Obsesja - surenka
Proza » Obyczajowe » Obsesja
A A A

 

            Owionięta zapachem książek, siedziała w pomieszczeniu zwanym biblioteką. To było jej schronienie, intymny świat. Zasiadywała na kanapie z filiżanką herbaty w otoczeniu regałów, uginających się pod ciężarem książek. W ciszy pochłaniała lekturę „Burza uczuć”, której bohater - przystojny mężczyzna o lazurowych oczach, opadających na ramiona kasztanowych włosach i z charakterystyczną, mocno zarysowaną szczęką - rozpalał zmysły młodej, zwiewnej dziewczyny. Chłonęła każdą scenę, rozpływając się w zachwycie. Wczytana w dialogi, wyobrażała sobie, że słowa miłości są skierowane do niej. Od czasu do czasu zatrzymywała się przy wyjątkowo ckliwej scenie i wyobrażała sobie zapachy i dźwięki towarzyszące uniesieniom bohaterów. Zachłyśnięta nierealnym światem, odpłynęła w ramiona Orfeusza. We śnie postać z powieści otaczała ją czułością. Pełne wargi muskały kruczoczarne włosy Anny, nozdrza wdychały jej kwiatowy zapach. Potem wydarzyło się coś niezwykłego – utkwili w sobie spojrzenia krystalicznie błękitnych oczu, a w ich blasku zawisło żarliwe uczucie - miłość od pierwszego wejrzenia. Ania obudziła się z uczuciem zawodu. Coś pięknego przepadło na zawsze, ale czuła się, jakby to zdarzyło się naprawdę. Mimowolnie uśmiechnęła się do siebie, wciąż myśląc o mężczyźnie ze snu. Zaczęła fantazjować o nim. Jaki byłby, gdyby istniał naprawdę? Przywołała w wyobraźni szarmanckiego, troskliwego opiekuna, a zarazem czułego kochanka. W dzień dbał o nią spełniając zachcianki, a w nocy obsypywał pocałunkami jasną skórę, skropioną zapachem różanych perfum. Po ukończeniu powieści nie mogła odegnać urokliwego kochanka ze swych myśli. Myślała o nim przy okazji codziennych obowiązków domowych. Nazajutrz, gdy poszła do pracy w przedszkolu uczyć dzieci podstaw pisania, obraz mężczyzny nieco zblakł. Wróciła do domu, jak zwykle zmęczona próbowaniem wtłoczenia w dziecięce umysły wymyślnych zawijasów tworzących litery. Opadła z westchnieniem na kanapę. Kot przybiegł do niej i zaczął się łasić koło nogi.

- Głodny jesteś – stwierdziła.

Nasypała mu w miskę garść karmy. Podczas, gdy pochłaniał pokarm poszła do sypialni, żeby zdjąć obciskający, blado-różowy żakiet i pasującą do niego białą spódnicę. Lubiła nosić się elegancko poza domem, zaś w czterech kątach ceniła wygodny ubiór. Wcisnęła na siebie legginsy i luźną bluzę w kwiaty, symbolizującą wiosnę za oknem. Słońce zaglądało przez szyby, a na parapecie przysiadł gołąb. Ania odgrzała pozostałości po wczorajszym obiedzie, pospiesznie je zjadła i ponownie zatopiła się w lekturze. Znowu pochłonął ją romans, a gdy zasnęła znalazła się w objęciach ukochanego. W krainie śnienia zaznała więcej czułości, niż w całym dotychczasowym życiu. Z natury nieufna, nie pozwoliła żadnemu mężczyźnie poważnie się zaangażować. Potrzebę bycia kochaną zaspokajała w marzeniach i gdyby nie to, że tak bardzo potrzebowała kogoś, kto obdarzyłby ją głębokim uczuciem, z pewnością zaniepokoiłby ją fakt, że jest zafascynowana zmyśloną postacią z książki. Następnego dnia w pracy ciężko było jej skupić się na zadaniach, gdyż wspominała marzenia senne. Godzina za godziną wlókł się czas. Rozkojarzona udała się w drogę do domu. Na chodniku mijała wielu ludzi, nie poświęcając nikomu szczególnej uwagi, dopóki jej wzrok bezwiednie nie padł na parę morskich oczu. Poraził ją ich blask i zarazem doznała szoku. Oto jej ukochany ze snu szedł naprzeciwko, dokładnie taki, jakim go zapamiętała. Serce zabiło jej mocno, jak to bywa w sytuacji, gdy sen się spełnia. Podążyła za nim jak lunatyczka, niewidząca świata dookoła. – Ty istniejesz? – pytała siebie z niedowierzaniem. – Czy to przeznaczenie, że cię spotkałam?

            Ocknęła się długo po tym, jak znikł w drzwiach szarego budynku mieszkalnego. Stała przy placu zabaw, nie słysząc rozwrzeszczanych dzieciaków, wpatrzona w próg, za którym zniknął ( w jej mniemaniu rozpłynął się w powietrzu). Gdy doszła do siebie przyjrzała się tabliczce z numerem bloku. Wkrótce obmyśliła plan powrotu następnego dnia, lecz nim zdążyła odejść, dostrzegła go ponownie z dużym, plastikowym workiem. Zmierzał do kontenera po drugiej stronie budynku. Zaczęła działać. Podeszła pod drzwi klatki w oczekiwaniu na jego powrót. Dostrzegłszy, że się zbliża zadrżała z podniecenia. Gdy nachylił się do drzwi z kluczami, spojrzała na jego profil; idealnie rzeźbiony nos, wysokie czoło, to nie mógł być przypadek, że dokładnie kogoś takiego widziała w snach. Czekała, wstrzymując oddech w napięciu. Gdy otwierał drzwi po raz pierwszy spojrzał jej w twarz. Było to jak smagnięcie lodowatym podmuchem czy uderzenie pioruna, i gdyby trwało chwilę dłużej, jej biedne serce mogłoby tego nie wytrzymać. Otworzył Annie szeroko drzwi, pozwolił wejść, co ją mile zaskoczyło. Szła powoli po schodach i pozwoliła się wyminąć. Zatrzymał się na drugim piętrze. Niespiesznie przeszła obok drzwi, zapamiętując nazwisko na tabliczce. Poznała adres, co wprawiło ją w taką ekscytację, że niemal sfrunęła z powrotem po schodach, pędząc do domu. W oczekiwaniu na następny dzień, nie przestawała o nim myśleć. Nie mogła skupić się na niczym innym. Z nastaniem nocy było jeszcze gorzej. Przewracała się z boku na bok, bezskutecznie próbując zasnąć, co udało jej się dopiero nad ranem. Przywitała budzik z radością witając dzień z nastaniem którego zrozumiała, że nie jest w stanie pracować owego dnia. Zadzwoniła do szkoły z informacją, że nie przyjdzie do pracy, po czym wróciła do sypialni. Wybrała z szafy czerwoną sukienkę, pasującą do jasnej karnacji. Rozczesała długie, czarne włosy. Na koniec przypudrowała zgrabny nos i pociągnęła różem policzki, by nieco skorygować owal twarzy. Zarzuciła na siebie ciemno-brązowy płaszcz i wyszła w słoneczny, ale chłodny poranek. Minęła szkołę, a potem rzędy budynków osiedlowych, podrzędne kino i restaurację o niezbyt wysokim standardzie. Po półgodzinnym spacerze znalazła się pod jego budynkiem. Usiadła na ławce wbudowanej w plac zabaw, oczekując wyjścia mężczyzny. Po upływie około dwóch godzin, zaczęła się niecierpliwić. – Może wyszedł do pracy przed moim przyjściem?  – pomyślała i od razu zganiła siebie, że robi przypuszczenia, chociaż nie wie czy mężczyzna z jej marzeń w ogóle pracuje. Próbowała nie dopuścić głosu rozsądku, który kazał jej wracać. Wytłumaczyła sobie, że pójdzie do pobliskiej restauracji coś zjeść, a potem powróci do punktu obserwacji. Jeszcze parokrotnie opuszczała to miejsce w ciągu dnia, za każdym razem coraz bardziej zdenerwowana. Wieczorem, nie potrafiąc usiedzieć na ławce spacerowała wokół bloku. Gdy nadzieja na ponowne ujrzenie mężczyzny zaczęła ją opuszczać, ujrzała w oddali jego zbudowaną sylwetkę. Ruszył pospiesznie chodnikiem, a ona przyspieszyła, by zdążyć za nim.

W nadciągającym zmroku widziała zarys jego potężnych ramion i przeszedł ją dreszcz na myśl o tym, jak cudownie byłoby zatracić się w nich na zawsze. Skręcili w głąb osiedla, najpierw wymijając szeregi zabudowań. Wąską uliczką skierowali się w stronę podświetlonego na niebiesko szyldu z napisem „Czar”. Na zewnątrz dobiegały dźwięki popowej muzyki. Weszła tuż za nim. W przyćmionym świetle wnętrze ukazywało rzędy drewnianych stolików i krzeseł, porysowany parkiet i przycupnięty na końcu sali bar.

- Spóźniłeś się. Znowu Kasia nie chciała cię wypuścić do roboty, co Kuba? - zaczepił go ochroniarz.

- Ta kobieta nie rozumie, że z pensją bibliotekarki wyniosłaby nas z torbami - odparł wyśniony mężczyzna.

Dopiero, gdy podchwycił spojrzenie kolegi odwrócił się w jej stronę.

- Dobry wieczór! - przywitał się.

- Dobry wieczór – odpowiedziała, grzebiąc w torebce w poszukiwaniu portfela. Drżącymi rękoma wyciągnęła zmięty banknot. - Jestem tu pierwszy raz - oznajmiła.

- Proszę uważać na siebie - rzekł Kuba. – W razie problemów służymy pomocą – dodał profesjonalnym tonem.

- Dziękuję – zdołała z siebie wydusić, nim udała się w stronę solidnie wyposażonego baru.

Zamówiła piwo i bawiąc się słomką, wodziła wzrokiem po niemal pustej sali. Wysoki blondyn podszedł do lady i poprosił o dwa drinki. Ostrożnie podsunął jej różowy płyn w kieliszku z parasolką. Wymownie spojrzał na prawie pustą szklankę i Anna zawahała się, nim zdążyła odmówić.

- Dziękuję – odparła zrezygnowana.

Uśmiechnął się szczerze, ukazując rząd białych, równych zębów.

- Co piękna kobieta robi sama w takim miejscu? – zagadnął sztampowo.

Wzruszyła ramionami i pociągnęła łyk napoju.

- Można wiedzieć, jak masz na imię? – zapytał nieznajomy.

- Ania – odparła.

- Michał – przedstawił się i wyciągnął dłoń w jej kierunku. Miał ciepły uścisk, który trwał nieco za długo.

- Często tu przychodzisz? – kontynuował.

- Jestem pierwszy raz – odrzekła, wciąż popijając drinka.

Uśmiechnął się na ten widok. Zaproponował jej kolejnego, na co tym razem bez oporów się zgodziła. W czasie tej adoracji zatraciła poczucie czasu i ze zdziwieniem dostrzegła, że przybyło dużo ludzi. Michał zaproponował, by zeszli na parkiet potańczyć. Próbowała wstać, ale zakręciło jej się w głowie. Podtrzymał ją, by nie upadła.

- Chyba za dużo wypiłam – zaniosła się śmiechem. Po chwili dodała – Co pan powie na mały eksperyment? Pójdziemy potańczyć, a potem zaczniemy się szamotać. Zobaczymy czy ochrona zareaguje? Wydaje mi się, że ten tam zaczyna przysypiać – wskazała Kubę.

- Odpada – odrzekł stanowczym tonem z wyrazem zaniepokojenia na twarzy.

Nie zdołał jej powstrzymać. Gdy przeciskała się przez tłum tańczących par, dostrzegła Kubę na drugim końcu sali. Stał z założonymi rękoma, patrząc beznamiętnym wzrokiem przed siebie. Znowu poczuła przypływ pożądania. Zapragnęła znaleźć się w jego silnych ramionach, niemal czuła, jak ją obejmują. Wydawało jej się, że zbliża się do niej, by ją przytulić, tymczasem to ona, stale potykając się o ludzi zmniejszała dystans między nimi. Zachwiała się o dwa kroki przed Kubą. Złapał ją tuż przed upadkiem, a ona przywarła do niego tak mocno, że nie mógł oderwać jej od siebie, nie używając przy tym siły. Mruczała jak kotka i próbowała go pocałować.

- Pokaż, jak mnie kochasz – bełkotała.

Wyciągnął ją z lokalu na rześkie powietrze, wciąż uczepioną jego bluzy. Odepchnął delikatnie, lecz mimo to zachwiała się i upadła na chodnik. Poczuła ukłucie w sercu, które zamroczony umysł zarejestrował nazbyt skrupulatnie. Łza spłynęła po policzku. Objął ją i postawił na nogi. Myślała, że to mężczyzna ze snu i zrobiło jej się lżej na duszy, dopóki nie odkryła, że to Michał. Zabrał ją do taksówki. Powiedział, że odwiezie ją do domu. Nie miała pojęcia skąd zna jej adres, ani jakim sposobem znalazła się we własnym łóżku. Nazajutrz obudziła się z potwornym bólem głowy. Zaparzyła sobie solidną kawę. Zadzwoniła do pracy z prośbą o urlop do końca tygodnia, a następnie usiadła na kanapie analizując wydarzenia poprzedniej nocy. Nie mogła uwierzyć, że ukochany z jej marzeń zostawił ją na chodniku w chłodną noc. Gdyby nie przystojny blondyn, leżałaby tam łykając łzy. Zaciskając dłonie w pięści, postanowiła zapomnieć o macho, który złamał jej serce. Przez okruchy wspomnień dotarło do Anny, o czym rozmawiał z kolegą. – Jego żona pracuje w bibliotece! - Nagły przypływ zazdrości o inną kobietę zagłuszył zdrowy rozsądek. Poderwała się z kanapy, uprzednio biorąc duży łyk kawy. Ubrała się w pośpiechu, energicznie przeczesała włosy i obmyła twarz zimną wodą. Gotowa do wyjścia rzuciła spojrzenie w lustro. Mimo koszmarnej nocy w bladej, gładkiej twarzy dostrzegła naturalne piękno podkreślone blaskiem błękitnych oczu. Pocieszyła się, że nawet bez makijażu wygląda dość ładnie. Drobne cienie pod oczami nie oddawały w pełni fatalnego samopoczucia. – Jaka ona jest? Czy przypomina mnie? – zalała ją fala zazdrości. Rozmyślania przerwał dźwięk dzwonka u drzwi. Poirytowania otworzyła je nieco zbyt gwałtownie. Ujrzała Michała z naręczem róż. Ubrany w płócienne spodnie i dopasowaną koszulę oraz beżową kurtkę wyglądał zarazem elegancko i swobodnie.

- Cześć – rzucił. – Wychodzisz? – zauważył zakłopotany.

- Tak – odparła sztywno. - To dla mnie? – spytała, nie patrząc na kwiaty.

Wręczył Annie bukiet z poważną miną.

- Dziękuję – odparła. – Muszę załatwić coś pilnego na mieście. Moglibyśmy przejść się kawałek… chciałabym cię o coś zapytać – zaproponowała. - Poczekasz chwilkę? – po chwili dodała.

- Pewnie – odrzekł z uśmiechem, lecz ona zdążyła się odwrócić.

Zniknęła we wnętrzu domu. Rzuciła kwiaty na komodę w sypialni, zapominając tym samym o ich istnieniu. Gdy zamykała drzwi zapytał ją:

- Jak się czujesz?

- Lepiej. Dzięki, że odwiozłeś mnie do domu. Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? – zainteresowała się.

- Powiedziałaś mi – odrzekł.

Zdziwiła się, bo tego nie pamiętała. Natychmiast oblała się rumieńcem. – Co jeszcze mu powiedziałam? – myślała zaniepokojona. Postanowiła uwolnić się od tego człowieka z obawy przed jego wiedzą o niej samej. W oddali majaczył obszerny, żółty budynek biblioteki. Skręcili między blokami, skąd droga prowadziła na skróty.

- To tutaj. No to cześć – rzuciła na pożegnanie.

- Poczekaj! – zawołał.

Odwróciła się z ociąganiem.

- Kiedy się spotkamy? – zapytał smutno.

- Nie wiem – odpowiedziała bez namysłu.

Poklepał się po kieszeniach w poszukiwaniu wizytówki. Wręczył ją ze słowami:

- Mam nadzieję, że zadzwonisz. Miłego dnia – pożyczył.

- Wzajemnie – wzięła wizytówkę, nie patrząc na nią. Skierowała się prędko w stronę biblioteki.

            Wśród piętrzących się regałów książek poczuła się jak u siebie. Dawno nie była w bibliotece, bo preferowała odwiedzać księgarnie w poszukiwaniu dobrej lektury. Lubiła mieć książki na własność, dotykać stronic nienaznaczonych cudzymi dłońmi. Przechodząc korytarzem, rzuciła okiem na dwie kobiety za kontuarem. Jedna z nich była dużo starsza. Upięte w kok włosy, odsłaniały kościstą, bladą twarz. Spojrzenie padło na młodszą osobę. Długie, kasztanowe fale spływały po szczupłych ramionach, lecz z tej odległości nie mogła dojrzeć twarzy. Wybrała grubą powieść, nie poświęcając jej uwagi, po czym podeszła do ciemnego, dębowego kontuaru. Dziewczyna miała na wizytówce wypisane imię Magda. Serce zabiło jej mocniej, gdy przypomniała sobie inicjały na drzwiach mieszkania Kuby. Nie miała wątpliwości, że M to musi być Magda. Uważnie przyjrzała się rywalce, jej szczupłej, drobnej twarzy i oczom, ukrytym za szkłami okularów w czarnej, grubej oprawce. Wydała jej się pospolita z urody. W szarym, rozciągniętym swetrze nie zrobiła na Annie wrażenia. – Jak on mógł się w niej zakochać? – rozmyślała gorączkowo jeszcze po opuszczeniu biblioteki. Nie pamiętała drogi do domu, zbyt zaaferowana myślami. Po przekroczeniu progu domu, przejrzała się w lustrze. Sięgnęła po tusz do rzęs z kosmetyczki i pomalowała rzęsy. Gdy skończyła, pomyślała na głos: - Wyglądam o wiele lepiej od tej szarej myszki. - Skierowała się ku szafie, wertując sterty ubrań w poszukiwaniu eleganckich kreacji. Przejrzała pismo o modzie, a gdy skończyła uznała, że brakuje jej odpowiednich butów do kostiumu i udała się do sklepu. Tak upłynęło jej południe. Po powrocie do domu dziobała bez apetytu chłodne danie w ciszy, która zdawała się nie mieć końca. Wyobraziła sobie, że Kuba oświadcza się jej w restauracji podczas deseru. W babeczce w kształcie serca odnajduje pierścionek z oczkiem w kolorze jej źrenic. Westchnęła ciężko, przypominając sobie o żonie. Nie była gotowa na konfrontację z mężczyzną, ale postanowiła, że jeszcze tego wieczoru zobaczy go, choćby z daleka. Włożyła płaszcz na granatowy, aksamitny kostium i wsunęła parę nowiutkich butów. Podekscytowana, ruszyła do wyjścia. Z każdym krokiem serce dudniło jej w piersi. Zdenerwowanie rosło w miarę zbliżania się do znajomego budynku. Była niedaleko, gdy spostrzegła parę z wózkiem. Odruchowo pomyślała o Jakubie. – Jak cudownie byłoby mieć z nim dziecko. Małego, niebieskookiego aniołka, podobnego do Kuby. - Gdy zbliżyła się nieco, uchwyciła spojrzenie chłopczyka, przebierającego drobnymi rączkami. Był dokładnie taki, jak w jej wyobrażeniu. Zastanowiła się, czy jest podobny do rodziców. Gdy przesunęła spojrzenie na parę doznała szoku. Jej ukochany prowadził wózek, a obok szła Magda. Nie mogła w to uwierzyć. Tak wyraźnie wymalowała w wyobraźni ich wspólną przyszłość, że nie mieściło jej się w głowie, że to wszystko natychmiast runie w gruzach. Nie wzięła pod uwagę tej okoliczności. Dziecko przekreślało wszystkie plany. Mogła walczyć z Magdą o Kubę, ale za bardzo kochała dzieci, by pozbawić którekolwiek rodzica. Z uwagi na sympatię do nich, była bardzo oddaną nauczycielką. W tamtym momencie zdała sobie sprawę, że przegrała bitwę o mężczyznę, nim zdążyła się rozegrać.

            W domu rzuciła desperacko torebką o ścianę. Wypadła z niej wizytówka, którą podniosła by móc jej się przyjrzeć. Przedstawiała nazwę: „Psychiatra Michał Nowak”. Uśmiechnęła się gorzko przez łzy. – Co za ironia losu, że znajomy z dyskoteki jest psychiatrą. Chyba potrzebna mi wizyta terapeuty. -Odurzona złością, odczuła nagłą potrzebę wygadania się specjaliście, który mógłby pomóc w rozwiązaniu problemu. Odebrał po pierwszym sygnale.

- Ania z tej strony. Możemy porozmawiać? – zapytała.

- Oczywiście. Mogę przyjść do ciebie, jeśli chcesz – zaproponował.

Po półgodzinie zjawił się ubrany w szarą, elegancką koszulę i czarne spodnie z butelką czerwonego wina. Zaprosiła go do salonu. Usiedli na skórzanej kanapie. Z głośników pobrzmiewał jazz. Przyniosła kieliszki, a on napełnił je do pełna. W blasku lampy ściennej roztaczał się intymny nastrój. Stuknęli się kieliszkami.

- Cieszę się, że zadzwoniłaś – odparł. Po chwili wahania zapytał - Wszystko w porządku?

- E, nie wiem… to znaczy – zaczęła nieporadnie. Wychyliła kieliszek, by dodać sobie odwagi.

- Jesteś psychiatrą, więc pomyślałam, że mógłbyś mi pomóc. Chyba się zakochałam – wreszcie wypaliła.

Coś zawisło w powietrzu, gdy nachylił się ku niej. Oczy zalśniły mu niezwykłym blaskiem. Dopiero zauważyła, że są błękitno – szare, a może tak wyglądały w słabym oświetleniu. Uchwycił jej podbródek w palce, przesuwając kciukiem po wargach.

- Ja też się zakochałem – powiedział cichym, lecz namiętnym głosem i posłał czuły pocałunek. Miał miękkie wargi, które pachniały winem i bzem. Zakręciło jej się w głowie z szoku i skumulowanego pożądania. Nie tego się spodziewała po wizycie specjalisty, którego niedawno poznała. Mimo to ciało nie buntowało się (być może zbyt często pozbawiane pieszczot). Muskał jej włosy, obsypywał pocałunkami, a ona wzdychała z rozkoszy. Kochali się w ten namiętny, dziki sposób, który wyzwala w człowieku nieokiełznane zwierzę. Posiadł ją, nieustannie całując smukłą szyję i pieszcząc nagie piersi. Wydała z siebie głośny jęk i zadrżała, pozwalając by po policzkach spłynęły łzy radości.

- Już dobrze, maleńka – przytulił ją mocno, scałowując łzę, dopóki się nie uspokoiła. Zapadła w błogi sen, a po przebudzeniu na widok psychiatry, uśmiechnęła się błogo. – Szukałam miłości w książkach, a ona przyszła do mnie - skonstatowała. Rozkochane oczy Michała emanowały żarem, jakiego dotąd nie widziała. Wtuliła się w silne ramię mężczyzny. Odsunął pasmo ciemnych włosów Anny i pogładził ją troskliwie po głowie. Kobieta usłyszała upragnione - Kocham cię. - Wkrótce ponownie porwała ją fala snu, tym razem pozbawiona wszelkiej treści.

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
surenka · dnia 19.06.2013 20:18 · Czytań: 1069 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
bozka dnia 20.06.2013 22:05
Cytat:
parę mor­skich oczu
- trochę to dziwnie brzmi-

- romansik :) wszystko się dobrze skończyło- lekko się czyta- w sam raz na popołudniową sjestę- pozdrawiam
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:59
Najnowszy:pica-pioa