Jak Władek pojechał do syna i trafił na ścieżkę zdrowia cz.2 - Dragon42
Proza » Humoreska » Jak Władek pojechał do syna i trafił na ścieżkę zdrowia cz.2
A A A

Po niecałej godzinie Władek był już na dworcu PKS w Białymstoku. Harmider i ruch panował tu wielki.
Autobusy, samochody jeździły w tę i we w tą. Przez megafony na stanowiskach co raz było słychać zapowiedź jakiegoś kursu.
- Ot z tego Białegostoku jaka metropolia powstała - pomyślał - Ostatnimi czasy jak był, to takiej kołomyi tu nie było.
Trochę pogubił się w tej aglomeracji, choć dobrze pamiętał jak ma dojść na przystanek MPK i w, jaki autobus wsiąść, żeby dosyna pod sam blok zajechać, ale wolał nie ryzykować i potaskał torbę na pobliski postój Taxi.
Podszedł do samochodu, a tu ku jemu zdziwieniu kierowca wyskoczył jak lokaj i zaraz za torbę chwytaWładek przeraził się trochę, ale ten uspokajał go, że do bagażnika postawi i wygodniej mu będzie. Z niechęcią, ale jednak oddał torbę. Szofer z uśmiechem na twarzy wziął za bagaż, ale kiedy chciał podnieść do góry usta wykrzywiły mu się w drugą stronę i Władek poczuł jakiś dziwny zapach, choć jakiś znajomy.
Wspomniał, tedy jak to on letniczkę Klarę odbierał z dworca i jej kufry na wóz ładował, aż piardnął z wysiłku.
Tylko się uśmiechnął i jak panisko wsiadł do samochodu.
Nie rozmawiali za wiele po drodze, bo i Władek nie miał ochoty, bo zapatrzony był przez okno na krajobraz i mijające gosamochody, bo u nich w Zaścianku, to kilka na godzinę przejeżdżało, a i tak wiadomo czyje, to były, a kierowca chyba zawstydziłsię tym, że był postawny człowiek, a z taką torbą miał tyle problemów, żeby wsadzić ją do bagażnika.
Po paru minutach Władek znalazł się pod podanym adresem. Nic za wiele się nie zmieniło od ich ostatniej wizyty z Aniutą jaktylko ich syn z rodziną przeprowadzili się na blok.
Uregulował należność i sam wytaskał bagaż, żeby po raz wtóry nie zawstydzać kierowcy, a i on nie kwapił się zbytnio do pomocy.
Dzieciaki pod blokiem biegały jak spuszczone ze smyczy psy. Darły się i przekrzykiwały nawzajem.
Władek zatęsknił za Zaściankiem i ciszą, no, ale, skoro przyjechał tu musiał zaakceptować panujące obyczaje.
Wszedł do klatki schodowej i z trudem pokonywał stopnie pnące się do piętra na którym mieszkał Marek. W końcu lekkozdyszany stanął pod drzwiami z numerem 25 i zapukał dwa razy.
Usłyszał chrzęst naciskanej klamki i w drzwiach ukazała się sylwetka wysokiego mężczyzny.
Szczupły i króciutko ścięty, ale pomimo wszystko, gdzie niegdzie widać było siwiznę połyskującą miedzy ciemnymi włosami.
- Co za niespodzianka! Tato! Wchodź proszę! - Marek zapraszał do domu.
Władek przeszedł próg drzwi i stanął jak zamurowany. Mało co nie puścił torby z ręki.
- Marek ty co?! Wilka w domu hodujesz?! - zapytał zaskoczony, kiedy za pleców syna wyskoczyło coś wielkiego i białego. Wpierwszej chwili wyglądał jak biały wilk.
- Fox! Spokój!! - Marek skarcił psa, a ten niechętnie wycofał się do tyłu, ale bacznie obserwował nowoprzybyłego . - Ha, ha nietato, to mieszaniec Husky i Wilka no i wyrosła taka bestia.
Fox nieufnie przyglądał się nowemu gościowi, ale z każdą chwilą coraz bardziej zaciekawiony starał poznać się bliżej obwąchującz każdej możliwej strony.
- No psa masz pięknego - przyznał Władek . - Postawny i jak wilk wygląda. Ja sam psa nie mam, ale w sumie dla mnie on niepotrzebny. Po sąsiedzku pies i suka, jak ten rwie łańcuchy do niej, to i po moim obejściu polata ,tak, że, jaki nieproszony gośćmoże tęgo się pomylić.
- Tak tato, ale zawsze pies, to pies.
Nie skończył zdania, kiedy z pokoju wyszła synowa Anna.
- Dzień dobry tato. - Powiedziała i podeszła się przywitać.
- Dzień dobry Aniuta. - Odezwał się . - Synowa była imienniczką jego ślubnej, tak, że jemu różnicy to żadnej nie sprawiało. -Widzę, że poprawiła się. Musi w końcu jeść zaczęła, bo jak z zagranicy wróciła, to wyglądała jak
śmierć na chorągwi.
- Tak , tak, jak się siedzi na zadzie i dziecka pilnuje, to i poprawiła się. - Skwitował syn.
Anna skrzywiła się jakby, kto jej na język nadepnął i powiedziała
- Niech tato przechodzi do pokoju, nie stoi tak w korytarzu.
- Już córcia idę ,już tylko pantofli zzuję.
- Tato przestanie, nawet nie sprzątane - protestowała .
- Oj, ja by chciał zdjąć te kajdany, bo ja nie przywyk do takich tufli . - skrzywił się Władek i nie mógł doczekać się, kiedy je zrzuci.
Przekazał torbę synowi i wszedł do pokoju, wygodnie usadowił się w fotelu, a za chwilę odezwał się jakby był u siebie w Zaścianku.
- Matka dała wam mięso i jakieś warzywo, ale prosiła, żeby z Dorotą się podzielili.
- Dobrze tato, zadzwonię do szwagierki i niech przyjeżdża, bo ja jej wozić nie będę. - Powiedziała Anna wychyliwszy się z kuchni ipo chwili w niej znikając.
- A dzieci gdzie? Nie ma w domu? - zapytał Władek.
- Niedługo powinny być - odezwała się gospodyni z kuchni - W domu nie usiedzą.
- No patrzę, że wasze pałacy blasku nabierajo, sufit pobielony i ściany papierem poklejone. Ładnie, ładnie - Pokiwał głową Władekrozglądając się po pokoju. - Tylko te wasze okna jakieś komedne , zawsze myślę, że ja na jakim statku podwodnym. Na boki niepopatrzysz, a tylko do góry.
- Oj, tato! - powiedział Marek. - Takie dali to takie wzięliśmy, nie było czasu na marudzenie.
Władek tylko pokiwał głową i machną ręką na odczepnego.
Fox na ten gest podniósł łeb i spojrzał na Władka, ale za chwilę ponownie wyłożył się na podłodze i zamknął oczy.
- O ho! To chyba nie od mamy prezent? - powiedziała Anna i wychyliła się z kuchni trzymając w ręku wielką szklaną butlę obursztynowym kolorze.
- Oj! Zapomniał ja! - Władek wstał pospiesznie z fotela i podszedł do synowej, żeby zabrać Antkowy podarek, bo nie wiadomo cobabom do łba strzeli i taki skarb mogą zmarnować. Kiedy wziął butelkę w ręce wiedział, że nic już złego stać się nie może. -Widzisz Marku, to prezent od chrzestnego. To nie, byle berbelucha , tylko jak to mówi Antek „ Limitowa edycja i spust ‘DuchaBoru’”, tak, to nazywa, a skąd on takie mądre słowa zna, tego ja nie wiem, a i nie wiem, co to oznacza?
Postawił butelkę na stole, która wpadające przez dachowe okno promienie słońca zamieniła w piękną tęczę na ścianie.
- To jak pryzmat działa. Jakie śliczne kolory na ścianie.
Aż żona wyjrzała z kuchni w obawie, czy to już samogon zadziałał, czy może coś jej mężowi uroiło się.
Jednak zobaczywszy, to samo tylko przytaknęła.
Władek spojrzał na syna i podrapał się w głowę.
- Czy i ty zdurniał? Jaka pryzma? Przecież pryzmę to na zimę koło chaty się usypuje.
- Hahahaha – zaśmiał się Marek. - Pryzmat tato, pryzmat! To takie szkło, co to normalne światło zamienia na kolorowe jak tęcza.Syn tłumaczył najprościej jak umiał. - „Limitowana edycja”, to takie coś, że tego jest tylko parę sztuk i bardzo drogo kosztuje, toteż nie każdy może takie coś mieć. - Wyjaśniał nadal.
- Teraz, to i ja oświecony, no to Antek faktycznie tobie podarek sprawił. - Uśmiechnął się, że rozjaśniło mu się w głowie i, że, choćteraz będzie znał dwa nowe słowa. Żeb znowu jakiej głupoty nie palnąć, bo to przy tych miastowych to prawda, że lepiej słuchaćniż chalapę rozdziawiać.
- Tato może kawę zrobić, czy herbatę? - zapytał syn.
- Nie , nie trzeba. - Protestował może tylko szklankę wody ja by prosił, bo spiekota się zaczyna, a i u was tu jakoś duszno, choćte lufty w dachu pootwierane.
Marek poszedł do kuchni .
Fox stanął na równe łapy i potruchtał do drzwi wejściowych.
- Dobry pies, musi cudzego wyczuł jak tak poszedł do korytarza - skomentował Władek.
Wtedy otworzyły się drzwi i do domu weszła dziewczyna i chłopak.
- O! dzień dobry dziadku! - powiedziała blondynka. Podeszła i cmoknęła go w policzek. Władkowi zrobiło się przyjemnie, żewnuczka pomimo już kobiecych kształtów ma szacunek do starszych.
- Oj, Patrycja!, nie całuj starego dziada, to dla młodych zostaw mnie starczy dzień dobry.
Wnuczka była wysoką dziewczyną o blond włosach, aż za ramiona.
Uśmiechnęła się tylko z żartu dziadka i poszła do kuchni.
Za nią wszedł wnuk Krystian, też wysoki jak na swój wiek, ale szczupły na Władka oko za bardzo. Rzekł tylko sucho.
- Dzień dobry. - I zawracał się na pięcie, by wrócić do swojego pokoju.
- Może tak łaskawie podałbyś rękę dla dziadka na przywitanie?! - Groźnie spojrzał na syna Marek.
Krystian niechętnie, aczkolwiek posłusznie odwrócił się i podał rękę Władkowi.
- Dzień dobry Krystian. - Odpowiedział Władek i podał mu spracowaną dłoń. - Czego się czepiasz dzieciaka? Ty taki kulturny byłza baszmałyka ? - Strofował syna.
Wnuczek odwrócił się i coś burczał pod nosem odchodząc do pokoju. Marek udał, że tego nie widzi i podrapał się w czoło, żebynie wybuchnąć złością.
- Doczekał się ty potomstwa, a czym wy ich tu żywicie? Drożdżami czy jako osypko , że tak porośli. - gość próbował zmienićtemat, bo zauważył zażenowanie syna.
Wówczas z kuchni wyszła Patrycja przeżuwając kęs, a resztę kanapki trzymała w dłoni.
- Tato, oni jedzą tylko oczami, ale słodycze i inne pierdoły to zjadają jak głodomory i dojadają kanapkami. - Odpowiedziała Anna.
- Może, by tak już wyszła z tej kuchni i posiedziała z nami?
- Zaraz tato, zaraz tylko obiad przygotuję, bo chyba nie będziecie pić tego pod wodę?
- Nie skądże! - Oponował Władek. - Przecie, to byłaby kalumnia dla warsztatu Antka, żeb taki specyfik samo wodo zapijać, choćbyli takie co zapijać nie chcieli wcale, ale kiepsko kończyli zazwyczaj. - Zaśmiał się tajemniczo.
- Może z psem byś wyszedł? Bo kręci się po domu. - powiedziała Żona.
- Może któreś z dzieci, by wyszło? Przecież gościa mamy w domu. - skwitował Marek.
Naraz z drugiego pokoju odezwał się chórek.
- Ja zraz do Wasilkowa na osiemnastkę jadę - krzyczała Patrycja.
- Ja do babci jadę - wtórował jej Krystian.
- No i masz, zawsze nie ma, komu, ale do zabawy, to wszyscy lgną jak muchy do gówna. - Zeźlił się.
- To i ja może świeżości zażyję i przejdę się z tobą tylko niech mnie Aniuta te odzienie da co moja przyszykowała na zamianę, boja nie minister i tak świątecznie nie musze paradować.
Anna przyniosła zawinięte w torebkę foliową rzeczy i podała teściowi.
Po minucie z łazienki było słychać tylko bluźnierstwa.
- A żeb jo grom jasny spalił!! A żeb ona końca czekała i nie wiedziała, kiedy on nadejdzie!! - Władek przeklinał tak siarczyście, żewszyscy domownicy stanęli w bezruchu, a nawet Fox podniósł się zdziwiony. Pierwszy do drzwi łazienki podszedł syn.
- Tato coś się stało? - zapytał zdziwiony i lekko przestraszony.
Władek wyszedł z łazienki w tym samy ubraniu co przyjechał, a pakunek trzymał w ręku.
- Patrzaj! co ta durnowata baba mnie na podróż spakowała. - Mówiąc, to w dwóch rękach trzymał ubrania. - Jedną koszulę nazmianę i marynarkę od letnika . Żeb ja wiedział, że ona taka durnowata, to sam, by sobie odzienie spakował, ot czort podkusiłprzed wyjazdem w torbę nie zajrzeć.
Władek spąsowiał ze złości.
- Tato nie martw się, znajdę coś na przebranie. - Powiedział .
Ojciec popatrzył na niego z pod ukosa.

- Tylko ty mnie w swoje teksasy nie odziewaj, bo ja nie przywyk w takich sztywnych drelichach chodzić. - Naindyczył się .
- Hahahaha, już nie produkują tego, hahahaha. - Śmiał się syn.
- Tobie co tak wesoło jakby, kto w kieszeń narobił i jeszcze obiecał? Z ojca rodzonego chcesz pośmiewisko robić?
- Tato, dam ci spodnie od dresów i koszulkę, będzie luźno i nowocześnie. - Uspokajał go Marek.
- Ty mnie nowoczesności nie nauczaj! To, że ja ze wsi do miasta zjechał, to nie znaczy, że ja ciemny jak tabaka w rogu.
Marek zaczął szperać w szafce regału stojącego w przedpokoju i wyrzucać spodnie i koszulki.
- No mam! - Powiedział tryumfalnie podając ojcu czarne bawełniane spodnie i beżową koszulkę z krótkim rękawem.
Władek spojrzał na to, jak na szalone ryby w rzece, co to zwiastowali „Apokalipsę Antkową”, a okazali się tylko nieudanymspustem wylanym do rzeki.
- Czy ty rozum postradał ?! Przecież jak ja mam w tym wyjść na dwór? Czy ja, jaki młodzieniaszek? - wzdrygał się przedubraniem jak diabeł przed święconą wodą.
Anna słysząc tę ożywioną dyskusję też wyszła z kuchni.
- Tato, teraz wszyscy tak chodzą, nikt nie patrzy, czy ktoś jest starszy, czy nie. Takie czasy nastały. - Tłumaczyła teściowi .
Władek popatrzył ze zdziwieniem na podawane mu przez syna rzeczy, ale w końcu wziął, bo w sumie nie miał innego wyjściachyba że miał do wyboru chodzenie w garniturze.
Poszedł do łazienki i zamykając drzwi i mruknął cicho pod nosem - Dobrze, że, choć nikt z Zaścianka mnie tak nie zobaczy, bochyba przez miesiąc też jak Bronek Olchowik chodziłby poza stodołami, żeb nikomu w oczy nie patrzeć.
Po minucie wyszedł, ale jakiś taki nie swój. Dziwnie się czuł w ubraniu od syna. Nawet dzieci z ciekawości wyjrzały zza drzwiswojego pokoju.
Władek stał jak strach na wróble i nie wiedział sam, czy to sen tylko, czy jaka szopka odgrywana jego kosztem.
- Dziadek!!!!!!!!!!! Fiuuuuuuuuuuuuuu - zagwizdała Patrycja i uśmiechnęła się szczerze - Jesteś teraz spox !
Władek znieruchomiał i jakby jęzora w gębie zapomniał, wybałuszył tylko ślepia i nie wiedział co powiedzieć. Krystian tylko zachichotał cicho i zakrył usta dłonią. Władkowi zrobiło się nie przyjemnie, bo nie wiedział jak to odebrać, ale z pomocą przyszedł Marek.
- Tato, to znaczy, że dobrze wyglądasz, tak młodzieżowo.
Ufffff! Bo ja już Myślał, że wyszedł jak jaka czerepacha .No, ale do tego tufli, to chyba ni jak
nie pasujo? – Zasmucił się
- Zaraz coś znajdziemy - powiedział syn i zaczął grzebać między butami. - O mam, te adidasy powinny pasować.
Podał ojcu parę butów z materiału. Władek niechętnie wziął je do ręki, ale pomału wsunął stopy.
Były trochę przyduże, ale wolał takie niż za ciasne, żeb palce pod stopy kulić.
Już mieli wychodzić z Foxem, który niecierpliwił się. To siadał na zadzie, to latał dookoła nich jakby go giez ukąsił w ogon, kiedyWładek władczym tonem rzekł.
- Poczekaj moment!
Wszyscy zamarli na chwilę w bezruchu jakby miało się co zdarzyć. Ojciec podszedł do ubrania, które Anna podczas jego wizytyw łazience powiesiła na wieszaku i wyjął portfel. Poszperał w, nim trochę i powiedział.
- Patrycja, Krystian! Podejdźcie tu do mnie.
Trochę zdziwieni tym poleceniem posłusznie wysunęli się z pokoju. Władek dalej kontynuował swoja
przemowę.
Jako, że ja rzadko do was witam, a wy zara idziecie, gdzie na swoje szwendy, to ja chciałby dać wam co na rozpustę. –Powiedziawszy, to wyjął z portfela dwa banknoty i wręczył je wnuczkom.
Dzieciaki, aż uśmiechnęły się. Każde z nich otrzymało po papierku, na którym widniał nominał 100 złotych.
- Dziękuję dziadku!! - krzyknęła Patrycja i rzuciwszy się na szyję ucałowała go w policzek. Władek był mile zaskoczony takąreakcją.
Krystian bardziej zachowując dystans, podał tylko rękę i uśmiechając się powiedział.
- Bardzo dziękuję dziadku.
No dzieci masz bardzo kulturne i wiedzą jak się zachować. Pielęgnuj ich tak dalej, a i plon obfity na stare lata zbierzesz. -Powiedziawszy, to schował portfel w kieszeń.
W końcu mogli wyjść.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Dragon42 · dnia 04.06.2013 18:55 · Czytań: 777 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 10
Komentarze
tydrych dnia 04.06.2013 19:35 Ocena: Bardzo dobre
Smocza, typowo białostocka treść fascynuje prostotą przekazu, ale technika ! Oj Smoku, olałeś do cna czytających tym bałaganem. Czekam na cd i postaraj się. Buziaki. Ocenę stawiam za treść.
zajacanka dnia 04.06.2013 22:01
Cytat:
do­sy­na pod sam blok

do syna
Cytat:
po­ta­skał torbę

taszczyć torbę, nie taskać
Cytat:
a tu ku jemu zdzi­wie­niu

jego zdziwieniu
Cytat:
wy­sko­czył jak lokaj i zaraz za torbę chwy­ta­Wła­dek prze­ra­ził się tro­chę

po chwyta kropka i spacja
Cytat:
aż piard­nął z wy­sił­ku.

pierdnął
Cytat:
mi­ja­ją­ce go­sa­mo­cho­dy,

brak spacji. w wielu miejscach. przejrzyj pod tym kątem
Cytat:
prze­pro­wa­dzi­li się na blok.

raczej do bloku
Cytat:
nu­me­rem 25

liczebniki zapisujemy słownie
Cytat:
gdzie nie­gdzie widać było

gdzieniegdzie razem
Cytat:
kiedy za ple­ców syna

zza
Cytat:
wy­co­fał się do tyłu,

wycofać można się tylko do tyłu, więc dopowiedzienie nie jest potrzebne
Cytat:
- Dzień dobry tato. - Po­wie­dzia­ła i po­de­szła się przy­wi­tać.

bez kropki po tato i powiedziała z małej. to dopowiedzenie
Cytat:
a i nie wiem, co to ozna­cza?

znak zapytania nie jest potrzebny
Cytat:
zro­bi­ło się nie przy­jem­nie

nieprzyjemnie


Rany, Dragon! Litości nie masz?
Zrobię Ci krótki kurs dodawania tekstów na PP:
1. wymyślasz historię
2. piszesz tekst
3. poprawiasz tekst na świeżo; dopisujesz, dopowiadasz, dokładasz
4. robisz korektę, korzystając z dowolnego edytora w języku polskim
5. odkładasz tekst na kilka dni
6. czytasz ponownie (na głos) i dziwisz się, że tak wielu błędów nie spostrzegłeś
7. poprawiasz
8. sprawdzasz na innym edytorze
9. odkładasz do przemyślenia, bo myślisz, że już jest gotowy
10. mylisz się, jeszcze są błędy, literówki, braki w interpunkcji
11. po kilku dniach wracasz
12. poprawiasz ostatnią literówkę, która wpadła Ci w oko
13. dodajesz na PP

Teraz możesz tylko czekać na komentarze. Pewnie i tak jeszcze ktoś coś znajdzie.
Ale masz przeświadczenie, że zrobiłeś wszystko, co w Twojej mocy, żeby tekst był dobry, dopracowany, czytelny.

Ten nie jest.

Mam prośbę:
Napisz ile z ww punktów zrealizowałeś, dodając go tutaj?

Treść jest ok, bez szału, ale z lekkim uśmiechem; za to technika zabiła wszystko.

Kisski wieczorne.
Weź się do roboty, Dragon!
Dragon42 dnia 04.06.2013 22:11
Nie po prostu, wszedłem na jakiś portal, który miał poprawiać gramatykę po wklejeniu tekstu, na pewno sam nie narobiłem tylu byków gramatycznych, czy stylistycznych. Staram się kontrolować tekst. Tekst usuwam i więcej na pewno nie wklejam. Dzięki za uwagi. Jednak dochodzę do wniosku, że lepiej ufać swojej intuicji i pisać jak się potrafi, niz ufać jakimś pseudo-poprawiaczom internetowym.
Smocza łapa, Cmok smok
P.s jednak nie skontrolowałem kontrolera i wyszła dupa blada, przepraszam za męczarnie.

DROGA REDAKCJO PROSZĘ O USUNIECIE TEKSTU GDYŻ SAM TEGO NIE MOGĘ ZROBIĆ.
Przepraszam za Capslok!
zajacanka dnia 04.06.2013 22:27
Nie usuwaj tego tekstu. Zostaw. Szlifuj warsztat, a wróć do niego za kilka miesięcy, zobaczysz, jak duże postępy zrobiłeś. Ja też miałam takie początki. Mądrzy ludzie tak robią. Chodzi o postęp w warsztacie.
Dragon42 dnia 04.06.2013 23:16
Nie Zajcanka po prostu wyszedłem na kompletnego idiotę. Zamiast zaufać swojej intuicji, zaufałem głupiej maszynie. Bo komputer jest dla debili, wymyślił ją bardzo mądry człowiek, ale zawsze zadaje pytanie "co ma robić dalej". Czyli paradoks, mądra, a jak głupia. Gdybym napisłał po swojemu, nie byłoby tylu potknięć. Cmok smok
wienczyslaw dnia 04.06.2013 23:22
ale przeca można edytować tekst i poprawić buendy :)
tydrych dnia 04.06.2013 23:34 Ocena: Bardzo dobre
weź go wytnij i wstaw poprawiony, nie dawaj się. Potrafisz to przecież. Hejka :)
Dobra Cobra dnia 05.06.2013 10:10
Podzielam zdanie zajacanki, chłopaku. Wsadź dumę do kieszeni. Wienczyslaw i tydrych też dobrze gadajom. Jak mawiał Yoda; zaufaj mocy. Odłuż pszyszondy i pisz tak, jak Ci serce mufi!

Jestem z Tobą! Gowa do gury!

dOBRA cOBRA
Dragon42 dnia 05.06.2013 20:49
Nie wiem mam już dość! Spróbuję edytować. Nie mam pojęcia skąd te szkolne błędy? zdaje się czytam, przed wklejeniem, poprawiam, a tu taka dupa blada!Wstyd mi jak nie wiem. ostatnio jakoś czas mi ucieka za szybko.Sorry, że nie zostawiłem komentarzy pod Waszymi tekstami, ale wrócę obiecuję. Dzięki za Wsparcie!! Smocza łapa
al-szamanka dnia 06.06.2013 19:16 Ocena: Bardzo dobre
Eee tam, Dragonie. Posiało Ci błędami, to prawda, a przecież nie przeszkodziło mi to w czytaniu.
Przeleciałam przez tekst z uśmiechem, bo po prostu fajny jest i już!
Głowa do góry :)
Pozdrawiam :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 13:24
Dziękuję za życzenia »
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:81
Najnowszy:wrodinam