Andrzej Pilipiuk - Zapach historii - valdens
Dla użytkownika » Warsztaty Andrzeja Pilipiuka » Andrzej Pilipiuk - Zapach historii
A A A

powrót do
poprzedniej części





W dzisiejszym odcinku opowiemy sobie o realiach historycznych i fantastycznych, których zachowanie ma nadać naszemu dziełu polot intelektualnej przygody.

Załóżmy sobie, że chcemy umieścić nasze dzieło dajmy na to w XVII stuleciu. A zatem, skoro już jestem magistrem archeologii i specjalizuję się w tej właśnie epoce, zapraszam na spacer po późnośredniowiecznym mieście.

Przekraczamy gościnnie otwarte bramy. Jeśli nie mamy przy sobie towarów nie zostaniemy zatrzymani. W przeciwnym razie skierują nas prawdopodobnie do komory celnej i na wagę... Zbliża się wieczór, po upalnym majowym dniu. Pierwszą rzeczą, którą poczujemy będzie porażający smród. Pierwszym pytaniem jakie sobie zadamy będzie: "Co tu tak śmierdzi?" Rozbijmy je na czynniki. Rynsztoki. Zapach starej uryny fermentującej sobie pomalutku na słoneczku. Nocniki wylewa się przez okno. Do rynsztoków spycha się wszelkie inne odpadki. Należy uważać żeby w to nie wdepnąć. Należy jednocześnie patrzyć pod nogi i uważać co leci z góry. Wprawdzie w większości miast były specjalne żółte godziny kiedy nocniki wylewano, ale nie zawsze tego przestrzegano. Czuć skondensowany zapach zwierzęcych odchodów. Przez miasto pędzi się bydło, stada świń, konie ciągną wozy. Wszystko to sra pod siebie. Zwłaszcza świński kał ma ogromne tendencje do nawonniania powietrza. Ludzkimi odchodami też tu jedzie - tylko jakby dyskretniej - zapachy dochodzą z bram kamienic. Czyżby ktoś tam srał? Nawet nie. Posesja miejska stanowiła przedłużenie gospodarstwa wiejskiego. Kamienica od frontu była częścią miasta - podwórze już niekoniecznie. W komórkach porykują krowi, kwiczą świnie, gdaczą kury, a obok w kącie znajduje się dół, do którego załatwiają swoje potrzeby wszyscy mieszkańcy posesji. To z niego tak jedzie. A zatem zagadka rozwiązana wracamy na ulicę.

Wiaterek z bocznej uliczki przynosi upojną woń trupiarni - mają tam swoje jatki rzeźnicy, a może to garbarze wyprawiają skóry? Na wszelki wypadek nie będziemy tam zaglądali. Chodźmy dalej - na rynek.
Woń tłumu czujemy już z daleka. Polacy byli w tym czasie dzięki wpływom wschodnim narodem stosunkowo czystym. Chętnie chodzili do łaźni, czasem nawet raz na dwa - trzy tygodnie. Uczęszczali tam także obowiązkowo przed świętami. Mimo to ich smrodek przywodzi na myśl zapach trolli z Dworca Centralnego w Warszawie. Nie ma się czemu dziwić. Epoka dezodorantów zaczęła się dopiero po II wojnie światowej...
Co tak kręci w nosie? Woń dziegciu - białej smoły destylowanej na sucho, używanej do smarowania butów. Koło kościoła znowu jakby padlina. Tym razem jednak to prawdziwy trup. Trochę za płytko zakopali...
Warto by coś przetrącić, udajmy się zatem do miłego i szykownego lokalu. Tłum spoconych jegomościów oblewa swoje interesy, nie będziemy im przeszkadzać. Wolny stolik, drewniana ława. Blat lepi się od brudu, ale nie martwmy się tym - możemy rozłożyć własny obrus. Co tak piecze w oczy? Dym z kuchni. Obsługi coś nie widać zatem pofatygujmy się sami. Paleniska znajdują się na nalepach - czymś w rodzaju stołów wymurowanych z cegieł. Garnki stawia się bezpośrednio na podłożu i okłada chrustem naokoło. Płonące szczapki powoli podnoszą temperaturę zawartości. Obok widać jeszcze patelnię - glinianą michę na trzech nóżkach... Menu nie jest specjalnie wyszukane, kartofle jeszcze do Polski nie dotarły, bierzemy kaszę ze skwarkami i kapustę. Aha. Obowiązują własne sztućce. Kasza jest ciut niedogotowana, ale to nic, przeżyjemy. Skwarki podejrzanie zajeżdżają zjełczałą słoniną. Cóż w tej epoce nie ma jeszcze lodówek, a w taki upał wszystko się psuje. To może coś innego? Ryby nie polecam. Przywozi się je zasolone w beczkach, podróż trwa z reguły trzy-cztery tygodnie... Gliniana lub drewniana miska trochę się lepi i trochę śmierdzi. Tłuszcz dostał się w pory i teraz jełczeje. Ług jest zbyt drogi by myć nim zastawę. Warto czymś ugasić pragnienie. Do wyboru mamy wodę ze studni i piwo. No to może piwo? Mętne gęste, gorzkie, kwaśne... Ale bezpieczniejsze to niż woda. Wprawdzie przepisy zabraniają kopania dołów kloacznych w pobliżu studni sąsiadów, ale czasem coś przesiąknie...

Zostaniemy tu kilka dni wiec pora wynająć pokój w zajeździe. Akurat jest miejsce. Czteroosobowe lokum, dwa łóżka, będziemy spać z jakimś obcym facetem, ale nie mamy się czego obawiać - w tej epoce homoseksualizm karany jest śmiercią, więc nic nam z jego strony nie grozi... może poza wonią czosnku i niemytego ciała. Coś jednak nie daje spać. Drapie, gryzie, swędzi... W świetle kaganka zanalizujmy co też ciekawego drepta po łóżku. Małe, białe, podobne do kalafiorków to wszy. Bytują sobie w szwach ubrania. Żywią się nasza krwią przenoszą tyfus i ze dwadzieścia innych chorób. Dzielą się na dwa rodzaje pospolite i łonowe, ale ponieważ nie odwiedziliśmy jeszcze domu uciech, prawdopodobnie to te pierwsze.
Wszy przydadzą nam się gdybyśmy chcieli zostać tu dłużej i uwieść jakaś pannę. Wzajemne iskanie tego draństwa z włosów jest tu zabawą o silnym wydźwięku erotycznym. Ej, nie wymiotujcie na swój komputer, może się wam jeszcze przydać.
Czarny skaczący drobiazg to oczywiście pchła ludzka. Płaskie brązowe paskudztwa to pluskwy, mieszkające w szparach łóżka. Małe jakby kropelki krwi na nóżkach to ich dzieci. Jak z draństwem walczyć? Wszy rozgniata się miedzy paznokciami. Podobnie młode pluskwy. Dorosłe osobniki posiadają jednak znaczną wytrzymałość na urazy. Kładziemy je na stole i rozwałkowujemy butelką. Dość tej zabawy pora wreszcie spać. Nad łóżkiem jest baldachim. To bardzo miłe, w nocy nie będą nam robale spadać na twarz... Co znowu? Chcecie iść do właściciela z awanturą o to robactwo? Wolne żarty. Wszy i pchły ma tu każdy. Pluskwy trafiają się nawet w płacach. Gdybyśmy zarazili się świerzbem - o to byłby powód do wszczynania awantury...

I znowu mamy dzień. Coś jednak po wczorajszej kolacji zaległo na żołądku. Zawroty głowy, gorączka... Ups i leżymy na ziemi. Sraczka, totalne wymioty, ani chybi czerwonka. Oczywiście nie poleżymy długo w błocie, to epoka cywilizowana. I już dwaj pachołkowie miejscy odstawiają nas do szpitala. Nie zabraliście książeczki usług medycznych? A co za problem? Opieka zasadniczo jest bezpłatna. Ale jeśli zapłacimy będzie im miło...
Ładna sala na sześćdziesięciu chorych, prycze wąskie jak w obozie koncentracyjnym, śmierdzi potwornie, ale ból żołądka zagłusza wszystko. Zaraz pojawia się felczer i zbadawszy nas pobieżnie aplikuje zagadkowo pachnącą miksturę, po której ból przechodzi jak ręką odjął, a we łbie zaczyna się kręcić. Co nam zaaplikowano? Wywar z niedojrzałych makówek. Świetny środek przeciwbólowy na niemal wszystkie dolegliwości, działa niestety tylko objawowo. Dlaczego przestało boleć? Ano ten specyfik w składzie przypomina kompot narkomanów - zawiera do 25% czystej heroiny. Ale nie martwcie się jest znacznie bardziej toksyczny niż produkty narkomanów, więc nie pożyjecie dość długo by miało to większe znaczenie.
Zrobiło się błogo, nic nie śmierdzi, przestał nam przeszkadzać fakt, że leżymy we własnych gównach. Przyjdą zakonnicy opiekujący się chorymi, podłożą nam świeżą słomę. A zatem pora nawiązać znajomości.
Sąsiad po lewej właśnie wykańcza się na gruźlicę. Sąsiad po prawej odwalił kitę i szczury obgryzają mu palce u nóg. Naprzeciw felczer aplikuje staruszkowi kompocik z maku - dziadek cierpi na ból zębów. Zostały mu tylko cztery lub pięć, ale na skutek wieloletniego spożywania mąki mielonej na żarnach, zeszlifował zęby prawie do dziąseł i teraz bolą go otwarte komory. Zresztą wdało się już zakażenie i niedługo wykituje.
Obok chorych jest tu cała masa emerytów, ci którzy jeszcze jakoś łażą, co rano idą na miasto kwestować na utrzymanie szpitala. Dostają też przeterminowane produkty, które trafią do szpitalnego kotła. Przeterminowane oczywiście wedle tutejszych norm, niewiele mających wspólnego z ISO 2000. "Zdrowsze ubóstwo usługuje mdłemu".

Jedna ściana sali wychodzi na kaplicę. Rozmowy milkną, zaraz zacznie się msza w intencji księcia pana, który zasponsorował nam opiekę medyczną... Dobra, zaraz po nabożeństwie znikamy z tej dziury, zanim gryzące nas wszy towarzyszy niedoli zrażą nas czymś naprawdę poważnym.
Jak więc widzicie przy pisaniu dzieł historyczno przygodowych, jeśli stawiamy na realizm uwzględnić musimy wiedzę, której raczej nie znajdziemy w podręcznikach...



przejdź do
następnej części
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
valdens · dnia 01.09.2008 13:23 · Czytań: 4898 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 15
Komentarze
Samuel Niemirowski dnia 02.09.2008 00:37 Ocena: Świetne!
Ale nikt od razu nie powiedział, że musimy iść w realizm zahacząjący o naturalizm. Jakoś nie wyobrażam sobie czytania tak realistycznej "Trylogii" ;) a przyjemny był "Potop", przyjemny ;)

A Pan, Panie Andrzeju, zajmuje się przecież fantastyką. Jak to więc jest - z jednej strony jest Pan fantastą, z drugiej strony chce Pan dbać o każdy drastyczny dla wspólczesnych szczegół? ;)
bury_wilk dnia 02.09.2008 09:01 Ocena: Dobre
Naturalizm zawsze mnie odrzucał. Fantasy z założenia jest trochę baśnią, więc nie widzę powodu, żeby trochę nie upiękrzyć. Ale niech tam, w sumie, może nie aż tak jaskrawie, ale sam staram się zwracać uwagę na takie rzeczy jak rynsztoki, smród i bród, bo są nierozerwalnie złączone z tym klimatem. Wydaj mi się jednak, że autor zapomniał tu o jednym, dość istotnym szczególe. Wejście do takiego miasta, jak tu, owszem byłaby dla nas szokiem, ale dla 99% naszych bohaterów już nie. Oni tam żyją, są przyzwyczajeni i całkiem możliwe, że nawet nie odbierają smrodu jako smród, a jako coś zupełnie naturalnego. Chcemy napisać sugestywnie, żeby czytelnik poczuł się, jakby był bohaterem, ale nie przesadzajmy, bo bohater nie miał torsji po przekroczeniu bramy...
pawelh dnia 02.09.2008 14:47 Ocena: Bardzo dobre
bury_wilk ma w tym momencie sporo racji
Usunięty dnia 03.09.2008 20:40 Ocena: Dobre
"Załóżmy sobie, że chcemy umieścić nasze dzieło dajmy na to w XVII stuleciu. [...] zapraszam na spacer po późnośredniowiecznym mieście."

- gdzie XVII wiekowi do późnego średniowiecza :O
valdens dnia 04.09.2008 10:49
Ja bym nazwał wiek XVI późnym średniowieczem, ale czy sto lat później nie jest ono jeszcze późniejsze, Zbigniew? :D
Usunięty dnia 05.09.2008 05:19 Ocena: Słabe
Zasadniczo to co studiowałem nazywało się późnym średniowieczem i czasami nowożytnymi i obejmowało badanie wszystkiego co było póxniejsz niż XV wiek. Za koniec średniowecza przyjmuje się powszechnie albo odkrycie Ameryki albo upadek Konstantynopola ale coświatlejsi uczeni przynają pólgębkiem że u nas spokojnie można dołożyć jeszcze 100-150 lat a w Rosji średniowiecze skończyło się na dobrą sprawę dopiro w XIX wieku.
*
Bohaterowie przywykli? niekoniecznie. Jeśli kozak z Zaporoża, przywykły całe dnie hulać po stepie a wieczory spędzajacy w bani przyjedzie do Kijowa to go skręci.
*
Fantasy można ubarwiać. Można im nawet kabiny prysznicowe zaintalować ;-) Ten tekst odnosił się sytuacji gdy ktoś chce realia fantasy sprzedawać nam pod pozorem że tak kiedyś wyglądał nasz świat.
Szejnis dnia 05.09.2008 08:39 Ocena: Dobre
Czemu on często nie stosuje przecinków i w ogóle? :p:p
Usunięty dnia 05.09.2008 09:50 Ocena: Dobre
:shy:Fajne te realia historyczne. Prawdziwe. Błądząc myślami w średniowieczne czasy nigdy nie myślałam o nich w taki sposób w jaki przedstawił to Andrzej Pilipiuk. Przejrzałam :shy:
Usunięty dnia 06.09.2008 23:21 Ocena: Dobre
Panie Andrzeju.

Nie tylko odkrycie Ameryki i nie tylko upadek Konstantynopola uważa się za koniec średniowiecza, jest sporo innych tak zwanych dat symbolicznych. Czy istnieje jakaś publikacja (choćby artykuł), który zawiera rozprawę na temat średniowiecza w Polsce w XVII wieku? Jeśli tak, poprosiłbym o przypis - chętnie się zapoznam.

Ale żeby nie odejść od tematu (jakim jest powyższy tekst) i nie popaść w dysputy o historii... O ile się orientuję, tytuł cyklu Pana artykułów brzmi: "Piszemy bestsellera". A zatem zawiera wskazówki, jak napisać książkę, która "najlepiej się sprzeda". A skoro dana książka "najlepiej się sprzedaje", znaczy to, że trafia pod strzechy wielu ludzi, trafia do ogółu. Nie wiem zatem, czy dobrze jest zawierać w niej, o ile odnosi się do przeszłości, twierdzenia, które nie są ogólnie znane, a które są, jak mi się wydaje, "niszowe" (że się tak "nowomodnie" wyrażę). Wszak średniowiecze w ogólnej świadomości to czas od IV do XV wieku (tego szóstego wieku, biorąc pod uwagę punkt widzenia ogólnej świadomości, nie jestem do końca pewien).

Pozdrawiam,
Hyper dnia 06.09.2008 23:26 Ocena: Dobre
Hah|Zbigniewie, tym razem to się popisałeś! No, ale masz rację :)
Usunięty dnia 12.09.2008 06:40 Ocena: Słabe
> Czy istnieje jakaś publikacja (choćby artykuł), który zawiera
> rozprawę na temat średniowiecza w Polsce w XVII wieku? Jeśli
>tak, poprosiłbym o przypis - chętnie się zapoznam.

mówił nam o tym na wykładach profesor Kruppe'

> jak napisać książkę, która "najlepiej się sprzeda". A skoro dana
> książka "najlepiej się sprzedaje", znaczy to, że trafia pod
> strzechy wielu ludzi, trafia do ogółu. Nie wiem zatem, czy dobrze
> jest zawierać w niej, o ile odnosi się do przeszłości, twierdzenia,
>które nie są ogólnie znane, a które są, jak mi się wydaje,
>"niszowe" (że się tak "nowomodnie" wyrażę).

jakbyśmy opierali ksiązkę na tym co jest ogólne znane, ogólnie identyfikowalne etc to nie bedize to bestseler.
bury_wilk dnia 30.09.2008 08:56 Ocena: Dobre
Ja jeszcze wrócę do tego kozaka. Nie chce mi się wierzyć, żeby był z niego taki czyścioszek. Może nie przywykł do wylewania na głowę zawartości nocnika, ale końskie odchody, mocz i pot raczej są dla niego codziennością. Potem tym, a także własnym ma przesiąknięte ubranie, także kurzem, dymem z ogniska i Bóg jeden raczy wiedzieć, czym jeszcze. Nie raz pewnie sypiał w stajni, a może i w chlewie, więc nie przesadzajmy. Może się mylę, ale chyba (przy zachowaniu odpowiedniej skali) dyskomfort przebywania w dużym mieście dla takiego kozaka będzie porównywalny do tego, jaki odczuwa współczesny mieszkaniec wsi który właśnie ma mieszkać w jakiejś metropolii. Owszem, powietrze mu nie pasuje, spaliny mu śmierdzą i przestrzeni brakuje, owszem, tłok i chałas dokucza, ale na boga, musiłby być nie wiem jak wrażliwy, żeby dostawać od tego torsji...
Wydaje mi się, że takie ostre i dosłowne potraktowanie realiów średniowiecznych a raczej wpływu jaki wywierają ma sens tylko w takim wypadku, kiedy bawimy się w podróże w czasie i przenosimy do takiego siedliska syfu i zarazy człowieka współczesnego.

p.s. to takie warsztaty; czy one są tylko dyskusyjne pod felietonami, czy przewidziana jest równeiż część praktyczna (albo pisanie na zadany temat i omawianie, albo ocena już gotowych tekstów)?
Tomasz Lippoman dnia 24.07.2009 10:55 Ocena: Świetne!
szacunek, krótko i na temat
niks dnia 07.01.2010 18:53 Ocena: Świetne!
Żeby w takim stylu były pisane podręczniki... (:
Od razu lepiej by się wszystko zapamiętało.
Aramin dnia 21.08.2010 13:42
Artykuł ciekawy, a i dyskusja pod nim nieomal równie interesująca ;)
Czas poświęcony na czytanie poradnika nie jest czasem straconym - przyswajalne toto, wartość merytoryczną ma, ponadto napisane w sposób ciekawy. Czego chcieć więcej?
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty