Nie macie czasami takich chwil i momentów w życiu, które chcielibyście zatrzymać na zawsze.
* * *
Pamiętam swą wieś w blasku słońca, w cieniu księżyca. Gdy jako małe dziecko biegałem wśród łanów zbóż, czując na twarzy przyjemny powiew wiatru. Ten boski widok, małej iskrzącej wioski w promieniach słońca, na tle pól i lasów, wyglądem przypominał delikatnie senną Arkadię. W oddali kilka domów rozrzuconych jak makiem zasiał. Poranek, poranek pobudzał do życia, dawał chłód i siłę do zmagań z trudami codzienności.
Słoneczne dni przemykały przyjemnie. Gorące słońce świeciło wysoko, okalając i pieszcząc każdą istotę swymi promieniami, dawało życie i je potęgowało. Wokół przestrzenie, swoboda i ogrom radości. A ja patrzyłem i podziwiałem tę otchłań szczęśliwości, i ludzi pracujących wytrwale o skórze ciemnej i spalonej od słońca. Beztroska i dziecinność mieszały się z boskością Edenu, mitycznym rajem. Nie znałem, nie rozumiałem znaczenia tych Wielkich Słów - nie czułem ich wartości ani siły. Moja wielkość przejawiała się w pragnieniach, spojrzeniach, drobnych uczynkach i małych słowach. Wiele pytań było bez odpowiedzi. Ciepło, prostota i boskie promienie rozwinęły początki głębi uczuć, które pięknie rozkwitły niczym wulkan.
Pamiętam drzewo kasztanowca. W jego cieniu, popołudniową porą skrywałem się przed żarem słońca. Odpoczynek pod nim, dawał spokój ducha nie tylko dla mnie. Często w tym miejscu stawał woźnica, odpoczywając po trudach dnia, spokojnie sącząc mocne napoje. Nieopodal dworek z siedemnastego wieku, na tle sennej wioski, był niczym raj dla błądzącego mieszkańca, szukającego schronienia w deszczową noc. Za nim bardzo stary sad pamiętający wojska Napoleona i droga, prowadząca na krańce tej cudnej krainy, gdzie rozpościerał się mityczny oddech życia.
Wieczory - długie i spokojne natchnione odrobiną tajemniczości. Rodzina spokojnie spożywająca kolację w milczeniu. Bezkres otchłani. Cichutko wymykałem się z domu i nikomu nic nie mówiąc, siadałem na kamieniu. Patrzyłem w gwiazdy. Liczyłem je. Marzyłem. Czasami spacerowałem, czując lekki wietrzyk i słysząc rechot żab w strumyku. Upajałem się radością samotności. Gdzieś w oddali głośno ujadał pies i terkot silnika mruczał przyjaźnie, aż zamilkł.
Nie zapomniałem tych chwil, gdzie dzień mieszał się z nocą, a noc mieszała się z dniem. Teraz, jako dorosły człowiek budzę się w nocy i płonę, czując żar i niedosyt tych pragnień. Tęsknota nie wymazała ich z pamięci i uczuć nigdy nie mających swej nazwy.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt