Pan Wespół wstał niewyspan z kamiennymi brwioma prześwieconymi słońcem ze wschodu. Jego dom ustawiony na pięciuset kamyczkach szmaragdu wielkopolskiego wydawał się ruszać w te i wewte, dokładnie tak samo jak jego nogi nie mogące wytrzymać w równowadze więcej niż jedno słowo wypowiedziane rano. Brzmiało ono "nonie" i jakikolwiek słuchacz, który pojawić mógłby się swojemi ciężarami za szafami bądź kanapami odebrałby to jak konkretną wybrzmiałą, pełną we własnym znaczeniu pojęciowość, która wyraża rozpacz. Wespół z własnymi pragnieniami wybudował ten domek na cześć swojego zamiłowania do świecideł. Jakikolwiek promyk, czy też sztuczny blask tandety zbliżał go do wewnętrznego przeżycia na miarę rozkoszyc i odsłaniał jego zamiłowanie do codziennych, monotonnych przyjemności. Świecenie sobie w oczy laserkami, biżuteria wywołująca niestrawność żołądków, wchodzenie w brokaty odzieżowe, układy luster odbijających chore błyski...wszystko to było u niego w harmonii i zaduchu. Wespół oszukiwał się dzień w dzień. Jego nadmiar naświetlenia i natrętnych szajności wzbijał go w pola rażenia grzeszników, którzy myślą, że w ten właśnie sposób jest im dobrze. Jego rozkosze odbijały w nim jednak ostatecznie przekonanie, że to jest to czego zapragnąć mógł jego niedobór spiętrzeń blasków. Ledwo widział na oczy, ale codziennie głupkowato patrzył w lustro, pół-zamazując swoje lica przez odblask wylustrowania z tyłu. Ciągnięcie siebie dzień w dzień, Wespół traktował jak miłe, spokojne przedłużenie, które ma zagłuszyć jego wewnętrzną przepaść ciemnych dziur. Był to najmroczniej zaludniony blaskiem człowiek, które swoje uparcie i potrzeby wywyższał na piedestał boskiego objawienia i powołania. Traktował swe życie całkowicie nie jak misje, ale zapełnienie ciągle wylewającej się ciężarówki, która przewozi blask na który reaguje nasze oko tylko w chwili słabości. Na to nie idzie patrzeć.
Wielkopolska chata runęła jak wielki, plastykowy koń!! Wespół długo tarzał się w kamieniach, które powchodziły mu do nosa i gardła. Był tak szczęśliwy, że przespał z tymi elementoma dwa tygodnie. Potem zjadł trochę piasku pustynnej zagrody. Słońce ze wschodu było dla niego niemiłosierne i to doprowadzało go do rozpędów złości. Wcześniej mógł wybierać, kiedy ma go lizać albo gryźć podpiekiem i z jakim naciskiem. To był Pan Wespół z woleniem. Pan swojego żadnego życia, jak sam twierdził- a czyniło go to dumnym i rozpiętym na koszuli. Szpara materiału ukazująca jego tors obłożony tandetnie złotą obrożą nadziewał go przekonaniem, że całkiem z niego porządny i interesujący okaz. W rzeczywistości mówił do siebie, że rozpięcie czyni go człowiekiem olewającym się swobodą i obojętnym na swój stan, który nikomu i niczemu nie ma służyć.
Pan Swojego Obrzydliwego Kaprysu Krzywdy.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt