MundusArd Morganiths - kozik
Proza » Fantastyka / Science Fiction » MundusArd Morganiths
A A A
Od autora: Witam. Moja ostatnia publikacja to: http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/39470/zerwanie-transitum

Tak naprawdę to wraz z tym rozdziałem zaczyna się moja powieść;) Zapraszam do czytania i komentowania, z góry przepraszam za błędy (wytykajcie mi c:), a za brak akapitów przepraszam, jednak, piszę to w programie AbiWord, który jest jakiś dziwny i zapisuje w jakimś dziwnym formacie, stąd brak akapitów.

Rozdział I
Początek historii

 

- Stój! Zatrzymaj się złodzieju! - tęgi handlarz owocami z impetem i zadziwiającą sprawnością wyskoczył zza lady swego straganiku i pognał za młodym, uciekającym chłopcem.
- Dorwę cię! Nie ujdzie ci to na sucho! - krzyczał gruby sprzedawca, ściągając w ten sposób na siebie i całą tą sytuacje uwagę miekszańców miasta Magville, którzy wybrali się w piękny, wiosenny dzień na targ. Mężczyzna nie odpuścił żałosnemu dzieciakowi, ubranemu w stare, podarte szmaty, chcącemu uciec z kilkoma owocami, które wytrącały mu się z uścisku podczas panicznej ucieczki.
- Mam cię gnoju! - handlarz dopadł chłopca i uwięził go w żelaznym uścisku. W oczach młodzika pojawił się wielki strach i przerażnie, gdyż wiedział, jaka jest kara za kradzież. Bardzo się bał. Postanowił, że jeszcze raz spróbuje uciec.
Wziął zamach i uderzył sprzedawcę z całej siły pięścią w twarz.
Mężczyzna wypuścił smarkacza i złapał się za swoją facjatę. To było dziwne. Od razu można było zobaczyć, że mężczyzna jest jakieś cztery razy cięższy i zapewne o wiele więcej razy silniejszy od chłopca. Taki cios nie powinienem zrobić na nim żadnego wrażenia. Mimo to, uderzenie było na tyle mocne, że lekko zmroczyło handlarza, co dało szansę na ponowną próbę ucieczki.
- O nie! teraz ci nie odpuszczę! - tęgi straganiarz w białym fartuchu wpadł w furię. Rzucił się w pogoń za podrostkiem, który i tak w ucieczce zgubił wszystkie skradzione owoce.
Młodzik gorączkowo oglądał się za siebie, czego efektem były liczne potknięcia o przypadkowych Magvilleńczyków. Za jedną gafę złodziej przypłacił upadkiem. Młode ciało gwałtownie spotkało się z twardym podłożem, licznie tłukąc i kalecząc kruchą sylwetkę chłopca. Wtedy handlarz miał szansę go schwytać. Dopadł chłopca i wymierzył mu cios prosto w twarz. Z nosa ofiary pociekła ciemnoczerwona ciecz.
- Gówniarzu, nie zmuszaj mnie do takich rzeczy. - rzekł tym razem już bardziej opanowany, jednak wciąż zły. Uścisk mężcyzny był silniejszy niż wcześniej. Chłopiec czuł, jakby jego ręce były w żelaznych szczękach. Mężczyzna, klnąc i psiocząc na paskudny dzień i tych przeklętych darmozjadów, ciągnął do swojego straganiku chłopca , nerwowo szarpiąc go za ręce. Cały inydent zebrał już dość uwagi ludzi, aby stworzyć mały tłumek, zainteresowanych przebiegiem wydarzeń.
Chłystek wiedział co go czeka. Strata prawej dłoni w tak młodym wieku nie uśmiechała się do niego w żaden sposób. Jednak chwila wymierzenia kary zbliżała się nieubłaganie z każdym kolejnym krokiem i szarpnięciem od strony sprzedawcy. Czas wyroku nadchodził, niesprawiedliwego, ale sprawiedliwego zarazem.
- Nie próbuj się wyrywać. Każdy cżłowiek, nawet taki jak ty, musi ponosić konsekwencje swych czynów. - powiedział ze spokojem handlarz. Takim tonem, jakby regularnie wczuwał się w rolę kata. Ba, co więcej. Powiedział to w taki sposób, jakby sprawiało mu to przyjemność.
Gapiowie zaglądali przez ladę z ciekawością i żądzą krwi. Nikt z nich nie czuł politowania ani żalu dla młodego chłopca.
Prawa ręka młodzika wylądowała na desce, będąca w potężnym objęciu handlarza nie była w stanie nawet drgnąć. Drugą ręką oprawca sięgnął po pokaźnych rozmiarów nóż, którego pierwotnym przeznaczeniem było ćwiartowanie arbuzów. Mężczyzna uniół rękę.
Chłopiec zamknął oczy, godząc się w ten sposób z wyrokiem.
Jednak kara się nie odbyła. Ręka ciemiężyciela zawisła w powietrzu.
- Co jest? - tęgi sprzedawca z wyraźnem grymasem na twarzy spojrzał w górę na swoją dłoń, w której znajdował się nóż. Ostrze otaczała niebieska aura magicznej energii. - Niech to. Kto się bawi magią?! - ryknał w stronę tłumku, zebranego przed jego straganem. Ludzie poruszyli się i zaczęli spoglądać na siebie w celu odszukania intruza, który przerwał widowisko. Po krótkiej chwili zlokalizowali go. Kilka metrów za zbiegowiskiem stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w średnim wieku z ręką wysuniętą w stronę ostrza noża.
- Kapitanie Santos! - krzyknął ktoś z tłumu, który stawał się coraz większy.
Kapitan Santos el Groathia był człowiekiem powszechnie znanym i szanowanym w Magville. Zajmował ważne stanowiska w radzie miasta i zastępczym sztabie dowodzenia w przypadku klęsk.
- Co się tu dzieje? Co to za zbiegowisko? - Santos skierował pytanie w kierunku straganu, a konkretnie do tęgiego handlarza w białym fartuchu. Jego dźwięczny, silny głos bez trudu przebił się przez zbiorowisko ludzi oraz ich rozgardiasz i dotarł prosto do uszu sklepikarza, ponieważ to właśnie od niego wymagał wyjaśnień.
- Ten mały nicpoń przed chwilą mnie okradł. Należy go ukarać za ten występek. - szybko objaśnił sytuację sprzedawca.
- Chciałeś nauczyć wygłodzoną sierotę, że się nie kradnie, odcinając jej dłoń? - w głosie kapitana słychać było ostrą pogardę i upomnienie zarazem. Mówiąc to, gwałtownie poruszył ręką na zewnątrz, a nóż ze świstem opuścił dłoń handlarza i znalazł swe miejsce, zagłębiając ostrze w deskach na boku straganu.
- Ależ panie, przecież tutaj obowiązuje właśnie takie prawo. - próbował się jakoś tłumaczyć sprzedawca, wypuściwszy chłopca, który z przerażenia i emocji skulił się i ukrył w kącie zaplecza.
- Prawo prawem, ale wychowanie powinno być wychowaniem. - mężczyzna w czarnej, skórzanej kurtce i opasce na lewym oku utorował sobie przejście wśród gapiów. Doszedł do lady, oparając się na niej oburącz.
- Dawaj mi tutaj tego dzieciaka. - powiedział srogo i pewnie, głosem nieprzyjmując sprzeciwu.
- Jak tam wolicie, panie. Bierzcie go i nauczcie życia wśród ludzi. - handlarz wyciągnął siłą z kąta przestraszone, skulone stworzenie i wypchnął je z niechęcią w stronę wyjścia.
- Chodź ze mną młody. - kapitan skierował wypowiedź do chłopca dużo cieplejszym głosem niż wtedy, gdy rozmawiał ze sprzedawcą. Chwycił chłopca za ręke i wyszli obaj tą samą drogą, którą utorował sobie wcześniej. Tłum był poruszony, a wyraz twarzy handlarza jawił duży niedosyt i niezadowolonie.
- Patrzcie ludzie! Za niedługo będzie można kraść i nie ponosić za to żadnej kary! - krzyknął jeszcze zza lady sprzedawca i zajął się ćwiartowaniem arbuzów. Teraz to już wcale się nie opłaca uczciwie żyć, komentowali ten cały incydent widzowie, a inni dyskutowali, jeszcze inni sprzeczali się na tematy sprawiedliwości i warunków życia w dzisiejszej rzeczywistości, a jeszcze inni poszli szukać guza gdzieś indziej. Po kilku minutach gorących wymian poglądów i analiz afery, tłum zaczął rozchodzić się i maleć z chwili na chwilę, aż życie na targowisku całkowicie wróciło do normy.

***

- Dobrze się czujesz? Wszystko w porządku? - zaczął rozmowę Santos, prowadząc chłopca za rękę w stronę swojego mieszkania.
- Tak. Wszystko w porządku, dziękuję. - odrzekł chłopiec. Kapitan się zdziwił, ponieważ chłopiec odpowiedział w bardziej kulturalny sposób, niż wskazywałby na to jego wygląd. Chłystek wyglądał tragicznie. Stara, lniana koszula z licznymi, nieudolnie przyszytymi łatami, postrzępione spodnie i dziurawe buty. To było całe jego odzienie.
- Jak ci na imię?
- Nazywam Kegan Sapphirael Junior. - odpowiedział chłopiec, spoglądając na Santosa swymi głęboko szafirowymi oczyma. Kapitan dostrzegł w tych oczach coś wyjatkowego. Coś, czym nie każdy człowiek mógł się pochwalić. Jednak skupił się na tym, by doprowadzić chłopca do porządku i czegokolwiek się o nim dowiedzieć.
- Dlaczego ukradłeś te owoce? - dalej prowadził wywiad el Groathia.
- Jestem włóczęgą, nie mam nic, prawie nic. Byłem głodny, a nie mając pieniędzy nie mogłem sobie nic kupić, dlatego posunąłem się do kradzieży.
Santos o nic więcej nie pytał. Ostatnimi latami, poprzez klanowe bitwy ardów oraz lokalne porachunki dzieci traciły swych rodziców, zamieszanych w różne ciemne sprawy i najczęściej stawały się osieroconymi włóczęgami. Kapitan przyjął ten scenariusz i postanowił na razie nie poruszać tego tematu.
Po chwili dotarli do ładnej, zabytkowej kamieniczki, gdzie mieszkali sami zamożniejsi i dobrze ustawieni mieszkańcy Magville. Kamienica znajdowała się na uboczu miasta, z dala od centralnej wrzawy i jazgotu. W najbliższym sąsiedztwie znajdował się niewielki park ze stawikiem i kilkoma drzewami wiśniowymi i ławeczkami. Bardzo przyjemne miejsce do wypoczynku.
- Nie krępuj się. Wchodź. - zachęcił kapitan chłopca, otwierając drzwi wejściowe do budynku.
Po przekroczeniu prógu i pokonaniu kilkudziesięciu schodów znaleźli się w przytulnym mieszkanku na trzecim piętrze. Lokum kapitana ładnie się prezentowało, było zadbane i urządzone w starym, dobrym stylu. Pachniało drewnem i świeżym aloesem, gdyż kiedyś Santos zakupił od wiedźmy olejki zapachowe i zostały mu jeszcze ostatki zapasów.
- Chodź do jadalni to przygotuję ci coś do jedzenia.
Chłopiec bez zbędnych sprzeciwów udał się do kuchni i nieśmiale zajął miejsce przy stole.
- Na co masz ochotę? - spytał kapitan, jednak zaraz uświadomił sobie, że wygłodzony dzieciak będzie miał na wszystko ochotę. Nie czekał na reakcję tylko wyjął z szafki bochen chleba, a z małego piecyka pęto świeżo uwędzonej kiełbasy. Młodzieniec wchłaniał jedzenie niczym suchy piasek wodę. Dopiero po czwartej kromce można było zauważyć, że młodzieniec zapełnił swój żołądek przynajmniej w takim stopniu, aby móc swobodnie rozmawiać.
- Więc. Skąd pochodzisz? - Santos rozpoczął w swoim stylu wypytywanie, w celu wydobycia jakiś informacji o swoim gościu.
- Pochodzę z Mirmirku, gdzie mieszkałem ze swoją rodziną. - odpowiedział chłopiec.
- Rozumiem. A gdzie twoi rodzice? Dlaczego jesteś tutaj sam? - zaryzykował pytaniem Santos.
- Moi rodzice nie żyją. - odpowiedział krótko, nie wkładając w wypowiedź żadnych emocji. El Groathia spodziewał się takiej odpowiedzi, dlatego wcześniej obawiał się zapytać.
- Rozumiem. A nie masz innej rodziny? Kogoś kto by cię przygarnął? Czy włóczęgostwo było jedyną twoją możliwością?
- Niestety to była jedyna rzecz, którą mogłem zrobić. Dziękuję bardzo za posiłek. Będę się zbierał. - wstał od stołu i ukłonił się w geście podziękowania Santosowi.
- I gdzie pójdziesz?
Nic nie odpowiedział. Czekał na kolejny ruch kapitana.
- No właśnie. Na razie zostajesz u mnie. Jak bedzie później to zobaczymy później. Jak na tą chwilę to przez kilka dni będziesz nocuwał u mnie.
- Naprawdę, nie wiem, jak się panu odwdzięczę. - Kegan ponownie się ukłonił, tym razem niżej.
- Dobra, dobra. Siadaj. Najpierw muszę się czegoś o tobie dowiedzieć. Ile masz lat?
- Mam czternaście lat.
- Hmm. - Santos zastanowił się przez krótką chwilę. - Musimy znaleźć dla ciebie jakieś zajęcie. A od jak dawna jesteś włóczęgą? Powiedz mi o tym coś więcej.
- Więc od około czterech lat jestem w tułaczce. Zdążyłem zwiedzić większość miast i dużych wsi na kontynencie. Udało mi się przez krótki okres czasu pracować na farmie w Rumble. W Hofniand zdołałem nabyć umiejętności bednarza, a w Konderborgu nauczyłem się wykuwać lekką broń białą. W Storgatanie miała miejsce podobna sytuacja jak tutaj - omal nie straciłem dłoni przez kradzież, jednak udało mi się zwiać. W stolicy - Venbergu i wsi Glenstat spędziłem najwięcej czasu. W Venbergu zaprzyjaźniłem się z pewnym schorowanym starcem. Był on żebrakiem, jednak dzięki jego osobowości możnaby go nazwać złotym człowiekiem. Nazywał się Mellanor Glean i kiedyś był magiem. Nauczył mnie jak rozpalać ogień za pomącą prostej magicznej sztuczki i wpoił mi najważniejsze zasady, którymi należy się kierować w życiu. Kiedy Mellanor zmarł, pochowałem go i udałem się na dalsza wędrówkę po świecie. Wtedy dotarłem do Glenstat, gdzie udało mi się zdobyć sympatię pewnej gospodyni domowej Waleriany Flossglamp. Miała swój własny domek i małe gospodarstwo. Mieszkała wraz z córką i dwiema wnuczkami, które pomagały Walerianie i jej córce w pracach przy gospodarstwie. Polubiłem ich rodzinę i nieraz sam im pomagałem. W nagrodę dostawałem świeże jajka, mleko, a czasem nawet udało mi się zjeść u nich kolację z kuraka albo kuropatwy. Jednak później, córka Waleriany znalazła sobie męża i wyjechali z dziećmi do Plainhole, gdyż owy mąż z zawodu był kryształowym drwałem i pracował przy krzewach Ostatniego Lasu na skraju kontynentu. Sama Waleriana sprzedała domek z gospodarstwem i wyniosła się do Venber. A ja stwierdziłem, że znów nic mnie nie trzyma w tym miejscu i wyruszyłem dalej. Byłem nawet w Willawich - wsi wiedźm. Wiedźmy wcale nie są takie straszne, jak to opowiadają ludzie. Nauczyłem sie od nich elementarnej wiedzy o podstawowych ziołach oraz posiadłem umiejętność wytwarzania z nich najprostrzych eliksirów, odnawiających energię magiczną oraz energetyków, poprawiających chwilowo szybkość i inne umiejętności. Natomiast ostanim moim przystankiem jest to miasto.
Opowieść całkowicie pochłonęła kapitana. Słuchał jej uważnie, śledząc dotychczasowe życie chłopca. Zaintrygował go również sposób, w jaki młodzieniec się wypowiadał. Posługiwał się bardzo ładną, możnaby rzec nawet, szlachecką mową.
- Dziękuję, że opowiedziałeś mi swoją historię. Jutro naradzimy się co z tobą dalej poczniemy, a teraz musimy się przygotować do snu bo dzień chyli się ku końcowi.
Słońce chowało się już za horyzontem. Na niebie pozostała jedynie połowa czerwonej tarczy. Santos pościelił gościowi kanapę, na której zwykle czytał swoje ulubione książki. Po zapadnięciu zmroku Santos szybko zasnął. Nigdy nie miał z tym problemów, a tymbardziej, że dzisiejszy dzień był pełen wrażeń i bardzo odróżniał się od innych, szarych i monotonnych dni z życia kapitana el Groathia.
Kegan nie zasnął od razu. Delektował się luksusem, z jakim przyszło mu się napałać dzisiejszej nocy. Spać na miekkiej kanapie zdarzało mu się bardzo rzadko z racji, że był włóczęgą. Chciał jak najdłużej czuć ten konfort, jednak dla niego dzień również obfitował w najróżniejsze doznania, dlatego nie dane mu było długo czerpać przyjemność z tego niecodziennego udogodnienia.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
kozik · dnia 21.04.2013 10:00 · Czytań: 716 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Komentarze
al-szamanka dnia 21.04.2013 21:00
Cytat:
si­e­bie i całą tą sy­tu­a­cje uwagę mie­k­szańców mi­a­sta Ma­gvi­l­le,

tę, sytuację, mieszkańców
Cytat:
- Gówni­a­rzu, nie zmu­szaj mnie do ta­ki­ch rze­czy. - rzekł tym razem już ba­r­dzi­ej opa­no­wa­ny, je­d­nak wciąż zły.

bez kropki po rzeczy
Cytat:
- Ten mały nicpoń przed chwilą mnie okradł. Należy go ukarać za ten występek. - szy­b­ko objaśnił sy­tu­ację sprze­da­w­ca.

bez kropki po wystepek
więcej takich kropkowych błędów popełniasz, przejrzyj tekst
Cytat:
Nigdy nie miał z tym pro­blemów, a ty­m­ba­r­dzi­ej,

tym bardziej

Cieszę się, żeś chłopak nadal jest w posiadaniu swojej ręki. Podejrzewam, że o dalszych jego losach już wkrótce nam opowiesz :)

Pozdrawiam :)
kozik dnia 21.04.2013 22:48
Za literówki przepraszam:) Staram się sprawdzać teksty, jednak tylko je czytam, a raczej szybko czytam, więc takie literówki umykają mym oczom:) Jednak postaram się bardziej zwrócić na to uwagę.

Dzisiaj dodałem kolejny tekst do poczekalni:)
Pozdrawiam.
pierzak dnia 28.04.2013 08:28
Cytat:
Ga­pio­wie

poprawnie powinno być gapie

Poczekam na kolejny rozdziały zobaczymy, jak akcja się rozwinie.

Co do tej części, to niestety mnie za bardzo nie zaciekawiła.
Troszkę czasem zdania zgrzytają z racji i literówek i doboru słów w jednym zdaniu.

Oprócz wspomnianych literówek, interpunkcja do przejrzenia.

Pozdrawiam i czekam na kolejne części.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
Gabriel G.
14/04/2024 12:34
Bardzo fajny odcinek jak również cała historia. Klimacik… »
valeria
13/04/2024 23:16
Hej miki, zawsze się cieszę, gdy oceniasz :) z tobą to jest… »
mike17
13/04/2024 19:20
Skóra lgnie do skóry i tworzą się namiętności góry :)»
Jacek Londyn
12/04/2024 21:16
Dobry wieczór. Dawno Cię nie było. Poszperałem w tym, co… »
Jacek Londyn
12/04/2024 13:25
Dzień dobry, Apolonio. Podzielam opinię Darcona –… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty