze wyjebać na kasę.
Są śmieszne momenty, jest makabra, kant i zaskakujący koniec, chociaż od pewnego momentu można się go spodziewać. Bardziej czujny czytelnik połapie się dosyć szybko, ale historia sama w sobie w porządku.
Był już masturbator, teraz jest eutanator. Od seksu do śmierci, masz rozrzut ;)
Cytat:
O Jezu, trzy ty­si­a­ki za wiązanie do łóżka? Drogo!

Makabrycznie śmieszne ;)

A na koniec coś poważnego, o czym wspomniał wienczyslaw:
Cytat:
tak zupełnie poważnie, to jestem za eutanazją na własne życzenie. nie boję się śmierci. boję się cierpienia. że będę leżał i zwijał się z bólu z pełnym pampersem ( albo i bez) w jakimś podłym szpitalu, czy przytułku.

Doskonale to rozumiem. Miałem okazję poprzyglądać się ludziom w fazie terminalnej na praktykach w Domu Pomocy Społecznej. Przykry widok.

Pozdrawiam
Dragon42 dnia 17.04.2013 22:10
No Pablo niezłe ,niezłe. Prowadzisz ciekawie, myślałem, że Józia wkręcisz w biznes;/ no z czasem, z czasem!!!!!!!!!!! W końcówce, już było wiadomo co będzie.
Taaaaaaaaa "skórołapy" jak i grabarze chyba nie zbankrutują nigdy:( Jaki jest paradoks, w innych krajach funkcjonują rodziny wielopokoleniowe, ale też niby jet cacy, dopóki staruszkowie są sprawni. I jak tu zaśpiewać(...) wesołe jest życie staruszka (...)
Smocza łapa
Kaero dnia 17.04.2013 22:17
Cytat:
za to jesienią, częstym jego towarzyszem niedoli była miotła, którą systematycznie, każdego ranka, zamiatał spadające z drzew liście.

- bez przecinka po "jesienią"
- systematycznie, każdego ranka - radzę zdecydować: albo - albo; systematycznie już w definicji oznacza, że w jakichś odstępach czasu
Cytat:

Pewnego, jesiennego dnia, zaczepił go Marczak

- bez przecinków
Cytat:
Sprawiał wrażenie człowieka majętnego, mało się odzywał do ludzi, nie licząc "dzień
dobry", typowy samotnik z głową w chmurach.

- po "dzień dobry" proponuję znak przestankowy sugerujący dłuższą przerwę: kropkę lub myślnik.
Cytat:
Aż do tego, słonecznego poranka.

- bez przecinka
Cytat:
- Ciężko pan pracuje, panie Józefie... W tym wieku? - przystanął przy taczce.

- Przystanął (jak nie ma czynności artykułowanej paszczą to piszemy z wielkiej po dialogu)
Cytat:
A robota, jak każda inna,

- pierwszy przecinek out
Cytat:
No, może biznesmenem nie jestem - zmierzył sąsiada.

- Zmierzył (to możę ja już nie będę więcej podobych błędów zaznaczać ;) )
napić
Cytat:
się wódeczki z sąsiadem, z parteru i pogawędzić?

- przecinek... wiesz, co z nim?
Cytat:
Wcześniej, Józef wyciągnął z szafki dwa kieliszki,

- przecinek po "wcześniej" również do kosza
Cytat:
- Bierz pan! - zachęcił Józefa, po chwili obaj w milczeniu chrupali
ogórki.
- Po jeszcze jednym! - zachęcił sąsiad. Wypili.

-powtórzenie
Cytat:
Ubrany w czarny garnitur mężczyzna, wyciągnął rękę.

- bez przecinka
Cytat:
oszołomiony usiadł spowrotem i rozlał wódeczkę,

- z powrotem
Cytat:
- Nie ma to, jak myśliwska!

- bez przecinka
Cytat:
Jak to, uśmiercasz?! Mów że, chłopie!

- Mówże
Cytat:
Udusiła się kawałkiem kaszanki

- I tu pytanie: czy kaszanką można się udławić? W końcu miękka i łatwo przechodzi przez gardło. Ale zaraz, czy to na pewno była kaszanka?
Cytat:
- Już nie pij Józiu, widać, słabą głowę masz.

- przecinek po "pij"
resztą,
Cytat:
nie ważne. Dla ścisłości powiem

- nieważne
Cytat:
- Święte słowa Gienek! Skoczyć po flaszkę? - wymamrotał.

- przed Gienkiem przecinek
Cytat:
- Przesadziłeś Józek, słaby łeb masz! - spojrzał na niego zaskoczony. - A może i
lepiej...?

- Kto spojrzał? Gienek chyba? a z fragmentu wynika, że Józek, choć to technicznie niemożliwe.
Cytat:

Chwilę potem, eutanator wyciągnął z kieszeni telefon

- bez przecinka

Ogólnie historia dobrze skrojona, jej głównym atutem są naturalne dialogi, choć ich zapis nieco szwankuje (czego przykłady powyżej). Masz tendencje do zasypywania opowiadań przecinkami i czasem pojawiają się one w nieoczekiwanych miejscach. Odpowiednio wyjustowałabym też tekst, aby poszedł równo od lewej do prawej - lepiej się czyta.

Ogólne wrażenia na plus.

Pozdrawiam.
pablovsky dnia 17.04.2013 22:38
Kaero napisała:
Masz tendencje do zasypywania opowiadań przecinkami

Kaero, to wszystko przez Wasinkę :))) Pisząc - czuję się zestresowany tymi przecinkami :)
Przyznam się szczerze, że obawiałem się komentarzy, nie piszę humoresek i z lekkim niepokojem stworzyłem drugi taki "projekt".
Zastanawiam się, czy w ogóle jest sens kontynuowania, nie jest łatwo wywołać szczery uśmiech. Jeżeli komuś się nie podoba, to proszę o wyrozumiałość, nie jestem Dobrą Cobrą, czy innym specjalistą tego pokroju.

Dzięki za poprawienie byczków, jutro nadrobię zaległości.
A co do samego tekstu, Kaero, to moim zdaniem, dialogi i narracja rozpoczyna się równiutko od lewej strony, przynajmniej ja tak widzę :)
Pozdrowionka!
Kaero dnia 17.04.2013 22:43
pablovsky napisał:
A co do samego tekstu, Kaero, to moim zdaniem, dialogi i narracja rozpoczyna się równiutko od lewej strony,

To widzę. Tylko dlaczego nie kończy się równiutko po prawej, a jest poszarpany? :)
pablovsky dnia 17.04.2013 22:48
Ach, rozumiem. Ale nawet nie wiem jak to wyjustować, jest taka możliwość w naszym edytorze?
Dragon42 dnia 17.04.2013 22:55
Po bronię trochę Pablo ciężko jest pisać tekst, żeby literki stały w słupkach. Wychodzi wówczas tekst pisma urzędowego:( Trzeba czasem urwać tu i ówdzie:) No, ale zostawię to fachowcom.
Cmok Smok/Smocza łapa
Kaero dnia 17.04.2013 23:01
Jest ikonka na lewo od słowa "Akapit". Jednak jeżeli Twoja koncepcja nie zakładała wyjustowania, to zostaw, jak jest :) (Aczkolwiek wciąż uważam, że wyjustowany wygląda lepiej i nie rwie się w środku linijki) :)
mike17 dnia 19.04.2013 19:16 Ocena: Bardzo dobre
He he, Pablo, jest cool, Frankie Cool :)
Przede wszystkim masz u mika plusiora za POPROWADZENIE OPOWIEŚCI DIALOGIEM!
Wiesz, co mam na myśli?
Tak czynili wielcy, a dokładnie Papa Hemingway i mój ukochany idol Mareczek Hłasko.
Narrację snuć umie każdy, lecz dać fajne, fikuśne dialogi, to już sztuka.
Ukazać całą sprawę z rozmowy.
To jest już cymesik!
Czasem trochę się dłużyło, rozmowa nieco się rozmydlała, lecz suma summarum wyszedłeś na swoje :)
Groteskowy feeling też po mojej myśli - lubię takie dziwactwa, których, jakby tak to polskie społeczeństwo prześwietlił, będzie od metra.
I dziwnych zawodów się namnożyło: męski striptizer domowy, wywoływanie miesiączki przez telefon, solidny wzwód za esemsesa - znaki czasów, panie ładny...

To sum up,

Klawo.
Swojsko.
Z jajcem (albo dwoma)

Ahoy!
pablovsky dnia 19.04.2013 21:31
mike, porównanie mnie do Hemingweya i Hłaski to zaszczyt. A co, nie mogę zinterpretować komentarza po swojemu? :)
A tak na poważnie, to dzięki za miłe słowo, jeżeli Ci się podobało, to znaczy, że nie jest najgorzej.
Po prostu potraktuj tę historię, jako przestrogę, unikaj salonów odnowy i będzie OK ;)
Pozdrowionka.
henrykinho dnia 20.04.2013 08:23
Gienek? Józek? A gdzie Karle, Sveny czy inni Gunnarowie? ;)
Mnie w tym tekście przekonuje właśnie ta typowo polska, okołoosiedlowa atmosfera - na gruncie skandynawskim mogłoby się nie powieść. Doceniam również sam pomysł, bo trzeba premiować oryginalne zagrywki ponad wszystko - choć dławienie ludzi cukierkami to jakiś paradoks kwadratowy!

Zgaduję, że niedługo kolejne opowiadanie z serii "...ator" ;]

pozdrawiam
przyroda dnia 21.04.2013 15:49
Tekst z rodzaju wrzuconych na szybko...
- zapis fatalny… ciąg dialogowy wprowadza nudę i brak chęci na dalsze śledzenie rozmowy. Zresztą trzeba naprawdę mieć dobry pomysł na wymianę zdań, by przyciągnąć czytelnika, a ten takowy nie jest… (postawiłabym na jakość, a nie na ilość)
- argumentowo też jakoś się nie klei… nie ma uzasadnienia na „odnowę” – sama starość dozorcy, jakoś do mnie nie przemawia… żeby chociaż zimą z premedytacją wyżerał resztki przeznaczone dla gołębi lub zabierał z balkonów słoninkę głodnym sikorkom… a tu nie ma się czego czepić... w porządku gość
- końcówka też coś kuleje… o co chodzi? Zmarł po wypiciu ćwiartki? E…tam naciągane :bigeek:
Dobra Cobra dnia 21.04.2013 16:49
Przesympatyczne! I jaki podstęp kolegi Marczaka! O niebo lepsze od poprzedniej Twojej opowieści (ale to też, niestety, sprawa subiektywna).
Sprawnie pociągnięty dajalog, akcja w jenym miejscu i w jednym czasie, bez przerw na pier...enie. Idziesz do przodu, chłopie!.

Zaszczycony temi pochwałami pracuj jednak powoli, bo pośpiech może być przyczyną jakiejś wpadki literackiej w przyszłości!


Poniżej kilka uwag mniejszego, rzekłbym raczej edytorskiego, znaczenia:


Po spacji, w trakcie zdania, pisz z małej litery (kilka przykładów poniżej). Warto pod tym względem przejrzeć tekst raz jeszcze.

Cytat:
- Ciężko pan pracuje, panie Józefie... W tym wieku? - Przystanął przy taczce.

- Ciężko pan pracuje, panie Józefie... W tym wieku? - przystanął przy taczce.

Cytat:
, może biznesmenem nie jestem - Zmierzył sąsiada. - Ale da się
wyżyć!

, może biznesmenem nie jestem - zmierzył sąsiada. - Ale da się
wyżyć!

Cytat:
- Da pan radę, kochaniutki! - Uśmiechnął się tajemniczo.

- Da pan radę, kochaniutki! - Uśmiechnął się tajemniczo.

Cytat:
. - A synowa, Kaśka, z moim Władkiem do marketa na promocyjke poleźli, więc
sam siedzę, jak ten pies! - Oparł się o miotłę.

. - A synowa, Kaśka, z moim Władkiem do marketa na promocyjke poleźli, więc
sam siedzę, jak ten pies! - oparł się o miotłę.

Cytat:
- A tu się pan mylisz! To nie do końca takie paskudztwo, jak pan myślisz! - Sąsiad
odstawił teczkę w korytarzu, wyciągnął z kieszeni pół literka, a z drugiej słoik ogórków.

- A tu się pan mylisz! To nie do końca takie paskudztwo, jak pan myślisz! - sąsiad
odstawił teczkę w korytarzu, wyciągnął z kieszeni pół literka, a z drugiej słoik ogórków.

Cytat:
- Polej pan! - Podał butelkę dozorcy. Ten ochoczo rozlał alkohol.

- Polej pan! - podał butelkę dozorcy. Ten ochoczo rozlał alkohol.

itepe....


Odstęp po myślniku - to częsty błąd edycyjny, ale wystąpił, więc daję znać:
Cytat:
-Cukierki?! - zdziwił się. - Jesteś tym... No, akwizytorem?

- Cukierki?! - zdziwił się. - Jesteś tym... No, akwizytorem?

Cytat:
-Landrynka! - Uniósł paczkę cukierków w geście triumfu. - Rozmawiam z takim

- Landrynka! - Uniósł paczkę cukierków w geście triumfu. - Rozmawiam z takim

Summum: BDB! Zasłużone (ale czytam dopiero teraz, więc może było wiele poprawek wcześniejszych???)


Tak 3maj!

Z poważaniem,


Dobra Cobra
pablovsky dnia 21.04.2013 22:50
przyroda napisał/a:
argumentowo też jakoś się nie klei… nie ma uzasadnienia na „odnowę”

przyroda napisał/a:
Zmarł po wypiciu ćwiartki?


Przyroda, dziecko drogie, czytaj ze zrozumieniem, potem komentuj, bo inaczej jest to komentarz wrzucony na szybko, pozbawiony sensu, czyli po prostu zbędny. Krytyka musi być konstruktywna, a nie bzdurna.

DoCo, mistrzu. Będzie dobrze, pracuję ciężko.
Pozdrawiam.
przyroda dnia 22.04.2013 18:36
Drogi chłopcze... ROZUMIEM, że pochlebstwa bardziej trafiają niż krytyka. W tym przypadku jednak nie ma powodu do pochwał...

Cytat:
komentarz wrzucony na szybko, pozbawiony sensu, czyli po prostu zbędny.


Jaki tekst, taki komentarz :smilewinkgrin:

Pozdro!
wienczyslaw dnia 22.04.2013 18:53
można krytykować, ale najpierw trzeba przeczytać tekst ze zrozumieniem. facet nie zmarł po wypiciu flaszki, co jasno wynika z tekstu, w sumie niezbyt skomplikowanego. nie jest to przecież Dżojs, ani Jadwiga Staniszkis, czy Lem.
ajw dnia 27.12.2013 22:29
Czyżby pan Marczak miał praktyki w naszym pogotowiu z substancją wysoce rozluźniającą, pawulonem znaczy? A może jeszcze odbiera haracz od właścicieli domu "Ostatnie pozegnanie" za każdą 'skórę'? Brrrr.. Niezła historyjka, zgrabnie napisana. I w dodatku humor, ze czaaaaaarno to widzę ;) Tak czy siak podpisuję dokumencik, ze zajrzę tu od czasu do czasu zobaczyć co tam spłodziłeś na boku.
Pozdrawiam serdecznie :)
iw
pablovsky dnia 27.12.2013 23:40
To się nazywa rewizyta? Dziękuję, zapomniałem już o panu Marczaku ;) Odnośnie mojej płodności, to wszystkie bajki i bajeczki są skutkiem ubocznym mojej bezsenności z wyboru. Wracam w nocy z pracy, nie odczuwam potrzeby snu i wymyślam podobne głupoty a'la Eutanator, nie przywiązuję do nich większej uwagi. ;)
Jeśli już będziesz miała nieodpartą potrzebę zajrzenia do mojej twórczości, to zapraszam do gangsterskiej historii o Czarnym, ją traktuję nad wyraz poważnie ;) Pozdrawiam i jeszcze raz serdecznie dziękuję za odwiedziny w muzeum prehistorii, kłaniam się nisko.
ajw dnia 28.12.2013 10:33
Kiedy już znajdę chwilę w moim napiętym jak struna grafiku czytań utworów innych niż wiersze - na pewno zajrzę do Twojej sagi o Czarnym i zostawię swój ślad 'czarnej stopy' ;) Pozdrawiam. Czekajcie, a doczekacie się :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty